Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Kamień rzucony we mgle

Życie przestało mnie cieszyć

Polecane posty

Gość Kamień rzucony we mgle

Mam 23 lata i nie odczuwam praktycznie żadnej radości. Nic nie daje mi zadowolenia, nieustannie towarzyszy mi przygnębienie i tęsknota za czymś, co pewnie nigdy nie nadejdzie. Moje życie brnie w jakimś trudno określonym kierunku, a ja zamiast próbować na nie wpłynąć, popadam w coraz większą niemoc. Nie radzę sobie z emocjami, tracę wiarę w swoje możliwości. Jestem niepewna, zakompleksiona, nie umiem walczyć o swoje marzenia. Szara rzeczywistość i natłok obowiązków z góry narzuconych sprawiają, że nie jestem w stanie docenić tego, co jest wokół. Ten stan dręczy mnie mniej więcej od matury. Tzn. zalążek tego tkwi jeszcze we wczesnej młodości. Już wtedy zaczęły się problemy. Moi rodzice nieustannie się kłócili, w szkole mi dokuczano, a gdy miałam 12 lat, moja matka próbowała popełnić samobójstwo. Co prawda odratowali ją i przez pewien czas była hospitalizowana, ale ta sytuacja mocno odbiła się na psychice mojej i taty. Do tego stopnia, że rok później, kiedy już byłam w gimnazjum i klasa śmiała się z mojej tuszy, popadłam w anoreksję. Udało mi się z tego wyjść, poszłam do liceum, no i na kilka lat sytuacja się unormowała. Co prawda matka nadal miała problemy psychiczne, ale poznałam też fajną ekipę i powoli z szarej myszki przeistaczałam się w indywidualistkę o barwnej osobowości i zainteresowaniach. Zaczęłam się angażować w różne projekty, próbowałam sił tu i tam. Wszyscy zazdrościli mi energii, pomysłowości, pasji, z jaką zabierałam się do kolejnych wyzwań. Wszystko zmieniło się po maturze. Zaczęłam równolegle studiować dwa kierunki. Na początku wszystko szło jak najlepiej, byłam aktywna na zajęciach, znalazłam sobie też nowych znajomych. Problemy zaczęły się po pierwszym roku, kiedy wszystko się posypało. Ludzie się wykruszyli, w domu rodzice non stop się kłócili, a kierunek, który kiedyś uważałam za wymarzony, okazał się źle trafiony. Zrezygnowałam więc z niego i skupiłam się na tym drugim. Mimo to w dalszym ciągu mój stan się pogarszał. Zaczęłam bać się ludzi, nie umiałam się zintegrować z grupą, no i choć naukowo radziłam sobie całkiem dobrze, to w moje życie wdarła się apatia, przygnębienie. Stałam się słaba psychicznie, zaczęłam się porównywać z innymi, co wpływało jeszcze bardziej niekorzystnie na moje samopoczucie. Załamałam się do tego stopnia, że po zdaniu sesji zimowej podjęłam decyzję o dziekance. Miałam nadzieję, że przerwa pozwoli mi na ustabilizowanie psychiczne, ułożenie sobie życia. Po części tak się stało - poszłam do pracy, zarobiłam sobie nieco pieniążków, powróciłam do dawnych pasji. W lutym wróciłam na studia zmieniona. Wesoła, aktywna, pełna nadziei. Od razu zajęłam się nauką, zaczęłam też udzielać się dodatkowo. Niestety ta sielanka trwała dość krótko. W połowie kwietnia moja psychiką ponownie zachwiało. A wszystko przez matkę. Znowu zaczęła wariować. Codziennie mnie wyzywa, złorzeczy, krzyczy na ojca. Tylko dlatego, że chcemy ją do czegokolwiek zmobilizować. Bo prawda jest taka, że ona nawet myć się nie chce. Nic do niej nie dociera. Żyje w świecie swoich obsesji i jej dni mijają tylko na obżarstwie, spaniu i rozmyślaniu. Ciągle ma do mnie pretensje, że niepotrzebnie się urodziłam, że do wszystkiego razem z ojcem ją nakłaniam. Ta sytuacja wpłynęła na to, że zamknęłam się w sobie. Przestałam rozmawiać z ludźmi z roku, zaczęłam się wręcz bać ludzi. Na zajęciach już nie udzielałam się jak wcześniej, a co gorsza, zdarzało się, że je opuszczałam. Z tego powodu narobiłam sobie zaległości. W tym tygodniu miałam kolokwium i oczywiście jako jedyna go nie zaliczyłam. Wkrótce czeka mnie sesja i wiem, że muszę zacząć się uczyć, ale to wszystko, co się dzieje, nie sprzyja jakiejkolwiek mobilizacji. Brakuje mi kogoś z kim mogłabym o tym pogadać, poradzić się. Nawet z chłopakiem, na którym mi zależy, nie wyszło. I tak to wszystko wygląda. Nic mi nie wychodzi, wszystko stało się jałowe, monotonne. Nie widzę dla siebie miejsca na tym świecie. Nie mam szans na realizację celów, na miłość. Jestem z tym wszystkim sama i powiem jedno : ja już nie mogę!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kamień rzucony we mgle
Byłabym wdzięczna za rozmowę. Przepraszam, że tak się rozpisałam, ale to silniejsze ode mnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kamień rzucony we mgle
Żyję tylko dlatego, że jestem zbyt tchórzliwa, żeby popełnić samobójstwo. Już raz próbowałam, ale jak widać dane mi było żyć. Tyle że nie zmieniło się zbyt wiele. Był okres, kiedy byłam zadowolona z życia, interesowałam się różnymi rzeczami, ale smutek ciągle gdzieś się czaił i atakował w najmniej spodziewanym momencie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kamień rzucony we mgle
Czemu nikt się nie odzywa?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kamień rzucony we mgle
Odpowie jakaś cipa czy nie do cholery?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kamień rzucony we mgle
To wszystko mnie przerasta. Codziennie budzę się z lękiem, ogarnia mnie zniechęcenie. Marzę, żeby cokolwiek się zmieniło, wydarzył się jakiś kulminujący moment, ale historia trwa i nie przybiera pozytywniejszych obrotów. Czasem mam wrażenie, że nic mnie nie czeka i chciałabym któregoś dnia nie otworzyć oczu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kamień rzucony we mgle
Ty wyżej - nie podszywaj się. Łatwo ci się kpi, a ja mam ogromny problem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Myślałam, że ktoś mi pomoże, że będę mogła z kimś pogadać, choćby anonimowo, ale jak widać, mój problem jest zbyt poważny na forum. Jest mi bardzo i to bardzo przykro...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jestemTuByŻyćZTobą
Może warto byłoby zwrócić się do kogoś o pomoc?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jestemTuByŻyćZTobą
Psycholog jakiś...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Upadamy wtedy, gdy nasze życie przestaje być codziennym zdumieniem." Nie sądzę, żebyś znalazła jakieś wyjście z tej sytuacji, siedząc przed komputerem. Naprawdę nie masz kogoś bliskiego, z kim mogłabyś porozmawiać?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No, w chwili obecnej nie mam. Moja przyjaciółka wyjechała na rok na Erasmusa, przyjaciel z kolei jest teraz w pracy w Holandii. Co do reszty, to ostatnio wolą swoich partnerów niż koleżankę z problemami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ninnkka---
Psycholog, ktory jest o zgrozo 'wscibski"??? hehehe a mnie sie wydawalo, ze specjalista nikomu nie pomoze NIE ZADAJAC pytan. To chcesz sobie pomoc czy tylko chcesz pomarudzic?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A słowa, które zacytowałeś, dokładnie trafiają w to, co mam na myśli. W moim życiu brakuje zdumienia, czegoś zaskakującego. Wszystko jest takie monotonne, dzień po dniu to samo, zero nowych doświadczeń.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość corsten
wiem co czujesz...mam to samo! eh...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
powiem tak - moze rozwiazanem twojego skupiania sie na sobie i porównywania sie do innych jest wyjście poza siebie ? może zamiast m rozmyślać o sobie - pomóż innym w czymkolwiek .Nic tak nie podnosi naszej wartości w naszych własnych oczach jak czas podarowany komuś innemu . To pozwoli ci oderwać myśli od myślenia o swoich problemach , nawiązesz inne kontakty , znajdziesz inna perspektywę:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mars i snickers
kochana, widocznie takie zycie- monotonne- nie jest dla ciebie ty potrzebujesz byc aktywna, podejmowac wyzwania, krecic sie miedzy ludzmi, realizowac cele sama widzisz, jak to sie z toba dzieje, kiedy zyjesz inaczej! potrzebuesz wiecej bodzcow, by normalnie funkcjonowac tak jak niektorzy potrzebuja wiecej jedzenia to jest twoja POTRZEBA zyciowa, musisz ja zaspokajac bo zwariujesz (sama widzisz) zacznij od sportu (uspokoisz sie) a potem dzialaj dzielaj i dzialaj!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nikt/ck szczegolny
czesc:) to co napisze bedzie okryne, ale przerobilam to na wlasnej skorze ( z tym, ze moim zyciem jeszcze sterowali do 30ki rodzice narzucajac mi zadania i nie wspierajac praktycznie w ich realizacji, tyle, ze dali jesc, ale wymagali absurdalnych rzeczy). Nikt nie pomoze Ci, jesli sama nie umiesz sobie pomoc. A juz o wysluchanie przez kogokolwiek to prozno sie starac. Czlowiek jest sam na tym swiecie. Ja nauczylam sie samotnosci (chyba:)), ale mialam dokladnie takie stany jak Ty, z tym, ze moja matka tlukla mnie i ublizala mi do 30ki a gdy mialam 23lata byla hospitalizowana w szpitalu psych. i to nie raz. Musialam zmienic zawod (po raz 2gi) i zaczynac od prac za grosze, gdzie mna poniewierano tak, ze w pewnym momencie sama trafilam do psychatry.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiem, że nie powinnam się użalać, ostatecznie jestem młoda, zdrowa i mam dach nad głową, ale kiedy to się tak kumuluje z dnia na dzień człowieka ogarniają czarne myśli. Gdybym chociaż wiedziała, że za niedługo wydarzy się coś niezwykłego, a tutaj tymczasem nic tak nie przeczuwam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mars i snickers
to, ze sie tak frustrujesz to wina STLUMIONEJ CHECI DZIALANIA! Trzeba to wszystko skanalizowac i bedzie dobrze Potrzebujeszz wiecej, jakby to okreslic- samodzielnosc i tupetu, spontanicznosci w podejmowaniu wyzwan- o, elastycznosci- moze tak

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
coś niezwykłego ?:D im jestem starsza czym cżesciej przekonuję sie jaka wartość ma zwykły spokojny dzień , i jak z czasem coraz o niego cięzęj . A coś niezwykłego coraz częsciej oznacza kłopoty albo choć małe zamrtwienie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nikt/ck szczegolny
Twoja mama nie poradzila sobie z macierzynstwem i zwala na Ciebie frustracje za to, ze czuje sie zalezna od ojca. U mnie bylo to samo. A ja stalam sie pracoholikiem bez wlasnego dziecka i meza.Ale jakos z tym zyje. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No właśnie. Mnie drażni takie uporządkowane życie. Jestem typem niespokojnego ducha, podróżnika. Od wewnątrz rozpiera mnie wyobraźnia i energia, a kiedy nie mogę ich spożytkować w należyty sposób, to staję się osowiała, rozdrażniona. Nieustannie potrzebuję bodźców, przygód, urozmaicenia. Stąd moja ucieczka w świat kultury, podróży, ogólnie - pasji. Źle się czuję, kiedy muszę żyć wg schematu uczelnia - dom.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nikt/ck szczegolny
masz 23lata. Ja od 18ego roku zycia pracowalam. Zobaczysz, ze jak bedziesz pracowac na etacie to mozesz w to wsiaknac i wtedy bedzie bol,ze zyjesz tylko praca. Wolontariat jest zachwalanay, ale nie ukrywajmy,findacje to tez biznes, z ktorego niektorzy zyja. Trudniej jest poswiecic komus czas w sposob przemyslany, bo byc wolontariuszem i prosic sie, zeby ktos darmo wykorzystal Twoj czas to nietrudne. Trzeba "tylko" miec na tyle pieniedzy, ze komus swoj czas darmo ofiarowac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mialam bardzo podobna sytuacje, tylko z obojgiem rodzicow. Ojciec alkoholik, matka lekomanka i socjopatka, kiedy ojciec pil i potrzebowala wsparcia to ja bylam ukochana coreczka, kiedy przestawal i sie godzili stawalam sie ich najwiekszym wrogiem. Zawiazywali taki sojusz przeciwko mnie, chodzili sobie razem ostentacyjnie na spacerki i opowiadali znajomym jaka to jestem okropna. Na nieszczescie nie mam rodzenstwa...w wieku 17 lat tez wpadlam w anoreksje, ktora zreszta powraca cyklicznie co 3 lata, moja matka nie zgodzila sie na leczenie, bo bala sie ze psychiatra dowie sie o jej problemach, ze cos wypeplam. Takie okresy niemocy i zwatpienia miewam ciagle i tez nie mam z kim o tym porozmawiac, mam niby chlopaka, ale on pochodzi z normalnej, kochajacej sie rodziny i niezbyt rozumie te powiklana siec moich rodzinnych problemow.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Doskonale to oceniliście. Rzeczywiście jestem sfrustrowana głównie dlatego, że nie mogę do końca realizować się w tym, co lubię. Cały czas jest ograniczana przez różne czynniki i osoby, które na dłuższą metę nic nie wnoszą w moje życie. Za bardzo się wszystkim przejmuję, za dużo chcę od życia. Np. na studiach chciałam być ciągle najlepsza, wydawało mi się bowiem, że skoro w życiu osobistym nic mi nie wychodzi, sukcesy w nauce pokryją te niedostatki. Tak się jednak nie stało. Z czasem zrozumiałam, że są osoby zdolniejsze, o większym potencjale i to sprawiło, że straciłam wiarę w to, że mogę coś osiągnąć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nikt/ck szczegolny
sa grupy wsparcia DDA, poszukajcie w google. Nawet Ty Kamieniu moglabys pochodzic na takie mityngi, bo problemy DDDi DDA maja pokrewne. Musze isc, bo mam sprawy do zalatwienia a wczoraj wrocialm po 14godz.pracy do domu.Bede potem. Na razie:)🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×