Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

linna

Babskie pogaduchy

Polecane posty

Mieszkam od pół roku w Anglii z mężem i synkiem. Brakuje mi takich babskich rozmów o wszystkim co nas dotyczy, interesuje, złości, fascynuje. Jestem ciekawa jak inne kobiety radzą sobie z losem emigranta. Czy też czasami odczuwają brak przyjaciół, czy czują się zmęczone siedzeniem w domu z dzieckiem, jak sobie radzą w pracy, z językiem? Jeśli, brakuje Wam takiego pozytywnego, babskiego gadania bez oceniania innych, bez krytyki i złośliwości. To serdecznie zapraszam do dyskusji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość menzurka
wiatam:) ja jestem za granica od 3 lat jestem w Irlandii. moj chlopak jest irlandczykiem wiec z jezykiem nie mam wiekszych problemow bo on na biezaco mnie uczy. ale fakt brakuje czasem takich polskich pogaduch choc tu staramy sie sobie organizowac z dziewczynami takie babskie wypady i babskie spotkania zeby sie rozerwac po pracy:) chetnie dolacze sie do pogaduch:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam serdecznie :-). To jesteś w bardzo komfortowej sytuacji, bo dzięki znajomości języka, nie jesteś skazana na szukanie przyjaciół tylko wśród Polaków. Ja mam kilka koleżanek polek, ale i tak większość dni siedzę sama z synkiem w domu bo one pracują. Zresztą wydaje mi się, że z wiekiem coraz trudniej jest znaleźć prawdziwą przyjaźń. Najszczersze i najprawdziwsze są te z okresu szkoły czy studiów, choć i te nie wszystkie przetrwały próby czasu. A ja czuję się tutaj samotna, chyba głównie z powodu nadmiaru wolnego czasu. Mam nadzieję, że niedługo się to zmieni, gdy zacznę chodzić do pracy nie będę miała już tyle wolnego czasu, na rozczulanie się nad sobą. I tak jestem szczęściarą bo moim przyjacielem jest mój mąż, cierpliwie znosi moje wszystkie nastroje, ale choćby nie wiem jak się starał to i tak nigdy mnie nie zrozumie tak jak inna kobieta. Mam takie wrażenie, że kobietom na emigracji jest dużo trudniej, szczególnie tym, które mają dzieci. Ponieważ mąż głównie utrzymuje dom one są skazane na siedzenie w domu z dziećmi, lub pracę w niepełnym wymiarze godzin. Mają mniej czasu na naukę języka a nie pracując, lub pracując tylko kilka godzin mają też z nim mniejszy kontakt. Tak mi się wydaje, ale być może się mylę. Staram się mimo wszystko nie załamywać, uczyć się sama w miarę możliwości i czekam cierpliwie aż nadejdzie mój czas na rozwinięcie skrzydeł.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość menzurka
ale nie jestes sama. fakt maz nie zastapi przyjaciolki ale znam wiele dziewczyn ktore przyjechaly tu z chlopakami pozniej ich zwiazki sie rozpadly i teraz sa tu kompletnie same. co do nauki jezyka wiadomo, najlepszym nauczycielem jest otoczenie i im wiecej przebywa sie wsrod ocokrajowcow tym szybciej sie uczymy. ale nie martw sie jakos wszystko sie ulozy. zamierzacie zostac za granica dlugo?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak planujemy zostać tutaj na stałe. Ogólnie dobrze się tu czuje i wiem, że to jest tylko kwestia czasu i będzie jeszcze lepiej. Mam poważne plany na przyszłość chce się tutaj dalej kształcić co mnie motywuje do nauki. Pracę już właściwie mam, czekam tylko na zaświadczenie o niekaralności. Wszystko się ułoży. Wiesz tych kilka ostatnich miesięcy dało mi trochę w kość, kiedy już minęła radość z tego że w końcu dojechałam z dzieckiem do męża, zaczęłam rozglądać się do okola. No i zobaczyłam, ze nie zawsze nam starcza z jednej pensji, że mieszkam w małej miejscowości z dwoma ulicami, które znam na pamięć, że mój synek już nie chce chodzić na plac zabaw bo się nudzi - tak samo jak ja, że nie mamy auta żeby się z tej dziury czasami gdzieś wyrwać. Że każdy dzień wygląda tak samo. Zaczęłam powoli czuć się jak więzień. Ale to nie jest wina kraju w Polsce też by mnie dopadła depresja w takiej sytuacji ;-). Wydaje mi się że ważne jest doszukanie się problemu i określenie czy jest możliwe jego rozwiązanie. Ja już wiem mój problem to brak pracy (już nie długo się rozwiąże), brak auta (jak będzie praca- będzie kasa na auto),a z czasem zmiana miejscowości na większą. Skończy się nuda - skończą się doły :-) A to co piszesz o dziewczynach, które są tu kompletnie same, to wiem że mam wiele szczęścia, nie potrafię sobie wyobrazić jak musi im być ciężko. Mam świadomość, że to jest marudzenie znudzonej ambitnej baby, skazanej na chwilową bezczynność.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość menzurka
widzisz czyli masz perspektywy, musisz tylko przeczekac ten nudny okres:) ja tez ruszam do szkoly, moj chlopak ma swietna prace wiec nie musze sie martwic o pieniadze dlatego postanowialm rzucic prace i zajac sie edukacja. mam skonczone studia w polsce ale z moim kierunkiem nie wiele mi to daje. zobaczysz jak mieszkanie w wiekszym miesice wszystko zmieni:) zawsze znajda sie inne mamy z ktorymi bedziesz mogla sie spotkac:) ja mam to szczescie, ze mam wsparcie i w chlopaku i w jego rodzinie ktora traktuje mnie jak jedna z nich no i w znajomych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość menzurka
czesc milooooooo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
miloooo witam serdecznie. Mieszkam w takiej dziurze Grayshot (East Hampshire) na południu Anglii, niedaleko Guildford, ale żeby się tam dostać muszę jechać autobusem i pociągiem. Chyba jednak nie lubię spokojnych wiejskich klimatów ;-) całe życie mieszkałam w mieście. Menzurka, uważam że decyzja o dalszej nauce jest fantastyczna! Ja też mam w planach. Jakie kierunek skończyłaś? Ja jestem po biologii, ale tutaj raczej po moim kierunku też nic nie zdziałam. I chyba nawet nie chce. Chce zrobić coś zupełnie nowego. Ale to jest temat na odległą przyszłość. Chociaż muszę się pochwalić, wczoraj spotkałam znajomą od męża z pracy i już na tyle radzę sobie z językiem, że zaprosiłam ją na kawkę i nawet troszkę sobie pogadałyśmy. Ja na zasadzie kali jeść i pić, ale sporo rozumiałam. Dla kogoś kto dobrze posługuje się językiem to może być śmieszne, a dla mnie to mój malutki sukcesik :-) Pozdrawiam Was dziewczyny i życzę miłego dnia :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lady26
a ja jestem w Holandii od ponad 1.5 roku i juz szalu tu dostaje:( i tylko czekam az wroce do Polski.. najbardziej dobija mnie ta monotonia: tylko praca i dom. wracam codziennie wieczorem, mijamy sie z chlopakiem wiecznie i nawet nie ma z kim na kawke wyskoczyc. wiecie niby mam super prace, bo pracuje w swoim zawodzie wiec nie mam tej tzw. dziury w cv ale mimo wszystko nie wyobrazam sobie byc na emigracji do konca zycia. u mnie jeszcze problemem jest bariera jezykowa, bo holenderskiego znam tylko podstawy i gadam po angielsku (Holendrzy super mowia po ang ale wiadomo to nie to samo). poza tym ludzie niby uprzejmi ale i tak kazdy zamyka sie w domu i ciezko a jakies blizsze kontakty. a jesli chodzi o Polakow, to malo tu jakis na poziomie, sama cholota co mieszka w 10 na jednym domku i jedyna rozrywka jest browar i palenie ziola.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość agisia29
czesc dziewczyny ja tez jestem na emigracji ale dopiero 3 tyg moze ktoras z was mieszka tez w niemczech ja mieszkam w Bergisch Gladbach jak ktoras mieszka w poblizu niech da znac bo fajnie byloby z kims pogadac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gogonia
czesc kobietki:) ja tez na emigracji w uk dokladnie londyn, siedze sobie tu juz ladnych 7 lat kiedys jak bylam mlodsza bardziej skora do wszelkich imprez to byly przyjaciolki, kolezanki a teraz no coz... wyszlam za maz 2 lata temu, przeprowadzilismy sie do wlasnego mieszkanka i jakos tak z czasem te kolezanki sie wykruszyly, teraz czasami az plakac mi sie chce bo maz wychodzi na spotkania z kolegami a ja w domu bo nie mam z kim:( przyjaciol poznaje sie w biedzie i mam takich tyle ze to rodzaj meski, a czasem chcialoby sie porozmawiac z 2 kobieta, szczegolnie ze pomalu myslimy o baby:) a z facetami ciezko o tym pogadac, no chyba ze jaki samochod bylby dobry do upchania fotelika:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie dziewczyny :-) widzę, że jest nas więcej. Ja dzisiaj żegnam jedyną znajomą, z którą miałam dobry kontakt tutaj. Więc nie dosyć, że ma się mało znajomych to jeszcze wszystko jest na chwilę i w przelocie. Może to właśnie przez to tak ciężko się tutaj zaprzyjaźnić, że zawsze może ten ktoś wyjechać i znowu zostaje się samemu. A może to jest tak że najwierniejsze przyjaźnie są z okresu szkoły i nie ma znaczenia czy jesteśmy w kraju czy zagranicą, po prostu może jest to naturalną koleją losu że dorastamy i nie mamy już czasu na przyjaźń? Dopiero po jakimś czasie orientujemy się że nasze życie bez bliskich osób jest puste. Na emigracji samotność faktycznie jest większa, bo brakuje nam także rodziny, to dodatkowo potęguje nasze poczucie izolacji. Ale nic kochane nie ma co trzeba walczyć i się nie poddawać, zobaczcie już jest nas kilka, myślę że znajdzie się jeszcze więcej takich kobiet. Może okaże się że jesteśmy zupełnie blisko siebie ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wiesz mi sie wydaje ze wlasnie kobieta jest trudniej utrzymac te przyjaznie z wlasnego doswiadczenia wiem:) mialam najlepsza kolezanke jeszcze z piaskownicy i przetrwalysmy te prawie 25 lat ale odkad ona ma dziecko kontakt sie rwal a bo to maly chory, a to zabkuje i jest marudny, a pozniej jak wrocila do pracy to juz zupelny brak czasu tym bardziej ze ona tam a ja tu:( a niestety im jestesmy starsi tym trudniej nam znalezsc kogos kto bylby przedewszystkim bezinteresownym przyjacielem, bo tych drugich zawsze sie znajdzie, niestety:( oj cos zepsula nam sie ta piekna angielska jesien, a ja planowalam grila na jutro, no coz wkoncu zima idzie:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 29 latkaaaaaaaaaa
Witam dziewczyny! Ja przyjechalam do Anglii pol roku temu. Niestety nie moge znalezc pracy w biurze (tak jak bylam chciala) i pracuje w fabryce wiec w weekendy regeneruje moje zmeczone cialo :( Mam tu siostre ale to nie to samo co kolezanki. Przyjechalam do mojego chlopaka ktory jest Anglikiem. Ktoras z Was napisala, ze chlopak wychodzi a ona siedzi w domu. Ja mam tak samo. On nie wychodzi sam czesto ale sie zdarza, ma swoje sprawy a ja co? Polacy w pracy tez raczej nie trzymaja sie razem. Zreszta jestem za krotko zeby miec jakies kolezanki do wyjsc. Praca mnie doluje. Mieszkamy w 3 bedroom house wiec dodatkowo wkurza mnie dzielenie domu z obcymi osobami. Mieszkamy w miasteczku i co duzego miasta mamy 20 minut samochodem wiec nawet za bardzo sama nie mam gdzie wyjsc bo kilka sklepow u nas to znam juz na pamiec :/ Troche mam zmartwien ale przyjechalam tu do Niego i mam nadzieje, ze z czasem wszystko sie ulozy Pozdrawiam Was :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
na wszystko potrzeba czasu, pomalu zacznie sie ukladac, najwazniejsze ze masz kogos kogo kochasz, moze z daleka od domu ale masz na miejscu siostre a to zawsze cos, masz prace-wiec nie jestes od nikogo uzalezniona, z czasem zmienisz ja na taka jak tobie odpowiada tylko sie nie poddawaj, co do mieszkania z innymi rozumiem cie az za dobrze przemieszkalam tak 5 lat, nie powiem czasem bywalo zle ale milo wspominam ten czas, nauczyl mnie pokory i cierpliwosci, ja mieszkam w londynie, czasem jak jezdzimy w weekendy za miasto marzy nam sie wlasnie jakies male miasteczko, ale z drugiej strony jakby przyszlo co do czego chyba bym sie nie zdecydowala bo jednak male miasteczka rzadza sie wlasnymi prawami, ale pomysl tak oddychasz czystszym powietrzem, jestes blizej natury i wydatki masz mniejsze:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 29 latkaaaaaaaaaa
:) Musze Wam napisac, ze Polacy, ktorzy sa tutaj przyjechali powiedzmy z 5 lat temu. Wszyscy sie znaja. A ja tak jakby wchodze w towarzystwo. Oni juz maja inne problemy. Nie mowie, ze jest zle. Na wszystko przyjedzie czas i jest ze mna juz lepiej niz na poczatku :) Ale wiecie. Ja bym chciala wszystko od razu! Najwieksza nadzieje mam na to, ze w koncu znajde jakas konkretna prace bo ta fabryka mnie wykonczy, fizycznie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Doskonale Ciebie rozumiem, ja też jestem tutaj jakieś pół roku i chciała bym mieć za sobą ten okres przystosowywania, mieć już dobra pracę i żyć podobnie jak w Polsce tylko lepiej. Niestety na to wszystko potrzeba czasu. Ja mam wręcz plany kilkuletnie aby osiągnąć to czego pragnę. A tak by się chciało już natychmiast. Gogonia jeśli chodzi o przyjaźnie między kobietami to masz zupełna rację. Facet potrafi powiedzieć stop to jest mój czas, moja przestrzeń i nie zrezygnuje z niej. A kobiety wiecznie się poświęcają (często wcale o to nie proszone), bo one lepiej wypiorą, ugotują, zajmą się dzieckiem. Ja też ostatnio złapałam się na tym że nie wpuszczam męża do kuchni bo robi nie tak i na dodatek później jest masę pracy ze sprzątaniem. Zdałam sobie sprawę, że po 5 latach małżeństwa, on nawet nie wie jaką lubię jajecznicę, bo to ja zawsze przyrządzam.I mogę mieć pretensje tylko do siebie. Ale już nie długo gdy tylko pójdę do pracy, zacznie się mój czas, w planach jest odpuszczenie sobie troszkę "tego muszę i powinnam" a zajęcie się sobą. Teraz niech trochę facet się wykaże, szczególnie że jak na razie jest chętny ;-) zobaczymy jak długo. Kurcze tak się same zapędzamy w ten domowy kierat, że nie tylko zapominamy o przyjaźniach, ale i o nas samych. A przecież to czego pragną nasi faceci i dzieci to mieć szczęśliwe niezestresowane kobiety i matki, zamiast dobrze wysmażone, umyte, wyprasowane itd. Przynajmniej tak mi się wydaje. Zresztą mojemu mężowi mogło by spaść na głowę żelazko, a by nie zauważył, że ma wyprasowaną koszulkę. Pozdrawiam Was kobietki!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cwierc-wieczna

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 29latkaaaaaaaaaaaaaa
Ten poczatkowy okres jest najgorszy, szcegolnie gdy w Polsce mialam poukladane i dobre zycie. Ale oby sie wszystko ulozylo dobrze tutaj, w UK Fajnie, ze masz plany. Moim planem jedynie jest chyba tylko to zeby zdobyc prace biurowa i nie meczyc sie juz wiecej 'na silowni'. A kobiety maja w sobie cos takiego, ze tylko sie poswiecac i zbawiac swiat :P Ja tez staram sie pamietam o tym, ze moj facet nauczy sie gotowac, sprzatac itp bez mojego gderania 'nie tak naczynia na suszarce leza' itp haha. ze ja sie zrobie obojetna na takie bzdury :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzisiaj znowu jest mi bardzo źle, są dni kiedy jakoś wszystko się kręci a są dni kiedy czuje się taka samotna i uwięziona w tej dziurze. Powtarzam sobie jeszcze trochę, jeszcze trochę wytrzymaj, ale nie wiem jak długo dam radę. Musi się coś zmienić w moim życiu!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość menzurka
czesc:) trzeba zacisnac zeby i czekac na zmiane nastroju:) zobaczysz juz niedlugo wszystko bedie lepiej:) trzeba poprostu przeczekac:) nie masz jakiegos hobby ktore pomogloby Ci sie rozewrac?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 29 latkaaaaaaaa
Dasz rade :) ja myslalam ze to ze mna jest cos nie tak ale kazdy przez ok rok po przyjezdzie tu ma wahania nastrojow i jest to zupelnie normalne! ja tez tak mam, ze czasami mowie 'ja chce do domu (do Polski)' ale pozniej mi mija :) bedzie dobrze, zobaczysz. moze to ta pogoda na Ciebie tak dziala? Ja jak przychodze do domu to zapalam duze swiatlo, zapalam sobie zapachowe swieczki, wlaczam jakas muzyczke

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witaj Minidou, miło nam będzie :-) Menzurko dziękuje za rady przeszło, wczoraj byliśmy w Guildford, widziałam ludzi, sklepy, na jakiś czas naładowałam baterie ;-). Postanowiliśmy koniecznie pomyśleć o samochodzie to da mi większą niezależność. Zobaczymy co z tego będzie. Jeśli chodzi o hobby to mam oczywiście swoje zainteresowania, ale ciężko jest się realizować przy dwulatku, który wchodzi w etap "a cio to?" i absorbuje na maksa. Wiesz ja mam świadomość chwilowości swoich nastrojów, bo staram się z nimi walczyć, myślę że mój a psychika daje mi znać, że już jest zmęczona tą monotonią i gdyby nie to że niedługo zacznę pracę to chyba już długo bym tak nie wytrzymała. Nie jestem typem kobiety, której sprawia satysfakcję czy radość to że dba o rodzinę i tylko o rodzinę. Zresztą nie wiem czy tak naprawdę istnieją takie kobiety, czy może jest tak nie mają one innego wyjścia lub nie potrafią określić swoich potrzeb. Ach nie ważne już mi lepiej i przez jakiś czas będę się znowu trzymać, a Wam dziękuje za wsparcie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzis mialam smutny dzien, czulam sie samotnie, w stylu "nikt mnie nie lubi, nie mam przyjaciol"... Nudzilam sie; Wieczorem wyzalilam sie mezowi. Stwierdzil ze to dlatego ze zle sie organizuje : jak maluch spi, zamiast zajac sie soba, domem, odpoczac, ja czekam z zegarkiem w reku az sie obudzi.W ten sposob cale moje zycie kreci sie wokol malucha, mam wrazenie ze nie istniejejako oddzielna osoba tylko jako "mama malucha"...Co o tym myslicie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zgadzam się z twoim mężem, mi niestety czasy kiedy mały spał w ciągu dnia odeszły bezpowrotnie, ale za to pada mi po 19-tej i wtedy zaczyna się mój czas. Czas który poświęcam na obejrzenie czegoś, poczytanie, lub po prostu na poleżenie. I to są cudowne chwile. Jak mały jeszcze sypiał w ciągu dnia to też starałam się (nie zawsze to się udawało) w tym czasie nie robić obiadu czy sprzątać, bo to były moje chwile. Owszem po dwóch godzinach to już mi się za nim tęskniło :-) ale to jest miłe się stęsknić za własnym dzieckiem a nie mieć je uwieszone na sobie. Mi bardzo tez pomaga to, jak mąż ma wolne i robią sobie męski wypad na spacer. Jestem taka szczęśliwa że zostaję sama w domu, że nie wiem co mam robić, czy spać, czy zrobić sobie długą kąpiel, czy czytać itp. To nie jest łatwe ale jak narzucisz sobie taką samodyscyplinę dbania o czas dla siebie, stanie się to normą. Kurcze jak my mamy musimy same pamiętać o tym że jesteśmy nie tylko mamami, ale i kobietami. A szczęśliwa kobieta to szczęśliwa mama. Był taki moment kiedy miałam doła dłuższego niż jeden dzień i wystraszyłam się tego, jaką stała się mamą. Niezadowoloną, niecierpliwą, krzyczącą itd. to mnie jeszcze bardziej dobiło. Pogadałam z mężem określiliśmy problem: tzn. nuda, zmęczenie ciągłą opieką nad dzieckiem, mieszkanie w dziurze, brak auta, brak znajomych, ogólnie tryb życia niezgodny z moim charakterem, siedzenie całymi dniami samej tylko z dzieckiem, dużo by tego wymieniać, wybraliśmy co możemy zmienić no i właśnie czekam na pracę, planujemy kupić auto i jakoś powoli myślę ,że z tego wyjdę. Gorsze dni jeszcze się zdarzają szczególnie jak mąż pracuje pełne trzy dni a ja siedzę w tym czasie w domu. Ale walczę i nie daję się bo mam cele. Ściskam Ciebie i mocno i radzę zadać sobie pytanie, o co mi chodzi? Czemu jest mi źle? Za czym tęsknię? Czego mi brakuje w życiu? itp. Wtedy można coś z tym zrobić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzieki linna za odpowiedz, odrazu razniej na duszy sie robi. Wiesz, ja sie wlasnie dlatego tutaj sie dopisalam bo tak czytam twoje wypowiedzi i widze ze mamy taki sam problem : nuda, odciecie od swiata, brak kontaktu z innymi osobami niz maz i dziecko... Ja mysle ze u ciebie wszystko sie odmieni jak pojdziesz do pracy, oderwiesz sie od rutyny "dom-dziecko" i poznasz ludzi. Do jakiej idziesz pracy? A co zrobisz z synkiem? W jakim on jest wieku? Ja na razie jestem zablokowaa bo moje malenstwo ma dopiero 5 miesiecy i nie wyobrazam sobie wyslania go do zlobka albo do niani - chyba bym zwariowala z niepokoju. Poza tym maz duzo pracuje i czesto wyjezdza, jakbym jeszcze ja zaczela chodzic do pracy to synek nigdy by nas nie widzial, mieszkalibysmy w brudzie i jedli mrozonki... Wiec na razie zrobie tak jak radzisz - musze lepiej sie zorganizowac i zajac wiecej soba zeby nie miec wrazenia ze poza opieka nad dzieckiem, sprzataniem i gotowaniem moje zycie nie istnieje... Pozdrawiam cie goraco bo pewnie ci tam troche zimno w Anglii...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziękuje za ciepłe pozdrowienia :-) faktycznie dzisiaj zimno. A Ty skąd piszesz? Jeśli chodzi o pracę to niestety zaczynam od samego dna i będę sprzątała (magister ze studiami podyplomowymi) no ale cóż od czegoś trzeba zacząć. Nie znam na tyle dobrze języka żeby liczyć na coś lepszego, ale uczę cię codziennie, mam plany na przyszłość. Bardzo bym chciała tutaj skończyć studia. Zobaczymy co życie przeniesie. Jeśli chodzi o mojego malucha to ma 2,5 roku, więc już się troszkę nasiedziałam ;-). Mój mąż pracuje 4 dni w tygodniu po 13 godzin, więc mi zostają 3 dni gdzie mogę iść do pracy a on zostanie z dzieckiem. Brałam pod uwagę nawet nocki byle nie siedzieć w domu. Ty masz faktycznie jeszcze maluszka to jest inaczej, ja już bym z przyjemnością oddała swojego bąka do przedszkola, ale teraz się nie dostał, jest szansa na kwiecień. Zresztą mam takie wrażenie że trzymanie go na dłużej w domu wyrządzi mu krzywdę tak bardzo szuka kontaktu z dziećmi. Jeśli chodzi o nianie to nigdy bym się nie zdecydowała, bo cholera wie co taka baba sobie myśli i bądź co bądź jak będzie wychowywać moje dziecko. I jeszcze w moim domu. Co innego przedszkole jest to instytucja mająca kontrolę, wytyczne no i nie ma jak to kontakt z rówieśnikami. Ja wiem, że jeśli by mi się trafiło jeszcze jedno maleństwo to bym już tyle z nim w domu nie siedziała. Ale to chyba tak jest zawsze jak już człowiek się nacieszy, na wkurza przy tym pierwszym, to z drugim idzie łatwiej. Trzymam kciuki za to abyś wytrwała w swoim postanowieniu, i dbała o czas dla mamy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×