Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

kubba80

czy kiedyś mija brak zaufania po zdradzie?

Polecane posty

Gość u mnie minęło 5 lat
To zależy jak na to spojrzeć. Gdybyś - wiedząc o zdradzie - nie miał ani jednej chwili, w której czułbyś się szczęśliwy przy swojej dziewczynie - to by znaczyło, że nie ma czego ratować. Oczywiście taka już nasza natura, że chcielibyśmy rozłożyć to wszystko na czynniki pierwsze. Tylko... po co? Ja o zdradzie mojego faceta wiem dużo, bo też wałkowałam temat. Ale w pewnym momencie trzeba odpuścić, przestać pytać. Bo im więcej się wie, tym bardziej się to wszystko analizuje... Nikt Ci nie da gwarancji, oczywiście, że taka sytuacja się nie powtórzy. Chyba dlatego ten wybór: zostać czy odejść jest tak trudny. Bo nie wiadomo, czy się uda, czy może się okazać, że tylko zmarnuje się czas... Ale tak samo nie masz gwarancji, że jak zaczniesz coś nowego, to podobna sytuacja się nie zdarzy. Taka prawda. Nie będę Cię namawiać żebyś próbował, albo żebyś nie próbował. Ty sam musisz zdecydować. Chciałam tylko napisać, że da się poukładać związek po zdradzie tak, żeby było dobrze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Taaaa. na nic nie ma gwarancji.. wiem... Ale ja nie wiem czy mam siłę... dostatecznie dużo siły żeby przez to przejść... Z jednej strony wkurza mnie że ona traktuje to na zasadzie "było minęło - nie mówmy o tym" a z drugiej strony wiem że rozpamiętywanie i analizowanie niczego nie da. Gdyby mieć chociaż co do jednej rzeczy pewność - że rzeczywiście chce być ze mną bo kocha, a nie bo tak wygodniej... Ona się wydaje dość autentyczna w tym co robi i mówi... Tyle tylko że jak zdradzała to też potrafiła być bardzo przekonywująca...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zdrade mozna wybaczyc ale nie
mozna zapomniec... przeszlam przez to, zaufanie = 0, jego odbudowa niemalze niemozliwa i na pewno nie na 100%... ciagle podejrzenia, niepewnosc... tak sie nie da zyc... psychicznie bylam wykonczona

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość u mnie minęło 5 lat
"Ona się wydaje dość autentyczna w tym co robi i mówi... Tyle tylko że jak zdradzała to też potrafiła być bardzo przekonywująca..." Tak, to prawda. Mój facet też się taki wydawał, choć były sygnały, które ja zignorowałam, a które pewnie by mi pokazały wcześniej co się dzieje gdybym poważniej je potraktowały. Tylko czasami człowiek nie chce chyba widzieć pewnych rzeczy. Oj, mnie też wkurzało takie traktowanie tamtej sprawy przez mojego faceta: było, minęło, zapomnijmy... Oczywiście rozpamiętywanie niczego nie da, ale my, zdradzeni, musimy mieć CZAS aby sobie wszystko poukładać... No, ale, tak jak pisałam wcześniej, to już kwestia tego, że oni chyba nie rozumieją tego, co my czujemy i tyle. Jeśli nie czujesz się dość silny, jeśli nie chcesz walczyć - odejdź. Nikt nie będzie Cię o nic obwiniał, bo przecież to jak najbardziej będzie zrozumiałe. Takie Twoje prawo. Tylko od Ciebie zależy co zrobisz dalej. Zasługujesz na to, żeby być w udanym związku i żeby być szczęśliwym. Dąż do tego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kubba80 pamietaj, ze czas jest Twoim sprzymierzencem :) zastanow sie bardzo powaznie nad soba, nad tym co czujesz w zwiazku z ta sytuacja, co czujesz do niej teraz i co czułes "przed", nad tym czego oczekujesz od waszego zwiazku, czy jestes w stanie jej wybaczyc , zaufac od nowa ( a przynajmniej probowac), i rozmawiaj z nia , nawet jesli to beda bardzo bolesne rozmowy a ona bedzie Cie zbywac, unikac tematu, wykrecac sie , masz do tego prawo, przynajmniej teraz ( bo wydaje mi sie , ze tego z nia nie "przegadałes" do konca?). Kiedy sobie naprawde szczerze odpowiesz na te wszystkie pytania, wierz mi, bedziesz wiedział, co dalej - zostac i budowac zupełnie od nowa wasz zwiazek i relacje, czy odejsc. I nie rób niczego wbrew sobie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niekuba
Spojrzałem tylko pobieżnie na kilka wpisów. Dużo teorii, sloganów. Ale i praktyczne rady poparte własnymi doświadczeniami. Być może będę się powtarzał. Temat stary jak świat. Problem nierozwiązywalny. Ktoś napisał "czas jest Twoim sprzymierzencem" - nie podzielam tej pozornie oczywistej opinii. Osoba ZDRADZONA nie ma sprzymierzeńców, ma samych wrogów. I ci nie dadzą jej spokoju nigdy. Oczywiście w zależności od okoliczności te ataki będą pojawiały się rzadziej lub częściej ale jednak nie znikną. Ich siła też może być różna. Im mocniej kochamy tym będą silniejsze. Są i rady... "zastanow sie .... nad tym czego oczekujesz od waszego zwiazku" - takie zastanawianie ma Ci pomóc podjąć decyzję ODCHODZĘ czy ZOSTAJĘ. Każda z decyzji obarczona jest ogromnym ryzykiem. ODEJDĘ, na pewno stracę wszystko to co jest (było?) piękne. Czy mam jakiekolwiek gwarancje, że coś podobnego mnie jeszcze spotka? ZOSTAJĘ, dla tych pięknych chwil, które mogę z nią jeszcze przeżywać; ale NIE PRZEŻYJĘ już niczego podobnego! "czy jestes w stanie jej wybaczyc" - zakładam, że ona prosi Cię o takie wybaczenie. Odpowiedź jest prosta. TAK, jestem w stanie Ci wybaczyć. Problem jest w tym co będzie po tych słowach. A dalej może być np "ale zniknij raz na zawsze z mojego życia". Albo jak ktoś sugerował "zaufać już NIE, co najwyżej spróbować", mając świadomość, że te próby są z góry skazane na niepowodzenie. ZDRADZIĆ KOGOŚ MOŻNA TYLKO RAZ!!!! Tzw dawanie drugiej szansy jest już tylko czystym pragmatyzmem. Kolego kubba80, czas NIE jest Twoim sprzymierzeńcem. Jak najszybciej podejmij decyzję. I natychmiast powiedz sobie za pewnym klasykiem: To jest MOJA decyzja i JA się z nią zgadzam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
pisząc , ze czas jest jego sprzymierzeńcem miałam na mysli tylko to , ze czas leczy rany i pozwoli z pewnej perspektywny , troche "na zimno " przyjrzec sie z boku zwiazkowi, sobie , drugiej osobie.. to straszny banał , frazes ale prawdziwy :) znam ludzi, którzy pod wpływem gniewu, żalu, urażonej dumy i poczucia ( jak sie pozniej okazało fałszywego) niemoznosci wybaczenia zdrady , podejmowali decyzje o rozstaniu , których pozniej bardzo żałowali... wiec nie zawsze takie szybkie i gwałtowne podejmowanie decyzji jest wskazane . tu nie ma prostej recepty na to co zrobic..najlepiej posluchac siebie , swojej intucji , serca ( jakkolwiek to nazwac) i nie robic niczego na siłe :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niekuba
lilith_84, "czas leczy rany" - ja oczywiście zrozumiałem co się kryje pod tymi słowami. Ale brzmi to jakbyś mówiła do dziecka, które skaleczyło kolano NIC SIĘ NIE STAŁO, za kilka dni nie będzie żadnego śladu. Nie tylko na kolanie ale i w pamięci. A kierujesz te słowa do człowieka, którego ktoś pochlastał od stóp do głów i wrzucił do dołu z fekaliami. Czas może zabliźnić rany, ale aby mu dać taką możliwość trzeba szybko podjąć pewne decyzje. Ze świadomością, że NIGDY już nie będzie tak jak przedtem i rany, nawet jeżeli się zabliźnią, mniej lub bardziej będą o sobie przypominać. Na przyglądanie się z boku swojemu związkowi, na analizowanie przyczyn będzie miał BARDZO DUŻO czasu. Odkładanie decyzji między ZOSTAJĘ a ODCHODZĘ to prawie pewna GANGRENA. Żadna opcja z tych jedynych możliwych nie jest DOBRA. Można to tylko rozważać w kategoriach mniejszego zła. Chciałbym napisać coś optymistycznego. ŻADNA Z TYCH OPCJI NIE JEST TEŻ OSTATECZNĄ.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niekuba
"znam ludzi, którzy pod wpływem gniewu, żalu, urażonej dumy i poczucia ( jak sie pozniej okazało fałszywego) niemoznosci wybaczenia zdrady , podejmowali decyzje o rozstaniu , których pozniej bardzo żałowali... " Chciałbym się pochylić nad tym co napisałaś. Na pozór brzmi to sensownie. Ale... Później żałowali? Czego? Oczywiście tego, że nie wybrali innej opcji. Na potwierdzenie tych słów używasz argumentu, że chociaż wówczas wydawało im się, że nie potrafią wybaczyć zdrady, jednak wybaczyli. Czy nie sądzisz, że decydujący wpływ na to wybaczenie miało właśnie rozstanie? Skąd żal? Stąd, że nie spotkali NOWEJ MIŁOŚCI!!! Chociaż takiego zaleczenia ran oczekiwali. Ty znasz ludzi, ja też znam. znam ludzi, którzy pod wpływem gniewu, żalu, urażonej dumy i poczucia ( jak sie pozniej okazało fałszywego) niemoznosci wybaczenia zdrady , podejmowali decyzje o rozstaniu...... żadne z nich nie szukało "klina", rozpamiętywali, roztrząsali, przeżywali (każde sobie) to co się stało. Dzisiaj są RAZEM. Robią wrażenie SZCZĘŚLIWYCH.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
znam ludzi, którzy pod wpływem gniewu, żalu, urażonej dumy i poczucia ( jak sie pozniej okazało fałszywego) niemoznosci wybaczenia zdrady , podejmowali decyzje o rozstaniu , których pozniej bardzo żałowali... " "Na potwierdzenie tych słów używasz argumentu, że chociaż wówczas wydawało im się, że nie potrafią wybaczyć zdrady, jednak wybaczyli" żałowali rostania ( sic!) i nie dlatego nie spotkali nowych miłości... :) (a poza tym te rany muszą zaleczyc sie same, traktowanie nowego związku jako panaceum na wszelkie zło , które nas wcześniej spotkało moze byc bardzo zgubne- tak na marginesie, wg mnie oczywiscie:P) cóz, jedyne co chce powiedziec , to to , ze pod wpływem tych silnych i negatywnych emocji mozna sobie zrobic równie duża krzywdę. To prawda , ze najczęsciej wybór "zostaje"vs."odchodze" to wybór między mniejszym złem , ale skoro autor nie odszedł od razu , to własnie teraz jest ten czas na to aby zastanowic sie nad tym wszystkim o czym pisałam.TERAZ. Poki tkwi w tym zwiazku, nie pozniej. Bo pozniej albo zostanie i wtedy to co było trzeba oddzielic grubą kreską , wznieśc sie ponad własną urazoną dumę, poczucie krzywdy i brak zaufania i budowac wszystko od nowa,bez roztrzasania, wypominania, analizowania po raz setny "co", "jak", "dlaczego", albo odejdzie.. my tu gadu-gadu a autora brak:P:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niekuba
"traktowanie nowego związku jako panaceum" - chyba nie przypisujesz mi takiej opinii? "skoro autor nie odszedł od razu" - to znaczy, że dzisiejsze zadziałanie nie będzie ODRUCHEM a efektem jakiegoś jednak przemyślenia. Odwołam się do jego słów: "Gdyby mieć chociaż co do jednej rzeczy pewność - że rzeczywiście chce być ze mną bo kocha" - czy jej odpowiedź da mu taką pewność? Przecież pisze dalej "Ona się wydaje dość autentyczna w tym co robi i mówi... Tyle tylko że jak zdradzała to też potrafiła być bardzo przekonywująca...". Nie podzielam w pełni Twojej opinii wyrażonej słowami "teraz jest ten czas na to aby zastanowic sie nad tym wszystkim o czym pisałam.TERAZ. Poki tkwi w tym zwiazku". Odnośnie pierwszej części jesteśmy zgodni, odnośnie drugiej już nie. Być może podświadomie używasz słowa "tkwi", ale jest ono bardzo charakterystyczne. Ludzie nie tworzą związków, żeby w nich tkwić. Takie tkwienie w sytuacji bardzo dużego rozchwiania emocjonalnego może przynieść zdecydowanie więcej strat niż korzyści. Każda, pozornie błaha sprawa może doprowadzić do rzucania słów, których NIE DA SIĘ ODWOŁAĆ. Na uspokojenie emocji (czy jak to Ty nazywasz zaleczenie ran) potrzeba czasu; ale i spokoju. Powinni dać sobie ten czas. Ale i spokój. A nie ma żadnej gwarancji, że pod jednym dachem, przez 24 godziny na dobę są w stanie "utrzymać nerwy na wodzy". I ruszy lawina.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przez przypadek natknąłem się na kafet i postanowiłem zobaczyć czy wątek jeszcze istnieje :-) Minął już ponad rok. Jesteśmy nadal razem, choć może lepiej byłoby napisać jesteśmy znowu razem :-) Szczęśliwi. Oczywiście gdzieś tam głęboko jest rana, zabliźniona, ale dająca o sobie znać od czasu do czasu. Z jednej strony pewnie już nie będzie jak kiedyś, ale to nie znaczy że to gorzej... z zaufaniem jest coraz lepiej i myślę że to z czasem przejdzie całkowicie. Nie potrafiłbym inaczej... Fakt że życie przyniosło scenariusz który ułatwił całą tą sytuację, może bez pomocy losu nie dali byśmy rady, kto wie... Tak czy owak cieszę się że podjąłem rok temu tą a nie inną decyzję...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kot.13
wszystko mija:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Moniaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa
witaj Kuba :) fajnie ze Wam sie układa :) ja zdradziłam 6 lat temu, wciąż jestem z mężem i myslałam ze jest ok a od roku mój maz to wywleka bardzo czesto, mam nadzieje ze jednak kryzys mu minie i bedziemy szczesliwi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość iksowa
a w jaki sposob los Wam/Tobie pomógł? Ciesze się, że dobrze Wam się układa. To bardzo pozytywne i budujace, co napisałeś. Dziś ja, własnie w tej chwili czytam te wszystkie wypowiedzi... i probuje coś znaleźć dla siebie, jakąś mądrość, wskazówkę, jak postąpić. Moja sytuacja jest trudna, nieco inna. Duzo by pisać. Ale w wielkim skrocie - Zostalam w ciagu 6 letniego zwiazku zdradzona 2 razy. O tym dowiedzialam sie kilka dni temu. Kocham go, nigdy bym sie tego po nim nie spodziewala, czuje sie strasznie. 1 raz byl podobno po pijaku i on twierdzi, ze do kontaktu prawie (akurat) nie doszlo. 2 raz (podobno) nawet dokladnie nie pamieta kiedy był. On utrzymuje, ze to byly nic nieznaczące wypady, ze popełnił błąd, że żałuje i ze nie było warto. Teraz jestem na etapie szoku i zlosci. Nie wiem, co bedzie dalej... Czuje się tak jakby ktos na mnie wiadro pomyj wylał. Tyle spędzonych chwil.... wspolnych.... i wszystko, mam wrazenie, bylo jednym wielkim klamstwem. To byly niby wyskoki - tak on twierdzi. Ale az 2. Nie moge wybaczyc. Ale nie moge tez odejsc. Nie wiem, co robic. Nie rozumiem jak on mógł mi potem patrzeć w oczy, rozmawiać ze mną..... dotykać....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość uihuihuihuhy7u
nie wiem, mnie nikt nigdy nie zdradzil albo nie weim o tym nie zaufalabym

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
iksowa - z powodów zawodowych zmienieliśmy miejsce zamieszkania. Na tyle znacznie że jej kontakt z eks-kochankiem musiał się urwać. Bo mieli płaszczyznę na której mogli się spotykać "zawodowo".. Wiesz, pomimo tego że to już gdzieś za mną jest, nie potrafię napisać nic szczególnie mądrego. Ja po prostu musiałem uwierzyć w końcu że Ona naprawdę coś zrozumiała i że nigdy to się nie powtórzy. Inne jest to że u mnie to nie była przelotna jednorazowa znajomość...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mądrzy z was młodzi (jak sądze ) ludzie a juz tak poranieni, smutne Ale nikt nie obiecywał, że życie bedzie łatwe Kuba, cieszę się twoim nowym szczęściem, choć ... Może będziesz wyjątkiem w tej grze zwanej życiem Mnie zdrada dosięgła po 25 latach małżeństwa Powiecie: Szczęściara... Ale z mojego punktu widzenia: Wtedy jeszcze bardziej boli! Moja historia jest bez happy-endu, choć film sie jeszcze nie zakończył Zdradził raz - odcięłam grubą krechą Zdradził drugi raz - cierpiałam dla dobra... Zdradził trzeci raz - postanowiłam ostatni raz walczyć (10 m-cy terapii małżeńskiej, ciężkiej obopólnej pracy) Kiedy zdradził po raz kolejny - wyrzuciłam go z mojego życia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Graziella - nie wiem czy boli bardziej... myślę że to nie podlega ocenie... bo nie potrafisz powiedzieć jak bolałoby 15 lat wcześniej. Wydaje Ci się że mniej? Być może... ale to niesprawdzalne...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do kuby80
nie zapomnisz, w chwilach zlych zawze ci sie to przypomni i z perspektywy czasu sam stiwerdzisz ze warto poswiecic czas na cos nowego czytsego,niz na taki zwiazek ktory ma ryse. bedziesz sie tylko meczyl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak, wiem już że nie zapomnę... ale to nie przeszkadza w budowaniu czegoś dobrego. Czasem może nawet ułatwia - bo wiemy gdzie są granice i jak reagować na sytuacje kryzysowe...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bv,mnamba
Wiesz co Kuba przeczytałam cały ten wątek od początku do końca i myślę sobie, że wybaczanie zdrady nie jest dobrym pomysłem. Od razu powiem jednak, że sama wybaczyłam zdradę, minęły 2 lata i nadal czuję to ukłucie jak gdzieś wyjeżdża sam, jak dostaję smsa, jak siedzi przy komputerze i coś tam piszę czy cokolwiek. Zdrada jest niedozapomnienia, niedowybaczenia. Nikt mi nie powie, że osoba, która została zdradzona, może być jeszcze z tym człowiekiem szczęśliwa, może...ale to są tylko chwilę, a rana w sercu jest ogromna i nie goi się...ba nawet się paprze co jakiś czas i sprawia jeszcze większy ból. Spytasz na pewno dlaczego ja z nim jestem? Dlaczego nie odeszłam? Nie wiem... Nie potrafię, kocham go najmocniej na świecie, a jednocześnie są momenty kiedy go nienawidzę z całego serca za to, że mi to zrobił. Konsekwencja tego wszytskiego jest taka: że po prostu coraz bardziej nie znoszę siebie za to, że nie mam tyle siły żeby odejść i nie ma dnia żebym nie myślała, Czy mogłabym być z kim, kto by mnie nigdy nie zdradzał?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nocny_Spektator
Chłopie, założyłeś ten temat w 2010 r. i teraz odświeżasz po dwóch latach? Prosta rada: wet za wet, właśnie teraz po takim czasie - znajdź sobie kochankę, przyznaj się jej i dopiero możecie ,,budować od nowa''.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 20 lat minęło
jak dowiedziałam się o zdradzie. Do dziś nie potrafię ani zapomnieć ani wybaczyć

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Co u Ciebie autorze? Ciekawy jestem, jak zdrada wpłynęła na Twoje poczucie wartości samego siebie. Czy zdradzony mężczyzna potrafi mieć taki sam jak przed zdradaą szacunek do kobiety, która go zdradziła?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie da się zapomnieć i wybaczyć. Piszę to jako facet. Próbuję od roku, w ciągu którego wypaliło się już wszystko - miłość, szacunek, pożądanie. Nie mam więc zamiaru być jedynym poszkodowanym i karać się do końca życia obcując ze zdrajcą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dolamido
kuba ja bylam zdradzona przez męża, na seksie go nie zlapalam, ale czytalam jego rozmowy z koleżankami, za bliskie, za intymne, urkywał przede mna spotkania z innymi. I ja idiotka, nigdy nie zrobilam awantury, nie bylo wrzasków, wyzwisk, nic. Kilka razy normalnie poruszylam temat, wiedzial, ze cierpie, ale nic nie zminił. Potem szpiegowalam płakałam, myslalam, ze zeświruje :) W koncu dotarlo do mnie, ze się wykańczam I ... :) Zaczęlam się od niego powoli odcinac emocjonalnie, rozwinęłam się zawodowo, zajełam sobą, po jakimś czasie powiedzialam mu, ze go juz nie kocham i nie widzę naszej wspolnej drogi. I poznalam kogos - zabiegal o mnie, czarowal byl cudowny i zdradzilam meza, stwierdzilam, ze nalezy mu sie za to co mi tyle lat robil. Teraz mąż nagle zaczął zabiegać o mnie, wyznawać milosc, tez szantazowac - ze nie moge odejsc, bo cos sobie zrobi. Z kochankiem po kilku spotkaniach zakonczylam znajomosc, nie ma juz seksu, ale bardzo sie zaprzyjaznilismy i teraz kochanek nie chce ze mna stracic kontaktu, dzowni, opowaida jak mu minal dzien, pyta co u mnie. Ale seksu nie ma, bo nie tedy droga. Myśle, ze jesli u mnie ta zdrada meza bylaby jednorazowa i on BY PRZEPROSIL, staral sie to ja bym dała radę i byłoby ok. Ale u mnie on ani nie czul sie winny, ani nie przepraszal. W efekcie stało sie jak się stalo. I teraz musze posprzątać w swoim zyciu :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
zdrady bez powodu raczej nie istnieją i to chyba najgorzej sobie z tym poradzić, ze świadomością, że czegoś nasz partner szukał w tej trzeciej i ta myśl, że wrócił do mnie z wyrachowania, z wygody

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×