Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zagmatwana sytuacja

Co Wy o tym myślicie...? Ja i moje perypetie.

Polecane posty

Gość zagmatwana sytuacja

Mam 21 lat. 5 lat temu poznałam chłopaka, 2 lata starszy ode mnie... Byłam młodziutka, miałam w głowie różne dziwne pomysły... spotykałam się z nim, chociaż wiedziałam, że nie jest dla mnie właściwy. Miał opinię "chujka". W szkole krążyła opinia, że zmienia on dziewczyny jak rękawiczki, co tydzień spotykał się z inną... (nie chodziło o seks... w końcu ile my wtedy mieliśmy wszyscy lat), spotykał się z nimi dla samego faktu spotykania... No i żadna nie zdążyła zaprzątnąć jego uwagi na dłużej. My się spotkaliśmy, było świetnie... Po jakimś czasie powiedział mi, że jest we mnie zakochany... ja zakochałam się w nim, ale wystraszyłam się tego... w końcu on był tym "złym chłopcem" a ja prymuską, absolutnie różni... niedopasowany. Zerwałam z nim, bo bałam się, że będę tylko jedną z wielu, że rozkocha mnie w sobie i rzuci. Pożegnaliśmy się wtedy 'na zawsze'... Strasznie mi go brakowało... on odzywał się co jakiś czas... bardzo mnie do niego ciągnęło... uwielbiałam sie z nim całować... jego pocałunki rozbudzały we mnie coś, o czego istnieniu w wieku 16 lat nie miałam jeszcze pojęcia. Kilka miesięcy po rozstaniu, spotkaliśmy się w wakacje, wieczorem... przypadkiem. W naszym miasteczku była akurat jakaś impreza. Grała jakaś dzika muzyka, był pokaz połykaczy ognia... magicznie :) Po 5 minutach zaczęliśmy się całować. Powiedział mi, że mu cholernie tego brakowało, że brakowało mu mnie. Było późno, odprowadził mnie do domu... idąc przytulaliśmy się i całowaliśmy... po tym wieczorze, znowu zaczęliśmy się spotykać. Wychodziliśmy z jego znajomymi... wszyscy postrzegali nas już jako parę. W końcu on powiedział mi, że wyjeżdża do pracy do Szkocji - żeby dorobić sobie na studia. Było mi smutno... o myslałam, że zostanie... i że będę go widywać. Kiedy pojechał, pisaliśmy codziennie... Ale z nim to była ciężka sprawa... Ta chemia między nami to była tylko jakaś taka dziwna fascynacja... Nie dogadalibyśmy się w prawdziwym związku... On byl niedojrzały emocjonalnie... straszny dzieciak - do tego rozwydrzony i rozkapryszony, przyzwyczajony, że ma co chce. Brakowało mu pokory... może właśnie to mnie tak do niego ciągnęło...? No i do tego cholerny egoista. Na gg czasem miewaliśmy kłótnie... zaczynał mnie irytować... a w międzyczasie poznałam chłopaka - całkowite przeciwieństwo tamtego. Miły, porządny, pracowity... dobry charakter. Polubiłam go, miałam z nim o czym rozmawiać, zaprzyjaźniliśmy się. Z byłym chciałam kiedyś wyjaśnić sprawę...jak to między nami jest... czy on chce czegoś więcej ode mnie czy nie... ale nie dogadaliśmy się i nie dostałam odpowiedzi... Byłam zraniona i zła, więc kolejnego dnia zgodziłam się na randkę z tym moim "przyjacielem". On przyszedł z kwiatami... na dzień dobry pocałował mnie, powiedział, ze mu na mnie zależy i żebym była jego dziewczyną... Ja umiałam myśleć tylko o tamtym... wyobrażałam sobie, jak on się wkurzy, kiedy dowie się, że sobie znalazłam chłopaka. Zachowywałam się jak gówniara... hmm mimo że były był w szkocji szybko się dowiedział, że kogoś mam... Byłam z tym chłopakiem... było ok... ale ciągle mi czegoś brakowało... niby byłam szczęśliwa, ale myślałam o tamtym... Ten po jakimś czasie się odezwał, że niby uzmysłowił sobie, że mnie kocha... zgodziłam się z nim spotkać, prosił mnie o powrót... nie zgodziłąm się, mimo że tego chciałam... znowu wszystko ucichło... po jakimś czasie dowiedziałam się, że ma dziewczynę... i tak minęly dwa lata - ja byłam ze swoim facetem (zaręczyliśmy sie w międzyczasie zeby było ciekawiej), on był z tą dziewczyną... (powtarzał, że tylko dlatego, zeby nie myslec o mnie... nie wiem, ile w tym prawdy...). Ja zdałam maturę, poszłam na studia... do tego samego miasta, co były, obecny i dziewczyna byłego. Bo w życiu nie może być zbyt prosto... czasem spotykałam się z byłym... raz się pocałowaliśmy... bo już nie wytrzymaliśmy... oboje mieliśmy wyrzuty sumienia potem... ale... tak miało być widocznie... Znów mu powiedziałam, że nie ma na co liczyć... W końcu rozstał się z tą dziewczyną... minął jakiś czas... ja rozstałam się ze swoim facetem... Minęło 5 lat odkąd się poznaliśmy... Myślałam, że już nic do niego nie czuję... spotkaliśmy się jak przyjaciele... na kawie... potem innym razem spacer... do niczego nie doszło... Pewnego wieczoru zaproponował oglądnie filmu u niego... zgodziłam się... było wino... siedzieliśmy u niego na łóżku... nagle mnie przytulił i pocałował... potem już samo poszło... całowaliśmy się... przytulaliśmy... dotykaliśmy... było mi z nim cudownie... nie poszliśmy na całość... ale zasypiając w jego ramionach, słuchając bicia jego serca, byłam szczęśliwa... on tulił mnie tak jakby rano miał się skończyć świat... zasypialam owiana jego zapachem, tym zapachem za którym tęskniłam przez te wszystkie lata. On się teraz odzywa... prawie codziennie... ale ani słowa o tamtej nocy... Ja też się czuję nieswojo... i udaję, że nic nie zaszło... Ciekawe... co będzie dalej. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zagmatwana sytuacja
ciekawe czy ktoś to przeczyta... długie w sumie, ale chcialam o tym napisać :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bvdbvdvbwkbv
jak na mój gust nie będziecie razem... może to jest tylko taka... "karmiczna" miłość, która nie może doczekać sie spełnienia...?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość annakarenina9000
1. gdzie akapity? 2. za dużo wielokropków, odstraszające to 3. za długie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sakura25
moim zdaniem powinniście porozmawiać o tamtej nocy ;) no i faktycznie zapowiada się ciekawie ... :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Szczerze? byłam w podobnej sytuacji tylko jeszcze bardziej zakręconej, o wiele bardziej, no ale do czego zmierzam otóż nauczyłam się już nie wierzyć w starą miłość, uczucia z dawnych lat, przeznaczenie ...to wielka bzdura dla lasek które maja 15 lat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Margarita:)??
Fajna historyjka:) trochę jak z filmu:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Margarita oo tak jak z filmu mi też tak mówili, że ja i on to jak telenowela brazylijska i po wielu latach wiem, że to ściema, ale kobiety już takie są romantyczne i naiwne...na szczęście ja się obudziłam i innym radzę to samo - twardo stąpać po ziemii.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Margarita:)??
Tak czy siak atorko kontynuuj swoją opowieść bo ja uwielbiam romansidła czytać:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zagmatwana sytuacja
Wiem, beznadziejnie to opisałam, dlatego tym bardziej cieszę się, że ktoś dobrnął do końca. Rzeczywiście, on i ja - to trochę jak "karmiczny związek". Nieważne jak daleko od siebie uciekniemy i na jak długo... w końcu i tak lądujemy razem. Nie mam złudzeń, że z tego coś wyjdzie. Wiem, że my do siebie nie pasujemy. Zresztą, jego "wierność" to też jest kwestia dyskusyjna. Bałabym się mu zaufać. I wydaje mi się, że sytuacja cała jest nakręcana przez to, że nie jesteśmy razem i nie możemy być. To dodaje... smaczku. Gdyby mnie miał na co dzień, pewnie szybko bym się mu znudziła i szukałby wrażeń gdzie indziej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja nie opisze mojej sytuacji bo to książka musiała być ale skrócie - ja również byłam jego słabością a on moją, nie mogliśmy się swobodnie spotykać bo to kumpel brata ( takie mieli zasady) ja byłam w związkach, on żonaty, później tez w związkach ( rozwiódł się) ale zawsze nas do siebie ciągnęło, to było fantastyczne...mimo, że miał powodzenie zawsze wracał do mnie, w końcu wyjechał i czasami tylko przyjeżdżał do Pl ... w tamtym roku ja byłam w związku i on też ( zaręczony) napisał byśmy się spotkali...więc postanowiłam ok będę twarda nie ulegnę w końcu nie widziałam go 4 lata więc chyba to już minęło ( znamy się praktycznie od 10 lat albo więcej ) no cóż stało się inaczej patrzył na mnie z pożądaniem ja zresztą też...to była wspaniała noc, wreszcie po tylu latach powiedział mi co naprawdę czuł przez te wszystkie lata ( zawsze ze sobą flirtowaliśmy itp ale nigdy nie przyznaliśmy się do naszych uczuć) i wreszcie poczułam, że mu naprawdę zależy. On wyjechał na drugi dzień, do uk do swojej narzeczonej ja wróciłam do faceta( dowiedziałam się o jego zdradzie miesiąc wcześniej, miałam depresje) Pomyślałam, że to jest ten moment do wyjazdu, facet i tak mnie zdradzał, a mój wymarzony w końcu o mnie zabiega, pisał smsy, dzwonił wow. Po krótce... dokonałam wszelkich starań by wyjechać do uk , bo wielu perypetiach postarałam się by zamieszkać w mieście gdzie on... wiecie dlaczego to wszystko? Bo mimo, że byłam w związkach zawsze myślałam o nim i co będzie gdyby się zjawił i chciała być ze mną? Co zrobie jak wyjde za mąż za innego a on wróci? dlatego wyjechała by się przekonać czy to wszystko przez te lala to naprawdę miłość...coż zabrakło mi jaj by zostawić narzeczoną ( z którą jak twierdził nie jest szczęśliwy) on dobrze zarabiała, mieli kredyt na dom wzięty wmawiał mi, że to tylko przez ten dom, ale ja wiedziałam swoje Jeżeli naprawdę by kochał zrobił by wszystko by być razem tak jak ja zrobiłam, a on? ja zaczęłam go olewać i życ własnym życiem to zaczął robić zazdrosne afery haha co za ironia, a on sypiał z nią co noc. Finał taki, że poznałam innego normalny facet, troskliwy, inteligentny, wypowadziłam się z tego miasta i nie mam z nim kontaktu od roku ale obawiam się czasami, że on się w końcu odezwie.. tym razem powiem spierdalaj!! Sorry, że długie może to będzie lekcją dla niektórych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zagmatwana sytuacja
No i szczerze...? widzę siebie za 5 lat na Twoim miejscu... trochę to frustrujące...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja na moje życie teraz nie narzekam wręcz przeciwnie temu idiocie jestem o tyle wdzięczna, że zdecydowałam się na wyjazd i poznałam mojego obecnego faceta, któremu on nawet do pięt nie dorasta.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×