Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość idekoncaniewidze

Smutek, który nigdy nie mija.

Polecane posty

Gość idekoncaniewidze

Mam 22 lata. Z tego co widzę, czytam, wielu ludzi, niezależnie od wieku, zmagają się z trudnymi chwilami, wątpliwościami. I ja jestem jedną z takich osób. Zdaję sobie sprawę z tego i jak uciążliwe to jest być nieśmiałym i zakompleksionym człowiekiem bez wiary w siebie. Czasem po kolejnej walce z sobą mam dość, nic tylko by się położyć i umrzeć. A jakoś widzę, że to żałosne, i tym żałośniej się czuję, gdy nie potrafię z tym walczyć. Powinnam się cieszyć z dobrych rzeczy, ale z każdą taką chwilą czuję ,że to przypadek i nie do mnie należy mieć prawo do szczęścia. Zazdroszczę niektórym ludziom grubej skóry i wiary w lepsze. Jestem młoda i wiele przede mną,a wogóle tego nie czuję. Mam za to poczucie pustki, żalu do siebie, że nie potrafię i nie udaje mi się zmienić na lepsze. Nie potrafię docenić własnych osiągnięć (to słyszę od innych), ciągle się porównuje. Nie mam wielu przyjaciół. Są znajomi. Chłopak i rodzina. Ostatnio zmagam się z osobistą tragedią, poroniłam i czuję się strasznie winna. Nie wiedziałam o ciąży, krwawiłam i po badaniu byłam w szoku. Rodzina jest blisko, a jednak daleko, bo nie potrafimy rozmawiać o uczuciach. Mama,siostra i chłopak wiedzą ,co mnie spotkało. Chłopaka bardzo kocham, jestesmy 6 lat razem. Był przy mnie w każdej chwili. Ale i tutaj czuję smutek. To nie tak,że zostawiam problemy "sobie", inicjuję rozmowę,nawet kilkakrotnie na ten sam temta, jeśli czuję, że coś trzeba dodać. Smuci mnie to, że nas związek stał się rutynowy, zawsze chciałam zobaczyć z chlopakiem coś nowego,doswiadczyć. Mieszkamy niedaleko trojmiasta, a w trakcie naszego związku byliśmy latem na plaży 2 razy... Te wakacje, oprócz koszmaru z poronieniem, były przygnębiające i nudne. Nigdzie nie byliśmy razem. Studiujemy oboje ,ja 400 km dalej, i chyba to nic dziwnego ,że chciałabym jakoś szcególniej spedzić ten wolny czas z kochaną osobą. Nie mówię o niczym nadzwyczajnym. Choćby spacer. Cokolwiek innego niz siedzenie w domu i ogladanie filmow, siedzenie przy kompie. Czuję się strasznie wku*wiona ,że kolejne wakacje się zmarnowały. Sugerowałam zmiany, byłam cierpliwa. I jest mi już za ciężko. To nie tak, ze "ja i tylko ja". Zawsze pytam, czego by chciał, o czym marzy. Niedługo znów początek roku akademickiego. Zdałam na studia o jakich marzyłam. Kolejne osiągnięcie, które też negowałam (bo farta pewnie miałam). Obiecałam sobie (znów..), że czas zmienić swoje życie i wyjść z ukrycia (tj zamkniecia w sobie). Taki to wątek, by się pożalić, wyrzucić smutek. Powiedzcie, co Wam pomaga w trudnym momencie, jak w końcu cieszyć się z życia? Dość mam marnowania czasu na smutek. Chce zmiany.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość carrie bradshow
idz do lekarza. moze masz depresje albo jakies zaburzenia? a moze jestes np oslabiona, masz anemie lub niedobory czegos w organizmie, co tez obniza samopoczucie? kiedy robilas badania np krwi? rada ode mnie na poczatek - zacznij brac magnez regularnie, pomaga. biegaj, tez pomaga. i powiedz o tym facetowi - moze on nie wie zwyczajnie o tym,czego chcesz, co sie dzieje....ale ZBADAJ sie. jakas pierdola czesto odbiera radosc i nie wiemz, o co chodzi....trzymaj sie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość idekoncaniewidze
Lecze niedoczynność tarczycy. Byłam na kontroli i było ok wg wyników. Brałam magnez, ostatnio to zaniedbałam. Muszę wierzyc, że bedzie dobrze. Mówię chłopakowi o swoi potrzebach, tak samo pytam o jego. Ale mimo jego chęci, nic z tego nie wychodzi. Czuję się tylko rozżalona. Chciałam byśmy razem wyjechali na parę dni na południe polski. Nic nie wyszło. On spełnił swoje marzenie i pojechał z kolegą na upragniony wypad. Nie miałam mu tego za złe. Było mi tylko smutno,że nic z planów nie wyszło. I nic się nie zmienia. Naprawdę, mnóstwo razy poruszałam ten temat. Efekt ten sam - "postaram się, będzie fajnie" i nic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość carrie bradshow
ja bym poszla na rozmowe do psychologa. nie mowie od razu o terapii,ale poradzie. co zrobic ze zwiazkiem np albo jak sie cieszyc z drobiazgow. a jak z Twoja psychika? moze to to poronienie? pogadaj ze specjalista, nie marnuj sobie zycia. czasem pare trickow zmienia duuuuzo. i nie poddawaj sie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×