Co byście zrobiły na moim miejscu?

Sytuacja wygląda tak. Moje dziecko od 3 dni chodzi do żłobka. Zastanawiam się czy nie zrezygnować. Mąż pracowałby 6-14, ja 15-21 i w ten oto sposób dziecko nie musiałoby wegetować w żłobku, zaoszczędzilibyśmy 300zł za żłobek, ja bym więcej zarobiła na drugiej zmianie(wyższa stawka),ale za to nie widzielibyśmy się z mężem przez cały boży dzień. Kolejne rozwiązanie to mąż 7-15, ja 9-15, dziecko do 15 w żłobku, po pracy mąż zgarnia nas po drodze i razem wracamy do domu. Którą opcję wybrać?

A kiedy planujesz bzykanie z mężem ?

Chyba po 21, lub w weekendy:) Dodam, że dziecko ma niespełna roczek, no i trochę mi go szkoda. Z drugiej strony wiem, jak ciężko dzisiaj o miejsce w żłobku i sama już nie wiem.

Czy kochasz się z mężem bez gumki ?

ODDAJ DZIECKO DO SIEROCIŃCA I PROBLEM Z BANI - BĘDZIE CZAS NA PRACĘ I BZYKANIE

Druga opcja jest lepsza, bynajmniej dla mnie.

A wiecie,że zamieściłam tu ten temat przez pomyłkę? Przeniosłam go już w odpowiednie miejsce i wierzcie mi,że poziom intelektualny i kulturalny forumowiczów diametralnie się różni. Na dyskusji ogólnej siedzą sfrustrowani nudziarze. Żegnam państwa!

zostan przy tym zlobku

tez bym wybrała drugą.

ja tak mam z mezem on sie zajmuje dzieciekm do poludnia a ja popoludniu on pracuje od 15 ja do 15 i tak cały tydzien sie mijamy widze go o 14.30 na 5 minut a potem jak wraca po 23 z pracy zostaja nam tylko weekendy idzie sieprzyzwyczaic na poczatku było troche ciezko tak glupio ale po czasie jest OK my tak robimy 1,5 roku odkad wrocilam do pracy po maciezynskim