Wypadanie włosów od stylizacji. Czy odrosną?

Mam 25 lat, od zawsze miałam raczej rzadkie i bardzo cienkie włosy, takie "pajęczynowate" ale zdrowe, lśniące, dlugie, prawie do pasa. Przez ostatnie kilka lat kręciłam je na papiloty niemal po każdym myciu glowy (takie z gabki, zakladane na noc, po czym rano je zdejmowałam). Z moich absolutnie prostych wlosow, nie krecacych sie nawet pod wplywem wilgoci robily sie drobne loczki, do tego uzywalam bardzo duzo najmocniejszego lakieru - mialam go zawsze przy sobie - pryskalam sie nim kilka razy dziennie, oprocz tego oczywiscie po zdjeciu papilotow starannie pokrywalam nim kazde pasmo (bez niego wlosy rozprostowywaly sie w moment, bo mam wlosy bardzo niepodatne na krecenie). Przez kilka lat bylam bardzo zadowolona z tego sposobu, dodatkowo wlosy sie nie przetluszczaly, moglam je myc raz na 4-5 dni. Ale niestety: jakis rok temu zaczelam miec od lakieru problemy ze skora glowy (pieczenie, podraznienie, przez krótki czas mialam nawet lupiez). Od tamtego czasu zaczely mi masowo wypadac wlosy. Po zdjeciu papilotow, gdy nie rozczeywalam ich szczotką przez kila dni, tylko palcami, wypadalo ich troche, ale gdy w koncu musialam je rozczesac przed myciem wypadalo mi ich ok 200, co na moje wlosy jest bardzo dużą liczbą. Tlumaczylam sobie wtedy, ze to normalne, ze dzienna norma to do 100 wlosow a mi wypada wiecej bo nie rozczesywalam ich przez kilka dni. Jak widzialam w lustrze bardzo rzadkie wlosy to tlumaczylam sobie, ze zawsze takie mialam, choc czulam pewien niepokoj. Dopiero jak na problem zwrocila uwage bliska mi osoba uswiadomilam go sobie w pelni. Przejrzalam zdjecia sprzed 3 lat i... przerazilam sie. Okazalo sie, ze stracilam polowe wlosow. Teraz mysle, ze nie tylko od czasu problemow ze skora (chociaz wtedy to sie znacznie nasililo) ale od momentu nakrecania ich powoli mi sie przerzedzaly, ale nie bylo to dla mnie zauwazalne. Jak patrze teraz na moje wlosy to nie wierze wlasnym oczom: jest ich doslownie garstka, jak zbiore je w kucyk to mam niewiarygodnie cienki (zmierzyłam go nawet i w obwodzie w miejscu gumki ma 5, 5 cm:/) Dodatkowo wlosy sa postrzepione, polamane, suche: masakra!. Mam teraz długosc do polowy łopatek i jak sa rozpuszczaone to nosze je tylko zgarniete na jeden bok na ranie, bo jak mam luzno rozpuszczone to mi przeswituja i bardzo rzuca sie w oczy jakie sa rzadkie. Bylam z tym u dermatologa (sprawial wrazenie ze sie nie zna na tym), przepisal mi silice, alpicort E (stosuje)i Loxon (ktorego nie uzyje, bo na ulotce jest napisane ze to dla mezczyzn i przy lysieniu genetyczntm - androgenowym, a ja takiego nie mam przeciez), dodatkowo myje wlosy dermena, wcieram lotion Seboradin, Robie sobie maseczki z olejku rycynowego i zoltka, moze robie to za krótko (ok 3 miesiecy) ale nie widze zadnych efektow. Jedyny plus to taki, ze nie czuje juz pieczenia skory glowy (chociaz gdy tylko uzyje lakieru do wlosow znow sie zaczyna). Moje pytanie brzmi: czy jest szansa, ze wlosy mi odrosna i bede miala ich tyle co kiedys? Wiem, ze to zalezy od mieszkow wlosowych. Jak to jest z ich zanikaniem? Mi wydaje sie ze moje juz zanikly przez tyle lat nieustannego "torturowania" ich papilotami i lakierem. Wiem, ze osobom, ktorym wlosy wypadmy z powodu odchudzania odrastją. A co ze mną? Moze ktos ma podobne doswiadczenia z prostownica (ktora jest przeciez bardziej inwazyjna niz papiloty), farbowaniem itp.? Slyszalam dobrze opinie o szamponie dermena, ktory stosuje od 2 tyg, chociaz tak naprawde to stracilam juz nadzieje :( Bardzo prosze o opinie.

Kiedyś sama miałam problem z wypadaniem włosów, myślałam wręcz że wyłysienie, pewnego dnia trafiłam na tą strone:

wlosomaniaczkapl.wordpress.com

Jest tam polecony specyfik na poprawę kondycji włosów, warto go przetestować, załączam zdjęcie z kuracji 2 miesięcznej, efekt jest fantastyczny

Yarrowia Lipolityca - ktoś słyszał o tych drożdżach ? Tu troche znalazłem : www.YarrowiaLipolytica.pl