Od dziś służę jako przykład idiotyzmu......

Wczoraj poszłam na długo planowaną wódkę do kolegi, który bardzo mi się podoba. Przez rok miał dziewczynę, ale miesiąc temu zerwali. Wszystko było pięknie, (byłam lekko pijana) dopóki się nie położyliśmy.. tzn. najpierw gładził mnie po włosach, było miło. Wstał po coś, a ja szybko pobiegłam do łazienki. Zwymiotowałam. Wróciłam i było ok, ale później zwymiotowałam na jego łózko jeszcze raz.. Powiedzialam: idz do 2 pokoju, prosze cie, mam ochote zapasc sie pod ziemie.. Poszedl, ja wzielam poszewki, przescieradło i wyprałam. Polozylam sie spac, dzis rano wstalam o 6, posprzatalam jeszcze wszystko dokladnie, napisalam mu list, ze CALKIEM NIE TAK wyobrazalam sobie ten wieczor bla bla.. Odezwij się co i jak. I się zmyłam. On jeszcze spał. Poziom mojego zazenowania wynosi 1000000000000000000000000! Jak myślicie, mam jeszcze u niego szanse? ........ Tylko mnie nie krytykujcie,... i tak chce mi się płakać.

trzeba było zostać bo na pewno się "zauroczył" Twoim występem i czekał aby podnieść Cię na duchu....:)

masz nauczke zeby duzo nie pić, a chłopak moze wybaczy ;) zdarza sie kazdemu

Czuje się fatalnie. Czekac na jego odzew czy ja mam cos napisać?

Ja bym wolała spotkać się na jakimś neutralnym gruncie i ponabijać się z tej całej historii i tyle. Przynajmniej macie temat do rozmowy i Ty też dużo się dowiesz po tym jak o tym będzie mówi. powodzenia :)

Chciałabym miec takie pozytywne nastawienie jak wy. Odezwac sie pierwsza? Jesli tak to co napisac? Czy zadzwonic?