pozarlam sie z mezem

Ja sobie nie wyobrazam zycia obok siebie, ze kazde zyje swoim zyciem... To co to za malzenstwo?! No chyba, ze kazde pracuje, w domu posilki robia na zmiane i sprzataja na zmiane (a nie kobieta tylko) jak na wspollokatorow przystalo. I jesli taki uklad odpowiada. Ja osobiscie nie potrafilabym tak zyc, bo co to za rodzina? I jak by sie dzieci mialo, to dzieci tez beda widziec, ze rodzice maja siebie w dupie. Kazdy ma prawo do szczescia, a nie dusic sie w takim malzenstwie. Rozwod i koniec a potem szansa na ulozenie sobie zycia, a nawet znalezienia innego partnera.

jak masz brazowe wlosy - ty chyba nie piszesz powaznie? Z reszta ja robie duzo prac "meskich" - male naprawy, koszenie trawy, skrecanie mebli itp. Wole, zeby mi maz pomagal we wszystkim niz jakis sztywny podzial obowiazkow na babskie i meskie. Pogadalam z mezem na spokojnie. Poryczalam sie. Wygarnelam swoje zale. Ponoc cos do niego dotarlo. Dzisiaj sie staral. Ale jutro juz powiedzial, ze przeklada sprzatanie na sobote :S No i slyszalam jak rozmawial ze swoja matka, ze chce do nie wpasc. To bedzie na mnie nadawal do mamusi. :P W sobote ide z dzieckiem na urodziny do innego przedszkolaka. Zostawie mezowi kartke co ma w tym czasie zrobic w domu. Jak nie zrobi, to dostanie porzadny opiernicz. Narazie sprawa przyschnela. Ale oboje w glebi duszy czujemy, ze to tymczasowy rozejm. Od nowego roku bede szukac lepszej pracy. Musze byc niezalezna finansowo. Na wszelki wypadek,

inne matki z takimi typami fundują sobie drugie i kolejne dziecko,