Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość ..............o.p.............

po prostu nie wiem co mam zrobić

Polecane posty

Gość ..............o.p.............

Nie wiem juz co o tym wszystkim myśleć. Jestem z P. 5 lat w tym rok po ślubie. Nie dostrzegłam na poczatku tego że jest niestety mamisynkiem. Na pierwszym miejscu wiecznie stawiał swoich rodziców, pozwalał im ingerować w nasze życie, wydzwaniac codziennie z byle pierdołą i był na każde ich skinienie palcem. Zaczełam o to robić awantury, tłumaczyć że tak nie może być. Też go w końcu pewne zachowania zaczeły denerwować, chciałam odejśc od niego, obiecał zmiane. Cos sie zmieniło faktycznie, naprawde widze że nie pozwala im już włazić nam tak na głowe, chociaz oni ciągle usiłuja ingerować w najdrobniejsza pierdołe w naszym życiu. Czasem jednak jest za mało stanowczy, co mnie denerwuje, nieraz sie kłócilismy o to. Ale zmiana jest i to ogromna, to musze przyznać. Jednak niestety przed ta zmianą musialam wiele wycierpieć. Np. za moimi plecami wysyłał im pieniadze (a mamy wspólne konto). A po ich wysłaniu pytał sie mnie czy może im wysłac kase, ja sie zawsze zgadzałam, ale wkurzyłam sie jak zapytał sie mnie czy moze im przesłac troche kasy, ja mówie że ok, a po chwili przez przypadek natknełam sie na papier z banku, że ta kasa juz została wysłana rano. I ne pierwszy raz tak było. Zaczepiał jakieś dwie panienki, pisał do nich ze swojego dawnego konta randkowego, zrobiłam awanture, przeprosił, usunął konto, mi pozostał niesmak do niego. Z czasem powiedzmy że rozeszło sie po kątach. Wiecznie we wszystkim słuchał swoich rodziców, chcielismy ślub cywilny, ale nagle on zmienił zdanie i zaczał mówic, że wierzy w boga i chce ślub kościelny. Zdziwiło mnie to, ale skoro tego potrzebował to zgodziłam sie chociaż niechetnie. Po ślubie okazało sie że tak naprawde chciał wziąść ślub kościelny bo nie chciał zeby sie na niego rodzice obrazili. Sam to przyznał. Jego rodzice nadal wiecznie wydzwaniali i zawracali nam głowe, na co on pozwalał. Kiedyś usłyszałam od niego, że tak naprawde jak mi sie oświadczał to nie był gotowy na te oświadczny, tego naprawde nie kumam, bo nie wymuszałam tego na nim wiec nie rozumiem tego. Jak by mi ktoś wbił nóż w serce, kiedyś to samo powiedział o wyznaniu mi miłosci, ze powiedział mi to za szybko. Kiedyś to samo powiedział mi o ślubie, że nie był jeszcze gotowy...Ja nie wiem, może w jakiś sposób wywierałam na niego presje, albo miał takie wrazenie ze na nim presje wywieram, chociaż nie wydaje mi sie żebym kiedykolwiek tak zrobiła. Nie musze chyba pisac ze czułam sie z tym beznadziejnie. W koncu powiedziałam ze chce odejsc ze ja juz tak nie moge zyc, z jego wiecznie wtracajacymi sie starymi i jego chamskimi zagrywkami w stosunku do mnie. Obiecywał zmiane. I powiedział cos strasznego, powiedział że kiedyś kochał mnie "za mało" żeby cos powiedziec rodzicom, nie pierwszy raz takie cos usłyszałam od niego. Już naprawde miałam tego dosyć, nawet miałam myśli samobójcze, nic sobie oczywiscie nie zrobiłam, ale głupie mysli przychodziły mi do głowy. Dałam ostatnia szanse, nie wiem czemu, chba dlatego że boje sie tego co by miało być po rozstaniu. Wiem że byłoby mi strasznie ciężko, ale komu by nie było. Tez troche mam nadzieje że faktycznie nagle bedzie super. Ale mineło juz troche czasu, on faktycznie nie pozwala juz swoim rodzicom wchodzic nam na głowie, chociaż czasami jest zbyt mało stanowczy. Ale czasami tak sobie mysle, kiedy on znowu wywinie mi jakis numer, twierdzi ze kocha mnie, ze nie chce zebym odchodziła, ale naprawde czuje ze jest inaczej. Boli mnie juz to wszystko, nie wiem własciwie jak mam postąpić. Nie czuje juz do niego tego co kiedys, tylko żal i pretensje, czasami przez dzien czy dwa jest radośnie, ale czesto jest tak ze nie chce zeby mnie awet przytulał czy dotknął, juz sama nie wiem czy go kocham, po prostu zbyt wiele razy zranił mnie tak naprawde mocno i nie wierze w jego nagła zmiane, bo niby czemu nagle miałby sie zmienić. Boje sie strasznie rozstania, chociaż wiem też że być może ono któregoś dnia nastąpi. A może faktycznie sie zmienił i mnie kocha? Ja naprawde już sama nie wiem, serce mi peka jak o tym wszystkim myśle. Jakieś porady, jak postapic, może ktos miał podobna sytuacje, jak to sie wszystko skonczyło?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ..............o.p.............
up.,.,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ..............o.p.............
......o.p...............

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ;iiiiii
wspolczuje rozterek. sama mam rozterki w swoim zwiazku,ale z innych powodow. rozumiem meczarnie, ale niestety/stety to twoje zycie i musisz sama zadecydowac...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ..............o.p.............
............,.,.,.,.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×