Opowiem wam, jak zniszczylam swoje zycie...

7lat temu poznalam mojego meza, spokojny czlowiek, do rany przyloz, byl kochany i wogole... Zaczelismy chodzic ze soba i kumplowac sie z jego siostra, ogolnie wtedy dalo sie z nia zyc, przeszkadzalo mi tylko, ze jak mialam picie swoje prywante przy grilu czy paczke chipsow to musialam sie z nim dzielic bo byl halas z jego strony... I tak jak mialam 18 l zaszlam w ciaze- wpadka... Wtedy ze strony szwagierki zaczelo sie pieklo, podkladala klody miedzy nogi nam, w sumie przede wszystkim mi... Mielismy mieszkac najpierw w pokoju mojego M. u rodzicow jego- ale jego sis zbuntowala tescia, odmowil nam mieszkania... Postanowilismy isc na wynajete... Wtedy okazalo sie, ze starszy brat kupil pol domu i sie wyprowadza z rodzinnego domu( tesciowa posiada duze pol domu podzielone na 3 mieszkania)i on takie jedno zwolnil... Wtedy tesciowa zaproponowala, ze moj M. moze mieskac w tym mieszkaniu i po co ma placic za wynajem... Nikt mnie sie nie pytal o zgode, opinie... I tak trafilam do piekla... 4 lata uzeram sie z meza siostra, nie daje mi zyc.... Chodzi i plotkuje na moj temat, choc w sumie mieszkamy w jednym domu i praktycznie sie nie widzimy, buntuje tesciowa, nastawia ja przeciw moim dzieciom, wszystko co zle to moje dzieci, najgorzej jak zblizaja sie swieta, urodziny... To robi wszystko, by byl halas, zeby tesciowa sie za nia wstawila... Nie wiem ile jeszcze tu wytrzymam, maz wie jak ma sis, ale jej czy by cos powiedzial, czy nie to nic sie nie zmieni, bo walczy jak lew o mieszkanie, zeby jej tesciowa zapisala.... Ja dopoki nie znajde pracy to nie mamy szans sie z tad wyniesc... Czuje, ze wysiadam psychicznie, siedze cicho, bo wiem, ze jak wybuchne to szwagierka bedzie zadowolona i tylko o to jej chodzi...Wiem, bylam glupia, ze moja noga przekroczyla prog tego domu...