Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zalatoya

Przyajacielska przysługa

Polecane posty

Gość zalatoya

Opisze Wam swoją sytuacje i jestem ciekawa jak byście ja odebrałi. Mam przyjaciółkę, znamy się od podstawówki z pewnymi tam jakimiś okresami kiedy się nie kontaktowałyśmy. Obecnie moje życie się troszeczkę pokomplikowało, potrzebowałam pomocy psychologa i to naprawdę bardzo dobrego, moja przyjaciółka ma podpisany kontrakt z pewnym psychologiem, ale mnie na niego stać nie było. Zaproponowała wiec że zapłaci za moje wizyty, bo nie może patrzeć jak się mecze ,,psychicznie". Z początku nie chciałam skorzystać z tej pomocy, bo naprawdę mnie nie stać na tego typu wydatki, ale moja przyjaciółka powiedziała, że mam się o finanse nie martwić, że mam tam iść i koniec. Byłam dwa razy i naprawdę bardzo mi pomogły te wizyty, aż do dziś. Kiedy zadzwoniła ów psycholog zapytać się czy w ramach ,,terapii" nie przyszłabym do niej na sprzątanie. Nie wiedziałam co zrobić wiec się zgodziłam i poszłam, ale poczułam się jakby mi ktoś w mordę strzelił, nie dlatego, że się tego wstydzę bo żadna praca nie hańbi, ale dlatego że powiedziała to w takiej formie. Ja po pierwszej wizycie u niej zakomunikowałam jej, że nie stać mnie na tego typu wizyty, a ona powiedziała mi, że ma się tym nie martwic bo wszystko ustaliła z moja przyjaciółką. A tu nagle mi wyskakuje z takim tekstem. Gdyby mi zaproponowała te sprzątanie ale nie w formie terapii, ale w formie zapłaty bym nie czuła się nikomu nic winna, albo bym nie nadwyrężała budżetu przyjaciółki byłoby ok. Po prostu sytuacja mnie przygniotła, bo jednego dnia idę do niej jako klientka, a pod koniec tygodnia jako sprzątaczka, jednego dnia inni współpracownicy widza mnie tam jako klientkę a następnego jako Panią od sprzątania. Zadzwoniłam do przyjaciółki by z nią o tym pogadać, bo naprawdę czuje się niezręcznie, a ona chyba nie potrafiła mnie zrozumieć. Powiedziała, ze powinnam być dumna że ktoś mi zaproponował taka formę jako zapłatę, bo przecież sama ostatnio wspominałam, że nie chce być nikomu nic dłużna, że nie lubię byc nikomu nic wdzieczna, ona jakby nie było ponosi za to jakies koszta. Na samym początku kiedy zaproponowała mi tego psychologa od razu jej zaznaczyłam, że mnie na to nie stać, i na razie nie będę mogła jej za to oddać, to ona sama mi na siłę wcisnęła tego psychologa, a teraz siedzę i mam jeszcze większego doła niż miałam idąc do tej psycholożki. Pomogłam wielu ludziom, obcym, swoim i tym naprawdę całkiem przypadkowo, nie jednych wspierałam mniejszymi lub większymi kwotami nie licząc na wdzięczność, nie licząc po prostu na nic. Myślałam, że przyjaźń opiera się na innych regułach jednak chyba jestem idealistką. A może to ja to źle odbieram, nie wiem już sama co o tym sądzić. Aha moja przyjaciółka dodała jeszcze że powinnam dziękować Bogu, że daje mi takie możliwości budowania swojego świata od nowa, że gdyby ona musiała zarobić na chleb dla syna to by kible na dworcu myła. Mój syn ma co jeść, owszem moja sytuacja materialna się ostatnio nieco pogorszyła ale nie, aż tak by syn głodował, bez przesady. Ona jest bardziej majętna niż ja, ale nie z pracy własnych rąk, ma bogatego męża, chyba już zapomniała jak to było kiedy pracowała w sklepie spożywczym na dwie zmiany, jak borykała się z tym co zrobić z jedną pensją taka marna pensyjką. Wiem, że chciała dobrze nie neguje tego, ale mogła mi powiedzieć że nie stać ją by mi finansować te wizyty, siedzę i się zastanawiam czy iść na te psychoterapie, czy zrezygnować, czy iść sprzątać nadal czy nie bo głupio teraz odmówić, bo jestem coś winna przyjaciółce. Ja bym ostania koszule z siebie zdjęła i oddała swojej przyjaciółce, ostatnia kromka chleba bym się podzieliła, ale może tylko ja taka jestem sama już nie wiem....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×