Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Jestem strasznie wkurzona...

Ślub latem a ja mam ochotę to odwołać

Polecane posty

Gość Jestem strasznie wkurzona...

Muszę się wygadać bo nie wytrzymam. Z narzeczonym jesteśmy razem od 6 lat, zaręczeni od 3 czyli dość długo. Mieszkamy razem od kilku lat. Nasze rodziny od dawna sugerowały, że czas się pobrać, ale nam się nie spieszyło, bo poznaliśmy się tuż po maturze, potem poszliśmy na studia i chcieliśmy je najpierw skończyć, a dopiero potem myśleć o zakładaniu rodziny. Tak więc nasi rodzice czekali, ale odkąd w zeszłym roku odebraliśmy dyplomy, ciągle dopytywali się o termin wesela. My nie mieliśmy niestety pieniędzy na jego zorganizowanie, bo na studiach tylko trochę dorabialiśmy i wszystko szło na bieżące wydatki. Teraz narzeczony ma pracę, ja niestety jestem bezrobotna, więc nadal trudno nam oszczędzić większą sumę. Pech chciał, że kilka mies. temu ojciec mojego narzeczonego miał wypadek, który dość poważnie nadszarpnął jego zdrowie. W rozmowach zaczął padać argument - nie wiadomo ile pożyjemy, czy doczekamy waszego wesela itp. Ojciec narzeczonego uznał, że my nigdy nie uzbieramy na ślub, więc on z żoną wszystko zorganizują. Postanowiliśmy się zgodzić dla świetego spokoju i to był błąd. :/ Chodzi o to, ze macocha narzeczonego ciągle wpycha się między wódke a zakąskę, miesza nam na liście gości, chce spraszać krewnych z którymi nie utrzymujemy kontaktu - bo u nich w rodzinie jest taki zwyczaj. Mam dość tej baby i jeszcze dzień, a nie wytrzymam i zrobie jej awanture :/ Ona wyznaje zasade - ja płace, ja wymagam, z tym, że pieniądze nie idą z jej kieszeni, a poza tym ona nie jest matką mojego narzeczonego! Zmusza nas, żebyśmy zamówili DJ'a, chociaz wyraznie mówiliśmy, że nie chcemy żadnych tańców. Na stole ma być koniecznie wódka, chociaż żadne z nas jej nie lubi, zresztą w ogóle prawie nie pijemy alkoholu. Chcieliśmy mieć skromną uroczystość w gronie najbliższych osób, potem obiad, ciasto i to wszystko. Tymczasem przeistacza się to w wielkie weselicho do białego rana. Jestem załamana :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witaj :) Rozumiem Cie, ale myślę, że gdzieś popełniliście błąd. I to chyba w momencie, gdy rodzice narzeczonego oznajmili, że będą finansować wesele. Trzeba było od razu powiedzieć jakie chcecie mieć i jak ono ma wyglądać. A jeśli są tak wspaniali i za to zapłacą, to super. Jeśli nie, do ołtarza Cię siłą nie zaciągną. I narzeczonego też. Co do listy gości, to również masz rację. Jeśli argumenty nie docierają do macochy, to masz 2 wyjścia: albo to olać, bo w końcu teść płaci i cieszyć się dużym weselem, albo powiedzieć w prost, że się nie zgadzasz i ma być albo jak Ty chcesz, albo wcale. W kwestii wódki, to niestety przyznaję rację macosze. Wesele jest dla młodych, ale niestety tylko w teorii. Wy nie pijecie, bo nie lubicie. Ok, ale co z gośćmi? Może oni piją i lubią? Jak nie będzie wódki, to zwiną się szybko do domów, albo zaczną dowozić ją sobie na własną rękę. A na koniec się obrażą i obgadają, że ile to oni w kopertę nie wsadzili, a się nawet napić nie mogli! Niestety, taki nasz naród. Aha, i przedyskutuj to z narzeczonym. Musicie obrać jeden front i taktykę działania, żeby nie było, że Ty zaczniesz się stawiać, a on w pewnym momencie się złamie i powie, że jesteś niewdzięcznica, bo obcy ludzie płacą za Twoje wesele, a Ty fochy jeszcze stroisz. Powodzenia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×