Czy macie tak, że mówicie komuś "kocham", ale nie jesteście pewni naprawdę?

Bo ja mam ten dylemat... Jestem z kimś dwa lata i dobrze mi z nim, troszczy się o mnie, jest naprawdę kochany... Często mówi, że mnie kocha, a ja odpowiadam, że ja też, ale... w środku nie jestem pewna to końca :( Czy myślicie, że jeszcze to poczuję? Boję się by nie sprawić mu przykrości... Czy ktoś z Was też tak ma?

nie

Boję się, że zniszczę mu życie jak nagle naprawdę się zakocham w kimś innym :(

jak tak mowie swojej lasce bo fajna dupcia z niej i jak narazie nie ma lepszej pod reka, no ale pewnosci nie mam ze to ta jedyna.

kobiety tak maja.

Ja wybrnelam inaczej z tej sytuacji, od początku mojego obecnego zwiazku postawilam sprawe jasno oznajmiajac,że się w sobie nie zakochujemy. Dzięki temu nie musze rozkminiać czy kocham czy nie, on tez nie musi. Sprawa jest czysta.

to po co sie wiazac z kims gdzie z gory zakladasz ze nie chcvesz sie zakochac i jeszcze komus to odbierasz. To dopiero totalny bezsens :O

Ja zauważyłam,że małolaty się kilka razy spotkają i już wielkie "I love you" im się włączyło.Słowo "kocham"jest dla mnie ważne i nie szastam nim na lewo i na prawo.Jak to już powiem to tak czuję. Poza tym w miłości nie ma słowa nie wiem.Albo się kogoś kocha i czuje sie,że ta osoba jest dla Ciebie w danym momencie najważniejsza albo się nie kocha i do widzenia.

Kiedyś byłam taka sama, uwierz to się dobrze nie skończyło. Ja go nie pokochałam, a on miał pretensje, że go okłamywałam, na nic zdały się tłumaczenia, że wtedy wydawało mi się, że to miłość. Nie mów mu kocham jeśli pewna nie jesteś...

to co mam mu powiedzieć? Jak powiem, że nie wiem to zarzuci mi, że do tej pory kłamałam :( Ale jakoś muszę z nim chyba porozmawiać o tym...

z drugiej strony nie chcę go stracić bo u niego mieszkam i on właściwie mnie utrzymuje... nie wiem czy bym znalazła drugiego takiego... na dodatek robi mi miłe prezenty często, trochę mnie rozpuścił...