Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość TuKlaudia

studia - nie umiem sobie poradzić

Polecane posty

Gość TuKlaudia

Hej, Ostatnio mam coraz większe problemy z poradzeniem sobie z każdym dniem. Coraz bardziej się boję, nie wiem co powinnam robić. Dwa lata temu zaczęłam studia w nowym mieście. Przez pierwszy rok byłam nawet szczęśliwa, ale dopiero ostatnio zdałam sobie sprawę jak bardzo jestem odosobniona. Sprawia mi ogromny żal myśl, że z rodzicami praktycznie nie utrzymuję żadnego kontaktu, zerwałam wszystkie znajomości ze starymi przyjaciółmi i praktycznie nikogo tu nie znam poza uczelnią. Kiedyś to wyglądało całkowicie inaczej, byłam szczęśliwa. Teraz wszystko stało mi się obojętne. Moje życie przebiega w mniej więcej 3-tygodniowych cyklach. Budzę się pełna energii, gotowa znaleźć ten błąd który sprawia że byłam tym kim byłam i zacząć jeszcze raz. Podczas tego okresu wzmożonej aktywności sprzątam dokładnie mieszkanie, kupuję nowe książki i ubrania, nadrabiam wszystkie zaległości w nauce i próbuję grać tak długo szczęście aż się w końcu ono pojawi. Jest idealnie, udaje mi się dogadywać ze znajomymi. Wieczorami potrafię płakać ze szczęścia. W pewnym momencie, w ciągu godziny wszystko się drastycznie zmienia. Wystarczy jakieś słowo albo gest które źle zinterpretuje, jakiś symbol, zdjęcie, piosenka która mi przypomina przeszłość. Wtedy zaczyna się zjazd w dół. Najpierw jest niepokój. Nie umiem się na niczym skoncentrować, często gubię się wpatrując się w literę w książce albo punkt na ścianie. Później myśl że muszę się czegoś nauczyć, albo coś przygotować wywołuje u mnie panikę. Trudno mi jest za cokolwiek się zabrać. Każde skierowane uczucie to złość i nienawiść. Przestaję odbierać telefony, opuszczam zajęcia na uczelni przesypiając całe dnie. Wyjście do sklepu albo zamienienie kilku słów z ludźmi z którymi mieszkam staje się nieskończenie trudne. Cały czas jest trzecia rano. Wtedy też pojawiają się myśli samobójcze. Nie chcę umierać, ale myśl o tym, że mogę to wszystko zakończyć w jednej chwili przynosi mi ulgę. Najgorsze jest to że mieszkam wysoko. Boję się że w pewnej chwili mogę coś takiego zrobić spontanicznie. \"Tydzień. Cała wieczność, jeśli się jest naprawdę nieszczęśliwym. Każda cząstka mojej istoty tak była nieszczęśliwa, że kiedy tydzień minął, wszystko się wyczerpało. Moje włosy były nieszczęśliwe, skóra, łóżko, nawet suknie. Nieszczęście wypełniło mnie tak całkowicie, że nic poza nim nie istniało. A kiedy nic już nie istnieje, nieszczęście przestaje być nieszczęściem, bo nie ma go z czym porównać. I wtedy następuje kompletne wyczerpanie. I wtedy to mija. Powoli zaczyna się żyć na nowo.\" Kończy się żyletką. Złuszczam się z siebie do końca i złość mi jest obojętna. Godzę się ze sobą i rozpoczynam od nowa. Tchem, krwią i krzykiem. Tą samą drogą, tymi samymi słowami i z sobą samą. Tworzę siebie fakturą blizn, wysączę każdą kroplę bólu z mych rąk, nie poddam się bo uwierzę w kolejny raz, mimo blizn sprzed miesiąca, sprzed tygodnia, sprzed minuty. Następnego dnia nic nie pamiętam. Budzę się pełna energii, gotowa znaleźć ten błąd który sprawia że byłam tym kim byłam i zacząć jeszcze raz. Jestem dla siebie coraz bardziej obcym człowiekiem. Dziękuję za odpowiedzi,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mariankaaaaaaa
Może psycholog?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość JKKSDdf
Ale jakie jest w ogole pytanie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×