Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość trrampolinka

problem z rodzicami..... dobijajace, dolujace, nic tylko usiasc i sie rozryczec

Polecane posty

Gość trrampolinka

miedzy moimi rodzicami jest stan permanentnej wojny. nie pamietam, czy i kiedy bylo miedzy nimi dobrze. odkad pamietam bylo zle. kazde z nich osobno jest ok, ale razem tworza naprawde upiorna parke. tata ma maly problem z alkoholem, mama z tego powodu jest w ciaglej nerwicy, jej stany depresyjne i nerwicowe pogarszaja sytuacje... jak sie wscieka, potrafi grozic samobojstwem i byc naprawde bardzo nieprzyjemna. tata ucieka od tego w alkohol...nie jakies straszne ilosci, ale codziennie musi przyjac swoja dawke. bledne kolo. nie chca/nie potrafia ze soba rozmawiac, nie chca wypracowac zadnego kompromisu, jedyne, o co im chodzi, to zeby jak najmocniej wkurzyc druga osobe. ja, po ponad 20 latach takiej gehenny powoli wysiadam. caly czas biore na siebie odpowiedzialnosc za to, zeby miedzy nimi bylo wzglednie w porzadku. przyjmuje role rozjemcy-mediatora, chociaz wcale tego nie chce. slucham najpierw zalow mamy na temat ojca, a pozniej taty na temat matki i po prostu wysiadam psychicznie... sama nie wiem juz co mam z ta rodzina robic... poradzi ktos cos madrego?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość trrampolinka
nikt? nic? :(:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ...XYZ....
Znam ten ból. Jeśli nie potrafią ze sobą być to niech się rozwiodą albo niech 1 z rodziców na jakiś czas się wyprowadzi. U mnie było podobnie tylko że ojciec po pijaku bił nas i matkę.... Moim zdaniem już się nie pogodzą i najlepszym rozwiązaniem będzie rozwód...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość trrampolinka
ja tez jestem za tym. problem w tym, ze to male miasto i rownie malomiasteczkowe myslenie. nie rozwioda sie, bo im nie starczy odwagi. wola tkwic w beznadziejnym zwiazku, zamiast cos zmienic. tym bardziej, ze nie wiadomo kto mialby sie wyniesc z domu i dokad. rozwodu nie wezma, do psychologa nie pojda, bo po co, i tak nie pomoze (jaki sens zreszta, skoro i tak beda klamac albo nadawac jedno na drugiego). oto podejscie moich rodzicow. a ja ze stresu nie daje juz rady, zachowuje sie jak klaun, ciagle musze myslec jak ich udobruchac, jak rozsmieszyc, zeby chociaz na chwile wprowadzic dobra atmosfere... pajac po prostu, szkoda, ze mi nie jest w takich sytuacjach do smiechu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ...XYZ....
Ja też mieszkam w małym miasteczku. Ojciec i jego matka nagadali różnych plotek dla ludzi że np. jestem dziwką (chociaż mam 17 lat), że matka jest strasznie bogata chociaż wcześniej nie wystarczało nam do 1, że ma kochanka chociaż to ojciec ją zdradzał 12 lat za granicą. Nie ma co sie przejmować opinią ludzi. Naprawdę. Nawet jak nie będą znać sytuacji w rodzinie to będą krążyły różne plotki. To lepiej patrzeć na opinię ludzi czy tkwić w toksycznym związku. Sąsiedzi nie będą żyć za nich a tylko pogadają i przestaną.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość trrampolinka
xyz - masz racje. ja tez to wszystko wiem. problem w tym, ze moi rodzice nie rozumieja. im to trzeba przetlumaczyc, a ja tego nie potrafie....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ...XYZ....
Powiedz im że jak będą tak żyć dalej to ludzie i tak będa wytykali ich palcami. Lepiej pocierpieć te 6 m-cy w czasie trwania rozwodu niż męczyć się do konca życia. Męczą się oni a dzieci przez to cierpią bo mają wrażenie że to może przez nich cierpią. Tłumacz im to przez cały czas moze wreszcie któryś z nich zrozumie. Albo pogadaj z kimś innym z rodziny kimś kto ma wpływ na któregoś z nich, może przetłumaczy im do rozumu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jasnociemna
Nic nie zrobisz. Dziewczyno, kiedy przeczytalam ten post, ujrzałam siebie. Takie wahadełko, rozpaczliwie dyndające pomiędzy ojcem a matką i próbujące sklecić to,co juz dawno rozsypało się w drobny mak. Żeby chociaz na chwilę było dobrze. Ale to nie jest w naszej mocy, uwierz mi. Nie wiem jak długo ju,z to przeżywasz, ja... od zawsze, od 23 lat, i wiem, WIEM!! ze nic robić nie moge, choćbym nie wiem jak starała się rozładowywać atmosferę. A psychika siada, oj, siada niezle przy czyms takim. Jedyne co pociesza to to, ze juz mi dalej niz blizej do tego domu. Izolacja , choc nie zawsze mozliwa, jest najlepsza w takim wypadku. Oni sami musza ulozyc sobie swoje sprawy. Czasem chciałabym doswiadczyc, co to znaczy konflikt pokolen...zamiast siedziec po uszy w bagnie zasiedzianym przez rodziców i mieszać im w tym kotle. :( Cholerne zaburzone role!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Cukier Kostka
ile masz lat tarmpolinka?"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 9858958958......
trampolinka Jesteś może z poznania ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość trrampolinka
mam 24 lata, nie, nie jestem z poznania...zupelnie drugi koniec polski... dlaczego pytasz? jasnociemna, ciesze sie, ze nie jestem sama z tym problemem, wybacz, to dosc okrutne. zaburzone role...dokladnie tak. kiedys im powiedzialam, zeby nie oczekiwali ode mnie, ze bede karac raz jednego, raz drugiego, w zaleznosci ktore "nabroi" i na ich wyrazne zyczenie typu "powiedz ojcu, zeby.....", bo to nie jest moj obowiazek, jestem ich dzieckiem, a nie rodzicem i nie potrafie sie odnalezc w takich sytuacjach. bardzo mnie rania, kurde, po prostu siedze i rycze. i uzalam sie nad soba i nie opuszcza mnie wrazenie, ze nie moge sie uzalac, bo mi sie to nie nalezy. bo trzeba sie wziac w garsc i zadzwonic do mamy z pytaniem jak sie czuje i czy ojciec sie odezwal.... a pozniej do ojca, czy sie dobrze bawi na wakacjach i czy zamierza gdzies pozniej pojechac z mama. byle delikatnie, byle tylko zadnego z nich nie urazic.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Cukier Kostka
nie mieszkasz z nimi tak, ale boisz sie o nich?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość trrampolinka
nie mieszkam... wyprowadzilam sie jak mialam 19 lat, zaraz po maturze... martwie sie strasznie... patrze, jak sobie niszcza zycie tylko i wylacznie przez brak rozmowy, przez to cholerne zacietrzewienie... kiedy jedno wyciaga w koncu reke na zgode, to drugie ja odtraca... i tak naprzemian...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jasnociemna
trampolinka, patrz jakie to niesprawiedliwe: w naszym wieku powinnyśmy juz miec daleko i gleboko problemy naszych rodziców, zajac sie swoim zyciem, a nie łatac dziury rodzicieli. Dobrze to znam, poczucie winy. Nie mozemy nawalic, prawda? Bo jesli jeszcze Ty nawalisz to... olaboga, rozstap sie ziemia, koniec i apokalipsa. Wiec przyklejasz usmiech na twarz i ... heja. Tylko ile mozna:( Najgorsze, ze naprawde to nic nie daje, jedynie doraznie- wiesz o tym na pewno. Mieszkasz z rodzicami jak rozumiem? Ja w sumie z nimi juz tylko co ktorys weekend, odizolowalam się, ale przychodzi czas, ze wracam i widze jak na dloni caly ten bajzel na kolkach. i mysle sobie wtedy: a ukladajcie sobie to zycie beze mnie, ja juz jestem na wylocie, czesc i czolem... Ale nie da sie tak do konca, nie da się odciąć grubą kreską. U mnie tez ojciec->alkohol, mama->nerwica, a ja... ja już sama widze, jakie wzorce z domu wynosze :| Im bardziej uciekam od facetow przypominajacych ojca, tym bardziej mnie do takich typów ciagnie- porąbane :/ Tu psycholog mogłb pomoc, jakas terapia rodzinna, no ale... czy oni w ogole wspanialomyslnie wpadną na pomysł, ze haloooo, cos tu jest nie tak!? Nie, przeciez wszystko jest swietnie, cicho sza :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Cukier Kostka
trampolinko ciesz sie ze w tym nie uczestniczysz, co wiecej mozesz zrobic, chyba niewiele. Jedyne co moge ci powiedziec to to ze problem nie polega na tym ze raz jedno sie gniewa raz drugie, tam jest gdzies jakis blad, najlepiej byloby gdyby oni sie ze soba rozeszli. Nie wiem czy jest taka mozliwosc, czy moze ty mozesz wziac do siebie mame, pewnie nie. Ale nie mozna robic nic na sile. Jezeli jestes w stanie jakos wplynac na tate lub mame to chyba jednya droga zeby nie bylo problemu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Cukier Kostka
aha jeszcze jedno, pomocne moga byc te wszystkie opracowania DDA, Alkoholizm, Uzaleznienie, aby lepiej zrozumiec mechanizmy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość trrampolinka
jasnociemna, jest tak jak mowisz... odizolowalam sie na ile moglam, ale sama mnie to gniecie, ze jestem daleko...chyba mam jakis syndrom ofiary...chyba podswiadomie tesknie za psychicznym gnebieniem. co miesiac ciesze sie jak glupia, ze jade do rodzicow, ze ich zobacze, porozmawiam... 1 dzien jest ok, a pozniej znowu wchodze w "swoja" role rozjemcy. u mnie jest o tyle gorzej, ze nie mamy oparcia w dalszej rodzinie. oni doskonale wiedza co sie dzieje i tym wieksza maja satysfakcje, zeby jeszcze do mnie zadzwonic i sie troche powyzywac, dowalic, dawac swoje zlote rady i jechac raz po matce raz po ojcu jak po lysych kobylach. kurde, jak tego sie ciezko slucha..... cukier kostka - poki co probuje przekonac mame, zeby przyjechala do mnie na pare dni, ale ciagle sie wykreca...podejrzewam, ze umartwianie sie w samotnosci jest jej w pewnym sensie potrzebne...chce w ten sposob zwrocic na siebie uwage... nawet nie ma pojecia ile uwagi jej codziennie poswiecam w swoich myslach...ciagle snuje nowe scenariusze jak im pomoc, co zrobic czasami mysle, ze moze gdybym zachorowala na cos ciezkiego, gdyby mi sie cos strasznego stalo, to moze wtedy by ochloneli troche, moze to by choc w jakims stopniu pomoglo im przejrzec na oczy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Cukier Kostka
ok, ale jest przynajmniej taka mozliwosc, a to znaczy ze na przyszlosc sa dobre rokowania, poza tym z tym umartwianiem masz racje. Mam podobna sytuacje, tylko w zasdzie jeszcze gorsza. BO matka z jednej strony sie umartwia a z drugiej wariuje. Ale to jest typowe w nerwicach i zaburzeniach. Nie wiem jak ja odciagnac ale sprobuj cos zrobic tak zebys ty mogla odpocac przynjamniej na jakis czas. Jej odpoczynek tez by dobrze zrobil. No ale to mze byc ponad twoje sily. Jezeli sytuacje bedzie w dalszym ciagu taka patologiczna to proponuje np. zacac cwiczyc JOGE i ew. do tego dobrze sie odzywiac tak aby joga byla skuteczna. To nie roziwazuje problemow ale da ci wiecej energii i sily do zniesienia tego a moze i jakies rozwiazanie. Dobra bylaby tez jakas modliwta albo medytacja ktora pozowllibaby ci sie odstresowac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Cukier Kostka
z tym chorowaniem to nawet niemysl dziewczyno, byc moze by sie zainteresowali ale byc moze tez niewiele by to zmienilo, skoro oni sa w takim stanie to watpie aby mysleli logicznie, im odebralo rozum.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość trrampolinka
nie zamierzam specjalnie doprowadzac do sytuacji, ktora bylaby grozna dla mojego zycia... tylko czasami takie mysli mnie nachodza, ze moze takie cos by ich otrzezwilo... ale rownie prawdopodobne jest to, ze wywolaloby to kolejna lawine ich wzajemnego obwiniania.. mama jest na emeryturze, tata jest caly czas czynny zawodowo, ma fajna prace, mnostwo zainteresowan...mama jest bierna i wkurza ja ta biernosc i to, ze ojciec tryska dobrym humorem i korzysta z zycia, a ona nie... kolejny swietny powod do zwalania winy na niego za swoje marne zycie... a to napedza cala sytuacje. kiedy widzi, ze ktos ma sensowny pomysl na wyciagniecie jej z tego dolka, od razu to neguje, nie probuje nawet podjac walki, jej to po prostu odpowiada, ze ktos sie o nia martwi, ktos sie nia przejmuje i ona nie chce tego przerwac, to ja napedza... mowisz, ze twoja mama z jednej strony sie umartwia, a z drugiej wariuje - moja ma tak samo. byle pierdola potrafi ja wyprowadzic z rownowagi, uwaza wtedy, ze caly swiat jest przeciwko niej, zaczyna plakac, wywlekac jakies brudy sprzed lat... polknela kiedys po jakiejs blahej awanturze jakies tabletki nasenne, zrobilo jej sie niedobrze, ale o pogotowiu nie chciala slyszec... powtarzala tylko, ze moze lepiej bedzie, jak ona umrze i przestanie wszystkich zameczac swoja osoba... ojca wkurzaja takie akcje, to choleryk, szybko sie denerwuje, a jak sie zdenerwuje, to nie da sie z nim gadac w ogole, uwaza, ze on jest jedyna normalna osoba, ktora w tym wszystkim ma racje...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×