co mam robic jak sie zachowac by zwyczajnie dac se z tym rade..zwariujeeeee..

zaczne od tego ze moj facet jest marynarzem...za tydzien wyjezdza w rejs na 4 miesiace..jestesmy prawie rok,miedzy nami bywalo roznie,mamy wybuchowe charatery..ale kocham go ponad zycie i czuje ze to ten jedyny..na pocztku naszej znajmosci kiedy bylismy tylko kumplami powiedzial ze bzykal na filipinach manili,mialam przez to duze problemy kiedy sie z nim zwiazalam ale w koncu zaufalam.Nie dpouszczam do mysli ze za tydzien go juz nie ma ze juz go nie zobacze nie przytule,do tego przychodza rozne zle i glupie mysli jak dac sobie z tym rade?jak reagowac kiedy juz bede odrowadzala go na lotnisko..boje sie ze zwariuje i wyladuje w wariatkowie, nie wytrzymam tej tesknoty,prosze porozmwiajcie ze mna..nie daje rady

pogadajcie ze mna;(

powiedziec, jedynie, ze wspolczuje. i, ze inni mają gorzej, przeżywają dłuzsze rozłąki i zyją ;)

taka dola lasek marynarzy. one na miejscu zajmuja sie studentami, a oni portowymi dziwkami taka prawda. u marynarza w kazdym porcie zona :)

taka konstelacja, jak u was, nie wrozy pomyslnego zwiazku. on pewnie zawodu nie zmieni, a ty sie po prostu nie nadajesz na partnerke (moze kiedys nawet zone) marynarza. daj sobie spokoj, czym szybciej tym lepiej. szkoda twojego zycia bo to z czasem naprawde moze cie wykonczyc.

wiem ze jestem wrazliwa ze biore sobie wszytko do siebie on jedzie do brazyli przed chiwila na jakims forum wyctzalam ze tam sa najgorsze zdrady ja umreeeeeeeeeeeeeeeee;(