do Pani Samochodzik

Widziałam Twój wpis i bardzo Cię proszę o radę. Teraz zabieram się do pisania w drugim poscie o co mi chodzi...

Otóż też miałam "parcie na auto" od małego. Ale ani samochodu w rodzinie, ani funduszy, po dziś dzień. Prawdę powiedziawszy zaliczam siebie i bliskich raczej do nieudaczników życiowych. I teraz tak. Mam marne pieniądze i mogę kupić tani, stary samochód. Gdy te pieniadze wydam, zostanę bez pieniędzy na życie. Na bieżąco może przyniesie coś mąż. Poza tym powinnam raczej zapłacić chociaż część długów. Kupować w takiej sytuacji gruchota za ostatnie grosze?

nie jestem Panią Samochodzik, ale pozwól, że odpiszę. samo kupno samochodu to nie wszystko. trzeba to auto ubezpieczyć, zarejestrować, wymienić to i owo (a to są wszystko koszty) utrzymanie auta też kosztuje. nie wystarczy nalać paliwa i jechać...

Odłożyłabym oczywiście marzenia o samchodzie na nieokreślone później, jak zawsze ale... Mam maleńkie dziecko, i psy, i bez samochodu jestem wraz z nimi totalnie uziemiona.

nie nie kupowac starego sruta masz inne wydatki z czego piszesz

Taaa... pewnie byłoby u mnie z tym samochodem jak z kozą z dowcipu o radzie rabina.

Hehe, dobra dziewczyny! Dzięki że się odezwałyście. Czasem miło jest przynajmniej się wygadać. :D

stare samochody kupują bogaci ludzie :P Naprawy pochłaniają majątek. Kupić auto nie problem. Gorzej: ubezpieczyć, a jak nie masz zniżek to tanio nie jest wlać do baku coś trzeba rejestracja i przeglądy naprawy naprawy naprawy zmiana opon dwa razy w roku utrzymanie autka rocznie to (zależy jak jeździsz)ale około 12 tysięcy rocznie (jeśli oszczędnie jeździsz i autko się nie psuje za często) stać cię na to?

Realnie patrząc, w tej chwili mnie nie stać i mogę co najwyżej wierzyć że to się zmieni. Hmmm... wygłupiłam się przed wami.