Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

i am

zostawić czy dawać kolejne szanse?

Polecane posty

Proszę powiedzcie co myślicie o tym... ( przeczytajcie do końca , streściłam jak tylko mógłam ;) ) związek , od 2 lat, mamy po 22 i 24 lata, nie mieszkamy na stałe razem, on troche u mnie , ja troche u niego , troche osobno, tak jak to przed ślubem, przed kredytem na dom. on: uczuciowy a za razem bez serce , waha sie z uczuciami , raz jest na max zakochany we mnie ,a raz "wielki pan i władca" to jego trzeba zdobywać - zodiakalna waga- rozchwiany , ale bardzo wierny i rodzinny , choleryk ale i domator- kochający i uczuciowy. tak ciężko mi go zrozumieć... nasz związek to wahania pomiędzy euforią i miłością, a kłutniami i nienawiścią. ( bez jakis bijatyk i wyzwisk ;) , ale emocjonalnie w tym gorszym czasie potrafimy bardzo się ranic) Jest okres kiedy to ja "kocham bardziej" i gonie "króliczka" ,i na odwrót. zmienia się to w przeciągu sekundy.... ja wodnik- indywidualiska- nie lubie kiedy sie mną rządzi , ale nie lubie też nudy. tyle wad mi w nim przeszkadz, tyle razy mnie zawodził i ranił, czasem rozumie - umie przeprosić - czasem zmienia to i problem z glowy a czaem przeprasza i dalej robi jakiś błąd.. czasem keidy mówie co mnie boli- krzyczy i oburza sie - ze "stroje fochy" , "robie jazdy" no po prostu gotuje sie we mnie w środku wtedy jak to słysze, bo jestem osobą naprawde opanowaną i tolerancyją i nie robie nigdy nic pod wpływem nadmiernych emocji.... glupi przykład: walentynki : mamy plan, nagle mu coś wypada : ok rozumiem,on obiecuje że na nastepny dzien zrobi dobry obiadek jak wróce z pracy i zrekompensuje mi samotny wieczór, a następnego dnia ja wracam z pracy ( on teraz nie pracuje) a on jakgdyby nigdy nic nie pamięta o tym.... i mówi mi " a wiesz przyjecha ła siostra do nas , zrobiłem taki dobry obiad , zjedliśmy własnie , a co u ciebie skarbie" ........... niby nic , ale takich sytuacji jest wiele...... i dobijają mnie , a keidy mówie mu o tym czasem przyzna racje , ale najczęściej - OBRAŻA SIĘ i mówi że jestem "jakaś dziwna" często nie zwracam uwagi na takie rzeczy jak : miał po mnie przyjechac do pracy ( była śnieżyca) a on zagadał się z kumplem i zapomniał, i musiałam sama wracać. Mial wrócić o 22 z "piwka" jest 3 w nocy wraca zalany.... bo myśle że mi to wynagrodzi , doceni moją wyrozumiełąoś,.... głownie o to mi chodzi wyedy , ale on nie docenia tego i zawsze wypomni że " się czepiam"............ bo błagam ..... :/ nie wiem juz , czy warto ciągnąc coś, pomimo tego że naprawde ta druga połowa cię często rani , ale w głębi czujesz że ją kochasz? czy warto zacząc od nowa i przepęczyć sie z tą tesknotą i bólem rozstania? wiem ze on mnie kocha , na 100% mnie nie zdradza.... bo jedynie to by tłumaczyło takie olewanie mnie i oich uczuć... jak uważacie? co robić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jeszcze troche i
nie wiem, Nikt nie zdecyduje za Ciebie. Trudna to milosc... mowisz, ze czasem ejst dobrze...mam tylko nadzieje ze nie bedzie tak , ze tych zlych chwil bedzie wiecej... zrob to co serce Ci mowi- bo rozumu nie sluchasz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ciężko słuchać rozumu , ale coraz częściej mówi mi zebym sie zastanowiła..... teraz jesteśmy młodzi , mam wybór, a co jak bedziemy mieli dom , dzieci... idalej tak bedzie , albo i gorzej...?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jeszcze troche i
weźmy pod uwage rowniez to, ze za jakis czas motylki gdziec odfruna, i co bedzie cie przy nim trzymalo ? chcesz byc z kims, na kim nie mozesz polegac ? moj facet tez jest zodiakalna waga, ale chocby sie walilo i palilo, jesli cos obiecal - dotrzyma slowa. Zrob sobie test - usiadz wygodnie i zastanow sie czy widzisz sie z nim za 20 lat , potem za 40 lat. Czy jest ta osoba, ktora ( jak juz pozadanie wygasnie) jestes w stanie sobie wyobrazic , jak trzyma Cie za reke, przytula Cie i rozmawia na takie normalne, ludzkie tematy ??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość facet________________________
U mnie dokładnie takie same problemy doprowadziły do rozstania ;/ http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=4404042 Mam dokładnie takie same wątpliwości jak Ty, też nie wiem, co z nimi zrobić ;/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
facet_______ - właśnie boje się że jak go zostawie, to będe cholernie tęsknić, tak jak ty za swoją.... już raz miałam rozstanie z facetem po 4 latach związku i do dziś czuje ból w sercu, więc wiem jak rozstanie potrafi boleć.... i dlatego trudno podjąc jakąkolwiek decyzje,bo wiem że rozum mówi mi - zastanów sie.... coś jest nie tak... ale serce mowi że chyba umarłabym z tęsknoty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lejdi1984
witam:( Przechodze dosłowni to samo..czy to teraz jest jakis "sezon" na facetów niedojrzałych emocjonalnie??? MOj przypadek opisuje tutaj http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=4406021&start=0 ale nie wiem czy jest sens tam zagladac,bo twoja sytuacja jest dosłownie taka sama-beznadziejna.z jednej strony ich kochamy a oni nas rania...z jednej strony nie umiemy odejsc ale zaczynamy ich nie nawidziec... Jest to totalnie trudne, zachowujemy sie tak jakbysmy nie umialy sobie poradzic bez nich... Przeciez nie chcemy wiele..pragniemy tylko bezpieczenstwa, poczucia bycia kochana,potzrebna,ta wyjatkowa... Lecz gdy przychodzi co do czego dla NICH nie ma tematu..my si eczepiamy,jestesmy histeryczki,za duzo bysmy chiały...a dla nich to za trudne;( cholera za trudne... Mysla o sobie,o sowich pragnieniach-a gdzie nasze,....??? chodz te minimalne???:( nic z tego nie rozumiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lejdi1984
Bardzo dziekuje:) moze doradzisz mi co ty mowisz albo co robisz ze udaje ci sie mimo wszystko,moze ja gdzies popełniam bład...????? moze ty mas zjuz na tym polu wieksze doświadczenie????ja tez ci odpisałam u siebie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
napiszę Ci jutro wszystko, bo dziś nie za bardzo mam czas. Zajrzyj tu jutro to pogaday :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lejdi1984
Hej kochana:) dziekuje za wyczerpujaca wiadomsoc odpisałam ci u siebie zeby nei "zasmiecac" twego watku:) pozdrawiam:) i dziekuje;) jestes moim "aniołem":)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
musimy się wspierać, gdyu mamy takich łotrów za facetów hehe :* 😍

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość monalisa23.
Znam podobne zachowania facetow, nawet jeszcze gorsze. Wczoraj rozstalam sie z chlopakiem po półtora roku. Myślalam, ze to jest moja druga połowka, kocham go bardzo, ale nie potrafie znim byc, bo jest wybuchowy, a ja bardzo wrazliwa. Wiele probowalismy od nowa...wczoraj rozum wygrał i rozstalismy sie. Dziś czuję jeden wielki ból, i pretensje do losu, dlaczego nie udało nam sie byc razem. Kocham Go, ale nie potrafie z Nim być. .bo mnie rani. Tyle juz lez przez Niego wylalam... Dzis wylewam kolejne łzy, ból ktory rozdziera mnie od wewnątrz momentami jest nie do wytrztmania..Ale postanowilam sobie, ze musze byc twarda. Bo ostatnią rzeczą którą bym chciala mieć to krzyczący i nieszanujący mnie facet....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mądra jesteś mona ..... gratuluje Ci siły!!!! trzymaj się , jeśli teraz wytwasz to potem będzie ci latwiej!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lejdi1984
MOna GRATULUJE!!!!!! trzeba miec wiele odwagi i dojrzałosci psychicznej by zdecydowac sie na taki krok,tym bardziej,ze tak bardzo go kochasz....cos o tym wiem...tyle,zemojnie krzyczy, tylko sie focha, ma mnie w nosie, woli mamusie, i uwaza mnie za wariatke,ktora sie wiecznie czepia.... tyle,ze ja nie potrafie odejsc.....ktos zapyta- amoze nei chcesz...???? czemu mu na to pozwalam...KOCHAM GO BARDZO... miloscia wielka i prawdziwa,ktora sie zdarza zadko.... postaram sie powoli walczyc z jego wadami- dac sobie jakas szanse..Powoli sa małe kroczki, a skoro sa to i jest nadzieja.... Dziewczyny dobrze,ze mamy siebie i mozemy pogadac,doradzic sobie,nawet czasami tlyko popisac o pierdołach... zawsze liczy sie gest:):) iam odpisałam ci na moim blogu:):):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lejdi1984
do i am: Kochana co do tego ze macie ta sytuacje z praca nieciekawa.....to przerabiałam to, wazne ejst to,zeby w tym czasie sie czyms zajac...moze wytłumacz mu na spokojnie,ze kcohanie moze jest teraz okres gdzie obydwoje mamy pod gorke,gdzie nie jest nam łatwo,ale popatrz na to z innej strony- jestesmy RAZEM,nie jestem z tym wszyystkim sam..ja jestem po to,zeby cie wspierac,zebys nei musial sam dzwigac tego wszystkiego,wiem ze jest ci ciezko,bo mi tez nie ejst łatwo,ale mi wiary i sly dodaje to,ze pomimo naszych małych złosliwosci jESTES!!!!! moge w zyciu starcic wszystko-prace,pieniadze,auto,ale nie ciebie...bo jestes najcienijszy...... a praca sie znajdzie,lepsza czy gorsza,ale jednak... Jestem pewna ze obydwoje sobie swietnie poradzimy... bo mamy siebie:) nie chciałabym zebysmy sobie dogadywali,jak dzieci,bo to nie dziala budujaca-wrecz odwrotonie,a s koro mamy juz jakies powazniejsze problemy, to po stwarzac sobie jakies głupoty,ktore tylko nas draznia...???Po co MARNOWAC czas na kłotnie....? Kochanie zaufaj mi,bedzie dobrze:) ja w ciebie wierze i mam nadzieje,ze ty wierzysz we mnie tak samo mocno:) cokolwiek by sie nie działo,chce bys wiedzial,ze zawsze mozesz na mnie liczyc i czy bedziesz gornikiem,czy dyrektorem zawsze bede cie kochac i bede przy tobie, bo wiesz...nie jest sztuka byc razem jak jest super i wszystko kolorowo,sztuka jest byc z kims kiedy nie ma sie nic...ale ma sie siebie....nie stracmy tego....bo nas nie znajdziemy jak kolejnej pracy w ogłoszeniu....przemysl to sobie skarbie na spokojnie i zrób jak czuje twoje serce....:) moja postawe znasz:)i ja tego nie zmienie...bo cie kocham a to jest BEZCENNE!!!!! Tak ci propnuje to mu przedstawic......napisz czy to cos dało:):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie! To jest mój wpis z innego topicu, ale w tamtym gronie nikt ze mną nie chce porozmawiać, więc próbuję dalej... Jestem/byłam z chłopakiem 3 lata (niecałe 3)... Razem podjęliśmy decyzję o rozstaniu- tzn.ja podjęłam, ale on się nie sprzeciwia, bo zapewne myśli, że wrócę, przemyśle, zatęsknię i wrócę. (osobiście chciałabym tak, ale obawiam się, że to nie jest możliwe). Wiem, że dużo wymagałam od niego, od siebie też. Związek ten był oparty w dużej mierze na wyrzeczeniach- z obu stron-, ponieważ oboje jesteśmy zupełnie innej natury..On- spokój i opanowanie, ja- wariatka, szalona i szukająca przygód. Ale każdy związek ma wyrzeczenia... Wiem, że on mnie kocha , widać to i słychać i w ogóle jest w stosunku do mnie wspaniały.. ale niestety, z mojej strony, to raczej przywiązanie.. A nawet gdyby miłość, to już z nim nie moge wytrzymać... Zależy mi na nim, jest super, ale nie czuję tego co przed laty, coraz bardziej mnie irytuje i stwierdziłam, że muszę od niego odejść. Brakowało mi od zawsze z nim- mimo, że jest czuły i troskliwy, kochający, opiekuńczy- brakowało mi w nim tej energii, którą ja mam, takiej radości życia. (Teraz trochę się pozmieniało- stałam się bardziej zrzędliwa, marudna- ale to przez pracę i nawał obowiązków. ) Mam nadzieję, że zatęsknię za nim, bo jak narazie, to mam go dość. Dobiły mnie nie dawno a tym samym utwierdziły w decyzji o odejściu- jego poglądy. Po pierwsze- w żartach lub nie- napomknął o tym, że mam być kurą domową... chodziło o to,że kiedyś kłóciliśmy się, czy będą w domu kurki czy nie, a on w końcu powiedział- będzie- domowa. ;(. Po drugie- nie raz rozmawialiśmy o dzieciach, ale on stwierdził, że jeszcze jest dużo czasu.. taa... Nie chcę być Panią, która rodzi po 30tce... Jeszcze u mnie jest rodzinne, że z trudem zachodzi się w ciążę.. on wiedział o tym, ale dobitnie usiłował mnie przekonać, że dzieci po 30tce to pikuś.. Łatwo się mówi.. a im człowiek starszy tym trudniej o bobasa. Po trzecie, chciał się ze mną wiązać właśnie koło 30tki, bo ma czas.. ale ja nie mam, a raczej nie chcę mieć... Odczuwam bardzo głęboką potrzebę stabilizacji... Jeszcze nie dodałam, on jest baardzo nieśmiały, a ja otwarta...i zawsze wszystko załatwiałam ja, no bo on:'a po co, a na co, nie musi być, przesadzasz..' itp. czuję się.. stłamszona, i coraz mniej otwarta do ludzi.. niestety bo było mi z tym bardzo dobrze..! Pamiętam na samym początku związku, kiedy to nie chodziłam ze znajomymi, no bo sama nie pójdę, a on nie chciał i nie szedł a jak szedł to był taką wręcz 'cierpiętnicą'.. jak sobie to przypomnę to aż mnie boli do teraz.. Także to w WIELKIM bardzo skrócie, ale się wygadałam i już mi lżej. Proszę, napiszcie coś, cokolwiek, co o tym sądzicie.. Pocieszcie, dobijcie, cokolwiek. Ostatnio już z koleżankami się spotkałam, poplotkowałyśmy, ale też jednak spotkałam się z NIM. Porozmawialiśmy trochę, chyba też za dużo mu wytknęłam, no bo prawie się pokłóciliśmy ale ostatecznie wyszło na moje- jesteśmy różni i nikt tego nie zmieni. Jeszcze powiedział 'szukaj swojego szczęścia'.. trochę mnie tym zasmucił, bo gdyby nie to, że jest taki ciapek i zamknięty w sobie to byłoby w porządku..jest rewelacyjny pod wieloma względami ale jesteśmy zbyt różni.. przynajmniej tak czuję.. inne priorytety, inne poglądy, inny świat. Wiem, ze mężczyźni mają swoje światy, ale mnie trzeba wychodzić do ludzi a nie zamykać się w czterech ścianach. Wcześniej to prawie nigdzie nie wychodziłam, no bo głupio samej, skoro mam chłopaka,a w mojej psychice tak zakorzeniły się pewne obrazy- wyraz twarzy, ton, gesty, zachowanie ogólne na imprezie i poza domem...cierpienie w jednym słowie- no i jak tu się cieszyć z wyjścia z chłopakiem, kiedy on się męczy.. z nim źle, bez niego też źle... i tak 3 lata... Kontakt ze znajomymi zerwałam, bo co będę się z nimi spotykać.. samej nie, bo samej głupio; z nim też, bo on się nie odnajduje w towarzystwie.. i w ogóle... głupie to wszystko.. !!!! I tak oto czułam się cały czas uwięziona.. ( a może nadal jestem, bo sobie go nie wybiłam całkiem z głowy ...) Narazie będę zmuszona zamilknąć i się do niego nie oddzywać, bo się wewnętrznie rozszarpię...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
facet sie nie zmieni, ale za to TY, I am, mozesz sie zmienić, swoje zachowanie i wtedy on bedzie MUSIAŁ inaczej reagować na nie. 2 lata to jeszcze ten burzliwy okres zakochania i docierania się zwykle. jesteście zaręczeni? ja mysle o ty tyle, ze jeszcze tak szybko z nim nie zerwiesz na dobre, jeszcze co najmniej kilka miesięcy takiej szarpaniny Cie czeka, wiec w sumie równiedobrze mozesz - Ty ze swojej strony- przestać na te kilka miesiecy sie wewnętrznie szarpać i poczekać w spokoju na rozwój wydarzeń. bez gonienia króliczka, bez czepiania. zmienić SWOJE reakcje i poobserwowac co on na to

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lejdi1984
dudududuś Dosknale cie rozumiem bo to samo przechodze.... z jedyna roznica,ze ja ze swoim "meczennikiem" jestem-----jeszcze jestem!!!!!!!! Jak sie to potoczy nie wiem... czas pokaze,na razie nei chce podejmowac tak drastycznej decyzji jak ostateczne rozstanie-bo serce by mi pekło..na razie chce spróbowac z jego wadami,z jego chorymi przyzwyczajeniami powalczyc ile sie da.....spokojem.... Jestes w sytuacji ja to nazywam-kołem złudzen.....znaczy to,ze jetes konkretna babeczka,masz okreslone zyciowe cele, chcesz mei crodzine, i myslisz bardzo konkretnie- co sie chwali...:) Nurtuje mnie po drodze pytanie- ile twoj facet ma lat,ze ma czas do 30-tki?????? Bo moj ma skonczone 27 i tez uwaza,ze na wszystko jest czas,ze mozemy dopiero cos planowac za ok. 2-3 lata,zeby sie lepiej poznac.... Gdzie ja uwazam tak samo,ze jezeli sie kogos kocha i jest sie z nim juz dłuzszy okres czasu (my jestesmy z esoba ponad 2 lata) to kurka na co on chce czekac...na wygrana w lottka??? rozumie gdyby facet niemial warunkow np. materialnych,mieszkaniowych etc..i ja tak smao to ok...rozwaznei jest poczekac..na stabilziacje... ale jezeli wszystko jakos sie układa, rodzina tez mzoe pomoze to co jest nie kaman??? Moim zdaniem twoj facet jak i moj nie jest dojrzały psychicznie i emocjonalnie do takch decyzji..... i tak jak pisze EWAKITTY powinnas dac na wstrzymanie, nie pokazywac mu ze sie z tym szrpiesz bo jeszcze pomysli,ze jets Bogiem.... i ze tak powinni byc,ze ty sie zadreczasz a on co??>??hulaj dusza.... Powinnas jakos powoli nabrac do tego dystansu...przemyslec sobie dotychczasowe zycie jakie was łaczyło, zanalizowac dobre i złe strony, tym bardziej,ze piszesz ze on wcale nie jest taki zły... Na pewno nie mozesz za nim latac i prosic o litosc,ze tak to napisze...facet musi zrozumiec,musi sie postarac jak mu zalezy.... jezeli chcesz iwecej sobie poczytac podaje ci linka do mojego tematu... http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=4406021, wejdz i poczytaj...moze cos znajdziesz dla siebie...moze cos ci sie przyda.... a jak nie to pisz....jestesmy tu wszyscy po to,zeby sobie jakso pomoc....:) pozdrawiam wszystkich:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No hejka, dziękuje Ci za odpowiedź. Wiesz mamy po 22 lata. Jestem świadoma tego,że on jest mniej dojrzały. Studiujemy oboje, ale boli mnie to, że on nie chce się całkiem usamodzielnić... Ja studiuję na własną rękę, żyję ze stypendium i dorywczej pracy, ale sobie daje rade.. a on nawet sie nie kwapi, by wyjść na zakupy czy spacer, co dopiero do pracy. Z jednej strony chcę wychodzić do ludzi, z drugiej mam ochotę się ustabilizować. Boli mnie też to, że on niby taki spokojny, twierdzi, że 'stabilny emocjonalnie' ale nigdzie sie nie śpieszy... w ogóle się z nim nie rozumiemy... a najbardziej wnerwia mnie jego mamuśka... Jakby mogła, to by go zagłaskała... W moim odczuciu facet też musi umieć sam o siebie zadbać, coś umieć, ale jak go mama zawsze we wszystkim wyręcza.. przypomniało mi się, gdy byłam kiedyś u niego na grilla.. On zapytał, czy może coś pomóc mamie, gdy robiła z węglem--- ale po pierwsze: zapytał to w sposób taki pro forma, , bo ja jestem i wypada, po drugie: jego mama jest taka uparta, że po prostu w ogóle nie dała słowa powiedzieć i robiła swoje.. dużo by jeszcze opowiadać, ale za dużo pisania, robota czeka. Miłego wieczorku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość A ja Wam powiem krótko
i treściwie: oszalałyście dziewczyny. Kompletnie nie pojmuję, dlaczego chcecie być z facetami, którzy Was w ten sposób traktują, jak rzecz. Nic nie usprawiedliwia takiego traktowania Was, nawet największa miłość. Dlaczego tak się zachowują? BO WAS NIE KOCHAJĄ. Nie macie się co łudzić. Niestety taka prawda. Równanie jest proste: miłość = szacunek + branie pod uwagę uczuć drugiej osoby. Zastanówcie się, czy rzeczywiście chcecie być z kimś, kto Wami pomiata? Wiem nawet aż za dobrze, o czym mówicie, bo sama spotykałam się z facetem, który tak się wzzględem mnie zachowywał. Tylko że ja nie dałam się w ten sposób traktować. Po pierwszej takiej akcji zerwałam z nim, po jego wielokrotnych przeprosinach po pewnym czasie postanowiłam dać mu ostatnią szansę, ale znów wyskoczył z czymś takim już na pierwszym spotkaniu po powrocie, więc kolejnego spotkania już nie było. Zerwałam z nim na dobre i nie dałam z siebie wyciągnąć nawet informacji z gatunku "co słychać", gdy jeszcze wydzwaniał, bo tak bardzo chciałam, żeby zrozumiał, że to definitywny koniec.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość A ja Wam powiem krótko
Dodam jeszcze, że był to facet, którego zdążyłam pokochać, bo znaliśmy się już jakiś czasd, zanim zaczęliśmy się spotykać, uważany przez wszystkich za niezwykle miłego i szarmanckiego w stosunku do kobiet (ha, ha, pozorant jak znalazł, to było tylko udawanie) i był w takim wieku, że już czas najwyższy na dojrzałość emocjonalną i niebawienie się uczuciami innych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×