Moje dylematy. (to jest jakaś masakra....)

Mam faceta od niedawna, swietnie ustawiony w zyciu, finansowo itd. Zakochany we mnie po uszy i planujący wspólną przyszłość. A ja... chyba jestem na "nie". Na poczatku wszystko było super, spedzalismy sporo czasu razem, było naprawdę miło, ale z czasem, jak zaczelam go coraz bardziej poznawać, coraz więcej jego cech zaczyna mnie drażnic :-o On bardzo naciska na bycie razem, na ślub (jak najszybciej) a ja nie chcę, nie czuję tego. I coraz bardziej mnie to zniechęca. Niedawno zmieniłam miejsce pracy i spotkałam tam starego znajomego. Kiedys byłam bardzo mocno nim zauroczona i probowalam sie do niego jakos zblizyc, ale nie udało się. On jest starszy trochę ode mnie, ma 30 lat i nie ma nikogo. Całkiem fajny facet, przystojny, sympatyczny i taki bardzo ciepły. Wszystko mi wróciło... :( Jestem w kropce bo nie wiem co robić, mój facet coraz bardziej mnie męczy i drażni, natomiast tamten znajomy coraz bardziej fascynuje. Nie wiem jednak czy udałoby nam się tym razem. Wtedy, jakiś czas temu byłam jeszcze studentką, teraz już pracuję w zawodzie, w tej samej branży co on i nawet w tym samym miejscu, wiec czasem spotykamy się gdzieś przelotem. Może teraz byłabym w jego oczach bardziej warta uwagi, już jako osoba po studiach i pracująca, niż "siksa - studentka?". Osobom z obrazliwymi komentarzami z gory dziekuje. Sama nie wiem czemu tutaj sie uzewnetrzniam, chyba ulzylo mi ze wreszcie to gdzies napisałam. Nie wiem co robić...strasznie mi smutno :(

TU MOŻE TYLKO POMÓC - KAPITAN PLANETA!!!!!!

Moze byc i kapitan planeta, byleby pomógł .. :)

HEHEH KOBIETO RÓB JAK CZUJESZ, ATK ABYS NIE ZLOWALa :) serce i tak zawsze choojowo ci powdpowie

Problem w tym, ze jestem jeszcze w tym wszystkim na takim etapie, ze nie wiem czego chce. Chce, zeby ktos chlodnym okiem na to spojrzal i powiedzial mi co o tym mysli.

:)

Nikt nie pomoze?