Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość muszę z kimś pogadać

Rozchwiana...między młotem a kowadłem

Polecane posty

Gość muszę z kimś pogadać

Mieszkamy z moimi rodzicami, jesteśmy 2 lata po ślubie i bardzo się kochamy. Mamy 15 miesięcznego synka. Ja jestem aktualnie na urlopie wychowawczym. Mąż przeprowadził się do mnie po ślubie, Jego dom rodzinny znajduje się 100 km od miejsca w którym mieszkamy, dlatego musiał zrezygnować z pracy ( mieszkanie z teściami nie wchodziło w grę z różnych powodów). Po ślubie miał problem ze znalezieniem pracy w moim mieście,więc ze wspólnych oszczędności otworzyliśmy sklep, który nie wypalił a ciągle do niego dokładaliśmy (mamy kredyt). Teraz mąż podjął pracę ale nie ma stałej wypłaty, praca polega na kontakcie z klientem, na razie skończył szkolenia ale wiadomo, że na początku zawsze jest ciężko. Wszystko musi się rozkręcić. Kończą nam się oszczędności (poza tym mamy kredyt). Ja stoję przed wyborem, wrócić do pracy czy przedłużyć dalej urlop wychowawczy. Muszę w tym tygodniu jechać do pracy i określić się co postanowiłam. Jestem bardzo zżyta z moim synkiem, nie chcę Go zostawiać, zresztą On ze mną też. Mały zostałby z babcią (moją mamą, za którą jest bardzo), która odeszłaby na emeryturę gdybym podjęła taką decyzję. Nie chcę też żeby wyszło tak, że ja wrócę do pracy a mąż będzie siedział w domu i opiekował się Małym, jeśli Mu coś nie wyjdzie z tą pracą. Nie chcę być żywicielem rodziny, bo to do Niego należy. Boję się też bardzo konfliktów między mną (mniej), mężem a moją mamą .Mąż należy do osób, które znajdują sobie tysiąc zajęć, jak ma wolną chwilę, żeby tylko nie pobawić się z dzieckiem, na chwilę, tak, owszem, zagada, weźmie na ręce a później dziwi się, że Mały ma lepszy kontakt ze mną.(Nigdy, od początku, nie zabraniałam Mu zajmowania się dzieckiem, wręcz dawałam do zrozumienia i mówiłam wprost,że tego oczekuję bo ma taki sam obowiązek względem dziecka jak ja, ale On to wyniósł z domu rodzinnego, a tak cieszył się jak po ślubie okazało się, że jestem w ciąży ), ale względem wychowania jest najmądrzejszy i udziela najmądrzejszych rad, on sam wie lepiej, co dziecku potrzeba, chociaż często nie ma racji. Boję się tego, że jeśli moja mama zajmie się wnuczkiem, którego bardzo kocha (nad życie), poświęca Mu każdą wolną chwilę (co też mnie irytuje), bo ja od niej tego póki co nie oczekuje, może dochodzić między nami do konfliktów (nie raz mówiliśmy, że to jest nasze dziecko i to my decydujemy jak je wychowamy). Już raz tak było, że mąż pokłócił się z teściową, bo mieli inne zdanie na pewną kwestię wychowawczą (na początku po urodzeniu synka). Teraz stosunki między nimi są poprawne, ale mąż ma taki charakter, że jak on coś powie, to tylko on ma rację. Taka awantura zdarzyła się raz. Ze mną dziecko jest grzeczne , nigdy nie chorowało, a boję się nadopiekuńczości ze strony mamy względem małego, bo mama straciła po porodzie moją siostrę (jestem z bliźniaków ) i bardzo wszystko przeżywa potrójnie, każdy płacz małego (mnie też nie jest miło, jak płakał, miał kolki ale ona plakala prawie z nim). Mama jest bardzo dobrym człowiekiem, pomaga nam finansowo, wspiera duchowo, męża w poszukiwaniu pracy i czuję , że Ją oszukałam. Poradziłabym sobie z tym wszystkim i chętnie posiedziałabym w domu z moim synkiem, gdyby nie to, że mamy ten cholerny kredyt ( nie powiem Jej o tym, bo mama jest absolutną przeciwniczką kredytów, ja też, ale inaczej nie mogliśmy postąpić). Wiem że pomogłaby nam finansowo dopóki, mąż nie zacznie zarabiać ale nie powiem jej o naszych zobowiązaniach (gdybym nie wróciła do pracy). To zburzy cały szacunek Jej do mnie. Uważa mnie za odpowiedzialną osobę i wiem że tego nie zrozumie. Tak nam się ułożyło (od początku byłam przeciwniczką tego biznesu), wierzyłam, że to wszystko się rozkręci. Nie wiem co robić dalej. Ja chcę wrócić do pracy, nie chcę rezygnować z życia zawodowego ale teraz chyba nie jestem jeszcze na to gotowa (emocjonalnie), kocham bardzo mocno swojego synka i chociaż jeszcze pól roku chciałabym z Nim posiedzieć w domu. Nie oceniajcie mnie proszę, Napiszcie co byście zrobiły na moim miejscu. Ps. Mąż naprawdę się stara tylko czasami zjadają Go zbyt wygórowane ambicje (wiem, że kocha mnie i synka). Dziękuję, musiałam się wygadać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tez z piastowa
Ja bym wrocila do pracy , 8 godz szybko zleci i bedziesz z synkiem. Dziecko bedzie w dobrych rekach bo z Twoja mamą. Powodzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Polaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa
wróć do pracy, mały bedzie z twoja mama wiec chyba najlepsze co moze byc, mąz niech szuka pracy i nie odpuść mu tego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oto mamy przykład
kolejnych znieradnych życiowo fajtłap :O Mamusia to, mamusia tamto, mężulo nierób ale filozof teoretyk (najgorszy typ) i baba o mentalności kwoki, co to się odpowiedzialna za finansowy byt rodziny nie czuje, bo to przecież on powinien - nieważne, ze jest w lepszej sytuacji zawodowej niż on i że praca na nią czeka :O Żal po prostu :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oto mamy przykład
niezaradnych :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kobieto, na co ty czekasz? do roboty! Najpierw kazalas mezowi zmienic prace i sie przeprowadzic do tesciow, a potem rzadasz, zeby na glowie stawal i zapewnial byt rodzinie, zebys ty mogla siedziec z mamusia w domu i wychowywac synka! Ty do roboty, maly do zlobka, a maz niech zakasa rekawy i znajdzie porzadna prace. Troche odopowiedzialnosci, jestescie dorosli, macie dziecko (!) i kredyt.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mama roczniaka adasia
ile czasu zajmuje ci dojazd i powrót z pracy i ile godzin tam spędzasz? to zasadnicza kwestia, bo jak masz od 9-17 siedzieć w pracy, godzinę wracać do domu i widzieć dziecko tylko przez 2 h dziennie, to radziłabym się zastanowić. Ja wróciłam do pracy, bo pracuję od 7-15, powrót do domu zajmuje mi pół h i mam naprawdę mnóstwo czasu, żeby iść z dzieckiem na plac zabaw, pojechać na basen, czy ogólnie spędzić z nim czas. Jakbym miała do dyspozycji tylko sobotę i niedzielę, a w tyg. widziałabym dziecko w przelocie, to poważnie bym się zastanowiła nad macierzyństwem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Autorko posluchaj
Gryzzeldy, madrze kobieta mowi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a najgorsze jest to
że takie "rodziny" to nie jest żaden wyjątek. Znam takich pełno - kasy zero, roboty nie ma, kredytów nabrane w chooja i trochę, siedzą oboje na doopach i tylko czekają żeby im dać. A dla pretekstu że tak im trudno, ciężko i nic nie mogą oraz żeby rodzice chętniej wyskakiwali z kasy - machają sobie dzieciora.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×