Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość lolunia

co zrobić kiedy nie wiem czy kocham?

Polecane posty

Gość lolunia

hej! cały dzisiejszy dzień zastanawiam się czy mój związek to nie jest tylko przyzwyczajenie. chłopak jest dla mnie bardzo dobry.... na początku (dwa lata temu) to ja za nim biegałam...dużo bardziej mi zależało.... teraz jest odwrotnie...w te wakacje coś się zmieniło... dziwnie się czuję...zależy mi na nim, nie chcę go skrzywdzić, ale... nie wiem co czuję tak na 100%...ciągle o tym myślę.... czy to możliwe, że jestem z nim teraz z przyzwyczajenia? czy to możliwe, że po dwóch latach bycia zakochanym nagle czuje się, że człowiek chyba nie jest dla mnie? jak sobie z tym poradzić.... może to egoistyczne...ale mam nadzieję, że to minie..., że znowu pokocham go tak jak kiedyś... tylko co mam zrobić, żeby tak było? jak wrócić do uczucia... nie mam kompletnie pojęcia... macie jakieś pomysły jak rozbudzić w sobie uczucia?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lolunia
nic na siłę? to jakaś odpowiedź?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
pogadalabym z partnerem iz apytala czy nie sadzi ze cokolwiek sie zmienilo w waszych relacjach,moze on mysli dokladnie tak samo....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mnmnmjm
odpusc sobie...ja miałam podobnie...i nic z tego nie wyszło

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Chemia działa do około dwóch lat.zakochanie mija wczesniej ale udowodnione ze potem jeszcze do drugiego roku pewne substancje na nas maja wpływ a dopiero potem zaczynamy na pewno trzeźwo patrzec na zwiazek... Wiec moze chemia minęła a milosc nie zdążyła sie rozwinąć.. Jak rozbudzić? A czy sie wogole da? Hm...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niestety moja droga ale
te dwa lata zakochania o których piszesz to dosyć klasyczny motyw. U większości par to pierwsze zakochanie przechodzi po dwóch latach. Naprawdę mało jest takich par które przykładowo po 20 latach twierdzą że wciąż są w sobie zakochane tak jak na początku. Przechodzisz dość naturalne dylematy które przeżywa większość kobiet. Tu teraz zasadnizą kwestią do rozstrzygnięcia jest zadanie sobie pytania czym tak naprawdę jest miłość. Jeśli uważasz że miłość sprowadza się jedynie do tej pierwszej fazy zakochania to niestety ale będą cię wtedy czekać same takie dylematy życiowe w każdym kolejnym związku w którym upłyną ci dwa lata. Może nadeszła właśnie teraz właściwa pora by przewartościować swoje dotychczasowe myślenie na temat pojęcia miłości, ponieważ jeśli sama go teraz nie przewartościujesz to życie samo to za ciebie zrobi w przyszłych twoich związkach. Każda kobieta będąc nastolatką myśli że jak znajdzie swoją prawdziwą miłość to że od tej chwili jej życie na zawsze stanie się różowe, że miłość sama będzie wznosić ten związek do nieba na skrzydłach. Niestety tak nie jest, tzn. jest tak owszem na samym początku, jednak potem, po latach kiedy pierwsza fascynacja przeminie to już nie jest taka prosta sprawa. Miłość już wtedy nie niesie dwojga ludzi, lecz to oni swoim wysiłkiem i pracą muszą wznosić tę miłość do góry. Rozumiesz coś z tego ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lolunia
chyba rozumiem! z tego co napisałaś widzę światełko w tunelu jeszcze dla mnie i mojego chłopaka:) to nie jest tak, że ja myślę, że miłość to to samo co ciągłe zakochanie... pogubiłam się trochę...po prostu! miłość jest dla mnie przede wszystkim wsparciem...byciem ze sobą na dobre i złe... może brakuje mi trochę juz sił... to bardzo dobry człowiek- każda zapewne marzy o takim partnerze... tylko to ja się zmieniłam... to we mnie jest problem i wątpliwość... chcę zawalczyć- myślę, że warto!:) czasami napisać do kogoś, kto kompletnie nie wie kim jesteś może być pomocne! ;) tutaj nie chodzi o "złoty środek" na problemy- chodzi o rozmowę z kimś, kto patrzy na to co piszesz obiektywnie! :) dzięki WAM!:* p.s. jeśli ma ktoś jeszcze jakieś opinie- piszcie! zgróry dzięki za rady;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niestety moja droga ale
Hej to znów ja piszę bo dziś męczy mnie bezsenność :) Jeszcze jedno ode mnie. Oczywiście jeśli w którymś momencie stwierdzisz że to jednak nie to, że jednak wolisz szukać tej prawdziwej miłości (Bóg jeden wie czym ona tak naprawdę jest) u innej osoby, że inna osoba przyniesie ci tą wielką miłość, wielkie szczęście na całe życie to proszę bardzo. Każdy przecież sam decyduje o swoim życiu i każdy sam potem płaci konsekwencje swoich wyborów. Nawet jeśli ja czy ktoś inny coś tu pisze to ty będziesz ponosić konsekwencje swoich decyzji, bo to nie nasze życie tylko twoje. Sprawa tylko jest taka, żebyś się dobrze zastanowiła i rozważyła czy jeśli byś teraz porzuciła chłopaka i związała z kim innym z kim znów się zakochasz to czy byś tego nie żałowała, kiedy pierwsze motylki znowu opadną i okaże że ten ktoś inny nie jest wcale dla Ciebie dobry, choć z tą dobrocią to różnie jest. Nikt ci nie powie że ten będzie dobry a tamten nie, bo tego nie wiemy. Chodzi jedynie o tę główną zasadę na całe życie, żeby nie dać się zwieść pewnym złudnym wyobrażeniom na temat życia, że miłość to wieczne motylki w brzuchu. To nieprawda. Każde motylki prędzej czy później odlatują i zostaje takie właśnie przywiązanie którą inni nazywają przyzwyczajeniem. Miłość, przynajmniej ta którą określa chociażby religia to nie są uczucia, choć te na początku są pewnie bardzo piękne i przyjemne, ale uczucia to tylko chwile, które są ulotne jak mgła, przybierają różne barwy, zmieniają się jak w kalejdoskopie a miłość solidna ta określana przez pryzmat religii (piszę o religii bo ta wydaje się mi w życiu jedynym jasnym i czystym kierunkowskazem) to deklaracja, pewna postawa, która sprawia że trwamy z kimś z kim decydujemy się założyć rodzinę na dobre i na złe, przy czym to złe to niekoniecznie musi być jakieś nieszczęście czy choroba to złe to mogą być równie dobrze takie rzeczy które nie są jakąś tragedią ale potrafią być na co dzień deprymujące i siać pewien zamęt w głowie, np. utrata atrakcyjności partnera, pogłębienie się jego wad, brak porozumienia się między sobą, szara codzienność, nuda lub ...poznanie kogoś trzeciego w kim czujemy moglibyśmy się zakochać. Takie problemy napotyka wiele par po ślubie i trzeba jakoś sobie z tym radzić, zwalczać w sobie różnorakie wątpliwości, staczać ze sobą często wewnętrzną walkę. Życzę szczęścia niezależnie od tego jaką podejmiesz decyzję, chociaż napisałaś już wyżej że zamierzasz jednak starać się nadal pielęgnować ten związek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Wakko
Miłość to nie uczucie to stan umysłu. Emocje zawsze mijają, przez czas fascynacji najlepiej sobie wypracować związek oparty na przyjaźni, partnerstwie i mieć jakieś wspólne hobby. Ja np. już nie odczuwam poza pierwszą miłością takiego wylewu jakichś super emocji uniesień... tylko na tej zasadzie działam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Udało Ci się to naprawić, nadal jesteś z tym chłopakiem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ilusia1
Cześć. Niedługo będzie dwa lata jak jestem ze swoim chłopakiem, ale ja nie wiem czy go dalej kocham. Jak jestem z nim to wszystko jest ok, chciałabym go przytulać, całować, cały czas jest mi go mało, często nawet mam pretensje że za mało uczuć mi okazuje, przez co czuję do niego urazę i sama teraz nie okazuje mu uczuć ( taki paradoks ). Po prostu czuję się stabilnie jak jestem z nim.. Ale jak tylko się żegnamy i wracam do swojego miasta ( on obecnie przebywa u rodziców 60 km ode mnie i ja jak mam więcej wolnego to do niego jeżdzę na max 2 dni) to odczuwam tęsknotę, ale nie wiem czy to co czuje to dalej miłość. Rzadko się obecnie widujemy, raz na 2 albo 3 tygodnie, bo mam pracę taką gdzie ciężko mi znaleźć wolne, żeby nie wracać od razu po jednym dniu. I mam przez to wrażenie, że się oddalamy od siebie, a przynajmniej ja od niego. Bo on problemu nie widzi żadnego. A jak już przyjeżdżam, to mam wrażenie że nie tęskni za mną tak jak ja za nim. Rzadko spędzamy czas sami.. Często wychodzimy z jego znajomymi gdzieś, najczęściej na piwo. A jak chcę pobyć z nim, to mówi że jestem dzika, że wolę siedzieć w domu niż gdzieś wyjść. Nie rozumie że potrzebuje jego obecności, tego czasu sam na sam, mimo że tyle razy mu to mówiłam. Mam wrażenie że mogłabym w ogóle nie przyjeżdżać, a on dalej będzie żył tak jak żył, ale z tą świadomością że gdzieś tam jestem. Straszny mętlik mam w głowie. Do tego jest jeszcze jego charakter. Jest cholerykiem, nerwusem strasznym. Często się irytuje z byle powodu. I czasem na mnie. A ja jestem wrażliwa - często przez to płaczę, ale nie pozwalam mu na mnie się wyżywać, więc dochodzi między nami wtedy do spięć. Jest wtedy nie miły, ale nie umie za to przeprosić. Później jest wszystko jak gdyby nic się nie stało, że przecież to nie jego wina. Myślę po prostu że jest jeszcze niedojrzały, mówię mu to czasem, ale ogólnie to mnie zbywa. Ale pomimo wszystkiego jestem w stanie powiedzieć że się zmienił od początku naszego związku. Wcześniej nie miał nikogo na poważnie, jakieś przygody tylko. Byli tylko koledzy z którymi spędzał czas. Ale nie od dawna wiadomo że kobiety" są bardziej uczuciowe". Ja miałam kogoś, ale to były krótkie związki, które się kończyły ze strony facetów. Jeśli chodzi o zamieszkanie razem, to na razie się na to nie zapowiada, ponieważ on nie ma stałej pracy, ma zamiar rozkręcać swoją firmę, ale żeby mieć stały zarobek, to musimy trochę poczekać. Ja mam stałą pracę, ale nie wystarczy na mieszkanie i na życie dla nas obojga. Przed tą tymczasową wyprowadzką wszystko było ok, były między nami spięcia, ale wiedziałam że go kocham, a teraz nic już nie wiem. On mówi że to tylko taki okres, że muszę przeczekać aż skończy to co ma zrobić u swoich rodziców, i wróci do swojego wcześniejszego mieszkania, gdzie mogliśmy się normalnie spotykać, ale boję się że wtedy nie będzie już do czego wracać. Dochodzi do tego jeszcze sfera seksualna. Nie poświęca mi tyle uwagi ile bym chciała, nie zawsze dochodzę przy zbliżeniu. A on zawsze. Bardzo rzadko jest jakaś gra wstępna, nie przytulamy się przed, ani nie całujemy. Wszystko dzieje się tak szybko, czasem zajrzy tam na dół, ale nie zawsze - mimo że tyle razy już mu o tym mówiłam. Lecz jak już wcześniej pisałam i tak jest lepiej niż na początku było. Nie wiem już czy to ze mną jest coś nie tak - że może jestem jakąś gówniarą, która naoglądała się filmów romantycznych i za dużo od niego wymagam, czy to z nim jest jakiś problem.. Dodam jeszcze tylko że słabe mam relacje z rodzicami, i nie było w naszej rodzinie nigdy uczucia, przytulenia i miłości w rodzinie. Męczy mnie to wszystko. Więc postanowiłam napisać o radę co mam zrobić :( . Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Maluttka0
Illusia1 i co dalej nie wiesz czy go kochasz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×