Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Zakochana.........

HELP!Już nie wiem co robić...

Polecane posty

Gość Zakochana.........

Nawet nie mam sił pisać...ale może ktoś coś mi napisze bo umieram... Miałam paskudny charakter,przeklinałam,wyzywałam mojego męża z byle powodu czasem go walnęłam z bezradności.A on albo mnie uspokajał,albo poddawał się i zaczynała się wściekać,popchnął szarpnął,krzyczał...z ust faceta to brzmi okropnie...chociaż nigdy mnie nie obraził,krzyczał czy tego chce...Ogarniał mnie paraliż,po jakimś czasie(pare godziń lub dzień) jednak wszystko wracało do normy czyli było pięknie...Tzn.on był czuły kochający a ja różnie,raz narzekałam a raz byłam miła uśmięchnięta i zawsze i mimo moich humorów chciałam jego przytulenia bliskości czułych słówek.Od początku połączyła nas wielka namiętna miłość,ale przez mój charakterek(i męża też) trwały przejsciowe wojny,rozłąka nie wchodziła(nadal nie wchodzi)w grę.Nie umiemy bez siebie żyć,ja jestem dla niego najpiękniejszą kobietą na ziemi,a gdy on wychodzi do pracy to ja za nim umieram z tesknoty.Po jakimś czasie doszłam do wniosku,że dalej tak nie może być postanowiłam poprawę.Już nie jestem agresywna,nie przeklinam,ale cały czas mam o coś pretensje,a mój mąż jak już nie wytrzymie to potrafi(co się nie zdarzało)mnie obrazić,rzucić przedmiotem lub mną szarpnąć...zaraz przeprosi,ale wystarczy jedno moje nie tak słowo i znów go ogarnia szał,mówi=krzyczy,że go nie słucham,że on mnie tak bardzo kocha a ja wymyślam i mówie,że już nic do mnie nie czuje-to go najbardziej dotyka...... Nie wiem już co robić...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość trybun na kafe
idz do psychiatry.proste

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Nie umiemy żyć bez siebie" :O No i racja: najbardziej trwały związek sadysty z masochistą. Widocznie oboje tak lubicie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zakochana.........
przestaniecie promowć tych psychiatrów-to nie są czarodzieje.Oczekuje normalnej odpowiedzi od normalnego człowieka...takie to trudne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nerwusy z was i tyle...może wspólnie zażywajcie magnez+b complex, mówię poważnie, mój nerwus jest po tym zdecydowanie mniej porywczy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość trybun na kafe
zakochana uwaza ze jest zdrowa a odp sa nienormalne i my tez, wiec radz sobie sama :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
plus może nie psychiatra, a psychoterapeuta, który Wam wyjaśni, że takim zachowaniem okazujecie brak szacunku drugiej osobie, którą przecież kochacie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zakochana.........
Capricornus gdyby tak lubilśmy to byśmy nie cierpieli przez to i nie pisałbym tego tutaj-chyba logiczna,ale tak na wszelki wypadek napisze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zakochana.........
co mam teraz robić?nie odzywać się do niego?pokazać jak mnie krzywdzi?porozmawiać?(rozmowy były1000000 razy)przeprosić się i starać się żeby było lepiej?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
bądź ponad to i rozmawiaj z nim normalnie, foch może spowodować kolejny atak agresji z jego strony.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość naatalkaaa
Obrażanie krzyk i szarpanie? Ok, wszystko spoko, ale gdzie tu ta wasza miłość? Bo jakoś jej nie widzę jako obserwator. Widzę brak szacunku wobec siebie, wobec siebie nawzajem, chorą obsesję na swoim punkcie (bije mnie i szarpie, ale kocham go ponad wszystko ?!), ranienie siebie wkółko nawzajem słowami. To się chyba zwykło nazywać toksycznym związkiem? Wiesz takim, w którym ludzie zamiast się wspierać, okazywać uczucia, rozwijać, tylko krzywdzą nawzajem pod przykrywką rzekomej miłości. I owszem takie relacje nadają się do poprawy, z tym, że nie wiem kto inny miałby Wam wytłumaczyć sensownie co powinniście zmienić i jak to wszystko powinno wyglądać a jak nie, żebyście byli szczęśliwi. NA to trzeba dużo dużo rozmów. Czyli tak jak ktoś zasugerował, najlepiej terapia. Kwestia tego,czy chciałaś tylko sobie popisać, czy rzeczywiście znaleźć pomoc, bo jeśli tak, to szukaj dobrego specjalisty już od jutra. Życzę mądrych decyzji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
idźcie razem do psychologa i porozmawiajcie o was. to najlepsza rada. oni od tego są i napewno pomoga

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zakochana.........
dziękuje za odpowiedzi,jesteśmy już 8 lat ze sobą i próbowaliśmy już wszystkiego...ja widzę tylko jedno wyjście-rozstać się...ale jest też ta miłość,o niej nie pisze,ale na codzień jest z obu stron,wiele razem przeżyliśmy,wsparcie było,a ostatnio,gdy mu powiedziałm,że mam guza w piersi(lekarz stwierdził)to pierwsza reakcja-rozpłakał się...jeszcze nie wiadomo co to jest dokładnie...ale dobra nie o tym miało być,poprostu,ja nie mogę nic więcej mu zarzucić niż napisałam w pierwszym poście,kłótnie są z powodu błachoctek,a każdy inny dzień i noc to niebo..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×