Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość tenta ona

rozstanie po 7 latach, ciężko dać szansę na odbudowanie związku...

Polecane posty

Gość tenta ona

Witajcie, pierwszy raz będę cokolwiek pisać na tym forum, zawsze tylko czytałam, ale jestem na zakręcie życiowym, i nikt z bliskich nie umie mi doradzić, a raczej mówią słusznie że decyzja i tak należy do mnie to moje życie. Żyłam 7 lat w związku z mężczyzną, w którym oszukiwałam samą siebie, gdyż bardzo dużo mi w nim nie pasowało, ale zawsze tłumaczyłam sobie, że nie ma ideałów, i tak musi być. Chłopak nie był zdecydowany na zobowiązanie się, ale chciał zamieszkać razem więc ja wymusiłam na nim zaręczyny po 5 latach!! tłumacząc że tak tego pragnę, i rodzina nie da mi spokoju jeśli zamieszkamy razem bez ślubu, a chociażby zaręczyn i wspólnych planów dotyczących przyszłości. Odbyły się zaręczyny i po nich nic, cisza 2 lata stagnacja, nie chciał rozmawiać o ślubie, dlatego też że jest ateistą a ja katoliczką. Nie chciał rozmawiać bo wiedział że będzie z tego problem. On chciał tylko cywilny, a ja kościelny. Po jakimś czasie oświadczył mi również że nie chce dzieci, powiedział tak: teraz nie chcę, nie lubię dzieci, i nie jestem w stanie ci obiecać kiedy to się zmieni, i jak będzie za kilka lat..:( przyjęłam to do wiadomości i okłamałam samą siebie że go zmienię. Kilka dni temu, po 7 latach doszłam do wniosku że jestem tak sfrustrowana sytuacją, że się poddaje, i odchodzę. Nie jestem szczęśliwa. Wtedy on dostał jakby w łeb tą informacją i z dnia na dzień twierdzi że się zmienił! że się poświeci, że chce ślubu kościelnego, że już myśli o dziecku, że mnie naprawdę kocha , i nie wie czemu tak długo zwlekał z tą decyzją.Że zawsze miał to w głowie, ale o tym nie mówił. Dodam że cały czas mieszkaliśmy razem. Ja postanowiłam się wyprowadzić do rodziców, a on chce zacząć wszystko od nowa, ze mną. Nie umiem mu zaufać, że naprawdę się zmienił, jak to możliwe że potrzebował takiej sytuacji aby to zrozumieć. Aż strach pomyśleć jeśli nie moja reakcja, ile jeszcze lat zamierzał tak mieszkać na kocią łapę bez zobowiązań...a wiedział naprawdę jak to dla mnie ważne, były o tym często rozmowy (o ślubie) które kończyły się kłótnią. W ogóle nie planował tego ślubu, a dziś chciałby lecieć ze mną choćby jutro do ołtarza. Mówi że zrozumiał co to znaczy poświęcenie. Strasznie się waham, boję się znowu mu zaufać, poświęcić się dla niego raz jeszcze, (bo do tej pory ja najczęściej ustępowałam, zgodziłam się już nawet na ten śłub cywilny, i cieszę się że do niego nie doszło, bo dziś wiem że chcę kościelnego, przed bogiem, i tylko takiego) z nadzieją że tym razem się uda. Dodam że przez ten tak długi czas stagnacji z jego strony, zupełnie wygasła we mnie namiętność do niego, czuje już tylko przyjaźń, przyzwyczajenie itd. a rodzina mówi że tak właśnie wygląda miłość po 7 latach, że tak musi być, że tych motylków w brzuchu z zakochania nigdy nie będzie, z nikim wiecznie, że faceci którzy okazują non stop miłość swojej wybrance to wyjątki... i nie warto uganiać się za takim ideałem, tylko zacząć budować jeszcze raz wszystko od nowa, ale jak to zrobić skoro ja traktuje go jako przyjaciela? I gdy mówię mu że z nami już koniec on płacze jak bóbr, a mi jest go poprostu żal, i pojawia się litość, i dałam mu nadzieję że wrócimy do siebie, jeśli on pokaże mi że się zmienił, choć w głębi serca nie chciałam tego. Ale żal tych 7 lat, były też piękne chwile... Wczoraj pojechał do rodziców, miał im poowiedzieć co się u nas dzieje, że się wyprowadziłam, i dlaczego, a on pojechał i stchórzył. Nic im nie powiedział... A to oni kupili nam mieszkanie, połowę na kredyt połowę za gotówkę, i mają prawo wiedzieć że się nie układało od dłuższego czasu...i myślałam że się przyzna że to przez jego upartość i brak reakcji na moje potrzeby, i myślałam że coś mu doradzą, porozmawiają z nim, a on normalnie stchórzył, i jak tu mu zaufać, że się zmienił.... Co robić,...?:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dinusiuk:)
Pamiętaj o jednej podstawowej rzeczy LUDZIE DOROŚLI NIE ZMIENIĄ SWOJEGO CHARAKTERU mogą co najwyżej na jakis czas zmienić swoje pewne zachowania w celu "dostosownia " się-lecz po jakims czasie, jego prawdziwa natura i tak wyjdzie na światło dzienne rodzina twoja ma rację-nikt nie może za ciebie decydować. decyzja musi wyjść tylko i wyłącznie od ciebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość po cichu jedynie
pasujecie do siebie. jak można zmuszać do ślubu kościelnego ateiste? no żenada, w życiu nie zgodziłabym się na taki ślub. on się godzi nie dlatego że chce tylko boi się że cie straci... głupia samolubna baba ... Ślub bo takie są twoje przekonania a co Z JEGO przekonaniami? no tak masz je gdzieś... super, zostaw go. niech znajdzie sobie inną. naprawdę teraz on tego nie chce ale najlepiej zrobisz dla niego jak to zakończysz... znajdź sobie katolika to jedyna rada

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość po cichu jedynie
odejdź 🖐️. gdy jesteś z ateista nie masz prawa wymagać ślubu kościelnego, szczególnie jak znałaś jego przekonania. Nie potrafisz stworzyć związku z osobą która nie wierzy. A wiesz co to znaczy że nie wierzy? Uważa ten ślub za śmieszną szopkę. Na pewno to wiesz. A jeśli tak ci zależy na ślubie to trzeba było od razu szukać katolika i przeeestać się taak poświęcać na co dzień i w sypialni. Obiektywna rada pani która patrzy z perspektywy osoby niewierzącej. Żeby być szczęśliwą znajdź sobie osobę która zgadza się z tobą z kwestiach dzieci i religii. Macie zupełnie inne spojrzenie na świat i brak umiejętności żeby się dogadać. Nic z tego nie będzie. Twoja myśl żeby to zakończyć była słuszna

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tenta ona
A dodam jeszcze że doskonale wiem że są śluby ateisty z katolikiem, kościół jest na to otwarty, i gdy się o tym dowiedziałam, byłam w 7 niebie że jest dla nas szansa, ale on powiedział wtedy że chyba jestem nienormalna, jak ja sobie to wyobrażam że on stoi w kościele, i przysięga, że dla niego to obłuda. A przecież specjalnie są takie śluby, przecież to on jest ateista, i nie będzie wypowiadał końca przysięgi: tak mi dopomóż Panie Boże.... , ani uczestniczył w eucharystii. Ale bez namysłu odrzucił wtedy jakieś 1,5 roku temu takie wyjście , nawet nie umiejąc podać sensownych argumentów. Tylko tyle że kościół i księża go odraża, i że nie zabrania mi wierzyć i chodzić do kościoła, ale nie rozumie tego że będę żyła w grzechu, i po to są właśnie te śluby mieszane. Teraz gdy już dotarło do mnie że patrzymy w przyszłość w dwóch różnych kierunkach, nie mogę uwierzyć że tak mogłam trwać w tym związku tyle lat, i wmówić sobie że on się zmieni. Zerwałam, i nagle bardzo proszę kochanie- zmieniłem się dla ciebie się poświęcę, teraz dotarło do mnie jakie to dla ciebie było ważne,,,, itd, i jak to zacząć od nowa, nie mam chyba już siły, Jak wogóle zacząć szukać w sobie tej miłości do niego która już wygasła, czuje teraz tylko przyzwyczajenie, przyjaźń i smutek, że tak ma się to skończyć.... Ja mam 28lat a on 30

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tenta ona
ja mam 28 lat a ona 30 więc nie jesteśmy dziećmi, nastolatkami, mi odezwał się zegar biologiczny, chciałabym mieć dziecko, a on nie potrafi odpowiedzieć czy też tego chce, i kiedy będzie chciał , właściwie inaczej do czasu zerwania zaręcznym nie wiedział, a kilka dni po uświadomił sobie że źle mówił, i zaczyna też myśleć o dziecku. Boże czuje jakie to wszystko sztuczne z jego strony... bylebym nie odeszła, mówi że nie może sobie darować że był takim uparciuchem, w tych ważnych dla mnie kwestiach, i nie chodzi o to aby zaciągnać go do prawdziwego ślubu kościelnego, ale są te mieszkane o których pisałam wyżej. Pisze mi maile, dzwoni, smsy że zrozumiał swój błąd, że chce to naprawić, chce mi coś udowodnić, chce się poświęcić. Ja w tej chwili jestem tak rozgoryczona sytuacją że nie wiem czego chcę, na pewno już nie ślubu, czuję że ta zgoda z obawy że mnie straci na zawsze, a ja czuję że w tej chwili nie powiem na ołtarzu TAK. Nie wiem czy zacząć od nowa, nawet nie wiem jak ma wyglądać takie zaczynanie od nowa o czym on mówi, i wiem że on na tę chwilę też nie wie jak ma wyglądać. Chce tylko żebyśmy byli razem, że mnie kocha, i zrobi dla mnie wszystko. Ja z kolei chcę być naprawdę szczęśliwa z mężczyzną ( z nim byłam kiedyś na początku, i trwało to kilka lat, do póki nie nastał czas na poważne decyzje) , i również chcę jego szczęścia! i właśnie takie mam myśli , że znajdzie sobie kobietę która również nie wierzy i będą żyli bez takich poświęceń, bez kłótni o to, bez obawy o przyszłość, jak to będzie jak dzieci będą i trzeba będzie je ochrzcić, komunia święta, organizacja wszystkiego spadnie na mnie, nie wiem czy dam radę sama. I wiem doskonale że nie mam prawa nikogo zmieniać, że kocha tą osobę takim jakim on jest. Ale ciężko mi z tym, czułam że aby było dobrze ja muszę się poświęcić, i był okres że wmówiłam sobie że ja również nie wierzę, bo nie latam co niedzielę do kościoła, i właściwie niech już będzie ten cywilny tylko, i całe szczęście że nie doszło do planowania jego, bo dziś byłabym chyba jeszcze bardziej nieszczęśliwa niż teraz jestem. Żal mi bardzo że 7 lat spędziliśmy razem i do niczego wpólnie nie doszliśmy, nie poznaliśmy się tak jak powinniśmy, nie umiemy znaleść kompromisu....:( a on teraz tak cierpi, płacze, prosi o szansę, i nadzieję że zaczniemy od nowa... jeszcze raz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość AGATA----
Ja nie rozumiem np tego , ze on mowi ze zrozumial swoj blad i teraz sie POSWIECI i wezmie slub. Co to ma znaczyc ze sie poswieci? łaske Ci zrobi? On powienien tego pragnac. Nie dosc ze nie chcial z Toba slubu to teraz okazal sie tchorzem i nie stoi przy swoich przekonaniach ze starchu. 28 lat masz? moze czas poszukac kogos z kim naprawde Ci sie ulozy i kto bedzie chcial miec z Toba naprawde dzieci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tenta ona
on nie chce wierzyć że sprawa religii ma nas rozdzielić na zawsze, po 7 latach związku, że wiedzieliśy o tych różnicach ale nigdy nie patrzyliśmy na nie jako coś co może nas rozdzielić ale wytłumaczyłam mu że nie patrzyliśy bo to ja zawsze się naginałam, to ja nie wierciłam tematu że pragnę kościelnego, tylko tłumiłam to w sobie, że niech już będzie cywilny, a później się jeszcze trochę powalczy, może się uda namówić na kościelny, może się nawróci, pomogę mu w tym..., bo tak zostałam wychowana, w wierze katolickiej, i dla niego gotowa byłam ją stłumić, z miłości którą do niego czułam, bo wiedziałam że albo ja albo on musi się ugiąć, ale to wszystko do czasu, kiedy przyszły inne problemy, okazało się że wiara jest dla mnie podporą,i dosyć mam oszukiwania siebie, i unieszczęśliwiania jego i siebie. Zerwałam po 7 latach, bardzo boli, tym bardziej że on ciągle prosi o szansę, nadzieję, że się uda...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tenta ona
on nie chce wierzyć że sprawa religii ma nas rozdzielić na zawsze, po 7 latach związku, że wiedzieliśy o tych różnicach ale nigdy nie patrzyliśmy na nie jako coś co może nas rozdzielić ale wytłumaczyłam mu że nie patrzyliśy bo to ja zawsze się naginałam, to ja nie wierciłam tematu że pragnę kościelnego, tylko tłumiłam to w sobie, że niech już będzie cywilny, a później się jeszcze trochę powalczy, może się uda namówić na kościelny, może się nawróci, pomogę mu w tym..., bo tak zostałam wychowana, w wierze katolickiej, i dla niego gotowa byłam ją stłumić, z miłości którą do niego czułam, bo wiedziałam że albo ja albo on musi się ugiąć, ale to wszystko do czasu, kiedy przyszły inne problemy, okazało się że wiara jest dla mnie podporą,i dosyć mam oszukiwania siebie, i unieszczęśliwiania jego i siebie. Zerwałam po 7 latach, bardzo boli, tym bardziej że on ciągle prosi o szansę, nadzieję, że się uda...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tenta ona
on nie chce wierzyć że sprawa religii ma nas rozdzielić na zawsze, po 7 latach związku, że wiedzieliśy o tych różnicach ale nigdy nie patrzyliśmy na nie jako coś co może nas rozdzielić ale wytłumaczyłam mu że nie patrzyliśy bo to ja zawsze się naginałam, to ja nie wierciłam tematu że pragnę kościelnego, tylko tłumiłam to w sobie, że niech już będzie cywilny, a później się jeszcze trochę powalczy, może się uda namówić na kościelny, może się nawróci, pomogę mu w tym..., bo tak zostałam wychowana, w wierze katolickiej, i dla niego gotowa byłam ją stłumić, z miłości którą do niego czułam, bo wiedziałam że albo ja albo on musi się ugiąć, ale to wszystko do czasu, kiedy przyszły inne problemy, okazało się że wiara jest dla mnie podporą,i dosyć mam oszukiwania siebie, i unieszczęśliwiania jego i siebie. Zerwałam po 7 latach, bardzo boli, tym bardziej że on ciągle prosi o szansę, nadzieję, że się uda...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A kochasz go? Miłośc to kompromisy i poświęcenie.... jak dwoje ludzi kocha, to nie rozdzieli ich religia, a do rodzicielstwa można nie tyle dojrzec, co przekonac sie z czasem, ze chce sie dziecka. ja nie zostwiałbym faceta, ktorego kocham, dlatego, że np nie chce dzieci. Dla mnie miłość to wartośc absolutna.... Poza tym, Ty tez od poczatku znałas jego światopogląd i postawe wobec religii...Nie da sie niczego wymusić...Ty przekonałas go do zaręczyn, to może teraz Ty daj sie przekonac od ślubu cywilnego, zrezygnuj z kościelnego... Dla mnie to absurd... ! rzucac faceta, bo chcemy dochowac odpowiedniej formy pewnych obyczajów... Zważ wszystkie argumenty i nadaj im odpowiedni status, range, wybierz to co dla Ciebie najwazniejsze.... Pomysl tez o tym, że i twój facet może czuć sie oszukany..wiedząc,że jest ateistą planowałas z nim wspólną przyszłość, a zatem mial podstawy sądzić, że zaakceptujesz jego wybory lub ich brak....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"jak dwoje ludzi kocha, to nie rozdzieli ich religia, a do rodzicielstwa można nie tyle dojrzec, co przekonac sie z czasem, ze chce sie dziecka. ja nie zostwiałbym faceta, ktorego kocham, dlatego, że np nie chce dzieci. " BO LUBISZ SIE oszukiwac, dlatego byś wierzyła, że on się zmieni :) Ona szanowała jego brak wiary, on jej wiary nie szanował, i chocby dlatego nie powinni byc razem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
prawda jest taka, ze gdyby facet kochal autorke, oswiadczylby sie po roku, dwoch. z nie czekal 7 lat. on po prostu czuje sie stary i boi sie, ze nie znajdzie innej, a wypada sie ozenic. wiec chwycil autorke, z braku laku. zenada i dramat

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie poddawać się!!! Ja też kiedyś straciłam nadzieję. Myślałam że już po wszystkim. Ale nie poddałam się!!! brałam się każdej możliwości na odzyskanie swojej miłości. Trafiłam na stronę z urokami miłosnymi (o ile się nie mylę http://urok-milosny.pl ) i postanowiłam spróbowac takiego uroku. Nie liczyłam na bardzo wiele. ALE PODZIAŁAŁO!! Ukochany po 5 tygodniach od odprawienia uroku powrócił. Dziś jesteśmy już szczęsliwą rodziną tak więc głowa do góry, i pamietajcie że musicie walczyć o swoje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×