Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Zaloguj się, aby obserwować  
United_90

Szpitale - co sie tam dzieje? Opowiedz swoja historię.

Polecane posty

Gość dsdsaas
poza tym nie wiesz o czym mowisz! moze warto zebys poszla/poszedl do szpitala na kilka dni i polezal/a sobie z takimi babciami! dobrze by ci to zrobilo!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dsdsaas
o! albo przypadek mojej kolezanki, ktora poznalam podczas 2 pobytu w szpitalu. Ona przyjechala do szpitala z objawami identycznymi jak udar mozgu, w wieku 19 lat, niedowlad calej prawej strony, w Poznaniu na Lutyckiej powiedzieli jej, ze to z przemeczenia i ma isc do domu odpoczac i sie wyspac. najprawdopodobniej pomysleli, ze sie czegos nacpala. ;/ a tak na prawde miala skrzep w mozgu, na szczescie pojechala gdzies indziej bo moglaby teraz na wozku jezdzic ;/ tez jej przypadek byl omawiany na jakims tam zjezdzie lekarzy kardiologow. I DLATEGO JEST TAKA OPINIA O SZPITALACH JAKA JEST! niestety to prawda, ze pielegniary sa niespelnionymi zawodowo francami, patrza tylko zeby zarobic ale sie nie narobic ;/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość robbbbb

"przyjdź na SOR czując się źle to Cię oleją, przyjdź czując się dobrze, to Cię zbadają"

Byłem kiedyś w piątek przyprowadzony na SOR (ból uniemożliwiał w pełni samodzielne poruszanie się). żadnych badań nie zrobili, a lekarz odesłał mnie do domu, argumentując, że  "w weekend nikt nie prowadzi diagnostyki ani leczenia" i żebym przyszedł w poniedziałek.

 

Do poniedziałku zarówno ból, jak i inne dolegliwości towarzyszące mi minęły i czułem dobrze. Uznałem, że jestem zdrowy, ciekawość jednak przyciągnęła mnie na SOR, powiedziałem, co było w piątek i powiedziałem też, że już wszystko minęło i czuję się dobrze. No to, jak czułem się dobrze, to zrobili badania, krew na wszystko, RTG i jeszcze tomograf. Okazało się, że mimo, że czułem się dobrze, to jest odma opłucnowa oraz dodatkowo krwiak uciskający na płuco (ale badanie zrobili, nie wiedząc jeszcze, że coś mi jest)

 

Inny przykład dziwnej logiki

Byłem kiedyś u gastroenterologa z niezbyt dużymi dolegliwościami jelitowymi, no a on, że to trzeba na oddział do szpitala i jeszcze dostałem pilne. Byłem u gastrologa innym razem w trochę gorszym stanie, niż wtedy, to powiedział, że to się leczy ambulatoryjnie. A jak go spytałem, czemu w lepszym stanie dostałem do szpitala i to jeszcze na pilne, to zaczął się motać, a potem szybko zmienił temat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Na ten temat mam podzieloną uwagę. Koleżanka mi opowiadała jej dziadek trafił do szpitala z zapaleniem płuc to jeszcze otwierali okna w sali w której leżał na oścież - zmarł po jakimś czasie w tym szpitalu. Jedenaście lat temu moją babcie zabrało pogotowie też z zapaleniem płuc do szpitala (tego samego co koleżanki dziadek leżał) po kilku godzinach zadzwonili do mamy że babcia nie żyje jak powiedziała mi swoją historię to zaczęłam się zastanawiać czy w przypadku babci nie było tak samo (miała 74 podajże lat więc nie była jakoś mocno stara a i ze zdowiem nie miała większych problemów wiadomo jednak najmłodsza też nie była więc jakieś tam choroby miała). Prawie 9 lat temu (moja mama była pod koniec 6 miesiąca ciąży) przyjechało pogotowie do mojego brata nie chce mówić czemu bo ciężki to dla mnie temat ale zmarł i to pogotowie co przyjechało do niego ze względu na ciąże zabrało mame do szpitala i nie narzekała na opiekę była niedziela późne popołudnie co prawda ale to nie zmienia faktu że nie było papieru toaletowego w łazience to dali jej parę ręczników (ktoś od nas mógł do niej przyjechać dopiero wieczorem bo było pełno spraw do załatwienia z powodu śmierci brata między innymi przesłuchania przez policję) i dopiero chyba koło 20 kuzyn mnie tatę i drugiego brata zawiózł do niej i zawieźliśmy jej parę rzeczy było już co prawda po godzinach odwiedzin (mogliśmy w ostateczności dać komuś z personelu rzeczy żeby jej przekazał) ale wpuścili nas bez większego problemu a na drugi dzień z racji że było wszystko w porządku wypisali ją do domu. Około miesiąc po tym wróciłam że szkoły już wtedy nie najlepiej się czułam i położyłam się spać obudziłam się po 22 z prawie 40sto stopniową gorączką, nie to że nie miałam siły nie wiem co się działo ale nie byłam w stanie z łóżka wstać (była u nas ciocia na kilka dni) zadzwonili po karetkę - nie ma zagrożenia życia i nie wyślą i proszę jechać do szpitala na własną rękę (nie na pogotowie od razu do szpitala dziecięcego na oddział) tata nie ma prawo jazdy mama bała się jechać (od zawsze bała się jeździć po nocy i robiła to jak już na prawdę musiała ale wtedy była w dodatku w ciąży) ciocia źle się czuła i też się bała jechać to zadzwoniła do swojej córki która spała u kuzyna naszego czy ona albo on lub jego żona by nie zawieźli okazało się że wypili już i nie mogli (był piątek więc większość osób było pod wpływem już) to ciocia się zdecydowała jechać i pojechaliśmy tata też pojechał bo musiał być rodzic zajechaliśmy było koło północy lekarz przyszedł po około godzinie więc już 1 w tym czasie leżałam na izbie przyjęć dali mi koc i poduszkę przyszedł zbadał mnie sam się zdziwił czemu karetka nie przyjechała podejrzewał że mam zapalenie opon mózgowych więc ciocia z tatą musieli tam siedzieć ze mną i czekać na wyniki badań bo gdyby się potwierdziły jego przypuszczenia to trzeba by było jechać do innego szpitala (pewnie już by karetką ale nie zmieniało to faktu że i tak tata by musiał być) bo w tym się nie zajmują takimi rzeczami ale na szczęście badania tego nie potwierdziły ale i tak zostałam w szpitalu chyba tydzień (potem się okazało że chyba ostra angina czy coś takiego, gardło mnie wcale nie bolało) to tato z ciocią w domu byli po 2 (miałam 11 lat) przez dwa dni leżałam sama na sali potem dali mi jeszcze dwie osoby ale na początku strasznie mi się samej nudziło i chciałam do domu (potem też chciałam ale chociaż miałam towarzystwo) płakałam prawie cały czas najbardziej w nocy pierwszego tak jakby dnia i co chwila dzwoniłam do domu żeby ktoś przyjechał do mnie ale nie mógł akurat nikt i dopiero wieczorem druga ciocia poprosiła swojego syna żeby jak może to zajechał do mnie na chwilę bo z żoną córką byli u znajomych w mieście tym to zajechał na chwilę (było dość późno dawno po godzinach odwiedzin) początkowo z tego co mi powiedział chcieli we trójkę przyjść ale mała zasnęła i żona została z nią w samochodzie ale podejrzewam że i tak by ich nie wpuścili zwłaszcza z małym dzieckiem się zdziwiłam że jego wpuścili ale nie było z tym problemu. Kilka razy jeszcze leżałam w tym szpitalu ale nic takiego nie było (oprócz tego że trzeba mieć swój papier toaletowy przynajmniej wtedy nie wiem jak teraz bo dawno tam nie byłam i już nie będę leżeć tam bo jestem pełnoletnia). Leżałam kilka razy w innym szpitalu (też dziecięcym) raz mi zapadł w pamięci dostałam takiej anginy miałam tak powiększone migdały do tego zawalony nos że oddychać normalnie nie mogłam w nocy normalnie się dusiłam i prawie mldlałam bo nie dałam rady nic jeść poszłam do lekarza "rodzinnego" (wtedy był taki mętlik u mnie w ośrodku zdrowia codziennie inny lekarz albo wcale go nie było) to powiedział żeby poczekać do wieczora i jechać na pogotowie bo on nic nie zrobi bo antybiotyku i tak bym nie połknęła i że trzeba dożylnie pojechałam na to pogotowie to stwierdzili że nie ma sensu kłaść mnie do szpitala tego z pierwszej historii bo i tak nic nie zrobią bo nie mają dziecięcego laryngologa i żeby jechać do DSK (najbliższy znajduje się odemnie jakieś 30 km z tamtego miasteczka około 50)zajechalam z mamą do domu wzięłam parę rzeczy i pojechaliśmy było już późno zanim lekarz mnie zbadał było koło północy (był weekend i dużo osób) zbadał kazał czekać kolejne kilka godzi byłam ostatnia i pech chciał że zepsuł się mu akurat komputer i nie mógł nic zrobić i musiał się przenieść do innego gabinetu zanim poprzenosił wszystko do drugiego komputera to trochę zeszło wezwał znowu do gabinetu dał antybiotyk rozpuszczany w wodzie żebym mogła go połknąć i skierowanie do szpitala gdyby nie było poprawy ucieszyłam się że nie muszę zostawać ale moje szczęście trwało dwa dni trzeciego dnia picia antybiotyku zaczęłam nim wymiotować i jaki był by sens go brania jak i tak go zwracałam a poprawy nie było a wręcz odwrotnie coraz gorzej się czułam (za pierwszym razem wróciłyśmy do domu około 3)i znowu do szpitala kolejne kilka godzin czekania i w końcu przyjęli mnie na oddział (nadal to był weekend) mama wróciła do domu znowu dość późno ale już nie tak a trafiło się tak że leżałam na sali z chłopczykiem którego spotkałam w rejestracji który mnie polubił a ja jego dali nam na salę jeszcze dziewczynę mniej więcej w moim wieku (miałam 17lat) więc na tyle na ile pozwalało nam zdrowie było nam wesoło z tym chłopcem była cały czas mama bardzo fajna pani i nie raz było tak że my zostawałyśmy z małym żeby ona mogła chociażby iść się spokojnie umyć bez myśli że się zapłacze na śmierć bo nie ma mamy a ona nam kupowała jakieś przekąski czy inne rzeczy do tej dziewczyny przychodził codziennie chłopak to wtedy już całkiem nie można było nalegać na nudę gadało się o wszystkim i o niczym grało się w gry i takie tam chłopczyk został wypisany pierwszy a my dzień później więc nikt nie został sam chociaż bez niego było spokojniej momentami za spokojnie i było jakoś mniej weselej a pielęgniarki i lekarze byli spoko i przynajmniej był papier toaletowy w łazience co prawda  do damskiej łazienki (z prysznicami bo była też oddzielna z samym sedesem i umywalką) nie było klucza żeby się zamknąć mniejsze dzieci rodzice tam myli zbytnio nie przeszkadzało a starsze dziewczyny chodziły do męskiej i dostawały do niej klucz i było to normą. Leżałam jeszcze jeden raz w tym szpitalu tym razem na laryngologi (wtedy na pedriatri) miałam wycinane migdały (dwa miesiące przed 18nastką więc załapałam się jeszcze na dziecięcy) z prysznicami była ta sama sytuacja co na poprzednim oddziale zdążyłam przywyknąć lekarze spoko pielęgniarki też na drugi dzień od przyjęcia miałam zabieg miałam wyjść na trzeci dzień a leżałam tydzień bo dwa razy dostałam krwotoku (wymiotowałam samą krwią) i w ciągu jednego dnia razem z zabiegiem byłam 3 razy na bloku na zabieg poszłam jako jedna z ostatnich po mnie miały być jeszcze dwie osoby ale ze względu na moje krwotoki mieli chyba przełożone bo musieli w razie czego mieć wolny blok a później a jak było ze mną lepiej to było już późno i nie wykonywali już zabiegów (na zabieg poszłam o 14 a na swoją sale wróciłam po 19) za pierwszym razem po wybudzeniu pamiętałam tylko urywki z sali pooperacyjnej że nie mogłam się ruszyć ani nic powiedzieć coś do mnie mówili pytali się chciałam odpowiedzieć albo chociaż ręką machnąć że słyszę ich ale nie mogłam i potem chwilę z bloku że lekarz coś tam gadał (nadal nie mogłam się ruszyć ale mogłam mówić i coś tam powiedziałam bo miałam wrażenie że o coś się mnie jeszcze pytał ale to nie było do mnie) żeby mi nie powiedzieli to bym nawet nie wiedziała że miałam jakiś krwotok i potem już znowu po wybudzeniu już mogłam się ruszyć odezwać ale pojawił się kolejny problem chciało mi się strasznie siku ale nie mogłam potem przewieźli mnie na salę a raczej sale przerobioną na magazyn do którego wstawili łóżko na którym leżałam bo była jedyna wolna "sala" blisko pielęgniarek żeby w razie czego jak by się znowu coś działo to mogły szybko zareagować długo na niej nie poleżała bo pielęgniarka zdążyła mi tylko podłączyć na nowo kroplówkę powiedziałam że nie dobrze mi podstawiła mi nerkę i dostałam drugiego krwotoku przyszedł lekarz zbadał mnie i poszedł zawiadomić blok zarombiste miejsce se wybrał na rozmowę nie dość że obok tej sali na której leżałam to jeszcze zostawił na oścież drzwi otwarte że wszystko słyszałam ale zrozumiałam tylko tyle jak już rozmawiał z pielęgniarką że na bloku chcą czekać z przewiezieniem ponownym mnie (między innymi na dwa jeszcze zabiegi które mieli) i on takie coś "potem może być za późno" prawie zawału dostałam jak to usłyszałam i prawie dosłownie srałam po gaciach i przewieźli mnie spowrotem na blok (całą drogę wymiotowałam tą krwią a nie pomagał fakt że strasznie mnie drapało w gardle i kaszlałam przez to mówili mi żebym tego nie robiła bo będzie jeszcze gorzej ale weź jak nie mogłam wytrzymać no i te kaszlenie powodowało że krwotok nie ustawał a jeszcze się nasilał) w między czasie drugi lekarz mnie nastraszył który mnie operował bo na początku jak zobaczył ile tej krwi to powiedział że można było spokojnie poczekać ale jak się dowiedział że to już druga albo trzecia (nie pamiętam) nerka to zacytuję jego słowa "o ku***, szybko na blok" (nadal nie mogłam się wysikać myślałam że pęcherz mi rozsadzi) potem jakiś czas na sali pooperacyjnej jak już było dobrze przewieźli mnie na moją sale bo tamtej potrzebowali dla dziewczynki po wypadku samochodowym która miała całą buzię porozcinaną i potrzebowała pilniejszej opieki a ze mną było dużo lepiej oprócz tego że rozsadzało mi pęcherz a mimo to nie mogłam się wysikać co chwilę pytali mnie czy się udało a ja że nie aż lekarz mnie znowu wystraszył że chyba będą musieli założyć mi cewnik i chyba to poskutkowało bo po chwili wysilałam może z 5 litrów i obyło się bez tego miałam mnustwo nie odebranych połączeń od mamy bo rodzice w ten dzień nie mogli przyjechać (praca, młodsza siostra) i przyjechał brat ale długo mnie nie było i musiał w końcu iść na autobus bo inaczej nie wrócił by do domu (odemnie do tego miasta jest jeden autobus rano i drugi po południu powrotny) jeszcze mamę pielęgniarka nastraszyłam bo jak nie mogła się do mnie dodzwonić to zadzwoniła do szpitala się dowiedzieć czy wszystko w porządku pielęgniarka "tak wszystko dobrze, po chwili ale..." i nie dokończyła mama dopytywała mało też zawału nie dostała to powiedziała tylko że proszę rozmawiać z lekarzem i się rozłączyła jak oddzwoniłam do niej to kamień spadł jej z serca wiedziała już chociaż że żyje. Trafiło się tak że na sali leżałam z dwójką kilku letnich dziewczynek przy których cały czas był któryś z rodziców jak wróciłam na salę (praktycznie cały czas byłam na lekach przeciw bólowych) ale momentami tak mnie bolało że nie wytrzymywałam i aż płakałam tato jednej z nich to zauważył i myślał że płaczę bo chce do domu i że nikt do mnie nie przyjechał pomyślał że nie mają jak i był gotowy zostawić swoje podajże 4 letnie dziecko w sumie samo w szpitalu które też było świeżo po zabiegu wsiąść w samochód i jechać po kogoś do mnie z rodziny długo mi zajęło przekonanie go że nie trzeba że był brat ale musiał wracać i że następnego dnia mama przyjedzie i że nie z tego powodu płaczę. Mama przyjeżdżała co drugi dzień a w razie czego jak czegoś potrzebowałam to mogłam zadzwonić do cioci i ona by mi przyniosła co trzeba raz z tego skorzystałam i wujek przyniusł mi kilka bluzek bo nie miałam już czystych bo nie byłam przygotowana na dłuższy pobyt i loda bo był taki dzień tak mnie gardło bolało że byłam prawie cały czas podłączona do kroplówki z lekami przeciw bólowymi ale i tak nie dałam rady wytrzymać w weekend w sobotę przyszła do mnie koleżanka ze swoim bratem poprosiłam żeby przynieśli mi coś normalnego do jedzenia bo szpitalnym jedzeniem i jogurtami od mamy nie dało się najeść ale też ile można jeść w kółko to samo przynieśli mi magdonalda i na tyle ile dałam rady to zjadłam od razu się poczułam lepiej bo tym jedzeniem szpitalnym się nie na jadałam zwłaszcza że miałam na śniadanie jakiś kleik na obiad "rosół" (sama woda trochę zabarwiona z trochę marchewki i jakimiś przyprawami) na podwieczorek galaretka na kolację znowu kleik to byłam tak słaba że jak szłam to obijałam się o ściany w niedzielę przyszła druga koleżanka a w poniedziałek wypisali mnie do domu. Na drugi dzień po zabiegu pobrali mi krew do badań na jej krzepliwość i też nie obyło się bez przygud bo prawie zemdlałam że musieli na salę wwieść mnie na łóżku bo jak próbowałam wstać to od razu upadłam dobrze że na fotel. Denerwujące trochę było to że przez dwa dni dwa razy w ciągu dnia brali mnie na kontrolę no okej normalne ale oprócz lekarza była grupa studentów i nie dojrze że lekarz to jeszcze każdy z nich po kolei zaglądali mi do gardła potem dali mi spokuj 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować  

×