Pyatnie z serii - czy jestem w ciąży...

Ja wiem, że te tematy są głupie, ale może nieco mi pomogą Wasze wypowiedzi :) No więc fakty: Ostatnią miesiączkę miałam 10 marca, 5-6 dniową, cykle mam (z małymi wyjątkami) wzorcowe 28 dniowe. Jak zabezpieczenie używamy z mężem prezerwatywy i zawsze ją stosujemy, z tym, że w tym cyklu zanim użyliśmy gumki wchodził we mnie parę razy bez niej, a potem zakładał gumkę. Wytrysku we mnie nie miał. I jako, że np taki stosunek przerywany stosuje mnóstwo osób, nie przyszłoby mi w sumie do głowy obawiać się ciąży, bo niby skąd, ale gdzieś dobry tydzień temu obudziłam się w nocy z silnym odczuciem zgagi, i nawet przez to zwymiotowałam. Nigdy nie miałam zgagi, więc jakoś mnie to zdziwiło, potem codziennie kole wieczora miałam taką delikatną zgagę. Poszperałam w necie o przyczynę i tam wymienili jako jedną z przyczyn: progesteron, we wczesnej fazie ciąży... Brzuch mnie bolał jak na okres, piersi wcale, więc sie uspokoiłam. I było by dobrze, ale okres powinnam dostać 5 maja, czyli 2 dni temu a zamiast tego wczoraj zwróciłam uwagę, że mam taką obfitą wydzielinę, przejrzystą, rozciągliwą z nitkami krwi. To pomyślałam sobie, że to pewnie okres tuż tuż i jakoś tak wyszło, że z mężem kochaliśmy się bez zabezpieczenia, no bo byłam przekonana, że to nie potrzebne. No i problem jest taki, że okres jednak nie przyszedł. Jest taka wydzielina z nitkami krwi i to wszystko. Zaczynam się zastanawiać czy skoro tego okresu nie ma (a teraz byliśmy na majowe w górach = zmiana klimatu) to może to jest spóźniona owulacja? I ten jeden raz kiedy skończył we mnie może być tym złotym strzałem. Mogłabym zrobić test, ale jakby zapłodnienie miało być wczoraj, to test jest bez sensu. Może któraś z Was ma jakieś zdanie w tym temacie? Od razu dodam, że wiem, że nikt mi nie powie czy jestem w ciąży, bo niby skąd, ale po tym co pisze może da się coś wykluczyć, bądź potwierdzić. Dziękuje za odpowiedzi :)