Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość czerwona_szpuleczkaaaaaaaaaaaa

Borderline !!! jak pomóc ukochanej osobie?!

Polecane posty

Gość mam to samo...
a Wy jak sie dzis czujecie??? 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mam to samo...
zostalam sama:-o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość borderka
jestem jestem:) po prostu na noc nie wrocilam do domu:P wolalam spac u przyjaciol niz sie tluc przez pol miasta po nocy ;-) raz jestem tak pewna siebie ze sie slabo robi a kiedy indziej nie umiem majtek w sklepie kupic. powalone. nie jestes sama "mam to samo" :* tak sobie myslalam o moich wszystkich zwiazkach poza obecnym- to tylko wieczne testowanie drugiej osoby. najpierw wielkie zauroczenie a potem ogromna niechec. fuuj niecierpialam jak mnie meczyli, a jak ktorys sie chcial przytulic to juz dramat. najgorzej chyba wlasnie jak tak sami Ci faceci sie pakowali w zwiazki ze mna i ja nie musialam nic robic, w ogole nie mialam szacunku do nich. czyli z borderem trzeba byc twardym:P jak sie dzis czujesz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mam to samo...
Tak tą niechęc tez wyczulam... Byly momenty ze mnie kochal ponad wszystko a na drugi dzien nie znosil... Boje sie,ze nie wroci. Boje sie, ze dla niego jestem juz tematem zamknietym. Nie odzywa sie. Ja tez nie bede sie narzucac. W sumie nie wiem jak postepowac... lece, bede pozniej 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja też borderka
i jak dziewczyny? :) mało nas troche, nie wiem czy to dobrze czy źle:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mam to samo..
witam Was 🌼 Idzie wiosna a z nią nowe nadzieje na lepsze jutro. Moj border milczy. Musze sie z tym pogodzic. I pamietajcie - nie ma ludzi zdrowych, sa tylko niezdiagnozowani

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja też borderka
hej:) mam teraz czas "otwarcia" lgne do ludzi, chce sie czuc potrzebna, kochana ciekawe ile potrwa ten stan:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mam to samo...
"ale sądzę, że odpowiednio nakierowani możemy to poskromić i zacząć życ normalnie " ja mam taką nadzieje. tylko za cholere nie wiem co robic. wiem, ze moj border boi sie odrzucenia, nie raz o tym mowil. i o tym jak bardzo go dusi w srodku gdy ktos go odtrąca. ale...ja nigdy tego nie zrobilam. nigdy nie dalam mu powodowdo tego by czul, ze go zostawie. wrecz przeciwnie. a teraz on odszedl i znowu milczy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mam to samo...
Ale drodzy borderzy pamietajcie o jednym, ze strach przed cierpieniem jest gorszy niz samo cierpienie. Byc moze i poddaje mnie testowi. Jednak wiem tez, ze na pewno pociesza sie kims innym... bo nie potrafi byc mimo wszystko sam. Jednak gdy ta osoba bedzie chciala sie do niego bardziej zblizyc to znowu ucieknie. I tak w kolko. Nigdy nie wracal do tego co bylo. Ranil nowe osoby... Tak usilnie szukajac bliskosci a jednoczesnie uciekajac przed nia... Dlatego sie zdziwilam, ze do mnie wrocil. Wiem, ze dostrzegl fakt ze naprawde mi na nim zalezy i chce mu pomoc. Bylam pierwsza osoba dzieki ktorej poznal swoj problem. Ale jak stwierdzil - nie chce spieprzyc mi zycia i dlatego odchodzi :-o Wiem, ze ja tylko swoim byciem z nim nic nie wskoram. Wiem, ze potrzebny mu psycholog i gdybym z nim byla to dazylabym do tego by zaczal sie leczyc. Ale teraz nie mam takiej molziwosci bo mnie zostawil. I byc moze juz nie wroci. Oczywicie nadal sie nie odzywa. Czy powinnam pierwsza? Czy po prostu dac mu czas...? dziekuje wszystkim 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BLdfgfhsdfsfdsdghgjg
borderline trzeba leczyć a nie znosić. ja to mam i wiem, że z tym trzeba walczyć, chociaż nawet czasami się nie chce. ludzie z tym zaburzeniem kochają, naprawde. ale robią różne chu*owe rzeczy. najgorsze jest to że mogą kogoś wpakować w depresje i najczęściej to tą ukochaną osobe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BLdfgfhsdfsfdsdghgjg
borderline trzeba leczyć a nie znosić. ja to mam i wiem, że z tym trzeba walczyć, chociaż nawet czasami się nie chce. ludzie z tym zaburzeniem kochają, naprawde. ale robią różne chu*owe rzeczy. najgorsze jest to że mogą kogoś wpakować w depresje i najczęściej to tą ukochaną osobe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mam to samo...
on znowu chce wrocic...i nawet planuje sie zareczyc ze mna.... powiedzial ze chce sie zmienic...ze chce mnie wspierac itd...... kuzwa coza los:( kocham go....ale nie moge.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mam to samo...
powiedzial ze dobrze sie czuje i ze to swinstwo juz nie wroci... ale ja wiem ze to goowno prawda...po jakims czasie znowu mnie odrzuci. i tak w kolko dziekuje wszystkim za wszystko😘

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Warszawski cwaniak
Ja już dwa miesiące jestem z dziewczyna która ma zdiagnozowane BPD cztery dni weekendu majowego wspólnie. Sam się zdecydowałem na taki związek i samemu muszę walczyć. Nie jest łatwo bo te zmienne nastroje są meczące. A już powoli zaczynam się bać, ze Ona w każdej chwili odejdzie lub zdradzi przez kolejny atak. Ale uzależniłem się od Niej i dzięki temu teraz Ona dominuje w związku a nie ja :/ Czyli ja jestem taki i owaki a ja nie mam prawa Jej zwracać uwagi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mam to samo...
my sie rozstawalismy juz kilka razy ale teraz wiem, ze nie moge sobie pozwolic na ponowne wejscie na łeb. wiem, ze zyc bez niego tez bede wiec nie jestem juz tak ulegla. on potrafi wykorzystac kazda moja slabosc wiec staram sie inaczej reagowac niz kiedys.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Burdel też człowiek
Up

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość życie to wojna
mam bordeline, i jak kogoś zostawiam to na zawsze nie mam mowy o jakiś przyjaźniach, na zakończenie znajomości ze mną doprowadzam do łez przeciwnika.... nie ma litości !!!! i pamiętam tylko to co złe nawet nie pamiętam miłych chwil z moimi byłymi a na pewno były i takie skoro byliśmy razem. Mi jednak pomaga zarwanie 2 albo 3 nocy by postawić się do pionu jak widzę że przechylam się z myślami w niewłaściwą stronę, mam męża i już się zastanawiam ile wytrzyma choć go bardzo kocham.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mam to samo...
jestescie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mam to samo...
po miesiacu sielanki znowu zaczelo sie to samo. mialy byc zareczyny a sa slowa "przepraszam ale nie nadaje sie do zwiazku..." z dnia na dzien. najpierw wielka milosc, poniej obojetnosc....A ja mialam tyle planow...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mam to samo...
Wrocil do mnie drugi raz.... i bylo tak cudownie. Koorwa kocham go ponad zycie i za cholere nie wiem co robic. Nie wiem jakie zachowania dzialaja... czy mam go wspierac, czy dac spokoj, czy moze opiertolic? :-o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dawus
Witam . Jestem zdiagnozowanym borderem więc uważam że mogę zabrać głos . Czego my borderzy potrzebujemy żeby być szczęśliwymi i stworzyć udany związek w którym obie strony będą się czuć bezpiecznie ? Potrzebujemy zakochać się do szaleństwa z wzajemnością ! Potrzebujemy się wręcz utopić w uczuciach i móc oddawać ich ogromne ilości . Potrzebujemy co dzień emocji . Kochajcie nas , przytulajcie , całujcie . Co dzień , co noc ! Odwzajemnimy to z nawiązką . Rada - Zaglądajcie borderom w dusze przez oczy ( to się naprawdę sprawdza ). Mi ktoś zajrzał i patrzy do tej pory . Zdaję sobie teraz sprawę z tego że mógłbym tą miłość zepsuć , ale do tego nie dopuszczę . Wiem że już nigdy nie spotkam takiej osoby jak moja obecna ukochana . Jeśli to spie**e to już nigdy nie będę szczęśliwy . Wiem i to i dlatego nie zrobię nic co mogłoby ją zranić . Pozdrawiam . Ps . Moja poprzednia kobieta była smutną osobą . Nie potrafiła sie cieszyć życiem tak bardzo jak ja . Odeszła , a ja wylądowałem w szpitalu dla nerwowo i psychicznie chorych po próbie samobójczej .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jestem z borderką
witam bardzo serdecznie borderów, partnerów borderów i osoby z ani jednej z wymienionych grup. Mam 18 lat i od dwóch lat jestem w związku z dziewczyną. Sama będąc kobietą. Poznałam ją, kiedy była w związku z facetem. Ale zerwała. Do tej pory nie wiem jakie były tego powody. Lecz wydaje mi się, że poniekąd chodziło o wybór. Wybrała mnie. Ale jakiś ułamek powodu zerwania stanowi na pewno to, że jest osobą jaką jest. Nie wiem, czy sama zdiagnozowała, że jest osobą z BPD, czy uświadomił ją specjalista. Nigdy o to nie pytałam. Chyba dlatego, że trochę bałam się, że nie jest w pełni "normalna". Poza tym nie wiedziałam jak mogłabym zacząć taką rozmowę. Miałam mało informacji o tym, na czym polega ta choroba. Teraz, kiedy się "dokształciłam", czyli przeczytałam wiele forów i stron poświęconych temu schorzeniu, jestem już bardziej pewna siebie. Wiem więcej i chcę podzielić się tą wiedzą z moją ukochaną. Chcę ją wyleczyć. Chcę pomóc jej wyjść z tych wahań nastrojów, bo mam już ich serdecznie dość. Mam dość wszystkiego, co z nią związane! Każde nasze spotkanie zaczyna się podobnie- kłótnią, z tym że za każdym razem o różne rzeczy. Wczoraj na przykład miała doła, ale nie powiedziała mi o tym i na wstępie rzuciła tekstem, że chciała ze mną o czymś pogadać, ale w obecnej sytuacji (po kłótni) nie ma już na to najmniejszej ochoty. Dobiła mnie, bo poczułam się znowu tak, jakbym się w ogóle nie czuła. Za każdym razem czuję się tak, gdy mnie zrani. Mimo że zapewnia mnie o swojej miłości i o tym, że bardzo jej na mnie zależy, w niektórych sytuacjach mam ochotę po prostu się zabić i nie przezywać już acedii, w którą wpadam za każdym razem, kiedy powie mi coś, co bardzo mnie zaboli. Poznałyśmy się w liceum. Na początku, nie zauważyłam jej. Może głupio się przyznać, ale nie pamiętam jej z pierwszych dni w nowej szkole. Dopiero, kiedy z klasą wyjechaliśmy do kina, dosiadłam się do niej w autobusie. Zapytałam o to jakie gimnazjum skończyła i ogólnie nie chciałam skończyć rozmowy, dlatego cały czas tę rozmowę ciągnęłam, mówiąc cokolwiek, byleby utrzymać z nią kontakt. Już nie pamiętam czy po tym jak zerknęła na mnie, kiedy pytałam czy mogę obok niej usiąść, patrzyła na mnie później. Zapamiętałam tylko, że siedziała przy szybie, przez którą ciągle zerkała na niknące w za nami drzewa i przechodniów. Wydawałoby się, jakby świat powoli znikał za zasłoną smutku, który bił od niej na kilometr. Nie uśmiechnęła się ani razu. Cały czas z tą samą smutną miną patrzyła przez szybę. Odpowiadała mi coś mimochodem, być może, żebym nie poczuła się olana. Następnego dnia w szkole już rano podeszłam do niej i spytałam "co tam?", odpowiedziała, ale wyraźnie dając mi do zrozumienia, że nie jest najlepszym kompanem do rozmowy i żebym jak najszybciej się oddaliła. Ja jednak, sławna z mojego uporu do celu (;p), nie odeszłam. Wiedziałam już wtedy, że chciałabym, by mi zaufała i powierzyła swoje sekrety, bym mogła jej pomóc, że chcę się nią zaopiekować i sprawić, by na jej buzi pojawił się uśmiech- taki szczery, taki zupełnie nie zatroskany. Ja sama wtedy taka byłam. Zupełnie bez trosk. Ale bardzo chciałam pomagać ludziom, którzy niestety byli smutni. Chciałam czynić świat lepszym. Po pewnym czasie zaczęła czuć, że nie łatwo będzie mi powiedzieć subtelnie "spier.dalaj!". Więc zaczęła się do mnie przekonywać. Chciała mi powiedzieć o swoim największym sekrecie- chorym bracie, ale zbierała się do tego miesiąc. Każdego dnia ktoś podchodził do nas i przerywał jej ledwie zaczęte zdanie, po czym znowu stawała w miejscu i po chwili cofała się do początku. W końcu powiedziała mi o nim. Nie wiem, być może myślała, że po tym jak się dowiem stwierdzę, że jest inna, bo ma chorego brata i oleję ją. Z perspektywy czasu wiem, że już wtedy była osobą z BPD. Była nią od dziecka. Od kiedy sama dowiedziała się o tym, że jej brat nigdy nie będzie się z nią bawił, a że to raczej ona, kiedy dorośnie, będzie zmuszona się nim zajmować, bo sam nie będzie w stanie. Jednak będąc dzieckiem i potrzebując najwięcej, w całym swoim życiu, miłości- nie otrzymywała jej. Dla jej rodziców ważny był tylko on. Zostawała na boku myśląc, że jest zupełnie niepotrzebna. Każda, nawet najmniejsza myśl, zostawiała ślad w jej psychice- TERAZ TO WIEM. Z dnia na dzień, będąc odrzucaną, stawała się tzw. "dzikuską", która wolała żyć samotnie, ale spokojnie. Bez ludzi. Bo tak wygodniej. Jednak, kiedy poznała jego, wszystko uległo zmianie. Pokochała go tak bardzo, że w końcu jej świat, choć na chwilę, postrzegała w kolorowych barwach. Z nim było jej dobrze. Do czasu. Potem już tylko czasami. Kłócili się. O błahostki. Nie wiem dokładnie jak wyglądał jej związek z nim, bo mało mi o tym mówi. Sporadycznie coś mi o nim rzuci. Naprawdę sporadycznie. Chyba, że zapytam. Wtedy chcę, żeby się monologizowała. I tak zauważyłam, że teraz mówi o nim swobodniej i z większym dystansem. W końcu wierzę w słowa: "nie kocham go", bo kiedyś (wiem to na pewno), kochając mnie, kochała (lub może miała ogromną słabość do niego) także jego. Ale może opiszę nasze stosunki teraz, kiedy już jesteśmy razem. Więc jak wspominałam, trwa to od dwóch lat. Jak sami zdążyliście "zauważyć"- od początku nie miałam z nią lekko. Ale teraz jesteśmy po prostu w czarnej du.pie! Każdy dzień jest niepewny, mimo naszych zapewnień i chęci mienia (głupio się odmienia to słowo :/) wspólnej przyszłości. A mój lęk przez spotkaniem jest za każdym razem tak ogromny, że często ona to wyczuwa i to kończy się kłótnią. Na początku nie wiedziałam, że można jej zachowanie zidentyfikować z BPD. Myślałam, że to przez wydarzenia w przeszłości, przebyte traumy i inne takie. To znaczy to przez to jest, ale zamyka się właśnie w BPD, bo właśnie Borderline Personality Disorder charakteryzują takie czynniki. Strasznie mnie rani, ale jak przeczytałam w jednym z artykułów: "Są nadwrażliwi na odrzucenie i ranienie ich przez innych, lecz nieświadomi tego jak ich zachowanie dotyka innych.". Doszłam więc do wniosku, że jej uczucia nie są zależne od niej samej, ale właśnie od samego odczuwania. Nie jest to zbyt pocieszające, bo w jednej chwili chce mnie zaprzytulać i zacałować na śmierć, a w kolejnej wykrzykuje, że jestem straszna, bo nie rozumiem, co czuje i że mnie nienawidzi. Wczoraj na przykład mi to powiedziała. Spytałam o powody, na co ona odpowiedziała mi, że nienawidzi mnie za to, że kiedy coś do mnie mówi, to wypluwa sobie płuca i ja mam to w dupie, ale kiedy skończy i już olewa temat, to ja nagle chcę o tym rozmawiać lub na coś, o co usilnie prosiła, ja się zgadzam. Po kilku godzinach powiedziała, że to nie jest powód i że wcale mnie nie nienawidzi. Sama nie wiem. Targają mną skrajne emocje. Z jednej strony zdaję sobie sprawę, ze to poważna choroba, ale druga moja strona chce odpuścić, bo najzwyczajniej w świecie nie ma siły. Nie wiem co robić. A czuję, że sama już potrzebuję pomocy, bo moja psychika nie jest w najlepszym stanie i poprzez przeżycia, jakie mi zafundowała, jest bardzo nadszarpnięta. Jak mówią sprawdzone źródła: "Ok. 70% ludzi, którzy troszczą się o osobę mająca BPD, wcześniej czy później, również wymaga pomocy psychologicznej."- to chyba wszystko wyjaśnia. Skala 7:10 jest zabójczym, jak dla mnie, prawdopodobieństwem, że jestem w niej zamieszczona. Dziś bardzo intensywnie czytałam wiele stron wypowiedzi ludzi, którzy są lub żyją z takimi osobami i doszłam do konkluzji, iż jutro spotkam się z nią i porozmawiam oraz postaram się ustalić szczegóły jej terapii. Postawię jej ultimatum. Mam nadzieję, że nie odczyta mojej chęci pomocy, jako chęci zostawienia jej samej sobie. Tekst: "chciałabym znaleźć kogoś, kto nauczy mnie od nowa jak żyć" rozwalił mnie doszczętnie! Poczułam się tak niechcianą jak nigdy dotąd. Choć mówiła wiele słów w ten deseń, które raniły. Jedne bardziej, inne mniej, ale zawsze bolały, to te biją wszystkie na łeb na szyję! Od wczoraj zastanawiam się czy chcę to dalej ciągnąć, bo nie potrafię wyrzucić myśli o tym, że w tych słowach zamieściła komunikat o treści: "nienawidzę cię! nie kocham cię! nie jesteś mi już do niczego potrzebna! to koniec!".. lub coś w ten smak..... w każdym razie podsumowujący to, co przeżyłyśmy razem i niechęć ciągnięcia tego dalej. Zastanawiam się teraz nad tym czy kolejna poznana osoba, która będzie chciała się do niej zbliżyć i której zbliżyć się pozwoli, będzie "próbowana" w ten sam sposób, co ja. Ona zdaje sobie sprawę ze swojej choroby, ale wydaje mi się, że na tym się kończy. I czuję, że to JA (bo nikt inny), musi jej pomóc z tego wyjść. Kocham ją! Chcę spędzić z nią resztę życia, bo to ona jest moim całym życiem. Nie piszę, by prosić Was o wsparcie, bo (jak wiecie) wsparcie mało tu pomoże. Chodzi mi raczej o to, by uświadomić Wam, że mnie też jest ciężko. Nie mnie oceniać komu ciężej. Po prostu chciałam, żebyście wiedzieli, że dwie kobiety w związku, w którym jedna należy do osób chorych na BPD, mają też przeje.bane! pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kkka.
Ja też mam to ch*jostwo. Czasem myślę - praca, praca, praca ! Psychoterapia, szukanie rozwiązań. Ale z taką osobą jak ja bym nie wytrzymała. Mam chłopaka i do tej pory twierdzi ze nigdy mnie nie zostawi. Ale przecież tego nie można wyleczyć całkowicie...można to "naprawić" ale nie uda się do końca. Więc - partnerzy borderów - rada dla was - jeśli zakładacie tylko taką opcję, aby za wszelką cenę wyleczyć porąbanego partnera, to za X lub XX lat dacie sobie siana i powiecie nara. A border wtedy wreszcie będzie miał naprawdę powód aby zrealizować groźby samobójcze. A wy do końca życia będziecie mieć nie tylko spaczoną przez niego psychikę, ale i wyrzuty sumienia ogromne. Jeśli ktoś kocha i się decyduje na ten związek, to musi przyjąć do wiadomości, że raczej do końca życia nie zwalczy tego, a przynajmniej nie całkowicie. I musicie ZAWSZE pamiętać, że to co mówi border w czasie swojego ataku gniewu, nie jest wymierzone w was, po prostu on jest psychiczny... Jednego dnia myślę: chcę się leczyć, walczyć, dla siebie i dla bliskich. Drugiego dnia: to koniec. I nóż w łapę albo sznurek. Do tej pory tego nie zrobiłam, bo myślę o tym, że ojciec i chłopak mają tylko mnie...Z tym się naprawdę chujowo żyje. Ale UWIERZCIE, BORDER NIE CHCE RANIĆ, TO PO PROSTU COŚ PRZEJMUJE NAD NIM KONTROLĘ...MY NAPRAWDĘ NIE CHCEMY ŹLE...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
cóż, wychodzi na to że jestem smutną, słaba osoba, wicie co wzięłabym to sobie do serca,a le wiem że to nieprawda. W cale taka nie jestem po paru latach z człowiekiem który ma zdiagnozowanego bordera, jest alkoholikiem, okresowo narkomanem i lekomanem, po kilku teatralnych próbach samobójczych - mam dość. Emocji mi nie brakło, to przyznam, ale z czasem było ich zbyt wiele, byłam zmęczona ilością tych przeżyć i całą reszta spraw. Dodam, iż diagnoza skrystalizowała się późno był na leczeniu w szpitalu, okresowo brał leki poprawa była naprawdę niewielka, po lekach taka,ze zamienił się w warzywo nie do poznania. Wciąż łudzi się ze będziemy razem, nie rozumie ze odeszłam, bo chciałam przeżyć i uratować to co się jeszcze uratować dało (dzieci, resztki własnej osobowości). Jest mi go zal, ale wiem ze nie da się z nim razem funkcjonować. Niektórzy potępiają,ze go zostawiłam w chorobie, ale wiem ze gdybym tego nie zrobiła w porę, to on by mnie któregoś dnia zabił niechcący albo nasze dzieci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość yay
cos przejmuje kontrole???!!! co Ty chrzanisz?? to sie leczcie bordery popieprzone a nie wykanczacie swoich bliskich

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niusiachudo
mam to samo jesteś???????????????????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czerwona szpuleczkaaaA
Witam po dluuugim czasie,rozstalismy sie,wyniszczyl mnie totalnie,na szczescie w pore sie opamietalam;)Pozdrawiam:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość w pore się opamiętałaś? i po
co ci to było.Jak można kochac kogos, kto bez przerwy rani.Myśle ,że nikt po prostu cię nie chciał i uczepiłaś się jego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja tez mam chłopaka z tym zaburzeniem. Jest bardzo ciężko żyć z takim człowiekiem , ale z drugiej strony nie mam serca go zostawić, tylko dlatego , że jest chory. A jeślim osoby które nie mają pojęcia o tym zaburzeniu niech się nie wypowiadają na ten temat i nie wymądrzają.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×