Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość monika.m1990

KIedy przyszli teściowie zatruwają życie....

Polecane posty

Gość monika.m1990

Witam. Jestem od roku ze swoim narzeczonym. Bardzo go kocham, zależy mi na nim. Planujemy ślub, dzieci, marzymy o naszej wspólnej przyszłości. Jednak jest pewna rzecz, która skłania mnie ku temu, by od niego odejść, mimo że to najważniejsza osoba w moim życiu. Jego rodzice zatruwają nam życie. Ojciec, alkoholik, nie dopuszcza do siebie myśli, że jest uzależniony, nie chce się leczyć ani iść do psychologa. Ciągle wyrzuca mojemu narzeczonemu, że to ja na nas haruje (on studiuje dziennie i dostaje pieniądze na utrzymanie od rodziców, ja pracuję i studiuję zaocznie). Tak naprawdę nasz "wkład finansowy" w nasz wspólny budżet jest taki sam, dzielimy się obowiązkami i nam obojgu odpowiada taki układ. Nie widzę nic złego w tym, że tylko ja pracuję. Może jego ojciec uważa, że to hańba dla mężczyzny, gdy nie pracuje, ale za to ja, gdy przychodzę do domu po pracy i widzę, że jest posprzątane, na balkonie suszy się pranie, a na stole czeka na mnie ciepły obiad, jestem najszczęśliwszą kobietą na ziemi. Fakt, czasami wracam i wszystko robię sama, ale np dlatego, że mój narzeczony przygotowuję się do kolokwium. Zależy mu na ocenach, ponieważ stara się o stypendium. Ale nawet jeśli wracam do domu i nic nie jest zrobione, nie czuję, że schodzę na drugi plan, dalej czuję się kochana. Natomiast jego mama jest chorobliwie nadopiekuńcza. Do niedawna dzwoniła do niego codziennie i rozmawiała po pół godziny albo dłużej. Telefony od niej były już naprawdę uciążliwe, bo w końcu mój narzeczony jest już dorosły! Nie potrzebuje mamy na każdym kroku jak niemowlak. Kiedy próbował jej wytłumaczyć, żeby nie dzwoniła tak często, tylko np raz w tygodniu, czy dwa (chyba, że coś się stanie, wtedy niech dzwoni nawet co 10 minut), to pogniewała się, że nie chce z nią rozmawiać, że o niej nie pamięta itp. A pamięta... To, że nie dzwoni codziennie nie jest równoznaczne z tym, że chce zerwać z nią kontakt, że ją odrzuca. Czułam się podle, kiedy w trakcie jednej z rozmów telefonicznych z moim narzeczonym zaczęła wypytywać kiedy byliśmy ostatni raz w kinie, kiedy gdzieś wyszliśmy itp. Nie wychodzimy zbyt często, ale nie odmawiamy sobie wszystkiego. Nie mamy pieniędzy na droższe przyjemnośći, studia, wynajem mieszkania kosztują. Kupiliśmy książki, buty, ubrania, a ona pyta się o kino. Potem zrobiła nam wielkie zakupy, które "przesłała" do nas przez rodziców mojej koleżanki, kiedy jechali ją odwiedzić. Kupiła rzeczy, które sama też potrafię kupić i rzeczy, które od dwóch miesięcy zagracają lodówkę, kuchnię i łazienkę, bo są nam kompletnie niepotrzebne. Kiedy powiedzieliśmy, żeby nie robiła nam zakupów, znów się obraziła. Poczułam się, tak jakbym nie umiała zadbać o siebie i jej syna. A poza tym my bardzo lubimy chodzić razem na codzienne zakupy, nie chcemy, żeby ktoś robił to za nas. Jesteśmy dorośli, chcemy się pobrać. Mama mojego narzeczonego nie nauczyła go ani zmywać, ani gotować prostych rzeczy, ani sprzątać. Dopiero przy mnie nauczył się obsługiwać pralkę automatyczną. Może to wyda się komuś głupie, ale on dopiero przy mnie zaczął COKOLWIEK robić w domu, mieć jakikolwiek obowiązek, w końcu nie jest pod kloszem. Na domiar złego we wszystko zaczęła wtrącać się jego siostra, która dzwoni do niego i do jego znajomych, mieszając mnie z błotem, że nie pozwalam mu na kontakty z mamą (nie zarzuca mu braku kontaktów z ojcem, bo ona, jej mąż i mama są z nim skłóceni). Boli mnie to, bo nim nie dryguje, niczego nie zabraniam. Pragnę tylko, żeby jego kontakty z mamą miały zdrową granicę. Na dodatek jego rodzice narzucają nam nawet kogo mamy zaprosić na ślub, jaką ma mieć formę itp... Ja nie chcę brać ślubu kościelnego, chociaż jestem wierząca i praktykująca. Jego rodzice narzucają nam ślub kościelny, choć chyba nie pamiętają jak wygląda kościół. Poza tym nie chcemy organizować wesela. Z prostej przyczyny, ani mojej mamy, ani jego rodziców nie stać na wesele (jesteśmy z rodzin, które żyją od pierwszego do pierwszego),a nie pozwolimy sobie na branie kredytów. Nie napisałam wszystkiego, ale starałam się to jakoś przybliżyć. Bardzo kocham mojego Jarka, ale czuję, że nie dam rady z nim być, jeśli jego rodzice nie zmienią swojego postępowania. Rozdzielą nas, jeśli nie pozwolą nam żyć własnym życiem. Może chcą nas ustrzec przed błędami, ale może lepiej, żebyśmy sami się na nich nauczyli. Rozmowy z nimi nie dają skutku, pomóżcie, co robić? Nie chcę decydować się na tak radykalne rozwiązanie jak rozstanie, ale żadne moje pomysły nie odniosły skutku. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość masz ciężki orzech
do zgryzienia. I musisz być nieprawdopodobnie konsekwentna i asertywna, by przetrwać, i ocalić związek z swoim Wybranym. Niestety, muszę od razu oblać Cię zimną wodą, bo z punktu widzenia psychologa: - rozmowy z rodziną narzeczonego nie mają sensu, oni mają swoją wizję jego życia, w której dla Ciebei nie ma miejsca; jesli spróbujesz ich zmienić, będą w stosunku do Ciebei jeszcze bardziej napastliwi - siostrze narzeczonego pwoiedz wprost, że zdajesz sobei sprwę z jej intryg (postaraj się zdobyc jakiś dowód) i jesli nie powściągnei swojego jadu, to czeka ją sprawa o zniesławienie w sądzie - teścia omijaj szerokim łukiem, skoro jest alkoholikiem i nie chce sie leczyć - szkoda na niego Twoich nerwów i czasu, alkoholicy to z jednej strony nieszczęśliwi ludzie, z drugiej - wampiry energetyczne - nadopiekuńcze mamusie się nie zmieniają, mentalnie nigdy nie wypuszczą synusia spod spódnicy; jedyne wyjście - zmienić numer telefonu, nie odwiedzac, ograniczyć kontakty do minimum; na marudzenia chłodno opowiadać "mam 24 lata, nie 4, i nie noszę juz fartuszka z muchomorkiem, kocham Cię mamo, ale czas bym zaczął żyć własnym życiem"; i nie reagowac na płacze, histerie i labidzenia w stylu "Ty niewdzięczniku, nie tak cię wychowałam!" w przeciwnym wypadku zawsze będzie stała między Wami, i psułą Wasze relacje Co do slubu - zorganizujcie taki, jaki chcecie; najważniejsza jest przysięga i WSPÓLNE ZYCIE, nie impreza dla "10 woduy po kisielu". Jesli nie chcesz ślubu kościelnego, jak najbardziej weźcie ślub w USC, z przekonaniem i szczerze. Jest już szansa ślubów humanistycznych, romantycznych i pięknych, a nie tylko "odmruczenia formułki" - i nie kosztuje to kroci. Po ślubie urządźcie mały obiad w przytulnej restauracji dla najbliższych, a z młodymi znajomymi wybierzcie się potem na grilla czy do pubu - bez zobowiązań, na luzie i z radością. Rodziców i najbliższą rodzinę Narzeczonego zaproście po prostu na gotowe, nie pytajcie o zdanie, bo Was zakrzyczą i zmuszą do urządzania ślubu kościelnego i weselicha dla 150 pociotków, oczywiscie na kredyt. Walcz o WAS, dziewczyno, i nie pozwól, by z butami ładowano się w Wasze życie. Najważniejsze - Narzeczony musi MUREM stać przy Tobie, i być równie konsekwentny w swoim postępowaniu; bez tego nic nie osiągniecie, a Wasz związek zostanie zatupany przez toksyczną rodzinkę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość katka kratka
z powodu rodziców chcesz zostawić chłopaka?ciesz się że mieszkacie sami.ja przed ślubem półtora roku mieszkałam z teściami i byłam wykończona psychicznie.tylko że u mnie tylko teściowa miała mnie za nic-nic w domu nie robiłam,nie umialam gotować,nie pracowałam(3 miesiące)nic nie robiłam.naprawdę ciesz się że mieszkacie sami.na naszym weselu teściuowa na głos powiedziała że dla syna wymarzyła sobie posażną żonę(a pochodzę z biednej rodziny) przy weselnym obiedzie powiedziała na głos ''mam nadzieję że zaczniesz gotować dla mojego syna i pokażesz nam co potrafisz''jak goście zachwycali się jego garniturem to padło hasło''garnitur ładny ale nie ta okazja i nie ta żona'' napprawdę czułam się podle,jakby mnie gównem obrzucono i opluto. nie raz już uprzykrzała mi życie z powodu decyzji o zaręczynach i slubie.do dziś wspomina przy mnie ''no moi znajomi z p[racy dziwią się że tak wcześnie się pobraliście'' dlatego ja oszalałam ze szczęścia jak finansowo na tyle byliśmy gotowi żeby wynająć własny kąt.wyprowadziłam się 2 tygodnie po ślubie.zmieniła się o 360 stopni.,jaki kiedyś mówiła że nie zajmie się naszym dzieckiem(jeszcze go nie mamy) bo się do tego nie nadaje,tak teraz wspomniała że jakbym miała jakiś problem lub czy byu trzeva się zająć to ona chętnie pomoże.nie wiem czy to zagrywka czy zwyczajnie spuściła z tonu bo wie że jej jedynaczek ma już żonę,mieszka z nią,na przekór bardzo się kochają i szanują... kiedyś powiedziała ''chcę cię przeprosić że w ciebie nie wierzyłam,nie sądziłam że będziesz potrafiła tak zadbać o mojego syna,że tak dobrze poprowadzisz dom''a co do dzwonienia-wydzwania do niego nieraz po 3 razy dziennie.rodzinie męża też nie podobały się nasze decyzje o ślubie jednak tradycyjnie teściowa to okazała jaqwyraźniej-kompletnie się tym nie przejęłam i zrobiłam tak jak my chcieliśmy.co oczywiście zostało skomentowane.nie powiem-jak z nią mieszkałam to nie raz były spięcia ale tydzień przed ślubem i w dniu naszego ślubu jakiś diabeł w nią wstąpił.a ona wie że ja jestem nerwowa,łatwo mnie z równowagi wyprowadzić więc gderała jeszcze więcej,ale zaś uspokajała mnie mama.teraz jesteśmy na swoim,przyjdzie na kawę czasem,dzwoni do syna dosłownie z pierdołami.ale ważne że mnie już nie męczy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość katka kratka
moja rada-muszisz moja droga uzbroić się w stalowe nerwy,cierpliwość i nie zostawiaj narzeczonego(chciałam się zapytać czy on jest maminsynkiem czy potrafi stanąć po twojej stronie i sprzeciwić się matce?)bo zostawiając go dajesz jej satysfakcję i wygraną.a jesli z nim zostaniesz-niezbyt fair posunięcie ale jeśli nie spodziewacie się od nikogo telefonu-wyłączcie aparaty,i cieszcie się sobą.i jeśli już przyjdzie do was z wizytą-bądź bardzo dla niej miła,uśmiechnięta,rozpieszczaj wyrażnie chłopaka w jej obewcności,wywołaj u niego usmiech na twarzy.wtedy zobaczysz jej minę jak zobaczy ze wam jest dobrze i będzie jej trudnon rozkurzyć ten związek.mimo że moja teściowa już się uspokoiła-przy niej glaskam męża,mówię do niego pieszczotliwie(zresztą jest tak nie tylko przy niej) dla niej jestem miła,usmiechnięta,rozmawiam z nią.i moja dobra rada-nigdy nie kłóćcie się ani przy twojej mamie/tacie ani tymbardziej przy rodzicach chlopaka-swoje spięcia załatwiajcie w 4 ścianach sam na sam.bo kiedy teściowa zobaczy że się na siebie gniewacie(nawet jeśli go opieprzyłas słusznie z jego winy) to i tak ty będziesz winna,i tak ty się nad nim znęcasz i tak ty będziesz najgorsza.daj znać jak tam twoja sytuacja.życzę powodzenia i cierpliwości. a ia na twoim miejscu bym te graty które ona kupiła zapakowała w worek i jej zawiozła albo wystawiła na śmetnik :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość o boże
że się wam chciało tyle pisać hahaha:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość monika.m1990
Widzicie, ja bardzo nie chciałabym zrywać kontaktu z teściami, zmuszać narzeczonego, aby stawal po którejś ze stron. Wiem, że tak się nie da, ale naprawdę chciałabym, żeby był wilk syty i owca cała... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja tu czegos nie pojmuje alb
o durna jestem.w 1 fragmencie piszesz;jak wracam do domu wszystko jest zrobione.a w drugim on nic doslownie nie umie zrobic!za cholere nie rozumiem o co ci chodxi!wybacz ja nie widze tu twoich problemopw tylko twoje WIDZIMISIE!tyle

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Teraz ja się rozpiszę
Sama miałam podobny problem chociaż nie tak skomplikowany i pamiętam że też mnie to denerwowało. Ale widac że twój narzeczony się stara więc po co go karać za rodzinę. Piszesz że nauczył się obowiązków chociaz ich nie miał a to dużo znaczy że chciał. Moje małżeństwo wyglądało tak na początku że teściowa dzwoniła i zapraszała po kilka razy w tygodniu na obiady, na szczęscie nie mieliśmy czasu i mogliśmy się tłumaczyć obowiązkami. Próbowali nam ustawiać weekendy a to że na przykład ciotka na obiad zaprasza a to oni zapraszają i tak dalej. Mój mąż jest typem który nie lubi po pół godziny się spowiadać przez telefon, a jego rodzina wręcz przeciwnie, teściowa ze szwagierką potrafi sobie cały dzien opowiedzieć albo co się stało do godziny tej i tej, a on po prostu czasem widziałam jak mu nerwa ruszał telefon z domu, co więcej jakoś zablokował ich numer domowy w telefonie, a mojego numeru im nawet 2 lata po slubie nie dał. Jak chcieli się skontaktować to przez siostrę mojego męża tylko mogli. W każdym razie po miesiącu odmawiania tych obiadów odezwała się szwagierka, że właśnie że juz z rodziną kontaktu nie trzyma że juz nawet porozmawiać nie chce z nimi, że na obiad zaproszenia nie przyjmuje, a jak się dowiedziałam później to i po rodzinie rozgadywała że to ja mu ograniczam kontakty. Na początku jeździł jeszcze tam chyba raz czy 2 razy w tygodniu bo ciągle okazywało się że cos zapomniał wziąć a było mu potrzebne, to ponoc mu dokazywali na mój temat że to ja go do tego zmuszam. Od tamtej pory mój mąz określił jasno swoim rodzicom jeden obiad w miesiącu u jego rodziców, jeden dzień jeździmy do mnie a reszta weekendów nasza i krótka piłka trzymac się tego nie było trudno jakoś. Telefon odblokował w końcu jak mu po marudzili ale czasem ja go odbierałam i mówiłam że on w tym czasie bierze kąpiel czy coś albo że zostawił telefon i poszedł gdzieś, albo on odbierał i mówił że nie ma czasu rozmawiać bo w pracy akurat albo w kolejce w sklepie. Na jego wizyty w domu też chodziłam z nim, ponoc mu tylko wtedy na mój temat nie dokazywali. Już nawet nie teśc ani nie teściowa ale jego siostra. Nie jestem za całkowitym odseparowywaniem się jego od rodziców chyba że on czuje taka potrzebę, ale w żadnym razie nawet jakby czół potrzebę to bym tej jego decyzji nie komentowała ewentualnie skomentowała na korzyść rodziców. Wiesz zmuszanie kogoś jak to nazwałaś do odseparowania nie jest fair, wyobraź sobie że za pare lat on może mieć żal do ciebie, nawet jeśli sam podejmie decyzję to może ona byc wywołana przez ciebie dlatego ty powinnaś go zachęcać nawet do tych kontaktów żeby kiedyś nie miał ci nic do zarzucenia. Pamiętaj że to jego rodzina, to z nimi żył. Wiesz mam brata ciotecznego troszke inny przypadek, on ma naprawdę toksyczną matkę, kiedyś od niej się wyniósł do babci, nie chciał trzymać z nią kontaktu, z ojcem się widywał codziennie i przynajmniej w nim miał oparcie. Babcia przestała go zachęcać do kontaktów z matką dopiero jak zauważyła że na chłopaka to źle działa, że chodzi nerwowy, a tak to było zawsze idx pomóż matce, wyobraź sobie że teraz po latach on odbudowuje te relacje z matką powoli ale mimo wszystko tego właśnie chce. Nie masz pojęcia jaka jego matka była toksyczna, faworyzowała jednego syna, a jego nie akceptowała, tamten bałaganił w domu a ten miał po nim sprzątać, tamten zostawiał talerze a ten miał po nim zmywać tamten zabierał mu rzeczy i sprzedawał a jak on mu cos zespół to awantura. Na całym osiedlu ją znali że ona jest wyrodną matką i nawet z taka mozna chcieć odbudować relacje. Pamiętaj o tym. Powiem ci jeszcze że u mnie te relacje z teściami są teraz dobre, nawet z nimi mieszkałam przez jakiś czas. Jeszcze jedno, ok teśc alkoholik ubliża chłopakowi jeszcze jestem w stanie zrozumieć że nie chcecie z nim kontaktu ale teściowa, z twojego opisu wynika że nadopiekuńcza ale pamiętaj że to matka która chce jak najlepiej dla syna i może niewłaściwą droga chce to osiągnąć. Chcesz żeby kontakty z mamą miały zdrową granicę, a twój facet wydaje mi się że umie sobie z tym poradzić. Znacie się dopiero rok piszesz że już mieszkacie razem, może o to w tym wszystkim chodzi, jego rodzice może cię nie poznali zbyt dobrze, myślą że wszelkie bunty syna przeciwko nim to twoja sprawka bo jak był sam to nigdy taki nie był, nie moga się pogodzić z tym że nie mają już małego dziecka tylko dorosłego faceta. Zrozum tez że dla nich to też trudna sytuacja, teściowa widze że chce pomagac ale chyba nie do konca rozumie gdzie jest pomoc a gdzie włażenie z butami, dobrze by było żeby to jej syn jej tłumaczył że nie chcecie od niej zakupów i trzymac się tego że nie chcecie i wytłumaczyć jej co zrobicie jak jeszcze raz wam zrobi zakupy. Zresztą przy tych zakupach to bym nie ubolewała, jak tak chce pomóc to niech pomaga. Piszesz że część zalega w lodówce to powiedzcie jej żeby tego nie kupowała bo ostatnio musieliście wyrzucić bo żadne z was nie je tego (mozesz wymyślec bóle żołądka). Mi na przykład mama nachalnie przysyłała i wciskała mięso tak że po 6 miesiącach nie mogłam na nie patrzeć i mozna powiedzieć że od tamtej pory to jestem prawie wegetarianką i to nie z wyboru. To matka twojego chłopaka, ona zawsze będzie dla niego matką pamiętaj o tym, niech sie obraża niech strzela fochy ale postawcie jej granicę, ale też tak żeby nie zrywać kontaktu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość doteraz ja sie rozpisze
100 procent racji!zgadzam sie z Toba kobieto!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do a ja tu czegos nie pojmuje
dziewczyno czytaj ze zrozumieniem. Przeciez autorka napisala ze nic nie UMIAL!! zrobic anie ze nic nie UMIE...widzisz roznice w czasie przeszlym i terazniejszym? Pisala, ze to przy nie sie wszytskiego nauczyl...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość monika.m1990
Dzięki dziewczyny. Ja nie chcę zabraniać mu kontaktu z rodzicami, naprawdę. Tylko zależy mi, aby miały zdrową granicę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a co to jest zdrowa granicara
z na rok raz na pol roku spotkania?wytlumacz ..aha i nie czepiam sie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Teraz ja się rozpiszę
Właśnie co uważasz za zdrową granicę. Czy to żeby się spotykać raz na pół roku i żadnych telefonów czy co. Dla jednych to właśnie będzie zdrowa granica a innym nie będzie przeszkadzało że teście dzwonią codziennie i co drugi dzień na obiadek. Ja w sumie do swojej obecności przystosowywałam teściów przez 6 lat, najpierw dziewczyna czasem wyjazdy do mnie podczas których bez synka musieli się obyć, potem całymi dniami siedział albo na uczelni albo u mnie albo ja u niego tylko że bylismy zamknięcie i też to samo, potem ślub i mieszkanie razem, problemy o których pisałam wcześniej i w końcu chyba przywykli że syn ma własne życie, cały proces. Pisałam wcześniej o siostrze mojego męża, oni mieszkają u moich teściów bo pracują tutaj a do tych drugich jeżdżą codziennie albo co drugi dzień a juz na pewno na weekend, a jak nie jada to dzwonią a jak pojadą to ona dzwoni do domu żeby poopowiadać co dla mnie się w głowie nie mieści praktycznie. Pamiętam że tylko raz sobie gdzieś tam wyjechali na 4 dni w ciągu 5-letniego związku i raz pilnowali nam mieszkanie przez tydzień w ciągu którego raz byli u jego rodziców a 3 razy u moich teściów w odwiedzinach. Ale jak im to nie przeszkadza to chyba ok mi by przeszkadzało.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość monika.m1990
Nie raz na rok, czy pół roku. Ale na pewno nie telefony codziennie, nie spotkania codziennie. To powinno zależeć od sytuacji. Czasem raz na miesiąc spotkania, czasem raz na dwa. Czasem częściej. Do mnie mama dzwoni raz czy dwa w tygodniu, albo ja do niej (częściej raz, dwa razy dzwoniła jak byliśmy chorzy :)) i wtedy faktycznie jest o czym pogadać, tematów jest mnóstwo. Ale kiedy dzwoniłaby codziennie, nie byłoby w pewnym momencie o czym już mówić. A co do spotkań, moja mama tęskni, ale rozumie też się uczymy i ja jeszcze pracuje, mieszkamy 200 km dalej, a dojazd nie jest najlepszy. Niestety, mimo że Częstochowa i Wrocław to duże miasta, połączenia pozostawiają dużo do życzenia. Nie zasłaniam się dojazdem, że z jego powodu nie jeździmy tak często do domu, to szkoła i praca zajmują mi tydzień. A mama mojego ukochanego nie rozumie, że nie przyjeżdżamy z braku możliwości, tylko myśli, że o niej nie pamiętamy i nie chcemy się z nią widzieć. A to nie tak. Więc nasze mamy są inne, mają inne podejście do nas, naszego związku, moja mama nie traktuje nas jak małe dzieci, jeśli już coś nam daje lub kupuje, to najpierw wybada czy to nam potrzebne (we wakacje kupiła nam pościel i ręczniki, bo wspomniałam, że po następnej wypłacie chciałabym kupić), a druga mama nie pyta czego potrzebujemy, tylko wciska nam coś - najczęściej jedzenie, makarony, dżemy, konserwy, itp. Nie da się określić co jak często powinno być. To naprawdę zależy od sytuacji, ale NA PEWNO nie codziennie. Spotkania teraz nie są tak często ze względu na odległość, ale telefony pozostały.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Teraz ja się rozpiszę
Sorry nie skończyłam myśli, chciałam napisac że swoich przyzwyczajałam 6 lat do siebie a u ciebie minął tak jakby rok i już chciałabyś postawić granicę. To nie takie proste, trzeba czasu. Pamiętam jak sie wkurzałam jak po raz n-ty telefon od teściowej przerywał nam seks albo wybudzał męża ze snu po nocnej zmianie. Po prostu masakra, a jeszcze siostrzyczka dopowiadała swoje. Pamietaj że dla obu stron to jest trudna sytuacja i postaraj się trochę zrozumiec teściową, przynajmniej ją, bo jak teść takie numery odwala to trzeba olać, nie słuchać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Teraz ja się rozpiszę
My czasem żeśmy do nich sami z siebie się wpraszali, jak imieniny robili to juz żeśmy zaplanowali wcześniej że na imieniny, na jakiś obiad to też trzeba czasem przyjąc zaproszenie. Telefony to własnie jak chłopak nie ma nic przeciwko to dobrze jakbyś ty czasem odebrała żeby wiedziała że jesteś w jego życiu a nie tylko jakąś przyczepką. Ja mam mame co też wciska mi wszystko co pod ręką a jak już robi paczki i przesyła przez kogoś to musze jej potem połowę odwozić bo nie zjem, pisałam jak mi mięso obrzydło, powtarzałam jej ciągle a ona dalej mi mięso wciskała i przesyłała. Pół biedy jak to jest jakiś makaron ryż czy dżem co mogę postawić na półkę albo do szafki i kiedyś wykorzystać ale ona potrafi mi zrobić, pierogi, kopytka, rybę usmażyć, kurczaka zrobić, jakiś rosołek równowartość 5 obiadów dla 3 osobowej rodziny i wszystko do zjedzenia w ciągu 2, 3 dni we dwoje albo czasem ja sama bo mąż akurat nie chce, a inaczej się zepsuje. Owszem mogę coś zamrozić ale mam małą lodówkę i mały zamrażalnik to wszytko nie wejdzie. Czasem mi się to w lodówce nie mieści że nie wspomnę o zamrażalniku. Jak jej nie pilnuje to właśnie tak jest i rozumiem cię bo ja własnej matki nie moge przegadać w tej kwestii. A facet to facet czasem nawet nie pomyśli, ale lepiej żeby to on właśnie ją przegadywał.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A ja przegrywam z teściową mam tego dosyć :) Mój luby staję ciągle po jej stronie uważa swoja matke za najświętszą istote na ziemi a mnie zawsze miesza z błotem doszło do tego że dzisiaj jade kupić zamek do szafki bo teściowa moimi maszynkami się goli a mnie później wszystko swędzi i wiele innych rzeczy mi bierze bez pytania grzebie mi wszędzie i wogóle:( a mój niczego złego w tym nie widzi:p mam tego dosyć a jak mój LUBY mi tych zamków nie założy to KONIEC!!!!! Co mam zrobić przecież nie powiem żeby wybierał pomiędzy mną a nią przecież wiadomo że wybierze mamusie:(:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dodam że jesteśmy razem 4 lata a mieszkam z teściową prawie 2lata a z początku myślałam że trafiła mi się najlepsza teściowa na ziemi a tu masz Nienawidze jej!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość karolina_inizio
Cześć! Myślę, że sytuacja jest trudna, ale nie ma problemów, których nie dałoby się rozwiązać. Fakt, że zastanawiasz się nad zakończeniem związku z powodu wymienionych przez Ciebie problemów to alarm! Alarm dla Ciebie i dla Jarka. To Wasz związek jest tu najistotniejszy. Wy jako para-jakie macie cele, wartości, ,marzenia wżyciu. Powinniście o tym porozmawiać, ustalić wspólny punkt widzenia. Według mnie kluczem do rozwiązania tej sytuacji jest ustalenie Waszego wspólnego stanowiska wobec zachowań przyszłych teściów i szwagierki. Jeśli dojdziecie do wniosku, że tak samo postrzegacie tę sytuację przedstawcie rodzinie Jarka Wasze wspólne stanowisko (jeśli masz opory to On powinien z Nimi porozmawiać). Nie może być tak, że Ty się zamartwiasz kąśliwymi komentarzami Jego siostry, nadopiekuńczością mamy, alkoholizmem ojca...to są sprawy, które powinny wpływać na Wasz związek w minimalnym stopniu, a wręcz w ogóle nie powinny Was dotyczyć. Porozmawiaj z narzeczonym, to przede wszystkim!pozdrawiam ------ http://www.inizio.pl - profesjonalna konsultacja ślubna

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Teraz ja się rozpiszę
Agusia a wiesz co ja bym zrobiła, skoro mąz nie widzi nic złego w tym że ci teściowa maszynki podbiera to ja bym podbierała jemu, ciekawe czy by nie zmienił stanowiska. Pamiętam jak mój mi kiedyś zrobił awanturę bo sobie kupił super 3-ostrzowe maszynki za niemała sumke a ja wzięłam sobie jedną do golenia nóg.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jeszcze nie jest moim mężem ale chyba tak zrobie:) tylko gorzej będzie jak znowu zacznie mnie wszystko swędzieć:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Teraz ja się rozpiszę
to obdaruj ją supernową maszynka faceta. A najlepiej to zamknij te szuflady niech sie nauczy że czyjegoś się nie bierze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×