Wyznałem jej miłość... a ona milczy, to już koniec.. cierpie

Byłem z kobietą 5 miesięcy.. zakochałem się w niej było wszystko pięknie aż nagle ona mi powiedziała, że to koniec, bo ona mnie nie kocha i czuje, że to nie to.. bardzo to przeżyłem mimo to mieliśmy dalej kontakt.. nawet ze sobą spaliśmy pare razy po rozstaniu, cały czas miałem ta nadzieje, że jeszcze do siebie wrócimy wczoraj znalazłem odwagę, zadzwoniłem do niej i jej powiedziałem, że ją kocham i nie potrafie być tylko przyjacielem.. chce być kimś więcej od tej pory cisza.. dla mnie jasna sprawa to juz koniec kurwa boli jak drzazga w fiucie :/ kolejna moja milosc , ktora mnie rzuca < BOZE CZY JA MUSZE TAK CIERPIEC PRZEZ KOBIETY >

mam to samo z tym że on powiedział że też mnie kocha a cały czas zachowuje się jak gówniarz. Kazałam się zdecydować dziś co dalej a on zawinął dupę i pojechał na motor z kumplami

aha, no i ja ze swoim byłam z sześcioma przerwami (ta była szósta) 8 lat...

cały dzisiejszy dzień patrzyłem na telefon z nadzieją ze zadzwoni albo chociaz napisze mi smsa... juz wiem, ze sie nie odezwie wczoraj byla na weselu, dzisiaj miała wolną chate.. juz mam schizy w głowie ze po prostu wylądowała z kimś w łóżku i dzisiaj caly dzien z tym kims spedziła.. a mnie ma głeboko w dupie kurwa mac, to juz druga moja nie trafiona milosc, drugi raz w zyciu zakochalem sie ostro w kobiecie i dostaje ostro po dupie.. boje sie, ze teraz bede mial conajmniej pół roku z głowy.. w ciągłym dołku i ciągłym myśleniu o niej :/

najgorsze co może zrobic facet to zakochac sie w kobiecie zapamietaj te zasade