Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zagubiona7

Gdy braknie mi sił...

Polecane posty

Gość zagubiona7

Witam. Sama nie wiem od czego zacząć... Może od tego,że coraz częściej mam tego wszystkiego dość,ale brakuje mi odwagi, by to wszystko zakończyć. Mam 29 lat... nie miałam dośc szczęśliwego dziecinstwa...,a moze i miałam za sprawą Kochanej Mamusi.Do tej pory wiem,że to jedyna osoba,której tak naprwdę na mnie zależało... cokolwiek zrobiłam,jakakolwiek byłam.... Ojciec alkoholik,który znecał się nad Mamusia fizycznie i psychicznie,widząc,ze mnie i siostry nie wciaga w swoje awantury zostawila wszystko i wyjechała za granicę...(z myślą,że jak da mu na prawko i kupi mu samochód z salonu jaki bedzie chciał..przestanie) Nic podobnego sie nie stało... przysyłala pieniadze na różne zachcianki ojca z myślą,ze sie uspokoi...i tak sie stało,ale w stosunku do niej...bo była daleko... wszystko spadło na nas.. awantury,bijatyki i w koncu ucieczki z domu...Siostra nie wytrzymała i uciekla..Ja zostalam..sama nie wiem po co...(moze teraz nie przechodziłabym takiej traumy)...W domu codziennie strach a w szkole?? Całkiem inna osoba... usmiechnięta, zabawna i niby szczesliwa...choć stroniaca od innych osób...pewnie po to ,by nikt nie wiedział,co tak naprawdę jest grane,ale każde niepowodzenie brane bardzo do siebie...co w konsekwencji dobijało do braku sensu zycia... Miarka sie przebrała po kilku latach gdy porzadnie dostalam w nos..Był złamany,wybity...sama nie wiem...podkrazone i sine oczy...dla nastolatki to wstyd iśc do szkoły...Decyzja o rozwodzie zapadla... Mamusia za granica,siostra w innym miescie a ja w wieku 20 lat zaczelam mieszkac sama...Mamusia spłaciła ojca (zapożyczając się u swoich kolezanek)...W końcu nastal spokój...Skonczyłam szkolę średnią,studia... tylko dzieki Mamusi, która ciagle wierzyła,a którje ja nie chciałam zawieśc... Brak pracy spowodowal,że musiałam wyjechać i z pomocą siostry zaczełam życie jakieś 600-700km od swojego ukochanego miasta(zostawiając przyjaciół i znajomych,którzy pomału mieli coraz mniej czasu dla mnie zakładając swoje rodziny)... nie bylo latwo... Z racji tej ,ze w moim mieście zostało nasze mieszkanie,Mamusia postanowiła je sprzedac i kupic sobie kilkupokojowe w swojej rodzinnej miejscowosci. Tak tez sie stało...Zycie pomału się toczyło...coraz częściej myślami byłam w swoim rodzinnym miescie...że kirdyś wróce itp.Los chciał inaczej... dostalam sie do kolejnej szkoly, po której odgornie dostałam stabilniejsza,państwowa pracę... ,ale odgórnie też zostałam wysłana w inny region Polski... A to wszystko za namową Mamusi...,ktra nie krya radosci...Na szkole poznalam swietnego chlopaka...,ktory nieba by mi przychylil...Przyszly Swieta... jakas klotnia o pierdole (teraz to wiem...) Siostra stanela po stronie Mamusi...Przez rok czasu sie nie odzywalysmy...Siostra wyszla za maz,urodzila dziecko i odbyly sie chrzciny, na ktore nie dostaalam zaproszenia... Po chrzcinach zadzwonila Mamusia,ze chce pogadac,wyjasnic,ze caly czas ja to boli... porozmawialysmy...Udawalam chlodna,zraniona,ale w glebi duszy cieszylam sie jak dziecko...,bo tez tesknilam...Byla w Polsce...troszke wyjasnilysmy,troszke sie posmialysmy...Od tego dnia byly smsy,telefony... 22listopad...smsy o Swietach,o potrawach,o prezentach itp. 23 listopad... po przyjezdzie do pracy telefon od cioci...Zla wiadomosc...Gdy uslyszalam..slabo pamietam co sie dzialo....Ktos podnosil mnie z ziemi,krzyczalam by dali mi spokoj...Ta wiadomosc to...Twoja Mama nie zyje... rozlaczylam sie....Nie mialam juz ojca(bo tak to odbieram) i teraz ,kiedy pogodzilam sie z Mamusia....To byl ciezki okres... Pogodzilam sie z siostra,pojechalam za granice by pozegnac sie z Mamusia(gdy sprowadza sie ciala z zagranicy,sa one plombowane przy konsulu,a w Polsce jest zakaz otwierania trumny) i zabrac jej rzeczy.Niestety siostra tego zrobic nie mogla ,gdyz miala zbyt male dziecko...Bylam tam z chlopakiem(P) i siostra Mamy...Po pozegnaniu P tulac mnie do siebie oznajmil mi,ze obiecal cos mojej Mamusi...Teraz wiem,ze obiecal,ze zrobi wszystko bzm byla szczesliwa.... za 5 dni mija pol roku..wszyscy mzsla,ze doszlam do siebie,ale tak nie jest...chodze do pracy,a po pracy lzy...W pracy usmiechnieta,zabawna...a w rzeczywistosci przybita,ale najwazniejsze by nikt sie nie kapnal...(z racji tej,ze prawie 98% personelu to mezczyzni)...Boje sie tylko,ze Mamusia tam ... wysoko... widzi jak mi ciezko i sie bardzo przejmuje...Bole plecow,silnz placz...Bylam u lekarza...*wyrok* brzmial: depresja z nerwica..dostalam leki...i skierownie na terapie Dla Doroslych Dzieci Alkoholikow..(ale niestety,z racji roznych godzin pracy nie moge sobie na to pozwolic) Zwrocilam uwage siostrze,ze prawie w ogole nie zajmuje sie grobem Mamusi...przestala sie do mnie odzywac..nie odbiera telefonow...)wszystko tlumaczy tym,ze ma duzo pracy przy dziecku i ze powinnam zrozumiec,ze mieszka ponad 100 km od miejsca,gdzie pochowalysmy Mamusie...(tlumaczylam jej,ze w miare czesto teraz bywa u tesciow,ktorzy mieszkaja ok 30 km od miejscowosci i grobu Mamusi,ale to na nic...)... Moj chlopak ma nalog... z ktorym zawsze walczylam,a teraz...zaczal bardziej go naduzwac....Okazywalam zlosc... az w koncu kazalam by wybral albo ja albo nalog...wybral to drugie......choc po tym zdarzeniu codziennie wydzwanial,bo chcial mnie tylko uslyszec...i mowil,ze nadl kocha i,ze nie rozumie dlaczego tak sie dzieje...Ogolnie to jego nalog mi nie przeszkadza,bo to nie alkohol... i mi sie zadna krzywda nie dzieje....,ale... ten wybor w jego strone byl podyktowany tym,ze chcialam,bz mi pokazal jak mu na mnie zalezy...No i pokazal... A teraz siedze i placze... On zawsze jak ma jakis problem, do mnie dzwoni pisze... a nawet ot tak..czasami,ale jak mu tlumacze,ze jak sie w ogole do mnie odzywa to mnie to strasznie boli...a jednoczesnie za nim tesknie.... i siedze i placze...Mamusi nie mam...wsparcia siostry brak...chlopaka od 3 tygodni brak...ojca nie mam... Czuje ,ze zostalam tylko ja i tylko ja... Nikt nie wie co sie ze mna dzieje..(oprocz przyjaciolki z mojego rodzinnego miasta...jezeli tak mozna nazwac codzienne romowz telefoniczne)..i mam wrzenie,ze nikogo to nie interesuje...bo kazdy ma swoje zycie...Spadkiem Mamusi sie podzielilysmy...Przypadlo mi mieszkanie w rodzinnej mijscowosci mojej Mamusi...zadnych znajomych...(bywalam tam rzadko)....Wszystko mi ja przypomina...stram sie zrobic porzadek z jej rzeczami,ale...to nie jest takie proste...wszystko doprowadza do placzu...a za chwile trzeba wyjsc do sklepu ...ocieram lzy..odczekuje,by nie bylo widac czerwonych oczu i udaje,ze wszystko jest w porzadku..... i tak z dnia na dzien...ile jeszcze tak pociagne...?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moze ja to widze inaczej
ale lepiej uczcic czyjas pamiec nie takimi drobiazgami jak zadbany nagrobek, a tym, by zyc tak jakby ten ktos sobie tego zyczyl to czego nauczyli i co probowali nam przekazac ludzie ktorych juz nie ma jest o wiele wazniejsze i sprawia, ze sa blizej nas i w pewien sposob z nami moze wiec lepiej zebys postapila tak jak twoja matka - skup sie na swoim zyciu i sprobuj je sobie ulozyc, tak bys cos w koncy ty z tego zycia miala i dobrze, ze nie dajesz sie wciagac w zwiazek z kims kto ma nalog

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zagubiona7
Wasnie wzlewam lzy...popijam piwo,by moc zasnac..Ale jak...? Kiedy...?Gdy terapie sa w roznych godzinach i czasie...? Obecnie jestem na kontrakcie terminowzm i boje sie,ze jak mi nie przedluza bedzie juz calkiem po mnie...Czasami mam wrazenie,ze jeszcze tu jestem (z Wami) dzieki pracy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zagubiona7
Tak,ale.... z drugiej strony ten nalog,to jak palenie papierosow (choc sama pale)....,ale w Polsce zabroniony,ale boje sie,ze za jakis czas,jakis lekarz mi powie....gdyby On tego nie robil...zylby nadal....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zagubiona7
Moja siostra wie,ze biore leki...,ze sie lecze...jezeli chodzi o prywatne terapie,to niestety,ale mam termin splaty siostty do konca sierpnia....chodzi o spadek..wiec na to zbieram pieniadze...Jezelli zas chodzi o terapie to.... tez chodzi o prace czasami pracuje do 15.30 a ca'zasami od 13 do 1 w nocy i jak dzwonilam...to kobieta powiedziala ,ze spotkan.... nie powinno sie opuszczac..A ja chce sobie pomoc,ale nie wiem jak....dosc juz mam klamania w pracz,ze mam oczy podpuchniete,bo..nie moglam spac.... 19tego ide do lekarza....moze wezme zwolnienie....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość o dupie Maryni :-)
przeczytalam to co napisalas kilka razy. Moze i masz depresje jak Kant pisze. Ale tego sie czytac nie da.Jestes jedna mameja. Dorosla kobieta 29 lat a takie rozbeczane. Co z tego, ze jestes dzckiem alkoholika.Ale masz rzum, wolna wole i mozliwosc wziecia sie za siebie. Co Ty sie tak przypielas do tego grobu mamusi.Z calym szacunkiem ale nie wymagaj by inni caly czas celebrowali smierc twojej mamusi. Kobieto -opamietaj sie.Grzej po leki na depresje badz poprawienie nastroju i wez sie za zycie. Na miejscu tego chlopaka to od takiej beksy ucieklabym na koniec swiata. Jestes stara rozhisteryzowana stara panna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość o dupie Maryni :-)
drogi Kanciku-jestes madra kobieta.Czytalam, ze zmagasz sie z choroba dwubiegunowa,tym wiekszy szacunek za normalnosc wypowiedzi. Autorko, zycie jest takie jakim go sobie ulozymy. Z najgorszego nalezy wybrac najlepsze i tym zyc-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zagubiona7
o dupie Maryni - nie przecze temu co napisałeś/napisalaś. Ale wiedz,że niegdy nie bedziesz chcial/a być na moim miejscu. Jezeli zas chodzi o leki... to lecze sie juz prawie 5 miesiecy i jakos bez rezultatu. A jeśli czlowiek raz złapie taka chorobę....leczy sie ,a widocznie nie ma efektów poprawy.... to jest coraz ciężej... I nie wazny jest wiek... ludzie maja po 50,60,70 lat i tez niektorym jest ciezko po stracie rodziców... Poza tym,uprzątnięcie starych wieńców,zniczy,kwiatów...to jedyne co moge zrobić dla Mamusi(Mamusia-piszę nie w sensie szacunku,choć to też,ale... z racji tak,że tak się do niej zawsze zwracałam i tego już nie zmienie). Poza tym rzeczywiscie mam rozum,ktory juz nie mysli racjonalnie....,wole jak najbardziej,ale brak sił na cokolwiek,bez widzenia jakichkolwiek perspektyw. I jeżeli, nie umiesz zrozumieć,ze ktos po śmierci bliskiej osoby doznaje szoku (mimo,ze wczesniej był kimś,kogo kochałes/as i uwielbialeś/as-całkiem innym człowiekiem mimo przykrosci losu) to zastanów sie nad soba...czy rzeczywiscie wziąłbys/wzielabyś nogi za pas czy byś był/a wsparciem dla drugiej osoby.... Kant-jezeli zas chodzi o terapie,to dzwonilam do poradni tak mi powiedziala babka,ktora odebrala telefon i konkretnych informacji mi nie podała... Poprostu dzisiaj mnie tak dopadło,że... musialam to z siebie wyrzucic...moze delikatnie jest lzej...ale tylko delikatnie... dziekuję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość o dupie Maryni :-)
zagubiona-przezylam smierc meza, wyjscie z nalogu ciezkiego bliskiej osoby.Bylam osoba na ktorej spoczywala walka o byt rodziny. Moje rady nie wynikaja z braku traum a wrecz przeciwnie. Dla mnie probujesz innych mierzyc swoja miara. Tak sie NIE DA. Skup sie na sobie i pomz sobie sama. Nie wymagaj od innych tego czego nie moga lub nie sa w stanie Tobie dac. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zagubiona7
Dziekuje dziewczyny i chce byście wiedziały,że składam pokłon w Waszą stronę. Chce powiedziec,ze ja sie naprawde staram,ale... kiedy myslę,ze juz jest tak jak być powinno... wtedy choćby najmniejsza drobnostka, którą normalnie ktos inny(albo jeszcze niedawno ja) by olał sprawia,że znow 'się staczam", wszystko wtedy jest złe,nie tak jak być powinno i przestaje widziec sens w czymkolwiek...,ale macie racje ja muszę się podniesc.... ja chcę...tylko znajdę sposób...coś co sprawi,że... będę doceniac to co mam,a nie to co straciłam;że odnajde radość, ze w końcu uwierze w siebie i ze wszystko musi byc dobrze...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość o dupie Maryni :-)
duzo sily i wiary w siebie Ci zycze. Sprobuj zasnac choc troszke z lzejszym sercem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taka sobie kawa z mlekiem
popłakałam sie jak to przeczytałam.mam podobna sytuacje tylko ze mamuska zyje.na szczescie...bez niej bym oszalała. :(:(:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×