Gość Unchyll Napisano Lipiec 28, 2009 ... przynajmniej tak mi się wydaje. Znam Ją od 8. roku życia. Była moją najlepszą przyjaciółką. Nie mieszka w moim mieście, czasem przyjeżdża do swojej babci, mieszkającej piętro pode mną. Po 12. roku życia przestałyśmy się widywać. Drażniło mnie to, że już pod koniec tej naszej znajomości przestała dotrzymywać słowa, odwiedzać mnie. Nie miała dla mnie czasu, a ja nie chciałam się narzucać. Poszłyśmy do gimnazjum. Przez 4 lata się praktycznie nie widywałyśmy. Nie lubię niedokończonych spraw, a ta taką mi się wydawała. Postanowiłam do Niej zadzwonić i spróbować wyjaśnić sytuację. Albo dalsza przyjaźń, albo nic. Jak Ją zobaczyłam w moim progu, w dodatku punktualnie (rzadko Jej się to zdarzało...) zapomniałam, co miałam Jej powiedzieć, dlaczego jest mi smutno. Wyjaśniłam sprawę dopiero po jakimś czasie, ale nadal czuję niedosyt - było to w listopadzie '09. Na portalu NK (od tego czasu go uwielbiam) zobaczyłam, że Ona ma inną przyjaciółkę. Chyba dlatego przestałą starać sie o naszą przyjaźń. Jednak nadal chce się przyjaźnić. Niestety przez 4 lata , moje uczucia do Niej nie zmalały. Cały czas na Nią czekam, choć wiem, że nie przyjdzie. Zawsze mnie zawodzi, a ja nie potrafię się na Nią gniewać. To chore. Słucham pod drzwiami, czy właśnie schodzi po schodach. Potem biegnę do okna "a może zobaczę, jak odjeżdża z rodziną"... ciągle o Niej myślę i mam doły, kiedy widzę Ją z kimś innym nawet na zdjęciach. W dodatku Ona nie ma czasu ze mną rozmawiać. A ja tu cierpię, czekając. Nie chcę się Nią dzielić. To jest miłość, czy zwykła przyjaźń? Powiedzieć Jej o moich uczuciach? A może zerwać kontakt (tego nie przeżyję...)?? Ratunku, nie mam się kogo poradzić... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach