Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Gnębiony 31

problem z kolega w pracy....

Polecane posty

Gość Gnębiony 31

Witam, Chciałbym zasięgnąc porady tutejszych osób , co mam zrobic w sytuacji w której sie znalazłem. otóż prawie rok temu podjąłem prace w nowej firmie. Pracuje na stanowisku grafika i prócz mnie na tym samym stanowisku pracują jeszcze 4 osoby w tym ten "kolega" z którym mam problem. ów "kolega" jest na równorzednym stanowisku co ja. Jedyna różnica jest taka że ona ma wiekszy staz pracy w tej firmie. genralnie od dłuższego czasu facet konsekwentnie zatruwa mi zycie w pracy. pierwsza karygodna rzecza jest fakt ze ciagle odgrywa role mojego przełozonego, natomiast gdy sie tam przyjąłem nikt mnie nie poinformowałm ze jest moim przełozonym nadomiar złego ciągle krytykuje moja prace i w bez podstawny spoób próbuje mnie zdyskwalifikowac jako grafika doświadczonego z dużymi umiejetnosciami kreacji. problem tkwi w tym ze generalnie facet nie wiele wiecej umie ode mnie a w niektórych kwestiach nawet i mniej. Niesutannie i ciagle blokuje moje pomysły a nawet mój zapał do pracy do tego wszystkiego gdy tylko nadarzy sie okazja przedstawia moja osobe u szefostwa w negtywnym świetle. skutek tego jest taki ze szef ma mnie za dretwego graika który nie wiele umie nie przekazuje mi zadnej konkretnej pracy i generalnie jestem tam ignorownym pracownikiem nagorsze z tego wszystkiego jest to ze szef nie ma kompletnie zadnego zaufania do mnie a ufa tylko pracownikowi który u niego po prostu dłużej pracuje. szczerze to nie wiem co zrobic w tej sytuacji najchetniej to pieprznła bym tym wszystkim i walnał wypowiedzenie na biurko szefa wypowiedzcie sie....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Łukasz25_
Gościu boi się że okażesz się od niego zdolniejszy i że go wywalą albo będzie mniej chwalony.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
pogadaj z tym kolegą i wytłumacz mu co ci leży na sercu...a jak nie zrozumie to mu wypierdol na ulicy ale nie w pracy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smakoszka bez nałogu
miałam podobny problem tylko oczywiscie na innym stanowisku, wspolpracowniczka tez widocznie chciała sie popisac czy cos stwierdzajac przy tym ze ma wieksze prawa bo sie wczesniej przyjeła, rzadziła mną, kazała robic jakies rzeczy, czepiała sie ze zrobiła cos niezgodnego z jej "planem" dnia w pracy, potem nie wytrzymała i sie wkurwiłam tak ze wszystkim oczy na wierzch wyszły, opierdoliłam ją z góry na dół ze w koncu juz chyba na zawsze jej gębe zamknełam, kolezanka w samoobronie potrafiła z siebie tylko tyle wydukac "nie podnos na mnie głosu", wiec najlepsza obroną bedzie kontratak, jesli na niego to nie zadziała to zgłos szefowi gdyz kolega ma te same prawa co ty

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie nie nudzi mi się... zadna dziewczyna mnie nie chce to z zgryzoty siedze na kafe :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ja Ci poradzę
Przedstaw sam bezpośrednio jakieś swoje najlepsze prace szefowi, bez żadnego pośrednictwa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Auroton pogadaj z tym kolegą i wytłumacz mu co ci leży na sercu...a jak nie zrozumie to mu wypie**ol na ulicy ale nie w pracy.." Co za głupie pomysły:P.Pewnie byś też doradzał mafiozom przetłumaczyć:P.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mam podobny problem z kolega z pracy tyle ze pracuje za granica a tam jest podwojnie ciezko udowodnic w swoim zawodzie ze sie nie jest tepym i cos sie potrafi lepiej lub tak samo dobrze jak inni trzeba naprawde ciezko pracowac zeby cos udowodnic wszegolnosci ze rozmawiamy w obcym jezyku i nigdy nie czujemy sie dobrze i swobodnie na obcym gruncie:) a wiec pracuje glownie z osobami ktore sie tam urodzily tyle ze nie z nimi mam problem tylko z innym obcokrajowcem (Węgrem)dodam ze pracuje w tej firmie tylko 4 miesiace dluzej niz ja i zna jezyk dwa razy slabiej niz ja posluguje sie w polowie angielskim ale zachowuje sie jak by byl kierownikiem na poczatku bylo oki grał sympatycznego pomocnego na ogol milego ale pozniej sie cos zmienilo zaczal sie mnie czepiac szczegolnie kiedy zauwazyl pozytywny stosunek szefowej do mojej osoby ( zaznaczam ze to lizus wszedl by szefowej doslownie do tylka ja w inny sposob zdobywam zaufanie nie wychylam sie z tłumu i pracuje)wiec zaczely sie glupie uwagi na moj temat i temat polakow np.ze jak on pracowal w angli to znal polakow co jedli zercie dla psow .i wyglaszal tak swoje teorie przy szefowej i przy innych pracownikach jak by mnie chcial osmieszyc na co ja kompletnie nie zwracalam uwagi i odpowiadalam ze nie identyfikuje sie z osobami o ktorych opowiada wiec nie wiem o co mu chodzi potem zaczal sie wtracac do mojej pracy za kazdym razem kiedy rozmawialam z klientem to sie wtracal musial wszystko wiedziec zawsze podsluchiwal i zapamietywal kazda rzecz kazda bzdure czekal tylko jak popelnie jakis najmniejszy blad zeby doniesc szefowej i dodawal ze to dla mojego dobra nastepnie oczernial mnie do szefowej ze zle odnosze sie do praktykantek i do uczennic czego one same nie potwierdzily wiec tym razem on dostal lekki ochrzan na koncu zaczal mnie kontrolowac kiedy przychodze kiedy wychodze ile mam dodatkowych nadgodzin i ile minus godzin zebym czasem nie miala lepiej od niego kaze mi sie przed nim tlumaczyc czego ja oczywiscie nie robie wiec to go tak wscieka ze zaczyna sie zemna klocic tyle ze to osoba ktora przekrzyczy kazdego i nie da mu dojsc do slowa i czeka tylko az mnie na tyle skutecznie sprowokuje az zaczne sie tez z nim klocic bo kazdemu kiedys puszczaja nerwy wtedy za kazdym razem alarmuje szefowa ,wtedy ona przyjezdza i on udaje ofiare i jaki jest biedny i wogule jaka ja jestem nie dobra i szukam problemu a on tylko nie winnie mnie cos spytal.poprostu koszmar nie mam pojecia co mam z nim zrobic bo przy kazdej kolejnej klotni trace w oczach szefowej a naprawde ciezko na to pracowalam zeby miec spokoj .pomozcie napiszcie czy mieliscie podobny problem co moze powodowac takie jego zachowania i jak sobie z tym radzic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
te osoby z jakiś powodów upatrzyły was na rywali i dlatego donoszą gnębią czekają aż wam sie noga powinie by to wykorzystać, omijanie problemu nic nie da a będzie gorzej podpieprzają was do szefów by obniżyć wasze miejsce w hierarchii pracowniczej, nie tylko osoby słabe stają sie ofiarami mobbingu ale też najlepsze w zespole, z takimi osobami trzeba nieraz ostro ale trzeba tez wyczuć sytuacje kiedy można kiedy nie i troche dyplomacji i sposobu, czasami warto poczekać by zespół i szefostwo zobaczyło aferzystę i awanturnika w tej osobie wy musicie pokazać że jesteście spokojni, rzeczowi i kompetętni wtedy nawet jesli dojdzie do ostrego sporu nikt z was nie bedzię robił osoby konfliktowej bo wszyscy bedą wiedzieli jaka jest ta druga osoba

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Wygrany
Ponad 2 lata temu zatrudniłem się w pewnej firmie. Firma znana, właściciele są moimi dobrymi znajomymi. Firma nie jest zbyt liczna, w sumie około 10 osób. Od początku jak zaczełem tam pracować zauważyłem dziwne zasady, relacje tych ludzi. Głupie odzywki, nie tolerowanie innego zdania, obgadanie za plecami, ocenianie pracy innych, naśmiewanie się. I to wobec wszystkich. Na porządku dziennym było wymyślanie faktów i puszczanie je w obieg. Ważne było to kto ile zarabia. Przodował w tym szczególnie jeden mój "kolega". Ze względu na to, że uważam się za człowieka dorosłego i dojrzałego (brak donoszenia, szczerość, lojalność, staram się załatwiać sprawy bezpośrednio w cztery oczy, z szacunkiem do każdego człowieka i dla każdej pracy) to postanowiłem nie poddać się tym manipulacjom. Mój "kolega" widząc, że ja raczej nie załapie się do jego grupy powoli robił wszystko abym odszedł z pracy i im było coraz lepiej w mojej pracy to tym bardziej był wobec mnie wrogi i złośliwy. Pokazywał swoją wyższość i arogancje. Część osób u mnie w pracy od początku się do mnie odzywała, miała gdzieś co mówią inni, druga część natomiast bała się ze mną kontaktować ze względu na to aby nie podpaść "temu najważniejszemu". Szefowie często się mnie pytali czy mają reagować na tą sytuację, powiedziałem że nie, bo ten gościu prędzej czy później sam się wykończy. On po prostu kiedyś tego psychicznie tego nie wytrzyma, bo tak naprawdę jest zakompleksiony i biedny umysłowo. Prędzej czy późnie jego pycha i arogancja sama się ujawni, sam będzie popełniał coraz większe błędy. Potrzeba tylko czasu. I tak też właśnie się stało. Po prawie dwóch latach podjudzania innych, lekceważenia mnie i mojej pracy, "kolega" nie wytrzymał i sam się zwolnił z pracy. Nie pożegnał się z nikim, nie posprzątał po sobie stanowiska pracy, trzasnął drzwiami, dał zwolnienie i już nie wrócił. Biedak sam się pogubił we własnym świecie... Przy okazji narobił kilka poważnych strat w firmie. Od tego czasu atmosfera w pracy diametralnie się poprawiła, ludzie tak w podświadomości czują duża ulgę. Nie ma już takiego jawnego chamstwa i prostactwa. Ludzie z pracy zaczęli na mnie patrzeć takim innym przychylnym okiem, powoli dociera do nich że nie jestem wcale takim złym człowiekiem. I pracować dobrze potrafię! Jaki z tego jest morał? Że zawsze należy być sobą, nigdy nie należy się słuchać innych, tylko swoich zasad i swojego rozumu. A dlaczego nie reagowałem na to wszystko wcześniej? Bo mnie tak naprawdę to wszystko tylko śmieszyło, mnie i tak broniły wyniki pracy a na zdaniu moich pseudo kolegów nigdy mi nie zależało. Wiedziałem, że mam silny charakter, znam swoją wartość jako pracownika i jako człowieka. Wiedziałem, że na pewno zwyciężę w tej "bitwie" jeżeli będę tylko konsekwentny i cierpliwy. Do dzisiaj czuję wielką satysfakcje, że się nie poddałem żadnym manipulacjom. Teraz tak bez emocji musze stwierdzić, że jest mi nawet troszkę żal mojego byłego "kolegi". Myślę, że facet powoli sobie zdawał sprawę, że mając prawie 40 lat nic w życiu nie osiągnął, i zawodowo i prywatnie (w przeciwieństwie do mnie). I to jest właśnie przykre. Skoro nie ma się komu imponować w domu to się próbuje imponować w pracy, jednak nie zawsze to wychodzi, bo nie każdy ma do tego predyspozycje oraz odpowiednią inteligencje. Pewnego pułapu nigdy się nie przeskoczy. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×