Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość mignonnet.44

błagam o rady..

Polecane posty

Gość mignonnet.44

chciałam się poradzić co do mojego związku. najpierw chciałam opisać mniej więcej relacje ktore były między nami. więc tak. byliśmy związkiem od 2 lat. zaczęliśmy się spotykać 2 i pół roku temu i na prawdę dobrze było między nami. spędzaliśmy mało czasu razem początkowo baliśmy sie chyba zaangażować zbyt mocno ale stopniowo wszystko się rozwijało. zaczęliśmy w pewnym momencie współżyć. byliśmy swoimi pierwszymi partnerami których traktowaliśmy tak poważnie. po pół roku spędzaliśmy ze sobą praktycznie każdy dzień... codziennie po południu widywaliśmy się. kłóciliśmy sie wiadomo. ale tylko o drobnostki życia codziennego... wszystko robiliśmy razem. z tym że troche w pewnym momencie zaczęliśmy się jakby ograniczać... wszyscy znajomi widzięli nas jako idealną parę. i my też tak uważaliśmy! pomimo tego że byliśmy kupe czasu razem zawsze mięliśmy o czym rozmawiać! nigdy nam sie nie nudziło... było nam jak w bajce... do momentu kiedy on postanowił po półtora roku odejść ode mnie... powiedział że nic nie czuje. dostałam ataku histerii i prosiłam żeby został. wrócił po dwóch dniach mówiąc że nie potrafi żyć beze mnie. bajka ciągnęła sie dalej. z tą jednak różnicą że byłam cholernie nie ufna i zazdrosna... staraliśmy sie chodzić na kompromis w każdej sprawie. jednak teraz po kolejnym pół roku przychodzi do mnie i mówi że nie kocha. jednak jest w tym wszystkim cos wyjątkowego. kiedy przyszedł do mnie o tym porozmawiac ja juz miałam wszystko przemyślane powiedziałam mu że nie moge go zatrzymać na siłe bo to bez sensu... ale że wiem że tak na prawde mnie kocha. on powiedzial że nic sie nie zmieniło od czasu tego rozstania wcześniej. i że to nie ma sensu. ja mu na to ze ja go będe zawsze kochała że jest moją pierwszą prawdziwą miłością... że zawsze cząstka mnie będzie tylko jego a to co razem przeżyliśmy jest tylko moje i nikt mi tego nie zabierze. kiedy tak rozmawialiśmy on dotykał mnie po nodze i przytulał. kiedy mu wyznawałam to co napisałam wyżej kręciły mu sie łzy w oczach... i powiedział zdanie że on wie że się kogoś docenia dopiero po tym jak się go straci. chwyciłam nadzieje. poprosiłam go że jeżeli tak uważa żebyśmy się rozstali ale po miesiącu odpoczynku od siebie spotkali i porozmawiali jeszcze o nas. zgodził się! zgodził się też na to żeby być sobie wiernym w tym czasie bo powiedzial że nie wie czy będzie potrafił być z kimś innym teraz. wszystko było prawie jak wcześniej. czasem sie usmiechaliśmy na wspomnienia czasem razem płakalismy. on ciągle trzymal mnie za rękę głaskał po niej albo po nodze i przytulal... na koniec kiedy go pocałowałam.... oddał mi ten pocałunek. to nie było coś takiego jak z przyjacielem. to był mocny miłosny oddany pocałunek. poszedł a przed wyjściem powiedzial mi żebym dzwoniła lub pisała jeśli będzie sie coś działo bo na niego zawsze moge liczyc i wyszedł ze łzami w oczach. pojechał... i cisza z jego strony jest okropnie dla mnie uciążliwa. nie wiem co mam o tym myśleć. z jednej strony dał mi nadzieje. a z drugiej powiedział że mnie nie kocha... mnie sie osobiście wydaje że przerosla go rutyna i przyzwyczajenie. spędzaliśmy każdą chwile razem nie mielismy czasu dla samych siebie. oczywiście powiedzialam mu o tym gdzie widze problem i co bym zmieniła w naszym związku jeśli by zdecydował się wrócić. a teraz czekam... minęło już kilka dni a właściwie zostalo 11 do spotkania. i sama niew iem czego się spodziewać. co wy o tym myślicie? mam się łudzić że się tylko pogubił że ma kryzys i wróci? czy raczej mówic sobie wprost-on i tak Cie zostawi...mnie się wydaje że tam było potrzeba tylko powietrza trochę... prosze o opinie na ten temat... co mam robić? napisać do niego? czy go zostawic w spokoju? łudzić sie? czy odpuścić i próbować zapomnieć?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lallaaalaaa
poczekaj spokojnie na spotkanie, nie odzywaj sie teraz...I pamietaj, że nikogo nie zmusi się do miłości i musisz być przygotowana na rozstanie. Odpuść mu, bo chyba nie chciałabyś, aby był z toba z litości i na siłę?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mignonnet.44
a jest jakakolwiek szansa na to że wróci..?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taaaaaaaaaaaaaa
takie jak kazda inna. czyli taka ze cie najperwniej na swiecie zostawi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Turkusowaaa
Wiiesz.... ja bym na Twoim miejscu zwariowała szczerze powiem... ale jezeli zosalo tylko 11 dni do spotkania i on sie nie odzewał, nie zapytał nawet jak sie czujesz z tym wszystkim to z powrotem cięzko... Nie whcdozi sie do tej samej wody 2 razy a co do piero 3

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mignonnet.44
to nie jest znowu tak... uogólniłam chyba za bardzo bo luty jest dość krótki. minął tydzien od tamtej rozmowy. mamy się spotkać za 11 dni. tydzień to jeszcze znowu nie tak dużo... a w sumie te 20 dni to taki optymalny czas na przemyślenia ale nie oddalą nas zbyt mocno od siebie. nie piszemy do siebie bo tak było mówione że damy sobie czas na przemyślenia... zresztą sama już nie wiem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×