co byscie zrobily na moim miejscu

mam 33 lata. skonczone studia pedagogicze- ped. opiekunczo-wychowawcza. od 2 lat bez pracy w miedzyczasie skonczone studium rachunkowosci i staz w dziale ksiegowosci. mam rowniez podyplomowke -nauzanie angielskiego w przedszkolu. certyfikatu jezykowego na razie brak ale przymierzam sie do niego. w mojej miescinie nie mam szans na prace. jedynym rozwiazaniem jest wyjazd do wiekszego miasta i np zalapaanie sie do prywatnego przedszkla (czesto zatrudniaja po jakiejkolwiek pedagogice niekoniecznie przedszkolna). tylko pojawia sie problem czy dam rade sie utrzymac z takiej pensji w duzym miescie?

nie chce sama wyjezdzac:-( mam lęki przed samotnym wyjazdem za granice zwlaszcza gdzies daleko. znam tylko angielski w stopniu srednim wiec w gre wchodza tylko krraje anglojezyczne

W prywatnej placówce możesz przyzwoicie zarobić, ale do tego trzeba mieć plecy:o Wiadomo - nepotyzm się szerzy:(

nie mam znajomosci gdybym je miala to juz dawno bym miala prace tu na miejscu gdzie mieszkam

A nie myślałaś o założeniu czegoś w stylu domowego przedszkola, czy jak to się nazywa?

To nie pracy jest za mało tylko ludzi się napłodzilo za dużo!

ja bym wyjechała, za to co zarobisz uda ci sie wynająć kawalerke bez problemu i na życie ci starczy... zaryzykuj :)

no nie wiem czy wynajme kawalerke. zarobie pewnie max 1800 a moze i mniej wiec bede skazana na jakis pokoj u "babci"