kradzieże u nas na uczelni

Noż kurwa mać! Miałam dzisiaj egzamin. zostawiłam na ławce przed egzaminem torbę z kurtką ,spodniami i butami bo sie przebierałam. Poszlam na chwile do blblioteki. byłam pewna ,że nikt jej nie ukradnie bo na korytarzu uczyli się ludzie z roku. ale wracam ,a torby nie ma.. jak można tak kraść?! i to na wydziale prawa o zgrozo

u nas na uczelni, gorzej! w grupie byla zlodziejka ktora kradla pieniadze. Mi ukradla ponad 100 zl, kilku kolezankom tez ale nikt nic nie mowil... Wszyscy mysleli ze to przypadek. Pierwszy raz zostalam wted okradziona. Zosrientowalam sie dopiero wtedy jak chcialam zaplacic kierowcy autobusu jak wracalam z uczelni... :O Szum zrobil sie dopiero wtedy jak kolezance poraz kolejny zginelo 600 zl. Dziewczyna byla roztrzesiona. Wtedy juz nikt nie byl cicho i kilka osob opowiedzial swoje historie. Ja i kilka osob podejrzewalo jedna dziewczyne. Obserwowalam ja. Zachowywala sie conajmniej dziwnie jak zakmnelismy sale i grozilismy ze wezmiemy policje. Dalysmy szanse "temu komus" ze jezeli ma pieniadze to niech polozy je na krzesle. Otworzylysmy sale a ta dziewczyna wyszla jak z procy. Za chwile pieniadze lezaly na krzesle... Glupia kurwa! nikt sie do niej nie odzywal do konca roku...Siedziala sama bo wszyscy sie bali kolo niej siedziec:O

a w sali nie było kamer ? jejku dramat, ja w życiu nie bałabym się zostawić niczego na swojej uczelni, współczuję... może jeśli w samej sali nie było kamer, to chociaż na korytarzu ?

Niestety nie ma u nas kamer :O