Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Stylin

Brak obiektywizmu w związku

Polecane posty

Gość Stylin

Muszę się wyżalić i zarazem poprosić o opinie na temat zachowania mojej partnerki. Mam bowiem wrażenie, że zasługuję na lepsze traktowanie z jej strony. Wydaje mi się, że traktuje mnie ona bardzo niesprawiedliwie i nieobiektywnie. Jeden z głównych problemów polega na tym, że wyolbrzymia czasami pewne moje zachowania, które są inne od tego, czego by akurat w danej chwili oczekiwała. Przykładowo, kwestia rzekomego lenistwa. Generalnie na co dzień w zasadzie wszystko robimy wspólnie - wspólnie przygotowujemy posiłki, wspólnie chodzimy na zakupy, na zmianę zmywamy naczynia, wspólnie robimy pranie. Wręcz pod względem tzw. "zajęć domowych" wydawałoby się, że dogadujemy się idealnie. Wystarczy jednak, że dosłownie 1 raz na 20 próśb o zrobienie czegoś, ja nawet nie tyle odmówię, co powiem, że zrobię to później. Nagle następuje wielka obraza, wyzywanie mnie od nierobów, nagle okazuje się, że "jestem tak leniwy, że już bardziej się nie da...". Jak to słyszę, to po prostu "przecieram uszy ze zdumienia" i naprawdę z jednej strony chce mi się płakać, a z drugiej strony z trudem powstrzymuję śmiech... Moja partnerka ma także tendencje do robienia wielkiego problemu z pewnych zachowań, jeśli dotyczą one mnie, a jednocześnie tolerowania tych zachowań, jeśli dotyczą one jej. Przykładowo, kwestia jedzenia po powrocie z pracy do domu. Nie pracujemy razem, ale często razem wracamy do domu. Często jest też tak, że ona po powrocie "musi" najpierw wziąć kąpiel ("bo czuję się nieświeżo", "bo jestem wykończona", itd.). Zdarza się, że akurat danego dnia jestem wyjątkowo głodny i nalegam, żebyśmy od razu coś zjedli. Wtedy jest wielka obraza, bo ja nie mogę chwilę poczekać, aż ona spokojnie się przebierze, rozpakuje, weźmie kąpiel, itd. tylko od razu myślę o tym, żeby się nażreć. Jak sytuacja się odwraca i to ona jest strasznie głodna i po powrocie z pracy rzuca się do lodówki, a ja z kolei jestem mniej głodny, a za to wyjątkowo zmęczony i chcę sobie choć kilka minut odsapnąć, to kot zostaje obrócony ogonem - teraz złe nie jest to, że ktoś (w tym wypadku ona) rzuca się do jedzenia od razu po wejściu do domu; złe jest to, że ta druga osoba zamiast jej pomóc w gotowaniu, odpoczywa sobie na kanapie... Podobnych przykładów mógłbym przytoczyć wiele, ale nie ma sensu, bo wniosek byłby zawsze podobny - jak ja coś zrobię, to jest be. Jak ona zrobi to samo, to wszystko jest w porządku, bo przecież ona była w innej sytuacji, bo ona to akurat miała powód, żeby to zrobić, itd. Kolejna kwestia - zakaz poruszania niekorzystnych dla niej tematów. Generalnie jest tak, że jeśli ja zawinię, temat jest wałkowany z każdej strony, ja zostaję obrzucony błotem, ona strasznie się obraża i muszę się mocno postarać, żeby jej przeszło. Jeśli z kolei to ona zawini, to jest zakaz poruszania tematu. Ona "ogłasza", że zamykamy temat, mamy już do niego więcej nie wracać i w ogóle mam się zachowywać tak, jakby danego zdarzenia nie było - mam być dla niej równie miły, jak wcześniej(a jeśli nie, to mam ją zostawić w spokoju do czasu, kiedy już będę chciał być dla niej miły). Po prostu ja nie mam prawa się na nią obrażać! Jeśli ja zrobię coś złego, to ona się obraża i ja muszę się starać, żeby to obrażanie jej przeszło. Jeśli to ona zrobi coś złego, to mam udawać, że nic się nie stało. A jeśli jednak się obrażę, to ona obraża się na mnie za to, że ja śmiałem się obrazić na nią (i coś jej wypomnieć, zarzucić) i w sumie w końcu i tak to ja muszę przepraszać i dążyć do zażegnania konfliktu... Podczas sprzeczek nie mam prawa jej krytykować, sugerować, że ona też jest winna, itd. W takiej sytuacji ona oburza się jeszcze bardziej i w końcu, prędzej czy później (zwykle po chwili) stanowczo stwierdza, że mam już więcej nic nie mówić. Najgorsze jest to, że w takich sytuacjach jej zachowanie cechuje całkowity brak szacunku do mnie. Odzywki typu "zamknij się!" albo "jak jeszcze coś powiesz, to dostaniesz po papie!" są na porządku dziennym. Może nie są to jakieś straszne obelgi, ale w życiu nie słyszałem, żeby np. moja matka w taki sposób odzywała się do mojego ojca (lub na odwrót). Co gorsze, tego typu zwroty pojawiają się w sytuacjach nie uzasadniających ich użycie, podczas zwykłych kłótni o nic. I w zasadzie te "obelgi" padają nie z samego powodu, że coś źle zrobiłem, a wyłącznie dlatego, że zamiast przyjąć krytykę w milczeniu, mam czelność coś mówić, bronić się, przypomnieć o podobnym jej zachowaniu w przeszłości, itd. Problem jest taki, że nie można z nią o tym porządnie porozmawiać. Czasami próbuje odczekać kilka dni i wtedy, na chłodno, zagadnąć ją o to, dać jej do zrozumienia, że takie jej zachowanie mi nie odpowiada i sprawia mi wiele przykrości. Ale i tak nic z tego nie wychodzi, bo ona: - albo stanowczo karze porzucić temat, "jeśli nie chcesz, żebyśmy się znowu pokłócili" - albo bagatelizuje problem i próbuje obrócić wszystko w żart, bo "ja już taka jestem", "przecież mnie znasz"; "musisz się do tego przyzwyczaić, że jestem wybuchowa i się tym nie przejmować", itd. - albo wymyśla jakieś głupie wymówki, bo to albo akurat miała okres, albo była czymś zestresowana, itp. Co o tym wszystkim myśleć? Czy to normalne? Czy rzeczywiście "kobiety tak mają"? Co zrobić, żeby wpłynąć na zmianę zachowania mojej partnerki?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie kobiety tak
z zalozenia nie maja. To potwor emocjonalny i manipulantka. Wspolczuje Pogadaj z nia na spokojnie , jak sie w takich sytuacjach czujesz i ze nie pozwolisz by ona Cie tak traktowala. Daj jej jakies ultimatum , bo Cie zajedzie calkiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×