Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość 8_tygodni

Wychodzę za mąż... nie z miłości

Polecane posty

Podziwiam, ja bym chyba nie dała rady spać z człowiekiem, którego nie nie kocham..ale życzę powodzenie, zrób jak uważasz za słuszne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szafirek...
Mysle dziewczyno, ze za duzo Harlekinow sie naczytalas i czekasz na ksiecia na bialym koniu, wybuchu jakies namietnosci i milosci (albo bardziej stanu fascynacji i zakochania, ktory z miloscia nie ma za wiele wspolnego). Sama mowisz, ze dobrze sie czujecie w swoim towarzystkie, seks tez jest udany, wiec moze to jednak jest jakas milosc, tylko bardziej "spokojna" bez filmowych wichrow namietnosci. Problem tkwi w Tobie bo podejrzewam, ze dostalas od jakiegos faceta po dupie i teraz boisz sie zaangazowac, a moze warto jednak otworzyc serce przed swoim przyszlym mezem a nie zyc jakimis mzonkami o wielkiej milosci. Zreszta co to znaczy ta wielka milosc? Mdlenie przy kazdym dotyku i pocalunku? Mysle, ze zbyt idealizujesz to co miloscia prawdziwa jest. Ty bardziej tesknisz za jakims goracym romansem. Bo taka prawdziwa milosc to wlasnie poczucie bezpieczenstwa i potrzeba przebywania w swoim towarzystwie no i przy tym pociag seksualny (chociaz tez nie koniecznie).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie wiem, czy dobrze robisz, sama musisz podjac decyzje, ale wszystkie te, ktore pisza o koniecznosci szukania milosci i o wychodzeniu za maz tylko za ukochanych, pewnie niezbyt dlugo trwaja w jednym zwiazku. Milosc przemija. Chocby najwieksza i najprawdziwsza, po kilku latach jestes z czlowiekiem, ktory jest Ci bliski, macie wspolny majatek, moze dzieci, moze zainteresowania, wspomnienia, kota lub psa, lubicie to samo, to samo was wkurza, seks jest lepszy lub gorszy, ale NIGDY taki sam, jako na poczatku - bo nie towarzyszy mu "dreszczyk" nowosci. Nie sadze, ze z czasem pokochasz swego meza milosc goraca i namietna, ale jestem pewna, ze za pare lat Wasz zwiazek bedzie wygladal tak samo, jak zwiazki tych, ktorzy pobrali sie "z wielkiej milosci".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 8_tygodni
Dziękuję za Wasze słowa. Czym jest miłość? Czy zawsze musi rozpalić ją "szalone zakochanie"? Jaka jest recepta na trwały związek? Harlequiny podkradałam mamie jako nastolatka ;) ale euforyczny stan zakochania przeżyłam na własnej skórze. Cudownie. Ale miłość jak wszystko wokół sie zmienia - by związek przetrwał potrzeba ogromnego wysiłku i rozsądku (o tak!). Z czasem zaczęło brakować fundamentów - wzajemnego zrozumienia, wsparcia, zaufania, szacunku... Może to strach przed kolejną porażka - która tym razem dotknęlaby również mojego syna - sprawił ze nie szukałam "zauroczenia" ale mężczyzny, przy ktorym jasno zobaczę swoją przyszłość. Czy to nieuczciwe?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pragnę przypomnieć motywację do zaręczyn - on się oświadczył, ona się przestraszyła, że jak odmówi, jej dziecko straci sponsora. Plus "co ludzie powiedzo". Doprawdy godna podziwu motywacja. Ciężka sytuacja finansowa nie daje nikomu prawa do kłamstwa i oszustwa. Przemyśl jeszcze raz starannie swój stosunek do narzeczonego. Nie myśl przez chwilę o rachunkach i butach dla dziecka tylko o tym, czy będziesz w stanie się zestarzeć obok tego mężczyzny, patrzeć, jak siwieje, znosić jego humory, pielęgnować go chorego... czy przyjaźń i fajny seks wystarczą? A gdyby jutro stracił pracę - decydowałabyś się nadal na to małżeństwo? Nie sądzę... Za 2-3 lata poznasz przystojnego Adonisa, do którego poczujesz to "coś więcej" i wtedy będziesz wątki pisała, że biedna, nieszczęsna wyszłaś za mąż z rozsądku, co oczywiście daje ci pełne prawo zdradzać małżonka, bo nie doznałaś miłości, a przecież "każdy ma prawo do szczęścia" i takie tam. Tak samo jak teraz uznałaś, że ty i twoje dziecko macie prawo do pieniędzy tego faceta, bo tak. Bo życie was skrzywdziło. No cóż, masz dziecko i to ty je masz, a nie twój narzeczony, ponoś konsekwencje od A do Z. Nie krzywdź kolejnej osoby.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
gbdgbtyefvg i inne dziewczyny maja rację. Ja do swojego meża żywie bardzo podobne uczucia i twierdze, że własnie go kocham. Dla mnie to jest miłośc dojrzała. Ale to musi każdy w swoim sercu ocenić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Taka.............
Pasterka z Porcelany- ale za przeproszeniem "pierdolisz". Miłość przemija?? coś Ci powiem, przeminąć moze zauroczenie. Miłość to nie tylko uniesienia ale i wsparcie partnera w szarej codziennosci. Nie myl tego z zimna kalkulacją jaka tu robi autorka topiku. Ja wiem, ze matka dla dziecka zrobi duzo ale to jest kurestwo i tyle. Chłopak sie zakochał, chce wychowac nie swoje dziecko a ta pinda go nie kocha. Musi na serio nie czuc milosci skoro tu o tym pisze. Piszac milosci mam na mysli uczucie chęci wspolistnienia z partnerem, checi kochania sie z nim, chodzenia za reke- takie rzeczy jesli sie kogos kocha, nie mijaja. Co bedzie za 10 lat... kiedy sfrustrowana baba znajdzie sobie na boku innego a maz ja dalej bedzie kochac?? zlamie jemu i dziecku zycie. To kurestwo i tyle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ja się wypowiem, bo u mnie
na początku związku nie było wielkiego szaleństwa, motylków w brzuchu itp. przynajmniej z mojej strony. Ale jakoś tak wyszło, że zostaliśmy parą. I dzisiaj bardzo kocham mojego męża. I jestem pewna, że to miłość. Nie potrafię słowami tego określić, co to dokładnie jest miłość. Ale nie wyobrażam sobie życia z kimś innym, niż On. Dogadujemy się wspaniale, ciesze się wracając z pracy, że Go znowu zobaczę. I mam wewnętrzne przeświadczenie, że jestem szczęsliwa z Nim i dlatego uważam, że to jest miłość. I kochamy się dzisiaj nad życie, mimo iż na początku nie było wielkiej euforii itp. (z mojej str. bo on był zakochany i zabiegał o mnie), fizycznie też mnie pociąga i moze to dziwne, ale z biegiem czasu coraz bardziej mi się podobał i teraz po kilku latach małżeństwa dalej tak jest. Myślę, że trudno określić, co to jest miłośc i dla każdego oznacza to, co innego... Może u autorki to właśnie jest miłość? Tylko dziwi mnie, że tak po prostu stwierdza, że tej miłości brak, mimo wspaniałych stosunkow z partnerem. Mimo wszystko uważam, że do ołtarza powinna prowadzić nas chęc bycia z drugą osobą i właśnie przeświadczenie o tym, że to miłość, a nie jakieś względy materialne i bardzo przyziemne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość iaiaiaaaaaaa
uważam że będziesz szczęśliwa. szacunek w związku przede wszystkim

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ktoś się bardzo nudzi i
odgrzebuje stare, nieaktualne topiki żeby się głupie baby zaczęły żreć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość temat z zeszłego roku
ale mi stary nie ma co :O do osoby powyżej : jak nie masz nic ciekawego do powiedzenia to może nie komentuj pomarańczo internet nie jest anonimowy więc wyzywanie od głupich bab nic tu nie da

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
chcesz zniszczyć chłopakowi życie żeby zaspokoić swoje potrzeby? egoistka ! Biedne dziecko które będzie wychowywało się w domu bez miłości, a później będą kłótniwe rodziców bo mama będzie wyładowywać się na tacie tylko dlatego że nigdy go nie kochała i zniszczyła swoje życie i życie dziecka i biedny tata który mógł spotkać kobiete która będzie go kochać tak jak zasługuje. współczuje odwołaj ten ślub !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość buuccka
autorko odezwij się - opowiedz jak wam jest po ślubie, czy z twojej strony coś się zmieniło w swerze uczuć???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
autorko - skoro cie taka opcja uszczesliwia to czemu nie? rodzina i milosc to zupelnie dwie rzeczy choc milo jest gdy sie ze soba lacza - zaraz "zakochane" panny mlode zaczna dziamgolic;-)) prawda jest taka ze przez cale zycie ewoluujemy i zmieniaja sie nasze potrzeby wobec nas samych i partnera - i jesli bierzymu slub np. w wieku 25 lata - to zwykle kochamy tego mlodego chlopaka ktory za 10 lat moze sie okazac spaslakiem prze tv z piwem w reku albo fajnym mezczynza w sile wieku ktory poszedl naprzod \\zycie jednak bywa brutalne i wiekszosc zalicza opcje nr 1 - i zakochane panny mlode maja problem i nie wiedza co robic (co widac po wpisach) malzenstwo to wspolne cele - jakie by one nie byly ale naprawde wspolne ja bym sie na twoja opcje jednak nie zdecydowala - bo.....uschniesz bez milosci, a gwarantuje ci ze "z czasem nie pokochasz" - najwyzej sie przywyczaisz ale to twoje zycie after all;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×