Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Aneta_27

Nie umiem sobie z tym poradzić..dlaczego ja? dlaczego jego to spotkało *

Polecane posty

Gość Aneta_27

Mineły już 4 miesiące od tragicznej śmierci mojego narzeczonego. Pod sercem nosze jego dziecko które urodzi sie za niecale 3 miesiace,tak bardzo cieszylismy sie oboje z malenstwa,wspolne plany , marzenia, godzinami siedzielismy na allegro i ciuszki ogladalismy, w planach mielismy przebuowe pokoju tak aby naszej trójece bylo wygodnie.Dlaczego los nas tak pokarał? Dziś mojego Grzesia nie ma już z nami,wszystko przez pijanego gówniarza, nie umiem sobie z tym poradzić,zamknelam sie w sobie, nic mnie nei cieszy nie chce mi si zyc chociaz lada chwila na swiecie pojawi maleństwo moje i Grzesia,nie wiem czy powinnam pojsc, do psychologa, nie wiem co powinnam robic... w googlach znalazlam adres na to forum, nie wiem czego oczekuje? pomocy wsparcia? zrozumienia? moze po prostu blizkosci innych ludzi:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość masz aniołka kochanego
pod sercem i cząstkę Grzesia... upłynęło jeszcze niewiele czasu, ta tragedia jest jeszcze bardzo świeża i masz prawo do tego by czuć się bardzo źle:( ale kiedy na świecie pojawi się maleństwo, zobaczysz znów będziesz szczęśliwa:) a Grzesiu będzie zawsze z Wami, choć już inaczej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość uno dos
ale kiedy na świecie pojawi się maleństwo, zobaczysz znów będziesz szczęśliwa No faktycznie, zajebiste szczescie wychowywac samotnie wrzeszczacego bachora, szczyt marzen kazdej kobiety:O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Anka35________
co wy pierdolicie dziewczyny ja np nigdy nie chce miec zadnego dziecka denerwuja mnie wrzeszczące bachory

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Aneta_27
Jest mi smutno że moj kochany nigdy nie zobaczy naszego skarba, jest mi żle ze mój synek nie pozna ojca, od 4 miesiecy siedze w domu nie wychodze, cala radosc , sens wszystkiego odeszlo w jednej chwili , ciagle sobie zadaje pytania czemu wtedy wyszedl z domu, czemu akurat wtedy?zepsuł nam sie kran pojechal bo glupia baterie, :( od chlopaka ktory zabil mojego przyszlego meza nie uslyszalam nawet przepraszam... swiat jest okropny

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość masz aniołka kochanego
nie wszystkie wrzeszczą, moja córka np. nie wrzeszczała... i też byłam sama z podobnych powodów:( na rodzine też nie mogłam liczyć, ponieważ była poza krajem i dałam radę. Powiem więcej... dziecko pomogło mi w tej trudnej sytuacji

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość becia76
widocznie bóg go do siebie wezwał widocznie bardziej był tam potrzebny czas zagoi rany ale blizny pozostana do konca zycia Anetko trzymaj sie dzielnie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Aneta_27
To co piszą tu niektore osoby jest po prostu zalosne, chyba lubia to jak dobiją kogos jeszcze bardziej... zawsze chcialam miec malenstwo, los sprawil ze musze wychowac go sama, ale zawsze z gory bedzie pomagał nam moj kochany... jest mi ciezko.. ale to co nosze pod sercem jest moje i zawsze bede kochac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Aneta_27
Jest tu jakas dziewczyna ktora jest w podobnej sytuacji?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Koleżanka nie tego od Was oczekiwała.. Wsparcia poszukaj lepiej u rodziny, a jak uznasz za stosowne idź do psycholog, on na pewno pomoże a Tobie będzie lżej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość se
przykre... dla mnie nieyobazalny bol, ktorego najbardziej sie w zyciu boje, by go nie doznac... nie chce nie moc objac mojego ukocanego... zyj dla synka, malego Grzesia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do autorki222
współczuję

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość masz aniołka kochanego
nie dziwię się, że tak myślisz, to naturalne... spotkało Cię straszne nieszczęście, które jeszcze przez jakiś czas będzie Twoim koszmarem. Ale zobaczysz jaką radość w twe życie wniesie ta mała istotka, kiedy pierwszy raz się do Ciebie uśmiechnie :) Masz dla kogo żyć i to dla dzidziusia musisz być silna i wierzę w to na pewno, że będziesz:) Miłość potrafi góry przenosić... 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do autorki222
jedno jest pewne z pewnoscią musisz odzyskać siły psychiczne, ponieważ to jest potrzebne dla twojego maluszka. Masz oparcie w rodzinie, pomogą? Jesteś zabezpieczona finansowo?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Aneta_27
moja mam nie żyje od 3 lat, w ojcu raczej nie mam wsparcia, rodzeństwa nie mam:(, jedynie rodzina Grzesia mnie wspiera, jego matka jest dla mnie jak matka, Grześ też był jedynakiem, obydwie w miare sił się wspieramy,Finansowo jestem zabezpieczona, Najgorszy jest ten ból, i zadreczanie sie pytaniami czemu to ja? dlaczego on, mial tylko 28 lat, :( przed nim bylo cale zycie, Za rok po urodzeniu dziecka planowalismy slub, tak sie cieszylismy, bylismy ze soba 10 lat to byla zarowno dla mnie jak i dla niego pierwsza milosc, A teraz juz go nie ma...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jejujejujejujeju
Aneto to bardzo trudna sytuacja, jeśli masz możliwość, skorzystaj z pomocy psychologa. Ja w trudnym momencie mojego życia tak właśnie postąpiłam. Pani psycholog pomogła mi zrozumieć emocje które były we mnie, ja również wytłumaczyła mi, że nikt nie jest nam dany raz na zawsze. To bardzo pomaga uporać się ze sobą. Ja w trudnej sytuacji niestety nie miałam wsparcia w rodzinie, pomogła mi za to serdeczna przyjaciółka. Jednak jeśli masz możliwość wizyta u psychologa naprawdę może pomóc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do autorki222
dobrze, że rodzice twojego chłopaka wspierają i pomagają, dobrze że finansowo też jest ok. Ból jest podwójny ponieważ nagła śmierć, której nikt się nie spodziewał go poteguje. Musisz obrać sobie cel w zyciu bo inaczej zwarjujesz, wiem że jeżeli ludzie są wierzący to im bardzo w takich chwilach pomaga, potrafią sobie takie sprawy odpowiednio wytłumaczyć. Jedno jest pewne- musisz się pozbierać dla dziecka. Jak się urodzi możesz cierpieć podwójnie. Nie wiem jaką masz postawę zyciową, ale znajdź taki sposób postepowania, który będzie łagodził ten ból, stratę której doznałaś. Współczuję ci dziewczyno z całego serca, ale jeżeli to też mozliwe przez klawiaturę i ekran chciałabym ci przekazać, abyś postarała się żyć, ponieważ rozpaczając pogłębisz się jeszcze bardziej. Ten chłopak, który był sprawcą w żaden sposób nie pomógł?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Aneta_27
do autorki 2222 chlopak ktory zabil, nie powiedzial nawet przepraszam, byl pijany mial 2 promile alk we krwi. jemu nic sie niestalo, tylko lekkie podrapania, zero skruchy z jego strony,.. wyrafinowany gowniarz... bylam osoba wierzącą po tym wypadku przestalam chodzic do kosciola moze kiedys tam wroce- nie wiem. wiem ze musze zyc dla dziecka, wiem ze musze sie pozbierac... ale jest mi samej ciezko... mieszkam sama w wielkim domu, czuje sie tam okropnie..tesciowa zaproponowala mi chociaz chwilowe zamieszkanie razem i pomoc... nie wiem czy sie zgodzic? ale ona tez sama mieszka wiec moze we dwie bedzie nam latwiej... jest na prawde bardzo wporzadku osobą, kocham ja jak rodzoną matke rozumiemy sie bez słów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do autorki222
Z tą teściową zastanów się czy to dobry pomysł. On był jej jedynym dzieckiem i ona też cierpi z pewnością okropnie i pierwsze co mnie naszło to to, że we dwie zadręczycie się wzajemnie wspomnieniami. Pomyśl o psychologu- choć tutaj trzeba uważać, ponieważ idziesz do takiego, pokładasz w nim nadzieje i zawód, że nie pomaga. Zresztą o takiego z powołania bardzo trudno ale może warto spróbować? Co do wiary- ja osobiście nie jestem ani ateistką ani maniaczką religijną, ale może w takich chwilach warto sobie wytłumaczyć, że taki był plan, tak miało być? Nie wiem, to trudne, ale napewno lepsze niż rozmyslanie dlaczego? To nic nie zmieni, najgorsze co może być to właśnie zadręczanie się pytaniami dlaczego? Nie znam cię, nie wiem co mogłoby ci pomóc- może postaraj się pogodzić że fizycznie nie ma go przy tobie, ale jest duchowo. Może skoro jesteś sama rozmawiaj nawet z nim, postaraj się mu opowiedzieć, że chciałabyś to wszystko opanować, napisz list, namaluj dla niego obraz- to czasami pomaga, ludzie nawet mówią, że czują wtedy obecność tych osób. Tylko trzeba uważać, aby nie stracić rzeczywistości. Masz przyjaciółkę? Najczęsciej w takich sytuacjach taka własnie osoba jest niezastąpiona.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×