Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość niezadowolona1111111

MAM JUZ DOŚĆ!!! jaki jest zloty srodek???

Polecane posty

Gość niezadowolona1111111

Sprobuje krotko opisac swoja sytuacje: Mamy 2 dzieci, jestesmy prawie 4 lata po slubie, a razem 6 lat i sporo juz przeszlismy. W 2008 moj mąż stwierdza,ze mu zle i sobie kogos znajduje, sprawa wychodzi na jaw szybko i od razu go wyrzucam z mieszkania, niestety dokladnie w tym samym tygodniu dowiaduje sie,ze choruje na raka jajnika ( mam 27 lat) szybka operacja, lekarze ratuja mi zycie wprowadzajac w sztuczna menopauze ___ koszmar___ no ale szanse,ze pozyje, w koncu mam male dzieci. W tym czasie moj maz ROZUMIE swoj błąd, prosi, blaga itp Nie wiem, czy wybaczam, na pewno nie zapominam, nie ufam itd,ale NIE CHCE,ze gdyby mnie zabraklo, dzieci zaczyna wychowywac weekendowy tata, dlatego postanawiamy z powrotem zamieszkac razem Dzisiaj po niecalych 2 latach od tamtych wydarzen jest Zle, otworzylismy dzialanosc, nie mamy stalych dochodow, ja siedze w domu, poniewaz ciagle dzieci nam choruja, gdy sa zdrowe staje na glowie,zeby pomoc mezowi z firma, do tego wszystkie prace domowe itd wieczorem padam, a jak jest wszystko dopiete na ostatni guzik, to maz i tak znajdzie cos, do czego sie przychrzania,ze nie tak zrobilam, nie tak zalatwilam itd, klocimy sie, ja do tego stracilam calkiem wiare w siebie, biore hormony, nic nie jem prawie, ciagle tyje itd SEX?? nie ma, kiedys to kochalam, teraz pomijajac zdrade, bol fizyczny po operacjach, wiec tez jest zle Chwilami siadam, tak jak teraz po kolejnej klótni i normalnie rece mi opadaja, bo zebym nic nie robila, byla leniem ( a ja jeszcze pracowalam wieczorami i w weekendy, ale mnie zwolnili, bo przestalam byc dyspozycyjna jak wczesniej) teraz nie moge znalezc pracy, nie mam dochodu, o wszystko sie trzeba prosic, na siebie nic nie wydaje, jak robie zakupy--- jest zle-- jak sam robi, ciagle czegos nie kupuje, a potem wymyslaj obiad z półproduktów.... Moze sa to pierdoly,ale juz naprawde mam dosc, a z drugiej strony nie chce zeby dzieci byly wychowywane tylko przeze mnie, on je juz raz prawie stracil i wiem,ze je kocha ponad wszystko, a one jego.. JAk mam z nim rozmawiac?? Jak reagowac?? jak sie odstresowac?? a moze masz podobna sytuacje i znalazlas jakies wyjscie z sytuacji??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hhhhh
:( nie wiem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiola z przeszłością
dzieci do mamusi a wy na urlop mi pomogło, nie załatwi to wszystkich problemów ale naprawde jest lepie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ciężka sytuacja, ja sama nie mam jeszcze własnej rodziny, ale pamiętam sytuację kiedy moja siostra przeszla kryzys w małżeństwie,a dodam że nie widziałam równie udanej pary, pewnego dnia jej mąż oznajmil ze odchodzi, bo poznal w pracy inna kobiete ktora sie najwyrazniej bardzo zauroczyl. Ich syn mial wowczas 11 lat, a coreczka 2 latka. Maz faktycznie spakowal sie i wyprowadzil. Po jakims czasie powiedzial ze coreczke zamierza zabrac do siebie. To co sie dzialo z moja siostra ciezko opisac. Byl to dla niej taki szok, nie wstawala w ogole z lozka, dzieci chodzily samopas, codziennie tabletki uspokajajace, nie nadawala sie do niczego, nawet do rozmowy, wygladala tragicznie. Kiedy rodzina dowiedziala sie co sie dzieje od razu ruszylismy z pomoca, powiedzielismy mezowi ze malej nie dostanie napewno, zajelismy sie dziecmi ciagle ktos przy niej byl i ja wspieral. W koncu zaczela dochodzic do siebie, potem postanowila dzialac, wrocila do pracy, przeszla totalna metamorfoze fizyczna,zadbala o siebie, wlosy, ubrania itd.,zajela sie dziecmi. Kiedy maz zobaczyl ja taka odmieniona zaczal chyba rozumiec co za glupi blad popelnil. Wszystko skonczylo sie szczesliwie wrocili do siebie ona mu wybaczyla on sie staral, minelo wiele lat od tamtej pory i sa naprawde szczesliwym malzenstwem. A do czego zmierzam, uwazam ze potrzebna ci pomoc osob trzecich, wyraznie nie masz juz sily na to co sie dzieje w twoim zyciu, czy twoja rodzina (mam,ojciec,bliskie kuzynki badz ciocie) wiedza jak sie spawy maja? Moze ktos jest w stanie pomoc ci sie pozbierac , przez jakis czas pomoc przy dzieciach, zebys mogla zajac sie soba zadbac o siebie i swoje zdrowie. Mezczyzna lubi kiedy kobieta jest silna itd, sama mieszkam z narzeczonym i byl czas kiedy bylam bez pracy, im dluzej siedzialam w domu i robilam sie rozgoryczala , zla i sfrustrowana zaistniala sytuacja, tym bardziej on ode mnie uciekal. Trzeba wierzyc mocno w siebie , napewno przydalby ci sie odpoczynek od tego wszystkiego co masz na codzien, moze ktos z rodziny moze ci pomoc wesprzec cie, jesli potrzebujesz rozmow to zawsze mozesz rozmawiac tutaj ze mna czy innymi kobietami, ktore potrafia pomoc cieplym slowem. A czy rozmawialas z mezem szczerze jak ty to wszystko widzisz ze ci ciezko? Moze on nie zdaje sobie z tego sprawy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
przyznam ze masz bardzo ciezka sytuacje. nie mialam takiej sytuacji wiec nie powiem ci co zrobilam aqle moim zdanioem to trzeba z twoim mezem bardzo powaznie porozmawiac wytlumaczyc ze jest ci zle ze jestes zmeczona tym wszystkim ze chcesz by bylo dobrze ale on tez musi troche w to wlozyc wkladu np nie robic problemow ze cos jest nie tak a jezeli cos sie nie podoba to moze moglby to poprawic albo pomoc ci ze wszystkim a zakupy?? hmmm moze zrobcie wspolne zakupy?wspolnie bedziecie myslec co zobic na obiad co kupic albo zrobcie wspolny dlugi spacer by porozmawiac o wszystkim co jest zle a co dobre wytlumacz ze boisz sie o swoje dzieci gdy cie zabraknie powiedz ze rani cie roznymi slowami nie mow tego nerwami lecz najspokojniej jak to mozliwe moze taka rozmowa pomoze wam i nie bedzie trzeba rezygnowac z malzenstwa??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jamaica ma racje musisz o tym porozmawiac z innymi a jezeli nie masz nikogo komu sie mozesz wygadac zawsze mozesz tutaj sa tu kobiety ktore chociaz slowem ci pomoga. moze to nie pomoze zbyt wiele ale slowa otuchy sa wspaniale gdy sie jest w ciezkiej sytuacji

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niezadowolona1111111
Dziekuje za te wypowiedzi, czekam na nastepne. Rozmawialismy bardzo czesto, kiedy maz nie byl pewien, czy do siebie wrocimy, sprzedawal mi bajki w styly,ze to jego wina, ze teraz wiele rzeczy zrozumial itd Nie wiem, czy mam w otoczeniu taka bliska osobe, poniewaz to JA jestem tą osobą, ktora wszystkim pomaga, radzi, podejmuje rozne dzialania i chyba nie potrafie sie przyznac nikomu ( zeby nikogo nie martwic) ze juz mam sama dosc. Rodzina wiedziala o calej sytuacji, mialam wsparcie,ale kiedy wszyscy zobaczyli,ze jestem silna, bo naprawde JESTEM, jakos tak od nowa zaczęłam to ja byc deska ratunku dla innych. Wiele osob mnie w tamtym okresie bardzo zranilo, probuje z nimi jakos zyc, bo sa bliska rodzina meza,ale uraz pozostal. Z mojej strony kazdy mial swoje obowiazki, a przyjaciolki...??? hmm nie maja dzieci, byly w szczesliwych zwiazkach, latwo sie komus radzi, co mozna wiedziec jesli sie czegos nie przezyje. Dzieki Jamaica00 za trafne spostrzezenie, jesli chodzi o wyjazd, oderwanie sie od codziennosci :) nie bylam nigdzie od 4 lat, ciagle to samo, wiem,ze jestem sfrustrowana, zgorzkniala itd Fajnie,ze mozna sobie szczerze pogadac na forum, dzieki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gadaj ile potrzebujesz:) Nie możesz wstydzić się tego, że nie dajesz rady, nie musisz wiecznie być ta silną osobą, która jest wsparciem dla innych. To znaczy fajnie że się tak starasz, ale jeśli naprawdę masz z tym problem to żaden wstyd poszukać pomocy. Ja np. mialam pare lat temu poważne problemy, nie bede mówic jakie, w kazdym razie nie dawalam juz sobie rady totalnie, myslalam ze jestem calkiem osamotniona. Wreszcie ie wytrzymalam i zadzwonilam do mamy z prosba o pomoc, bo dluzej juz nie wytrzymam. Naprawde bylam na granicy, a nigdy z mama nie mialam super kontaktu czy cos. Ale w tamtej chwili nie mialam juz do kogo wyciagnac reki,a wiedzialam ze tylko ona potraktuje mnie powaznie. I potraktowala, okazala mi niewyobrazalna pomoc,jakiej sie nie spodziewalam. Pomogla mi stanac na nogach. Do dzis jestem jej za to wdzieczna. Musisz dac sobie pomoc. Moze powiedz mezowi jak jest prosto z mostu " nie daje juz rady i musze od tego wszystkiego odpoczac,nie jestem robotem, nie podoba mi sie to jak wyglada nasze malzenstwo, musze wyjechac i przemyslec sobie to wszystko" Jesli on zobaczy w tobie taka stanowcza postawe, napewno sie przejmie, a to dlatego ze usunie mu sie grunt pod nogami i nie bedzie juz ciebie taki pewny. Wtedy ty faktycznie wyjedz odpocznij, przemysl, a on zrobi to samo. Glebiej zastanowi sie co jest grane,a nie powierzchownie i tylko na chwile sie poprawi. A pomysl dokad moglabys pojechac?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
W twoim życiu panuje zbyt wielki chaos, trzeba wszystkiemu od nowa nadac miejsce i zrobic z tym porzadek i to jak najszybciej bo sie wykonczycie. I pamietaj że absolutnie nikt nie ma prawa oczekiwac od Ciebie wiecznego stania na bacznosc i radzenia sobie ze wszystkim. Kazdy z czasem peknie pod nadmiarem problemow.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zgadzam sie z kolezanka nikt nie jest wiecznie silny kazdy ma slabosci i nie wazne co mysla inni.. wyjedz odpocznij to ci dobrze zrobi maz przemysli wtedy wsystko widzac ze wyjechalam i moze jeszcze okazenie cie najwspanialszym malzenstwem:) zycze ci naprawde jak najlepiej zeby wszystko bylo po twojej mysli i zebys byla szczesliwa:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niezadowolona1111111
Dziekuje za odpowiedzi, Porozmawialam wczoraj z mężem, powiedzial,ze paru spraw nie dostrzegł,ale i tak wydaje mi się,ze ma cos wbite do glowy i mozna sobie do niego gadac. pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Krokodylka
... i można sobie do niego gadać... to chyba zależy od twojej postawy: od tego jak ty poważnie mu przekazujesz to, o co ci chodzi; no i nie odpuszczaj, tzn. ciągnij ten temat, aż dojdziecie do wspólnych ustaleń: jak sobie z tym poradzić - w sensie wyjazd twój lub wasz, jego zobowiązania, że będzie robił to i to co drugi dzień albo, że zajmie się wszystkim w jeden weekendowy dzień, żebyś ty mogła robić co ci się żywnie podoba. To jest cel jakich kolwiek rozmów: rozwiązanie problemu. Więc póki nie ustalicie rozwiązania, rozmawiajcie dalej, nie odpuszczaj. Rozmawiajcie grzecznie, serdecznie i z miłością. Nawet jak się złościcie, to pamiętajcie, że i tak się kochacie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×