Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Syn marnotrwany21

Nie dogaduję się z rodzicami.

Polecane posty

Gość Lejdi 14
Nie dogaduje sie z mama, co robic? Codziennie klóce sie z mama. Kazda rozmowa przechodzi w konflikt. Ona i tata wogole sie do siebie nie odzywaja, a ojciec jak cos chce to prosi mnie. Tata dal mi pieniadze zebym zrobila zakupy, a mama sie na mnie wydarla ze go slucham. I powiedziała mi ze jestem tak a sama jak on i powiedziała zebysmy zyli sobie sam i, kochali sie itd. Takie sytacje od niedawna sa codzienne i juz nie wiem jak sobie radzic zwlaszcza ze mama w ogole nie ma dla mnie czasu, ostatnio bylysmy razem na zakupach chyba dawno temu, a jak ja prosze zebysmy pojechaly to ona mowi ze nie ma kasy i nie bedzie brala samochodu od ojca. Jestem zrozpaczona ! Czy ze mna jest cos nie tak ? Czy z moja mama? A moze z tata ? Czuje ze musze wybierac miedzy nimi. Slowa mojej mamy mocno mnie zranily i czuje sie odrzucona, sama. Pomocy!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 2paclypsenow
Mam tak samo już nie daje rady. Ale po 20 latach życia wiem jedno. Matka mnie kocha , bo czuje taką więź dziecka z matką. I ona jeszcze mnie czasem rozumie. Co dziwne gdy mam jakiś problem albo czegoś potrzebuję mogę to tylko załatwić z matką. Ojciec wiem jedno. Że mnie na 100% nie kocha. I nie mówcie na pewno Cię kocha tylko się nie dogadujesz. Nie. Jakby mnie kochał nie wywalił by mnie z domu w samej pidżamie , nie mówił by mi przy każdym nawet najmniejszym spięciu , że mam mnie w dupie i .że jak jeszcze raz coś powiem to mi wyjebie zaraz. Nie krytykował by mnie na każdym kroku. Pamiętam jak 2 lata temu zdawałem prawko i się trochę nie pewnie czułem i chciałem żeby mi coś doradził to jego jedyne słowa były 'i tak pewnie nie zdasz i przejebie kasę". A jak zdałem za 1 i zadzwoniłem zadowolony do matki to matka się cieszyła a jaki był ojca komentarz? "Ciekawe co musiałeś robić , że zdałem jak Ty nie umiesz jeździć". Mimo , że on sam jest po zawodówce , krytykował mnie , że na świadectwie z Technikum miałem większość 3 i też trochę tam 2 i pare 4. Nie pogratulował mi , że zdobyłem średnie wykształcenie , po prostu jeszcze mnie 'zjechał'. A jakie jaja były z maturami. Próbne mi poszły bardzo słabo. A jak teraz były normalne to okazało się , że wszystkie zdałem , a z matmy czy polskiego ustnego miałem nawet bardzo dobre wyniki -60 i 80%. Tylko nie wiem jak matura z polskiego ustnego , boję się , że mogę nie zaliczyć ale i tak się ciesze , że resztę zaliczyłem , bo ja po próbnych myślałem , że nie zaliczę prawie niczego. Matka się cieszyła , tylko mówiła , że trzeba trzymać kciuki za polski jeszcze.Nawet wujkowie czy ZNAJOMI rodziców mi gratulowali i mówieli "Jeśteśmy z Ciebie dumni , na pewno wszystko zdasz i tak już dużo zrobiłeś" - to tylko głupi znajomii. A Ojciec? "Z czego się cieszysz i tak pewnie polskiego ustnego nie zdasz i tyle będizesz miał z tej matury". Nie wytrzymuje już w domu. A jak jeszcze koledzy mi opwiadają , że z ojcami robią różne współne rzeczy , jakaś praca , jakiś wypad gdzieś , że gadają z nimi normalnie o wszystkim. A ja? Z ojcem w czasie jednego dnia zamienię łącznie z 10-15słów. Dlatego ja nie chce mieć nigdy , boję się , że będę dla niego taki jak mój ojciec. I nie chce wypominać ciągle jak mój ojciec ile juz na mnie kasy wydał i , że mam iść do pracy i im płacić na mieszkanie. Ja nawet nie mogę iść na studia. Ewentualnie zaoczne , lecz jak miałbym ogarnac to? Na początku zarabiam 1500-1600zł i 400 sttudia i ok 600zl na mieszaknie , bo tyle ojciec zazadal + abonament na telefon to prawie 700zł musze oddawac rodzica. Czyli latwo policzyc 1600-1100 = 500..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anna987
szukałam w necie artykułów o braku porozumienia z rodzicami i trafiłam tutaj.. wysiadam.. zaczyna się od pierdółek, kończy na wojnach światowych, bo: jak nie odpowiadam, bo nie chcę zaczynać, to jest wytyk, że nie słucham i mam wszystko gdzieś, a jak bronię swoich racji, też źle, bo powinnam słuchać, nic nie gadać i jeszcze może w nogi całować zamiast mieć własne zdanie :/ słuchajcie, to chore.. ostatnio poprosiłam tatę, żeby się podsunał nieco z gazetą, bo ja sie nie mieściłam z talerzem - to się zaczęło, ze jak mi miejsca brakuje, to moja sprawa, więc ja na to, że ma 2 cm to chyba podsunać sie może i.. tata stwierdził, że pewnie nie jest moim ojcem, bo się czepiam o 2 cm, nie wytrzymałam i walnęłam, że się cieszę w takim razie i ze "miło pana poznać"; wczoraj wyszłam z narzeczonym na miasto, wracamy, a z drugiej strony klucz wsadzony i nie mogliśmy wejść, a tu akurat pęcherz pęka - dzwonię jednym dzwonkiem, nic, dzwonię drugim, nic, dzwonię do mamy, telefon w kuchni, bo po co brać ze sobą do pokoju, musiałam zadzwonić do taty (nie chciałam, bo ma problem z nogą, ale jakbym nie zadzwoniła to byśmy pod drzwiami siedzieli do rana) - rano się na mnie wydarli, że czemu im nie powiedziałam, że idę i jakim prawem dzwoniłam do taty.. mama stwierdziła nawet, ze jak mi się nie podoba, to mam się wyprowadzić - z checią, tylko gdzie i za co? jak dobie o tym wszystkim myslę to nic tylko płakac mi się chce, bo ludzie mają prawdziwe problemy, a tu zawsze z pierdółki coś.. nie pamiętam dobrego słowa od rodziców, zawsze widzą to co złe, albo wmawiają mi coś, czego nie zrobiłam.. mieli kiedyś syna, zmarł, potem urodziłam się ja i tak sobie myślę, że mnie nie powinno być, może wtedy by byli szczęśliwsi, może jakby był on.. nie czuję i nigdy nie czułam żadnego wsparcia, wszystko tylko zawsze źle.. zrobię pranie, źle, nie zrobię, też źle.. a najbardziej boli jak pada komentarz typu "co twój P> w tobie widzi nie wiem, powinien pójść po rozum do głowy bo z tobą się nie da wytrzymać" może mają rację.. zamykam się w pokoju, nie chcę im wchodzić w drogę.. nie stac mnie zamieszkać gdzie indziej.. zaknebluję się chyba i będę przytakiwać cokolwiek mi powiedzą dla swiętego spokoju, ale kiedy jestem sama nie mogę sobie z tym poradzić.. z tym, ze nie traktuje się mnie jak człowieka.. ludzie mają prawdziwie problemy, a mnie rozwala to wszystko co jest dookoła, tylko na pierwszy rzut oka to wszystko jest nic nie znaczące.. a serce pęka.. nie wiem co zrobić.. mam wspaniałego narzeczonego, ale boje się, ze może jednak to ze mną jest coś nie tak.. może rodzice mają rację..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anna987
dziękuję za poradę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niepozornaa_a
Cześć z tego co czytam na forum to nie jestem pierwszą i ostatnią młodą osobą, która ma problem żeby dogadać się jakoś z rodzicami.. Może zaczne od tego, że u mnie głównym powodem jest osoba z którą jestem w związku. Moi rodzice nie zdążyli go nawet dobrze poznać mało tego istnieje dusza, która też dołożyła swoje 5gr na temat osoby z którą się spotykam.. Wg nich to nie jest chłopak dla mnie, że stać mnie na kogoś więcej i przez niego nie warto psuć sobie życia.. Nawet doszło do tego iż po nocach nie wracałam, mieszkałam poza domem jakiś czas lecz stosunki nie uległy poprawie i mam wrażenie, że wręcz się pogorszyły.. A teraz doszło do sytuacji, że nawet żeby wyjść z domu to się musze tłumaczyć i nie moge wychodzić. Wszędzie za rączke.. Mieliśmy wizytę u psychologa, którą dla mnie była bez sesnsu bo nie z mojej woli tylko na zasadzie masz iść i wspomne iz jestem osoba pelnoletnia. Zostalo mi kilka miesiecy zeby skonczyc studia ale przez cala sytuacje nie jestem w stanie sie na nich skupic a co dopiro powiedziec o pisaniu pracy.. zaznacze, ze studia zostaly prawie przerwane gdyz rodzice przez niekaceptacje mojego chlopaka powiedzieli iz oplacac nie beda.. Spotykamy sie prawie rok i pomimo tylu sytuacji przez, ktore moglismy sie rozstac dalej jestesmy razem tyle, ze nie mamy funduszy na wynajem mieszkania..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×