Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość kwiateuszekkkkk

Czy znacie pary które są ze sobą a wcale nie łączy ich miłość?Toksyczne związki.

Polecane posty

Gość kwiateuszekkkkk

Pary które wcale nie są ze sobą szczęśliwe, tzw. toksyczne związki? Gdzie np. jedna ze stron nie pozwala drugiej odejść, grozi samobójstwem lub innymi rzeczami, szantażuje, ucieka się do emocjonalnych manipulacji?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość -bin laden-
o chuj ci chodzi ogólnie ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kwiateuszekkkkk
po prostu chciałam wiedzieć czy ktoś z Was zna takie pary i czy widział żeby taki związek kiedykolwiek skończył się dobrze. Mam kolegę, który w coś takiego jest uwikłany już kilka lat, zawsze widziałam, że nie jest do końca szczęśliwy, że tkwi w czymś jakby na siłę, ale dopiero niedawno w szczerej rozmowie dowiedziałam się trochę więcej.. że próbował odejść wiele razy, ale dziewczyna grozi że się zabije, ma za sobą jakieś próby samobójcze itd. byłam po prostu w szoku... nie umiem mu pomóc, widzę, że się wykańcza, a ona chyba dość sprytnie nim manipuluje. chory układ :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość takie związki
nigdy nie kończą się dobrze, a osoby te, później nawet nie utrzymują kontaktu. po prostu siebie wzajemnie nienawidzą ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kwiateuszekkkkk
znasz takie pary? ja myślę, że on się chyba nigdy nie wyzwoli z takiego układu... nie wiem czemu w nim tkwi. to nie jest miłość... smutne to bardzo, ale chyba nie będę umiała mu pomóc :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie znam par, które żyją w toksycznym związku, ale ja osobiście żyje w małżeństwie bez miłości,ale za t w ogromnej przyjaźni i zaufaniu-i myślę że to trwalsze niz ogólnie rozumiane pojęcie "miłości". Co do toksycznych związków, niech ten twój kolega zacznie się spotykać z inna i powie tej swojej ze już jej nie chce, terapia szokowa, podejrzewam ze ta jego panna która trzyma go przy sobie groźbami i tak nic sobie nie zrobi(takie baby są najczęściej tchórzliwe) a nawet jakby co-lepiej dla niego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość takie związki
znałam taką parę. bo oni już nie są parą od póltora roku jakoś. ja myślę, że ten koleś to powinien chyba reagować na nią nerwowo, żeby ona zauważyła, że on mam jej dosyć. a potem bez słowa zostawić. to jest najlepsze. ona sobie nic nie zrobi, pewnie pierdoli głupoty ;D bo jest zdesperowana i zakompleksiona ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość toxicccccccc
rozleci sie predzej czy pozniej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mama córk
Jesli tak jest. trzeba pojsc do psychologa. Nie można zostawić takiej osoby samej. Czasem się zabije.. ot tak na złość światu... Ja bym nie chciała miec tego na sumieniu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Związki bez miłości nie muszą być toksyczne. Dwoje ludzi może łączyć przyjażń, zaufanie i wspólne cele. Natomiast toksycznym związkiem jest związek utrzymywany szantażem (który opisujesz). Tyle że, taki związek nigdy nie będzie szczęśliwy. Powinien on się jak najprędzej zakończyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ...........oj............
znam mnóstwo takich par 1. kobieta groziła że się zabije jeśli facet od niej odejdzie a że facet miał spoko sex to chętnie korzystał z takiego wytłumaczenia. Zmienił zdanie kiedy zakochał się w innej. Ta pierwsza nagle przestała go obchodzić. 2. On grozi że jeśli ona odejdzie to się zabije, ona nie odejdzie bo bez niego nie da sobie rady finansowo. 3. I on i ona mają nieźle narąbane w głowach. On ją tłucze i zdradza, ona żeby sie dowartościować puszcza się z kim popadnie. Ona nie odejdzie bo twierdzi że lepszego faceta nie znajdzie. On nie odejdzie bo laska zapewnia mu wikt i opierunek. A raczej jej mamusia (kupiła jej mieszkanie i samochód, załatwiła pracę) Poza tym to połowa kobiet w mojej rodzinie tkwi w związkach z alkoholikami ale nie odejdą bo nie mają gdzie. Często nie pracują a utrzymują się z kasy męża. Chyba nie muszę mówić że dzieci ich nienawidzą?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kwiateuszekkkkk
dzieki za odpowiedzi. sama nie wiem co o tym myśleć. nie znam dobrze tej dziewczyny, bo to on jest moim kolegą. i tak naprawdę niewiele rozmawialiśmy wczesniej o tym ich związku. ale jakoś tak ostatnio zwykła pogawędka przy piwku przekształciła się w długą poważna rozmowę która po prostu mnie zszokowała i nie mogę przestać o tym myśleć. chłopak jest naprawdę świetny, i wydawało mi się na tyle na ile go znam że jest silną dość mocno stąpająco po ziemii osobą a tymczasem widzę, że w życiu uczuciowym całkowicie się pogubił.. są ze sobą już 6 lat i od jakichś 3 lat ze sobą również mieszkają, ale z tego jak opisywał ich życie w ostatnich latach to bardziej to przypomina współlokatorstwo - on pracuje dość dużo, wraca do domu, obejrzy tv, kładzie się spać, prawie ze sobą nie rozmawiają, ciche dni trwają czasem tygodniami, do tego jakieś awantury o pierdoły na każdym kroku. najbardziej zaszokowało mnie jak usłyszałam, że śpią w osobnych łózkach... pytałam czemu w takim razie jej nie zostawi - wtedy usłyszałam, że próbował, ale zawsze są jej krzyki, płacze, lamenty, groźby,obietnice zmian itp. zaklęte koło :/ powiedział też, że ona sobie nie poradzi finansowo, bo kiepsko zarabia(on praktycznie ją utrzymuje, płaci za mieszkanie, jakieś wyjazdy, jej ubrania) nie wiedziałam co mu powiedzieć, bo łatwo się mówi osobie z boku, ale widzę, że ten związek nie daje mu szczęścia, zresztą trudno się dziwić... po prostu jakaś matnia, tylko zastanawiam się na jak długą metę może coś takiego trwać...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mihdg
może, może. Sama tkwię w takim związku od 4 lat. Bywało róznie. Skrajne upokorzenia i wielkie szczescie, poparte wzajemnym szacunkiem i pomoca w trudnych chwilach. Nie da sie racjonalnie wytlumaczyc dlaczego sie tkwi w takim zwiazku Ja mysle ze Go kocham... Ale jak ktos to juz napisal, zdarzalo mi sie go zdradzac. Nie fizycznie- takie flirty powiedzmy, ale i tak czulam sie po nich jak szm****. Cóż. Próbowałam odejść. Raz próbował się zabić, wiele razy chodził za mna, płakał, blagał. A niejednokrotnie mimo ze srogo zawinił, ja błagałam go o powrót- bo wydawało mi się ze bez niego jestem nikim, ze nie znajde sobie nikogo itp Choc jestem atrakcyjną kobieta.. Korzenie takich zwiazkow tkwi gleboko w historii naszych rodzin i mysle ze to regula tych zwiazkow. Wychowanie w rodzinach dysfunkcyjnych bardzo czesto ma takie a nie inne skutki..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bez kituuuu
taki związek nie ma przyszłosci

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mnbhgxfrthymuk
a moze ty autorko sie w nim zabujalas co??? faceci zawsze beda tak narzekac na swoje kbiety ja bylam dobra do mojego i mnie zostawil i jeszcze obczernil i cala wine na mnie zwalil a ja go az -kochalam i dalej kocham , on nienawidzi, nie ma nikogo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kwiateuszekkkkk
nie ma szans ;) zupełnie nie mój typ, chociaż bardzo go lubię ;) poza tym mam mojego gagatka i na razie zmieniać nie zamierzam ;) martwię się o kumpla po prostu :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość witam ja tak mam
mam męża którego chyba nie kocham. Przez pierwsze dwa lata wydawało mi się że go kocham ale teraz dochodzę do wniosku że raczej zauroczył mnie jego stosunek do mnie, którym nigdy wcześniej nie darzył mnie żaden mężczyzna. A ja chyba tkwiłam w jakimś złudzeniu. Potem jednak minęło kilka lat a ja kiedy zaczęłam jakby trzeźwieć to zorientowałam się że nie potrafie odejść ponieważ miałam lęk przed utratą cennych zainwestowanych w związek lat. To tak jakbyś poszła na wieloletnie studia, które kosztowały Cię wiele wysiłku ale nie wycofałaś się z nich w porę. Zaszłaś daleko. Za daleko i dopiero po ich ukończeniu stwierdziłaś że wiesz już na pewno że jednak nie chcesz pracować nigdy w tym zawodzie który wybrałaś, że ta praca nigdy nie będzie twoim powołaniem ponieważ dopiero praktyka uświadomiła cię na czym ta praca tak naprawdę polega, że polega na czymś czego właściwie nie cierpisz a wybór tych studiów wynikał z nieświadomości życia i siebie. Jednak zdajesz sobie sprawę że latka lecą i mając przykładowo 28 lat nie będziesz się kształcić od nowa w nowym zawodzie, bo po prostu życie ucieka i nie ma już na to czasu. A teraz jeszcze dodatkowo wiem że moje tkwienie w tym związku wynika też z tego że byłam niegdyś dzieckiem poniżanym i brak mi jakiegokolwiek poczucia wartości mimo że nie jestem jakaś brzydka, mimo że jestem właściwie atrakcyjna to jednak mam straszne problemy z nawiązywaniem kontaktów z ludźmi a tym bardziej z nawiązywaniem jakichkolwiek więzi z innymi. Właściwie to mam fobie społeczną. A im jestem starsza to te wady są u mnie tym bardziej zakorzenione. Tak więc mam świadomość że mam taki wybór: albo w tkwienie w związku który nie daje mi satysfakcji życiowej albo totalna samotność ale taka naprawdę już straszliwa w sensie że znajomych zero, tzn może dwie znajome ale w perspektywie spotykani się z nimi max raz na 4 miesiące jako że w moim wieku każda ma swoje życie. Tak więc ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość goździk
Chyba masz rację,w takim wieku nie chce się już na nowo zaczynać-dlatego też niczego ludzie nie zmieniają i brną w coś co ich unicestwia... Ja wydostałam się (dzięki Bogu i zdrowemu rozsądkowi) z takiego związku...jestem po rozwodzie prawie dwa lata,myślałam że nie dam rady sama wychować dziecka,utrzymać siebie i jego,ale myliłam się...wiara w siebie i własne siły jest niesamowita kiedy osiągniesz punkt kuliminacyjny....wiesz że przepadniesz,zabierze Cię jakaś odchłań,a co z Twoim dzieckiem,istotą która nic nie zawiniła w tym całym roz......ku? I wstajesz,rośniesz i nabierasz sił. Moja poprzedniczko,nie myślałaś o terapii? Nie mówię o grupowej-bo jest zbyt cięzka, ale indywidualnej.... Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość babcia prawde ci powie
ja jestem w takim zwiazku..i odejsc nie umiem..cholera jasna no...zycie mi ucieka sprzed nosa;(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiele jest toksycznych związkó

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×