Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

dolllka:)

szpital UJASTEK - KRAKÓW - opinie 2011

Polecane posty

Gość Ledum
Aha. Nie miałam stamtąd lekarza, nikomu nie płaciłam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mama Nasturcja
na pewno nie bedziesz mogla tam tyle lezec. Tam jest rotacja jak w Mc'D. Wszyscy cca tam rodzic bo sa ładne firanki i komfortowe warunki. niestety to nie wszystko. a bym tego szpitala nie wybrala absolutnie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam,mam termin na 9 lutego i mam zamiar tam rodzić,a raczej miałam dopóki nie przeczytałam Waszych komentarzy.Teraz już nie wiem co robić.W tamtym roku rodziły na Ujastku 2 moje koleżanki i były bardzo zadowolone,oprócz tego że nie mogły się doprosić pomocy laktacyjnej i podobno jeszcze bardzo tam lubią dokarmiać butelką. Tylko czy jest jakiś szpital o którym byłyby same pozytywne komentarze?Pewnie nie.Zastanawiałam się nad Siemiradzkim,ale koleżanki mi odradzają.Już sama nie wiem co zrobić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Juz mamusia!!!
Witam, dokladnie tydzien temu urodzilam na Ujastku syna. W szpitalu przebywałam juz wczesniej - ok 3 tygodnie - ze wzgledu monitorowania przepływow. Mialam wiec czas na dokladna obserwacje i..wyrobiłam sobie zdanie na temat tego szpitala. Zapewnie nie interesują Cie spostrzezenia na temat patologii ciaży. Wystarczy, ze napisze,ze opieka przed porodem jest lepsza niz po porodzie. Co do samego porodu: Poród mialam wywoływany oksytocyną - jeszcze przed terminem. Pogorszyły sie przepływy i nie było na co czekac. Dzien wczesniej mialam zalozony balonik, który doprowadził do rozwarcia na 3 cm. Nastepnego dnia byłam juz w sali przedporodowej o godz 6 rano. Miałam chyba pecha bo trafiłam na mało przyjemna połozna, która nie informowala mnie o mozliwosci ZZo wiec sama zapytałam o ZZO. W odpowiedzi uslyszałam, ze nikt mi nie poda ZZO bo ja bede go sobie zyczyc. Niewazne, ze mi chodziło o to by pobrali mi krew i zrobili badania bym mogla skorzystac z ZZO gdybym rzeczywiscie nie mogla wytrzymac boli. Jednak pobrala mi krew do badan i..przyprowadzila mlodziutka studentke, ktora sie mna opiekowala a sama pojawiala sie co 2-3h. Innym problemem byl fakt przymusowego lezenia bez mozliwosci wybrania innej pozycji lagodzacej bole. Spytalam dlaczego - w odpowiedzi uslyszalam, ze tak juz jest jak sie podpina pod oksytocyne i oczywiscie moge sie na to nie zgodzic ale na wlasna odpowiedzialnosc. Bez uspokojenia mnie, bez wytlumaczenia czegokolwiek..czułam sie strasznie "olana". Rodzilam 12h. Gdy juz nie moglam zniesc boli..gdy prawie gryzlam sciane zdecydowano mi podac ZZO. Znieczulenie owszem zadzialalo ale po 2h mineło i polozna zasugerowala bym juz nie brala kolejnej dawki bo wg niej juz prawie koniec. Zgodziłam sie. Koniec jednak szybko nie nastapil i 2h cierpialam okrutnie. Byłam juz tak wyczerpana i slaba, ze nie mialam sily przec..lekarka przyjmujaca porod musiala sama wypchac mi synka z brzucha. I tu napisze cos co pewnie wiele Was zdziwi ale uwazam, ze mimo tego olania, mimo cierpienia jakie przezylam to uważam, ze personel przyjmujacy moj porod jest niezywkle zgrany i fachowy. Synek mial owinienta szyje pepowina kilka razy i wiem, ze bylo z nim juz zle a oni tak szybko zadzialali, ze mlody dostal 10 pkt i zagrozenie minelo. Nikt mnie nie informowal, ze bede/jestem nacinana..a moze i lepiej. Podczas zszywania dostalam znieczulenie wiec praktycznie go nie czulam. Po porodzie: Kondycja moja była w oplakanym stanie. Tzn. nie moglam stanac na nogi. Po 2h od porodu maż zaniosł mnie pod prysznic. W nocy musialam wzywac pielegniarke by mi choc basenik przyniosla. Na co warto zwrocic uwage w tym szpitalu: Wg mnie na nieoceniona pomoc studentek poloznictwa. Zawsze bylam przeciwna takim praktykom ale po moim porodzie, gdy potrzebowalam pomocy chocby zaprowadzenia pod prysznic. To wlasnie studentki pomagaja, troszcza sie i chwala im za to!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Juz mamusia!!!
Witam, dokladnie tydzien temu urodzilam na Ujastku syna. W szpitalu przebywałam juz wczesniej - ok 3 tygodnie - ze wzgledu monitorowania przepływow. Mialam wiec czas na dokladna obserwacje i..wyrobiłam sobie zdanie na temat tego szpitala. Zapewnie nie interesują Cie spostrzezenia na temat patologii ciaży. Wystarczy, ze napisze,ze opieka przed porodem jest lepsza niz po porodzie. Co do samego porodu: Poród mialam wywoływany oksytocyną - jeszcze przed terminem. Pogorszyły sie przepływy i nie było na co czekac. Dzien wczesniej mialam zalozony balonik, który doprowadził do rozwarcia na 3 cm. Nastepnego dnia byłam juz w sali przedporodowej o godz 6 rano. Miałam chyba pecha bo trafiłam na mało przyjemna połozna, która nie informowala mnie o mozliwosci ZZo wiec sama zapytałam o ZZO. W odpowiedzi uslyszałam, ze nikt mi nie poda ZZO bo ja bede go sobie zyczyc. Niewazne, ze mi chodziło o to by pobrali mi krew i zrobili badania bym mogla skorzystac z ZZO gdybym rzeczywiscie nie mogla wytrzymac boli. Jednak pobrala mi krew do badan i..przyprowadzila mlodziutka studentke, ktora sie mna opiekowala a sama pojawiala sie co 2-3h. Innym problemem byl fakt przymusowego lezenia bez mozliwosci wybrania innej pozycji lagodzacej bole. Spytalam dlaczego - w odpowiedzi uslyszalam, ze tak juz jest jak sie podpina pod oksytocyne i oczywiscie moge sie na to nie zgodzic ale na wlasna odpowiedzialnosc. Bez uspokojenia mnie, bez wytlumaczenia czegokolwiek..czułam sie strasznie "olana". Rodzilam 12h. Gdy juz nie moglam zniesc boli..gdy prawie gryzlam sciane zdecydowano mi podac ZZO. Znieczulenie owszem zadzialalo ale po 2h mineło i polozna zasugerowala bym juz nie brala kolejnej dawki bo wg niej juz prawie koniec. Zgodziłam sie. Koniec jednak szybko nie nastapil i 2h cierpialam okrutnie. Byłam juz tak wyczerpana i slaba, ze nie mialam sily przec..lekarka przyjmujaca porod musiala sama wypchac mi synka z brzucha. I tu napisze cos co pewnie wiele Was zdziwi ale uwazam, ze mimo tego olania, mimo cierpienia jakie przezylam to uważam, ze personel przyjmujacy moj porod jest niezywkle zgrany i fachowy. Synek mial owinienta szyje pepowina kilka razy i wiem, ze bylo z nim juz zle a oni tak szybko zadzialali, ze mlody dostal 10 pkt i zagrozenie minelo. Nikt mnie nie informowal, ze bede/jestem nacinana..a moze i lepiej. Podczas zszywania dostalam znieczulenie wiec praktycznie go nie czulam. Po porodzie: Kondycja moja była w oplakanym stanie. Tzn. nie moglam stanac na nogi. Po 2h od porodu maż zaniosł mnie pod prysznic. W nocy musialam wzywac pielegniarke by mi choc basenik przyniosla. Na co warto zwrocic uwage w tym szpitalu: Wg mnie na nieoceniona pomoc studentek poloznictwa. Zawsze bylam przeciwna takim praktykom ale po moim porodzie, gdy potrzebowalam pomocy chocby zaprowadzenia pod prysznic. To wlasnie studentki pomagaja, troszcza sie i chwala im za to!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Juz mamusia!!!
Witam, dokladnie tydzien temu urodzilam na Ujastku syna. W szpitalu przebywałam juz wczesniej - ok 3 tygodnie - ze wzgledu monitorowania przepływow. Mialam wiec czas na dokladna obserwacje i..wyrobiłam sobie zdanie na temat tego szpitala. Zapewnie nie interesują Cie spostrzezenia na temat patologii ciaży. Wystarczy, ze napisze,ze opieka przed porodem jest lepsza niz po porodzie. Co do samego porodu: Poród mialam wywoływany oksytocyną - jeszcze przed terminem. Pogorszyły sie przepływy i nie było na co czekac. Dzien wczesniej mialam zalozony balonik, który doprowadził do rozwarcia na 3 cm. Nastepnego dnia byłam juz w sali przedporodowej o godz 6 rano. Miałam chyba pecha bo trafiłam na mało przyjemna połozna, która nie informowala mnie o mozliwosci ZZo wiec sama zapytałam o ZZO. W odpowiedzi uslyszałam, ze nikt mi nie poda ZZO bo ja bede go sobie zyczyc. Niewazne, ze mi chodziło o to by pobrali mi krew i zrobili badania bym mogla skorzystac z ZZO gdybym rzeczywiscie nie mogla wytrzymac boli. Jednak pobrala mi krew do badan i..przyprowadzila mlodziutka studentke, ktora sie mna opiekowala a sama pojawiala sie co 2-3h. Innym problemem byl fakt przymusowego lezenia bez mozliwosci wybrania innej pozycji lagodzacej bole. Spytalam dlaczego - w odpowiedzi uslyszalam, ze tak juz jest jak sie podpina pod oksytocyne i oczywiscie moge sie na to nie zgodzic ale na wlasna odpowiedzialnosc. Bez uspokojenia mnie, bez wytlumaczenia czegokolwiek..czułam sie strasznie "olana". Rodzilam 12h. Gdy juz nie moglam zniesc boli..gdy prawie gryzlam sciane zdecydowano mi podac ZZO. Znieczulenie owszem zadzialalo ale po 2h mineło i polozna zasugerowala bym juz nie brala kolejnej dawki bo wg niej juz prawie koniec. Zgodziłam sie. Koniec jednak szybko nie nastapil i 2h cierpialam okrutnie. Byłam juz tak wyczerpana i slaba, ze nie mialam sily przec..lekarka przyjmujaca porod musiala sama wypchac mi synka z brzucha. I tu napisze cos co pewnie wiele Was zdziwi ale uwazam, ze mimo tego olania, mimo cierpienia jakie przezylam to uważam, ze personel przyjmujacy moj porod jest niezywkle zgrany i fachowy. Synek mial owinienta szyje pepowina kilka razy i wiem, ze bylo z nim juz zle a oni tak szybko zadzialali, ze mlody dostal 10 pkt i zagrozenie minelo. Nikt mnie nie informowal, ze bede/jestem nacinana..a moze i lepiej. Podczas zszywania dostalam znieczulenie wiec praktycznie go nie czulam. Po porodzie: Kondycja moja była w oplakanym stanie. Tzn. nie moglam stanac na nogi. Po 2h od porodu maż zaniosł mnie pod prysznic. W nocy musialam wzywac pielegniarke by mi choc basenik przyniosla. Na co warto zwrocic uwage w tym szpitalu: Wg mnie na nieoceniona pomoc studentek poloznictwa. Zawsze bylam przeciwna takim praktykom ale po moim porodzie, gdy potrzebowalam pomocy chocby zaprowadzenia pod prysznic. To wlasnie studentki pomagaja, troszcza sie i chwala im za to!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość juz mamusia!!!
Witam, dokladnie tydzien temu urodzilam na Ujastku syna. W szpitalu przebywałam juz wczesniej - ok 3 tygodnie - ze wzgledu monitorowania przepływow. Mialam wiec czas na dokladna obserwacje i..wyrobiłam sobie zdanie na temat tego szpitala. Zapewnie nie interesują Cie spostrzezenia na temat patologii ciaży. Wystarczy, ze napisze,ze opieka przed porodem jest lepsza niz po porodzie. Co do samego porodu: Poród mialam wywoływany oksytocyną - jeszcze przed terminem. Pogorszyły sie przepływy i nie było na co czekac. Dzien wczesniej mialam zalozony balonik, który doprowadził do rozwarcia na 3 cm. Nastepnego dnia byłam juz w sali przedporodowej o godz 6 rano. Miałam chyba pecha bo trafiłam na mało przyjemna połozna, która nie informowala mnie o mozliwosci ZZo wiec sama zapytałam o ZZO. W odpowiedzi uslyszałam, ze nikt mi nie poda ZZO bo ja bede go sobie zyczyc. Niewazne, ze mi chodziło o to by pobrali mi krew i zrobili badania bym mogla skorzystac z ZZO gdybym rzeczywiscie nie mogla wytrzymac boli. Jednak pobrala mi krew do badan i..przyprowadzila mlodziutka studentke, ktora sie mna opiekowala a sama pojawiala sie co 2-3h. Innym problemem byl fakt przymusowego lezenia bez mozliwosci wybrania innej pozycji lagodzacej bole. Spytalam dlaczego - w odpowiedzi uslyszalam, ze tak juz jest jak sie podpina pod oksytocyne i oczywiscie moge sie na to nie zgodzic ale na wlasna odpowiedzialnosc. Bez uspokojenia mnie, bez wytlumaczenia czegokolwiek..czułam sie strasznie "olana". Rodzilam 12h. Gdy juz nie moglam zniesc boli..gdy prawie gryzlam sciane zdecydowano mi podac ZZO. Znieczulenie owszem zadzialalo ale po 2h mineło i polozna zasugerowala bym juz nie brala kolejnej dawki bo wg niej juz prawie koniec. Zgodziłam sie. Koniec jednak szybko nie nastapil i 2h cierpialam okrutnie. Byłam juz tak wyczerpana i slaba, ze nie mialam sily przec..lekarka przyjmujaca porod musiala sama wypchac mi synka z brzucha. I tu napisze cos co pewnie wiele Was zdziwi ale uwazam, ze mimo tego olania, mimo cierpienia jakie przezylam to uważam, ze personel przyjmujacy moj porod jest niezywkle zgrany i fachowy. Synek mial owinienta szyje pepowina kilka razy i wiem, ze bylo z nim juz zle a oni tak szybko zadzialali, ze mlody dostal 10 pkt i zagrozenie minelo. Nikt mnie nie informowal, ze bede/jestem nacinana..a moze i lepiej. Podczas zszywania dostalam znieczulenie wiec praktycznie go nie czulam. Po porodzie: Kondycja moja była w oplakanym stanie. Tzn. nie moglam stanac na nogi. Po 2h od porodu maż zaniosł mnie pod prysznic. W nocy musialam wzywac pielegniarke by mi choc basenik przyniosla. Na co warto zwrocic uwage w tym szpitalu: Wg mnie na nieoceniona pomoc studentek poloznictwa. Zawsze bylam przeciwna takim praktykom ale po moim porodzie, gdy potrzebowalam pomocy chocby zaprowadzenia pod prysznic. To wlasnie studentki pomagaja, troszcza sie i chwala im za to!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość becia 20
witam dziewczyny ja rrodziłam przez cc w kwietniu, i musze przyznac , ze bardzo jestem zadowolona, warunki super, łazienka, teewizor w pokoju. fachowa opieka przed porodem i po . chciałąbym bardzo podziekowac lekarzom, ktorzy na czas zrobili cc, dzieki temu nasz synek zyje i jest wspaniałym dzieckiem . obecnie skonczył 9 miesiecy i jestem bardzo zadowolona. obecnie jestem w 21 tyg. ciązy i drugi poród tez przez cc tam chce aby sie dokonał. a co do pielegniarek po porodzie to w sumie miłe tylko niektore nie nadaja sie do bycia nimi, ale takto ok. pozdrawiam cały zespół lekarzy. dzieki wam moge cieszyc sie macierzynstwem. i jeszcze raz dziekujemy:) Becia i MAX.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Majka29!29
Ja mam rodzić na Ujastku za miesiąc. Też przez CC. Boję się okrutnie, zwłaszcza jak jeszcze czytam, że znieczulenie może nie zadziałać i takie inne rzeczy! Zdam relację (jeśli przeżyję:) po wszystkim. Na razie chodzę tam do szkoły rodzenia i już miałam styczność z mało przyjemna położną na zajęciach. Gdy zapytałam o CC to zamiast opowiedzieć jak to jest to zaczęła rozwodzić się jak to straszna operacja i tyle. Nie mogę się doczekać kiedy będę po:))))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mamam27
do Majka29!29 - nie ma się czego bać - cc jest naprawde ok - napewno znajdziesz opis cc z ujastka - sama kiedyś pisałam więc bedziesz przygotowana co bedzie po kolei - przygotuj się tylko żeby ktoś mógł być przy tobie jak bedziesz już sama z dzieckiem - bo nikt sie tobą nie będzie przejmował a ciężko cokolwiek robić samemu - ale ogólnie ja to miło wspominam wszystko i drugi raz jak kiedyś pójde to już na luzie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Niezadowolona mama
Jestem niezadowolona z obsługi. Rodziłam w 2012 Pielęgniarki wszystko tłumaczą panikowaniem i słabą odpornością na ból, bagatelizują problemy zgłaszane przez pacjentki. Ja miałam problem ze wstaniem po cesarskim cięciu nawet na 3 dobe,towarzyszyły mi duże zawroty głowy. Zostałam określona mianem panikary, pielęgniarki bagatelizowały moje samopoczucie!! okazało się iż dostałam 40st gorączki i drgawki! Przyszedł lekarz, zrobił badania i przyniósł informacje że jeżeli wyniki badań się nie zmienią po podaniu leków będzie potrzebne przetaczanie krwi!! Następnie chciałam zwrócić uwagę iż w dokumentach po wywiadzie miałam na czerwono wpisane iż jestem uczulona na amoksycyline, a antybiotykiem jaki został mi podany był AMOKSIKLAW!! Gdyby nie moja czujność nie wiem jak by się to skończyło. Wcześniej w pierwszej dobie wypadł mi cewnik, który był zle założony?? Jestem niezadowolona i nie polecam!! PRZEREKLAMOWANY!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bubulka
Nikogo nie zachęcam, ale również nie zniechęcam. Podzieliłam się swoimi wrażeniami, może komuś ułatwią podjęcie tej decyzji. Wszystkim przyszłym mamusią życzę szczęśliwych porodów, w wybranych szpitalach a przede wszystkim zdrowych i szczęśliwych dzieciaczków

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bubulka
We wrześniu 2012 w szpitalu na Ujastku przyszedł na świat mój synek. Wybrałam ten szpital jeszcze w fazie planowania ciąży, skuszona obietnicą bezbolesnego porodu i komfortowych warunków. Byłam na dniach otwartych (wtorek godz. 15-17) i utwierdziłam się w swojej decyzji. Położna, która oprowadzała nas po oddziale była konkretna i rzeczowa. Powiedziała, że przyjmują wszystkie rodzące, nie odsyłają do innych szpitali. Znieczulenie zewnątrzoponowe bezpłatne, na życzenie pacjentki, oczywiście przy braku medycznych przeciwwskazań. A także możliwość skorzystania z gazu rozweselającego. Jednoosobowe sale przedporodowe i porodowe, w których rodzącej towarzyszyć może partner. Dodam, że nie chodziłam do żadnego z lekarzy, którzy pracują w tym szpitalu oraz nie miałam opłaconej położnej. Pod koniec ciąży robiłam tam kilkakrotnie badanie KTG. W sobotę od 8 do 13, bez wcześniejszej rejestracji, czekania w kolejce, oczywiście bezpłatnie. A po tym krótka konsultacja lekarska.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bubulka
Mojemu maluszkowi na świat się nie spieszyło, wiec tydzień po planowanym terminie porodu, w trakcie takiej właśnie konsultacji lekarz stwierdził, że powinnam niebawem urodzić. Kazał mi zgłosić się za dwa dni (w poniedziałek) na oddział patologii ciąży. Zostałam przyjęta, założono mi tzw. balon. Przez jakieś 2 godziny byłam podpięta pod KTG, poza tym mogłam normalnie chodzić i funkcjonować. Następnego dnia o 6 rano przeniesiono mnie do sali przedporodowej. Balon usunięto, wykonano lewatywę i podłączono kroplówkę z oksytocyną. Balon spełnił swoją funkcję, było rozwarcie na 3 cm. Początkowo nic się nie działo, leżałam, czytałam gazetkę i rozmawiałam z mężem.:) Poinformowałam położną, że będę chciała znieczulenie-pobrała mi krew. Położna wpadała co jakiś czas zobaczyć czy cos się dzieje. Zaczęły pojawiać się skurcze. W pozycji leżącej były bardziej odczuwalne, więc wolałam siedzieć bądź stać. Prawie cały czas byłam podłączona do KTG i kroplówki z oksytocyną, więc o spacerach nie było mowy. Dwa razy położna odłączyła mnie od tej całej aparatury i pozwoliła iść pod prysznic- ulga niesamowita!:) Ok. 14, kiedy skurcze były już bardzo dotkliwe poprosiłam o znieczulenie. Niestety anestezjolog powiedział, że mam za mało płytek krwi (120 tys/ul), a norma jest 150 tys/ul. Pani ginekolog, która prowadziła moją ciążę mówiła, że dopiero wyniki poniżej 100 są przeciwwskazaniem do ZZO. Anestezjolog był nieugięty i mimo wielu próśb i tłumaczeń znieczulenia nie dostałam. Zaproponowano mi tylko gaz rozweselający. Wesoło mi jednak nie było Przyszedł zbadać mnie ginekolog i nie informując mnie o tym przebił pęcherz płodowy! Można powiedzieć, że zrobił to wbrew mojej woli, bo gdy zobaczyłam szpikulec w jego dłoni to próbowałam się wyrwać, ale był silniejszy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bubulka
Gdy zaczęła się druga faza porodu musiałam przejść korytarzem do Sali porodowej (nie wiem jak tego dokonałam). Zostałam nieprofesjonalnie nacięta, nie w trakcie skurczu i na raty, okropne uczucie! Po 20 min urodził się synek, 4080g, nikt nie dawał wiary, że taki wielki Nie było kontaktu skóra do skóry ani karmienia piersią. Ledwie mi go pokazali i zabrali na oddział noworodków. Natomiast mnie uśpili i łyżeczkowali macicę, bo brakowało fragmentu łożyska. Oczywiście nikt nie pytał mnie o zgodę i nie informował co się ze mną dzieje. Pierwszą noc spędziłam na sali intensywnego nadzoru. Rano przewiali mnie na normalna salę, przywieźli synka. Personel nie bardzo ingeruje w opiekę nad maluchami. Oczywiście odpowiadają na pytania, ale raczej się nie wtrącają. W sali noworodków są dostępne jednorazowe buteleczki z mlekiem, można brać kiedy się chce. Pielęgniarki różne, mniej i bardziej sympatyczne. Widać, że mają wprawę w opiece nad noworodkami. Obchód zarówno pediatryczny, jak i ginekologiczny bardzo pobieżny. W zasadzie sami z siebie nie mówią nic, zapytani odpowiadają dość lakonicznie. Nie przeszkadzało mi to, bo uważałam, że skoro wszystko jest w porządku to nie ma co gadać. Niestety w piątek ( w trzeciej dobie), gdy mieliśmy zostać wypisani zrobiono małemu badania i okazało się, że ma podwyższony wskaźnik CRP i musimy jeszcze zostać. Kolejnego dnia powtórzono, wynik nadal nie mieścił się w normie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bubulka
Na moją wyraźną prośbę pediatra wytłumaczył mi po co wykonywane są te badania i dlaczego wskazane jest pozostanie w szpitalu. Ostatecznie zostaliśmy wypisani w niedzielę, czyli w piątej dobie, gdy wszystko już było w porządku. Zatem mój przypadek przeczy temu, że w fabryce dzieci, jaką jest Ujastek chcą się jak najszybciej pozbywać pacjentek, aby było miejsce dla kolejnych. Podkreślę jeszcze, że nie byłam w żaden sposób uprzywilejowana-nie chodziłam do żadnego z lekarzy przyjmujących w tym szpitalu i nikomu nie dałam nawet złotówki. Moje odczucia względem Ujastka są mieszane. Nie jest tak kolorowo, jak w reklamach

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam serdecznie wszystkich, Postanowiłam opisać swoje doświadczenia związane z pobytem w Ujastku. Rodziłam 17 stycznia 2013 roku dokładnie tydzień po terminie. Pierwsze skurcze regularne zauważyłam ok 15, pojawiały sie co 10 minut. Do szpitala wybrałam się z męzem o godz 20, gdy przybrały one na sile. Wydawało mi się wtedy że są one mocne i potrwa to już niedługo, jednak co to znaczy skurcz poznałam dopiero podczas badania ginekologicznego. Skrecałam się i wyłam z bólu, gdy lekarz wpychał mi na siłę rękę do pochwy by zbadać rozwarcie. Po badaniu jeszcze długo krwawiłam, a rozwarcie przy przyjęciu było ok 5 cm. Dziecko było duże USG wskazywalo 4,250 kg ale nie było mowy o cesarce bo nie miałam na nią skierowania od lekarza prowadzącego co jest dla mnie absurdem! Miałam już wcześniej upatrzoną położną z którą chciałam rodzic- Małgorzata Janicka. Czytałam o niej dużo pochlebnych opinii na różnych forach i było dla mnie pewne że musi byc przy moim porodzie. Chcieliśmy jej zapłacić za prywatną obstawę porodu jednak tak się zdarzyło że akurat tego dnia miała dyżur, więc nie dawaliśmy pieniędzy. Przyjęła nas bardzo miło, lecz gdy zobaczyła że kasy nie dostanie pojawiła się w sali przedporodowej może dwa razy. Za pierwszym razem wykonała zastrzyk z antybiotykiem, gdyż okazało sie przed porodem że mam paciorkowca- zastrzyk wykonała w taki sposób że żyły na całej ręce mi popękały i nie miałam w niej czucia. Drugi raz wykonała badanie reczne po którym nie chciała powiedzieć jak duże jest rozwarcie i stwierdziła, że skurcze są zbyt słabe i nie wie czy ja w ogóle urodze to dziecko a tym bardziej kiedy (jak się okazało potem rozwarcie było pełne)! Był to dla mnie najgorszy moment w całym porodzie! Zero wsparcia, motywacji, życzliwości! Nic! Wyszła z sali i zostawiła mnie ze skurczami powtarzającymi się co minutę i niemiłosiernym bólem. Powoli czułam, że muszę przeć. Nie zaproponowała znieczulenia, nawet gazu rozweselającego. Nie powiedziała co mogę robić- jakie pozycje, ćwiczenia itd...Czułam się bezradna. Gdyby nie szkoła rodzenia, chyba bym tam umarła. Dobrze, że maż nauczył się wykonywać masaż ledźwi i łagodził ból kazdego skurczu, dodatkowo prysznic. Gdy już byłam zielona z wysiłku położna łaskawie zaglądnęła i bez słowa kazała mi iść na fotel porodowy. Myślałam że to jakiś żart :) Okazało się że mam pełne rozwarcie i powoli przychodzą skurcze parte. Tam już czekał caly personel- lekarz ginekolog, pani od noworodków, pielęgniarka. Na fotelu pośpiesznie zrobili mi kroplówkę z oksytocyną ( swoją drogą wenflon zamontowali tak, że na ręce dostałam kolejny wylew i przedramie miałam cale fioletowe) i przebili wody płodowe. Nie wiem po co ta oksytocyna skoro na fotelu spędziłam równo 5 minut. Parłam trzy razy i juz na świecie był nasz kochany Mikołaj. Przy ostatnim parciu położna wykonała nacięcie niestety zrobiła to tak, że ból i tak czułam. Urodziłam o 1.30 Mikołaja położyli mi na piersi - najcudowniejsze uczucie :) był cały skulony czerwoniutki i opuchnięty. Moje pierwsze słowa: śliczny!- to było coś mistycznego! Dla tej chwili mogłabym znieść każdą katorgę i zapomniałam o całym bólu. Trwało to może z 8 sekund- potem ważenie, mierzenie a ja rodziłam łożysko (dwa parcia i wyskoczyło samo). Mikołaj ważył 4 kg bez 5 gramów :) 58 cm, zabrali na noworodki do inkubatora, bo okazało się że ubranka które mieliśmy były przyniesione z samochodu za zimne (było ok -15st). Mnie szyła w tym czasie lekarka- częściowo bez znieczulenia i bolało okrutnie! Rana była duża, ale poszło jej szybko. Poczułam wtedy że oksy zaczeła działać i mam niesamowity przypływ energii :) chciałam iść z sali porodowej do pokoju o własnych siłach ale jednak przetransportowali mnie na wózku. Dostałam zastrzyk znieczulający (za to chwała p. Janickiej) i do 6 rano nie czułam bólu, nie spałam, tylko czekałam na łóżku aż ktoś przyjdzie mnie postawić na nogi i tak też się stało. Poszłam do łazienki o własnych siłach. Od tej pory pobyt w szpitalu wspominam bardzo dobrze- rewelacyjne pielęgniarki od noworodków traktujące matki poważnie i z szacunkiem, rewelacyjne Panie od laktacji (polecam szczególne Panią Elę- przystawia do piersi, tłumaczy, pokazuje pozycje) dostępne 24 h na telefon dbające o to, by nie dokarmiać dzieci, obchody 2 razy dziennie na których dokładnie sprawdzano stan dziecka i mój w wyczerpujący sposób odpowiadając na pytania. Wszystko bez najmniejszych zastrzeżeń dodając do tego że jedzenie również było rewelacyjne :) wypisano nas do domu w 5 dobie po porodzie po zaszczepieniu, wcześniej Mikołaj miał za wysoki wynik CRP, więc przetrzymano nas kilka dni dla bezpieczeństwa. Dziecko miało pobieraną krew dwa razy dziennie i jego stan był cały czas monitorowany. Szpital generalnie polecam ze względu na opiekę po porodzie- nigdzie w Krakowie nie znajdziecie lepszej. Warunki też są świetne- odremontowane sale, telewizor, telefon, 2-os pokoje. Dodam, że nie zapłaciłam ani złotówki (poza czekoladkami na pożegnanie dla Pań od noworodków), nie miałam tam swojego lekarza prowadzącego. Polecam jednak wszystkim, aby mieli sprawdzoną położną, bo to połowa sukcesu udanego porodu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ODRADZAM!!!!!traktuja ludzi jak zwierzęta, nie informują co się dzieje nie tak. mało profesjonalni, zli że nie mogą spać w nocy. Nie kontrolują zapisu ktg przychodzą po 2ch godzinach na prośbę męża i okazuje sie że praktyklantki żle podpieły ktg a ja dostałam opierdziel że sie ruszam leżąć nieruchomo. Nie przypilnowane znieczulenie na czas okazalo sie że jest za póżno przypominałam kilka razy, gazu okazało się ze pusta butla, mało tego dziecko ważyło ponad 4 kg zle ułożone główkowo po 19 godzinach próby porodu naturalnego cc po badaniu przez 10lekarzy dopiero ordynator stwierdził cc bo reszta lekarzy i położnych chyba nie miała pojęcia we 2ch kładli sie na mnie i chcieli wycisnać dziecko a mi kazali przeć tak jak bym tego nie robiła i się nie drzeć...tragiczne traktowanie nie wspomnę o tym że położna nie kazała robić żadnych ćwiczeń na 19 godzin porodu pojawiła się ze 4 razy jak mąż po nią poszedł a zbadała mnie tak delikatnie że mostek zrobiłam i sie popłakałam po badaniu i jeszcze powiedziała co pani taka delikatna tędy ma wyjść dziecko nie było 1 osoby odpowiedzialnej w sali porodowej 10osób jak się scieli że coś nie tak i jeszcze jedno po cc jak wyjeli dziecko tekst anastezjologa jakie wodogłowie dziecko miało wyciągniętą głowkę przez wchodzenie w kanał rodny i wyciskanie go na silę...i nie byłam jedynym przypadkiem w tym dniu ze zlym ułożeniem główkowym i takim samym zakończeniem cc po 20godzinach a przy przyjęciu do szpitala lekarz w trakcie przekładał sobie dyżur przez telefon przy badaniu usg miał bardzo poważną minę zapytałam czy wszystko oki to powiedział żeby się nim nie przejmować że myśli zupełnie o czym immym!!!! Czytając wcześniej opinnie na forach myślałam że laski mają wygórowane wymagania i chcą być traktowane jak księżniczki ale już wiem że chiały być traktowane po ludzku. Położne i lekarze totalna znieczulica traktują dziewczyny jak towar który trzeba przerobić!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anisa222
Ja rodziłam w Ujastku w lipcu 2013 i mam bardzo mieszane uczucia co do tego szpitala. Wcześniej przebywałam na patologii ciąży i byłam zachwycona tym oddziałem - naprawdę super opieka, wspaniali i odpowiedzialni lekarze, wykonywane wszystkie badania, fajne pielęgniarki, dobre warunki. Niestety z porodówki już nie byłam tak zadowolona a to co wypisują na stronie internetowej czy ulotkach można włożyć między bajki. Położne są zabiegane i niespecjalnie interesują się rodzącymi, oprócz tych które juz są w trakcie parcia. Do pacjentek w salach przedporodowych zaglądają baardzoo rzadko, mam wrażenie, że gdyby nie mąż, który biegał po szpitalu i prosił, aby ktoś przyszedł mnie zbadać, urodziłabym sama i nawet nikt by się nie zorientował. Mimo moich próśb i błagań, żebym mogła wstać, przespacerować się czy choćby usiąść na łóżku, musiałam cały czas leżeć płasko, podpięta pod ktg, położna tłumaczyła, że tak musi być jak jest podawana oksytocyna i koniec. Tylko po co to ktg skoro i tak nikt tego nie kontroluje? Moje prośby o znieczulenie ZZO też były ignorowane chociaż wyniki badań były ok. Ciągle mnie zbywano, a to za wcześnie, a to nie ma lekarza, a to za małe rozwarcie... Lekarze którzy mnie badali robili to strasznie boleśnie, byli nieprzyjemni i aroganccy. Ale najgorzej wspominam moment kiedy skurcze były juz nasilone na maxa, zaczynałam już czuć parcie, a lekarz który mnie zbadał oświadczył, że poród wogóle nie postępuje, poczekamy jeszcze kilka godzin a jak nie urodzę to będzie cesarka. Jak usłyszałam o jeszcze kilku godzinach takiej męczarni wpadłam w prawdziwą panikę, zaczęłam płakać, czułam że muszę wstać bo nie wytrzymam i tak zrobiłam. Za chwilę wpadła położna zbadała mnie, okazało się że dziecko już wychodzi, więc biegiem na salę porodową i po kilku minutach córeczka była już na świecie:) Oczywiście nie zapytano mnie o zgodę na nacięcie, i tak bym się zgodziła więc nie protestowałam ale podobno maja taki obowiązek. Potem było juz tylko dobrze, kiedy rodziłam łożysko i mnie zszywali trzymałam dzieciaczka cały czas na rękach, tylko na chwileczkę zabrała ją lekarka do zbadania. Na sali porodowej wszyscy byli mili, żartowali. Na oddziale położniczym też całkiem ok, położne co chwile zaglądały, pomagały, pytały czy wszystko w porządku. Pomoc laktacyjna też bardzo dobra, ja akurat nie miałam wogóle pokarmu i musiałam karmić butelką, ale koleżanka z pokoju miała różne problemy z karmieniem piersią i otrzymała naprawdę fachową pomoc, cały czas ktoś do niej zaglądał, pomagał przystawić dzidziusia, wszystko tłumaczyli.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ujastek to fabryka, tak samo gdybym tylko mogła cofnąć czas wybrałabym Narutowicza. Wyciskali mi dziecko, które ważyło 2670g i mała 51 cm, do tego nacięcie, paskudnie zszyte, chcieli zakończyć jak najszybciej poród bo w ten dzień było dużo porodów, dostałam też oksytocynę jak już byłam w połowie fazy parcia- niepotrzebnie bo przez nią skurcze były tak często, że nie miałam nawet tych 30 sekund na zebranie sił i porządne parcie, tydzień po porodzie trafiłam na IP na jakiegoś wrednego babsztyla, stwierdziła "nawet jeśli to ropa to i tak dzisiaj nic z tym nie zrobimy" bo to był piątek, a do poniedziałku mogłabym dostać sepsy..Lekarz konował przyszył mnie do pośladka, a babka nawet nie zaglądnęła, nie zwróciła uwagi, że jest odczuwalny zapach ropy..cudem uniknęłam zakażenia. Opieka po porodzie - TRAGEDIA, przyjdą raz, po-naciskają na brzuch, a później już tylko pytają czy jest bez zmian. Nie zauważyli u Małej krwiaka poporodowego, dopiero przed wypisem zauważył to pediatra. Położne, każda z innej bajki, każda swoje złote rady, takie, że tylko stresują matkę ale żadna nie pomoże przy karmieniu piersią jak już są jakieś problemy (u mnie płaskie sutki), a parę godzin przed wypisem super doradczyni laktacyjna rozpoznała u Małej nieprawidłowy odruch ssania, który trzeba było rehabilitować, gdyby któraś to zauważyła wcześniej to być może w szpitalu udało by się mi już karmić. W tym całym bajzlu tylko plusem była doradczyni laktacyjna. UJASTEK - NIGDY WIĘCEJ

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
up up up Może ktoś się jeszcze podzieli doświadczeniem? Niby zamierzam tam rodzić ale strach jest dośc duzy..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja rodziłam tam córcie 22.04.2014 ,o 16 na badaniu dowiedziałam sie ze odeszła cześć wód i zostajemy rodzic a o 21 było po wszystkim,koło 18 zaczęły sie skurcze ,jeszcze takie do wytrzymania,przyszła pani doktor super kobieta mi sie trafiła,zbadała mnie bardzo delikatnie i stwierdziła ze trzeba dać oksytocyne bo wody odeszły do końca podczas badania,udało mi sie tez trafić na naprawdę wspaniała położna ,pani Małgosia pomogła mi niesamowicie i cudownie sie mną zajęła ,wysłała pod prysznic,podpiela kroplówke a jak już zaczęło mocniej bolec a rozwarcia nie chciało postępować przyniosła gaz ,usmialysmy sie a ja nie wiem kiedy chyba w 5 min byłam gotowa do porodu,rozwarcie całkowite w 5 min i aż cieżko uwierzyć ale w całym tym bólu było nam naprawdę wesoło ,jakbyśmy sie znały całe życie,świetna kobieta !!!zaprowadzila mnie na sale porodową ,byłam w szoku ze rozwarcie nastąpiło tak szybko,10 min pózniej zobaczyłam córcie,naciera mnie ale bardzo mało i nie wiem kiedy :) jestem mega zadowolona ze szpitala ,lekarzy na których trafiłam i dziękuję Bogu za panią Małgosię ,będę jej wdzięczna do końca życia,myśle ze warto podkreślić ze nie miałam tam swojego lekarza,nikogo umowionego ani opłacanego ,miałam cholerne szczęście ,rodziłam tam drugie dziecko,pierwszy poród tez był szybki i super ,polecam !!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aga1234ada
Ja rodziłam poprzez ustaloną cesarkę w 2011 r. Co mi się podobało: - warunki socjalne i opieka przed porodem. Byłam w szpitalu dwa razy raz tydizen a raz 2 tygodnie przed porodem ( skoki ciśnienia). Po porodzie natomiast opieka fatalna, moze nie sam fakt obsługi przez personel tylko darcia mordy przez pielęgniarki, zwłaszcza taka mała jedna czarna suka tam jest okropna, no chyba ze ją zwolnili bo to było 3 lata temu. Co mi się nie podobało: - brak mozliwosci przytulenia dziecka po cearce - zabranie dziecka na kilka godzin zaraz po porodzie - nagonka jak nie chcesz karmic piersią. piersi mnie bolały, poza tym nie miałam mleka i powiedziałam zeby mi dali spokój bo nie bede karmić gdyż nie jestem nastawiona na karmienie, to przysłali mojego lekarza co poród odbierał i psychologa. Wywaliłam ich to przyszła jakas lekarka jak zakręciła mi sutek to zawyłam z bólu i powiedziałam jej dość- wynocha. Całe szczęście ze karmią dziecko butelką co 3 godz i butelki są dostępne, bo mała zagłodziłaby sie przez te 3 doby. Moja historia się w tym miejscu konczy, nie lubię dzieci i juz nie bede miec drugiego i dobrze bo zle sie czuje w roli matki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Rodziłam na Ujastku w marcu 2018 i byłam super zadowolona. Zaczęłam rodzić w środku nocy. O 2.20 przyjechałam do szpitala. Na izbie przyjęć nie było nikogo w kolejce, więc zostałam od razu przyjęta. Po wypełnieniu dokumentów przyjechała po mnie pani z wózkiem, bo miałam już rozwarcie 8 cm i zawiozła  mnie na pojedynczą salę przedporodową. Kazała się przebrać w koszulę do porodu i miała wrócić za chwilkę, jednak nie doszła do końca korytarza a ja poczułam bóle parte. Mąż (który mógł być przy mnie cały czas) nacisnął guzik obok łóżka i pani pojawiła się natychmiast. Pomogła mi przejść na salę porodową i wezwała  lekarza. O godzinie 4.00 trzymałam już syna na rękach. Opieka poporodowa też super. Sale dwuosobowe z ładną łazienką, położne bardzo sympatyczne i pomocne. Gneralnie wszystko naprawdę ekstra. Piszę dopiero teraz bo szykuję się powoli do kolejnego porodu i przez ciekawość chciałam sprawdzić jakie są opinie i jestem bardzo zaskoczona, szczególnie że kilka moich koleżanek tam rodziło i wszystkie były bardzo zadowolone 🙂

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×