dziwne przygody przy urnach wyborczych P

poszłam dzisiaj na wybory i spotkałam aż dwóch wariatów: jeden starszy facet krzyczał, że politycy to świnie i, że rozkradają, no, ale to wiadomo - standard. i jedna babka w średnim wieku; to było dosyć ciekawe - najpierw wszystkim krzyczała, że to wyłącznie PiS musi być w europarlamencie, a potem zemdlała... z wrażenia, czy może Bóg ją chciał oduczyć? :P a jak wasze obserwacje, coś ciekawego się przy okazji dzisiejszych wyborów przydarzyło Wam?

u mnie jeden koles wszedl na sale z okrzykiem Donek! Donek! a jak wyszedl przed budynek trafil go piorun pokaralo:) dobrze mu tak

heh, sliczna ksywke ma pan nade mna... juz malo kto pamieta :D u mnie nudy byly, a babcie to w kosciele chyba mdleja? moze jej sie powalilo, juz padla z przyzwyczajenia :P

haaaj;)

to jeszcze mi sie przypomnialo: przy okazji ktorystam wyborow moj znajomy siedzial w komisji, w malym miescie, wiec uciechy bylo co niemiara. podobno ludzie dosc czesto sie podpisuja :P

moja babunia uwielbiała zawsze mdleć w takich \"napiętych\" sytuacjach, chociaż nie iwem, czy wybory do takich należą, no, w każdym razie w sytuacjach takich bardziej publicznych. dziwi mnie, że zdecydowała się z tego zrezygnować, bierze ostatnio lekarstwa na niskie ciśnienie i zawsze jak jej słabiej to każe sobie \"podać Gutronik\", bo lek się Gutron nazywa... ja bym na jej miejscu wolała jednak zostać przy tym niedociśnieniu żeby mieć na jakiej podstawie robić przedstawienie :P cała rodzina zawsze się zbiegała, opieką otaczała... dziw bierze.

dziwne sa

Hi hi to moja babcia zemdlała w kościele kilka razy i zawsze był niezły obciach