Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Chory człowiek

Ale mam schizy...

Polecane posty

Gość Chory człowiek

Mieszkam w akademiku i mam straszne jazdy. Mamy kuchnię i łazienkę jedną na piętro i mam tak, że najpierw muszę dokładnie nasłuchać czy nikogo nie ma na korytarzu i dopiero wtedy szybko pójdę do toalety, tak samo z prysznicem. Coś takiego może jeszcze można by było wytłumaczyć chęcią prywatności. Do kuchni nie chodzę, bo też nie chcę z kimś gadać podczas gdy przygotowuję sobie jedzenie. Nie chcę spotkać na korytarzu p drodze nikogo, bo wiąże się to z przywitaniem, zamienieniem kilku słów. Poza tym jak słyszę jakieś kroki na korytarzu to obawiam się, że to do mnie ktoś, a nie lubię jak ktoś mnie zastaje w domowym wydaniu. O wiele lepiej czuję się będąc u kogoś. Jest na to jakaś rada? Czuję się jak dzikus :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość w zasadzie to sam juz sobie
odpowiedziales. Nie lubisz jak Cie ktos widzi w domowym wydaniu. Lepiej jak idziesz do kogos , bo wtedy jestes przygotowany? Jak bylo u Ciebie w domu rodzinnym? Z tym problemem mozna sobie poradzic jesli bedziesz tego naprawde chcial. Ale wymaga to nakladu pracy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chory człowiek
Tak, dokładnie! Jak do kogoś idę to czuję się bardzo pewnie, bo wiem, że nie jestem u siebie i nie jestem odpowiedzialny za nic. Wiem, że jestem dobrze przygotowany, dobrze ubrany. A jak ktoś przychodzi do mnie... Czuję się jakby za bardzo ingerował w mój świat może? Po prostu u siebie czuję się odarty z czegoś. Domowe ubranie, moje prywatne otoczenie. Tracę bardzo pewność siebie, dosłownie siadam na brzeżku łóżka i przyjmuję rolę jakiejś sierotki. Strasznie się spinam i odpowiadam nerwowo. Nienawidzę tego... Przecież właśnie u siebie powinienem się czuć pewny, a ja mam odwrotnie :/ Nie boję się chodzić do kogoś u kogo nawet jeszcze nigdy nie byłem, to tam czuję się jakbym był u siebie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chory człowiek
Może nie chcę żeby mnie widywano w codziennych sytuacjach? Czuję wtedy jakieś zażenowanie. Np. mycie się, przygotowywanie jedzenia. Nie lubię też nagłych najść. Chyba bardzo cenię sobie prywatność i nie chcę żeby ktoś w nią ingerował.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość perła90
ja tez z akademika:) dziwne to co piszesz, ja u siebie czuje sie najpewniej;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To oznacza, że Twój prywatny świat jest bardzo nieuporządkowany. Może jest coś, czego pilnie strzeżesz przed innymi ludźmi i oczym nie chciałbyś aby się dowiedzieli. Coś, czego się np.wstydzisz. Albo coś, czego nie akceptujesz np. w zachowaniu rodziców. A Twoje prywatne terytorium może Cię z tym zdradzić przed ludźmi. I to "coś" najczęściej można odczytać z otoczenia, prywatnego otoczenia, przedmiotów jakimi się otaczasz, sposobu ich układania, nawyków wyniesionych z domu rodzinnego, itp. Kiedy idziesz do kogoś - problem przestaje istnieć, bo otoczenie i rzeczy nie są Twoje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chory człowiek
To jest ciekawe... Ja wiem tyle, że najchętniej mieszkałbym w swoim mieszkaniu, gdzie nikt by mnie nie nachodził, nie musiałbym przymusowo mijać się codziennie z tymi samymi ludźmi. Nie musiałbym dzielić z nimi kuchni i łazienki. Jak siedzę w domu to wolę być sam, żeby się pobawić - wolę wyjść. Inna sprawa, że jak jest mój współlokator to jakoś mnie uspokaja, bo wiem wtedy, że nie jestem sam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość w zasadzie....
Takie rzeczy najczesciej pochodza z wychowania i nawykow w domu rodzinnym. Jak wygladal Twoj dom rodzinny? Sprzatanie przed przyjsciem gosci, duza wstydliwosc?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chory człowiek
Tak! Kto by nie przyszedł to zawsze wielkie porządki w domu. Odkurzanie, wycieranie kurzy, ustawianie wszystkiego na swoje miejsce, ubieranie się w stroje wyjściowe. I to nerwowe oczekiwanie aż ktoś przyjdzie. W domu też zawsze się wstydziłem ludzi, którzy maja nas odwiedzieć. Do dziś wstydzę się jak odwiedza nas rodzina :/ Czuję się wtedy strasznie zażenowany sytuacją i nie umiem normalnie się zachować. Dziękuję za naprowadzenie, nie myślałem o tym wcześniej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mam identycznie jak ty
Mam tak samo a w domu miałam dokąłdnei taki sam wzorzec zachowania: panika i zażenowanie że ktoś ma nas odwiedzić, uczucie oceniania itp do dziś zmorą są odwiedziny znajomych rodziny kiedy jako gospodyni muszę stanąć na wysokości zadania, posprzątać, ubrać sie "odpowiednio" ugotować coś sensownego i podać gościom to mnie paraliżuje i przerasta do tego stopnia że ciągle czuje się na cenzurowanym, stres sprawia ze to co normalni mi się udaje wtedy nie wychodzi i z potraw wychodzą jakieś niejadalne gnioty no i to jeszcze bardziej zaostrza stres następnym razem sądzę że to rodzaj fobii społecznej, coś wpojone mi w domu, jakieś poczucie niższości, bycia inną, nie dość dobrą, jakiś wstyd, lęk

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mam identycznie jak ty
na nieszczęście rodzina męża jest bardzo liczna i od zawsze przyzwyczjona do ciągłego goszczenia się nawzajem....u mnei z kolei był dom zamknięty, rodzina mała i o ograniczonych kontaktach....spotykali się może dwa razy do roku, z czasem coraz rzadziej.... generalnie w dorosłym już życiu kontaktów nie było już prawie żadnych bo dziadkowie umarli a wujostwo przestało nas odwiedzać dla mnei wejście do nowej rodziny gdzie panują odmienne tradycje było koszmarem, wielokrotnie darłam o to z teściową koty bo nie mogła zrozumieć mojej niechęci do cięgłego zapraszania gości....w sumei trudno komuś o tak odmiennymwzorcu wychowania wytłumaczyć jak to dla mnie stresujące i niemiłe no i ztego cięgle wynikała moja frustracja bo teściówka ciągle chce mnie przerobić na swoją modłę i siłą wepchnąc w swoje przyzwyczajenia i zwyczaje rodzinne, wszystko ma być tak jak ona urzadza od 60 lat

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chory człowiek
No to kolejny problem doszedł :D :D :D Ja mam tak w tym akademiku. Nawet głupio mi chodzić do kogokolwiek w ubraniu, które mam po pokoju :/ Musiałbym za każdym razem się ubierać do wyjścia :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×