Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Magazyn dla Kobiet

"Normalny" Związek

Polecane posty

Gość Magazyn dla Kobiet

Pomieszanie, z jednej strony pomóc, z drugiej już dość pomagania. Najgorszy jest ten wewnętrzny blok, który hamuje słowa, myśli. Blok który mówi: nie pisz, nie mów, najlepiej nic z tym nie rób. Tylko że ja już duszę się pod naporem tego bloku, tłamsząc to w sobie, wyrzucam jak z karabinu automatycznego przy najbliższej nadarzającej się okazji. Był w związku od ponad dwóch lat. Te dwa lata zaczęły się od metamorfozy partnerki z osoby aktywnej, na kogoś kto zrzuca wszystkie obowiązki na partnera. Od pierwszego dnia zamieszkania razem... Zaczęło się niewinnie, od zwykłych słów, poglądów, a u niego od pomieszania i chęci pomocy. Tylko nagle okazało się, że tej pomocy trzeba więcej i więcej. Ona najmniejszą swoją myśl eksponowała jak towar do recyclingu. Tym recyclingiem miał zajmować się on. Jest też druga strona medalu, jego chęć niesienia pomocy, chęć która zniszczyła mu życie, coś o czym się raczej głośno nie mówi, bo po co? Przecież pomoc to takie szlachetne słowo. Dni zaczęły się zamieniać w terapię dla niej. Nie wiedział w którym momencie, ale zaczął czuć jej ciężar na sobie. Kogoś kto postanowił na kogoś wsiąść i tak żyć,ale także kogoś kto na to pozwolił. Firma była prowadzona w domu, co było kolejnym ciężarem, wszystkie rozmowy na ten temat z nią, by to jakoś poukładać, zorganizować, kończyły się jej pustym spojrzeniem, z resztą w coraz to większym aspekcie ich życia. On był motorem, miał to coś, kochał życie, uczył się go i pragnął. Im dłużej żył tym bardziej przekonywał się o magii życia. On postanowiła wsiąść na ten wózek i przejechać się kawałek, taką sobie rolę wybrała. Nie interesowało ją żadne z jego słów i próśb. Wszystkie rozmowy, od tej spokojnej, kończyły się na agresywnych. Wtedy nie podobał się jej ton wypowiedzi. Na wszelkie sygnały o utrzymaniu domu i firmy w której pracowała, reagowała milczeniem lub udawaniem że nie słyszy, gdy on robił się coraz bardziej agresywny, czując jak zamykany jest w klatce, wtedy słyszał: nie mów tak do mnie. Najtrudniejsze w tym wszystkim było to, że on szybko o tym co się dzieje niedobrego zapominał, po czym wracał by znów z nadzieją żyć normalnie, jak by to stanowiło jakieś rozwiązanie, niespełnione... Był to powrót do ostatniej sytuacji i pogłębianie jej jeszcze bardziej. Sam pozwalał na to, choć każdego dnia z tym walczył, walczył o równouprawnienie z kimś kto oczekiwał tego samego, a żył tak, jak by inni ludzie byli od pracy dla niej, by ona mogła się w nieskończoność relaksować. Chyba już wtedy miała to coś co w nieskończoność mówiło jej by odpoczywała. Tylko z drugiej strony ktoś musiał żyć, zarabiać, nie poddawać się, szukać, wierzyć, dokonywać. To wszystko spoczywało na nim. Ona nie musiała, tak myślała, ale przez ten cały czas rósł w nim gniew, że go oszukała, wykorzystała i wykorzystywała nadal. A gdy poczęło się dziecko, to chwila radości była tak krótka, że jej teraz dobrze nie pamięta, pamięta za to jak musiał szybko pogodzić się z tym z kim to życie dzieli. Nie myślał o niej, myślał o dziecku(dodawało mu sił), nie myślał o przyszłości bo jej nie widział, a to co widział, ukrywał by nie odbierało mu to sił. Każdego dnia, musiał... właśnie co musiał? Dla niego to było dźwiganie wszystkich jej problemów jakie tworzyła, nie wiedział jak to się dzieje, że to możliwe, ale czuł to. Najtrudniejsze w tym wszystkim było to, że one nie przestawała ich tworzyć, gdy on potrzebował spokoju by znajdować wyjścia z ich problemów(nagle stali się rodzicami), ona dokładała każdego dnia, mętlik, pomieszanie i atmosferę w której nie sposób było normalnie żyć. Zastawiał się ile kobiet na świecie tak właśnie postępuje, by później powiedzieć jak bardzo one cierpią z powodu mężczyzn. Tylko czy choć przez chwilę właśnie te kobiety zastanowiły się ile to one właśnie dołożyły do tej sytuacji? Zaczął słyszeć jej słowa: Bo taka jestem, bo tak mam, wolno mi, jestem kobietą, mam do tego prawo... Nawet przez chwilę nie pomyślała o tym, czy to co daje temu związkowi, pomaga czy niszczy. Jak wielu związkach, które widział i o których słyszał, pojawił się następny "haczyk", dziecko. Teraz już, nie słyszał że ona taka jest czy tak właśnie ma. Nie słyszał już o tym że on powinien jej wysłuchiwać i umieć słuchać(bez znaczenia było to czego miał słuchać i ile tego było). Teraz wszystko opierało się na dziecku. Coraz mniej chciał z nią być, a im rzadziej z nią był tym częściej słyszał że dziecko... Chciał być z córką, bardzo ją kochał,ale miał już dość kłótni z nią. Ich ostatnie spotkana kończyły się sprzeczką,każde... Widział, że jest zmęczona, widział, że ma już dość, ale już nie wierzył tak jak kiedyś, że po prostu jest zmęczona życiem, obowiązkami. Widział już tylko kogoś, komu wciąż coś nie pasuje,kogoś kto wciąż szuka problemów, kogoś kto jedynym rozwiązaniem na życie znalazł nic nie robienie by te problemy się nie pojawiały i kogoś kto kompletnie z tym nic nie robił, nie pracował nad sobą, nigdy..., czekała tylko co on jeszcze dla niej zrobi by ona mogła poczuć się lepiej. Wiedział, że w jakiś sposób przyzwyczaił ją do tego, nie miał z tego powodu jakiś wyrzutów sumienia, przecież tak często z nią o tym rozmawiał. Za często... Najgorsze dla niego w tym wszystkim było to,że czuł za nią ogromną odpowiedzialność, za jej życie. Czuł się jak człowiek z chorobą, która każdego dnia go wykańcza. Bo nie chciał być odpowiedzialny za jej życie, to było jej życie, jej decyzje i jej konsekwencje, które i tak zbyt długo ponosił, konsekwencje jej decyzji. Nigdy wcześniej, nie patrzył tak na związek, nigdy wcześniej nie musiał się nad tym zastanawiać. Nigdy też wcześniej, przez myśl mu nie przeszło,że taka relacja w życiu może mieć miejsce. Widział, że w tym wszystkim,tak mało jest myśli o córce. To było najgorsze, że jej matka całkowicie przysłoniła ją, córkę. Nie był w stanie tego w jakiś sposób "przeskoczyć". Wiedział, że jak znów się spotkają, będzie kłótnia, że znów wszystkie jej problemy będą"do niego". Gdyby mógł, zwymiotował by to wszystko, często miał takie odruchy. Zwymiotować psychikę, zaśmiecony nią umysł. Od wielu lat interesowała go droga duchowa, sens życia, miłość. ale teraz kompletnie nie wiedział czym ta Miłość jest.Bo chcąc jej pomóc, nie widział już sensu, to było jak nalewanie w puste, a z drugiej strony nawet jak próbował, to dostawał tylko pretensję i sam stawał się agresywny, bo miał już dość pomagania innym, pomagania tym, którzy liczą na to że ktoś za nich coś w życiu zrobi. 6 miliardów ludzi, miliony stowarzyszeń, spraw sądowych, pretensji, roszczeń innych dociekań "swoich" praw. Tylko ilu z tych ludzi, choć raz zastanowiło się ile sami swoim zachowaniem stworzyło taką sytuację? Jego marzeniem była rodzina, której tak naprawdę nigdy nie miał, ale w tym całym marzeniu zapomniał, że do tanga trzeba dwojga...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aha i achh
zamień tu kobietę z mężczyzną i masz mój związek. Dodaj jeszcze obwinianie za wszelkie niepowodzenia, które tę drugą stronę spotkały w zwiazku z jej nieprzystosowaniem spolecznym i masz pełny obraz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×