Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Flowerka86

sterylizacja kotki

Polecane posty

witam, moze są tu osoby które dawały swoje kociaki na taki zabieg...zastanawiam się ile on trwa??z tego co mi sie obiło o uszy to u kocura to moment, ja mam kotke...w poniedziałek na 13 ma umówioną operacje:) troszke sie boje o małą, żeby dobrze to zniosła...no i pozniej...każdy kto przechodził przez taki zabieg swojego kota, piszcie jakie doświadczenia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bbbbbbbbbbbbbbbb
nie taki straszny jak m i sie wydawało.Ja zostawiłam swoja kotke u weta i za godzine było po wszystkim.Moja miała szwy, które same się rozpuszczaja, bez konieczności ich zdejmowania i co za tym idzie noszenia majteczek przez iles tam dni, ale zdania sa podzielone co do tego tematu.Myślałam,że bedzie ją boleć , lekarz zapewniał,że nie i tak było.Inna sprawa,że dostała potem jakiejś infekcji, miała temperaturę i jeździłamz nią chyba przez 5 dni na zastrzyki z antybiotyku.Ale sam zabieg nie jest taki straszny, wybierz sprawdzonego weterynmarza i dobrze by było, aby w pierwsze dwa dni ktos był z kicią w domu.Najlepiej robic to w weekendy.Trzymaj się !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zabieg nie trwa długo, ale z wybudzaniem jest róznie ja miałam jedną op. rano, o 9.00 a odebrałam ją dopiero na noc, bo nie mogli wybudzić (wyjątkowo drobna kotka i pewnie przesadzili ze środkami... dobrze, ze mi jej nie ukatrupili, a jeszcze specjalnie zwracałam im na to uwagę) poprzednią odebrałam po jakiś 3 godzinach od zabiegu zapewnij jej ciepłe przenosiny i potem ciepłe miejsce w domu, pod kocykiem np., bo w trakcie narkozy spada ciśnienie itd. i organizm jest wychlodzony, doslownie trzęsie się z zimna (człowiek po narkozie tak samo)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tak, wiem ze ciepły koc konieczny....ma swój domek przenosny i w nim czuje sie super takze w ten sposób zostanie zawieziona na zabieg...wet bardzo sprawdzony, zawozi kotke siostra...ja pracuje do 15 dlatego zastanawiałam się czy zdaze po pracy pojechac tam by być przy ewentualnym wybudzaniu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a no i siostra do pazdziernika ma jeszcze wakacje takze bedzie z kotkiem te pare dni po zabiegu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wybudzanie zwykle odbywa sie gdzieś tam na zapleczu, a kotka oddają człowiekowi juz w pełni wybudzonego tzn. w pełni to moja nie była, ale juz w miarę kumata potem ją pilnowałam kilka dni, zeby nei skakała, na drugi dzień, kiedy znieczulenie juz nie działa, kotek nie powinien sie z abardzo ruszać, bo go to boli, ale natura silniejsza... no i strach, że szwy puszczą trzeba pilnować, zeby sobie tych szwów nie powygryzała ja nei zakladałam kołnierza ani ubranka, bo to takie niwygodne... wolałam przypilnować te 3 dni

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
własnie tez tak uważam....tym bardziej ze ta moja taka przedrazliwiona, ze tak powiem...jak załozylismy jej taka obrózke dla kota ozdobna to tak wyginała łebkiem zeby tylko zdjac...za cholere tego nie zaakceptowala i po kilku minutach trzeba bylo dac sobie spokój z obroza i zdjac:) sadze ze kubrak bedzie ją podobnie draznił...ale wet mowiła ze zakłada bo to raczej konieczne... pojade tam wiec zaraz po pracy w poniedziałek...i zobaczymy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no to za około 4 godziny kici zaczyna się zabieg...byle tylko dobrze zniosła kolejne najblizsze dni po:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
będzie dobrze :) w dniu operacji zdechlaczek, na drugi dzień obolala a na trzeci juz prawie jak nowa będzie :) i jaka ulga, spokój dla niej i dla całego domu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dlatego to robimy...przy ostatniej rujce tak się meczyła a przy okazji i my...szkoda mi jej pewnie bedzie jak ją odbiore ale tak jak piszesz, dwa trzy dni i będzie ok:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja sobie nie wyobrażam trzymania niesterylizowanej kotki w mieszkaniu - przecież ona życ nie daje - ciągle płacze, łasi się, chce sie wymknąć drzwiami, oknem w nocy tez płacze, że spać nie można juz nie wspomnę o sąsiadach i dla kotki problem, bo chce a nie może, i dla ludzi a potem - święty spokój :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dokładnie...moja miała dwie, przy pierwszej jakos lżej było...a po tym co teraz miała to ja patrzec nie mogłam tak mi jej szkoda było, wykrecała sie na kazdą strone, tarzała po dywanie, wypinała i ciagle to burczenie/jeczenie...no straszne, a spanie max do 4, bo sie budziła i zaczynała miałczec:) no i mówimy nie ma co czekać...operacja i juz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tvims
Ej kociary, żeby kotka nie miała rui to trzeba ją WYKASTROWAĆ a nie wysterylizować. Sterylizacja to podwiązanie jajników, sprawi, że kotka jest bezpłodna, ale ruję ma nadal. A kastracja to ich wycięcie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
po godzinie?to szybko:)mojam o 13 zaczyna...pewnie siostra da znac kiedy do odebrania, moze sie w takim razie nawet nie załapie bo do 15 w pracy:/ i tez bedzie w kubraczku, mam nadzieje ze nic nie pogryzie;)chodz to taki czort mały

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tvims
Nie tak zwał jak zwał, tylko używajmy słów zgodnie z ich przeznaczeniem. Po to wymyślono 2 różne określenia, żeby odróżnić 2 różne zabiegi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tvims
Nie jestem czepialska, tylko to 2 różne zabiegi. To nie kwestia języka potocznego, tylko dwóch różnych określeń. Potocznie konkubinat jest też nazywany życiem na kocią łapę (tak pozostając w temacie), ale potocznie kastracja nie jest nazywana sterylizacją, BO TO COŚ INNEGO.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tvims
Bazienka, nie wiedziałam nawet że istnieje takie słowo jak kohabitacja, dzięki za uświadomienie, człowiek ciągle się uczy ;) Co do sterylizacji to właśnie wet mnie uświadomił, jak chciałam poddać zabiegowi moją kotkę. Zrobił mi wtedy wykład o różnicach między obydwoma zabiegami i tak mi zapadło w pamięć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
spokojnie, my również znamy ta różnice:) ale że kastracja to inaczej sterylizacja pełna to jakos użyłam tego drugiego zwrotu, skończymy więc juz z ta nomenklaturą;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość CalVika
Temat stary, ale jako że zabieg jest już standardem, pewnie wciąż aktualny. Opiszę więc moje doświadczenia :) Moja pięciomiesięczna kotka (mała znajda, dachowiec) jest właśnie po kastracji. Chyba najgorsza była głodówka, wizytę miałyśmy ustaloną wczoraj na godzinę 12, a przez pół doby miała nic nie jeść. Wieczorem, po 22 kotka najadła się do syta, a potem zostawiłam jej tylko wodę. Noc spokojna, dopiero po szóstej włączyła się jej żebraczka. Mały spacerek rano trochę ją wyciszył, ale gdy po 7 wychodziłam do pracy musiałam jej dać kilka groszków suchej karmy (była szczęśliwa jak mały Etiopczyk na myśl o obiedzie ;) ), bo bardzo chciała na dwór i tylko w ten sposób udało mi się szybko zamknąć drzwi. Troszkę się bałam, że będą wymioty, ale kicia chyba wszystko dobrze strawiła do tej 12, bo gdy przed operacją spacerowałam z nią solidnie się załatwiła. Zabieg zniosła doskonale (bez wymiotów i innych przygód), po 3 godzinach była do odbioru, lekko śnięta. Przyjechałyśmy do domu, sama chwiejnym krokiem wyszła z transportera, a potem zaczęła chodzić do tyłu za sprawą niedopasowanego kubraczka. Pomogłam jej dotrzeć do jej legowiska (zabudowanego typu jaskinia), odpadła na jakąś godzinę. Potem dałam jej odrobinę jeść (mus z tuńczyka). Około 18.30 zaczęła wychodzić z legowiska. Godzinę później już się panoszyła po całym domu. Chociaż kubraczek wyraźnie utrudniał jej ruchy, nie próbowała go zdejmować, skupiła się na przymilaniu, potem na zabawie. Dawałam jej jeść, do wieczora wtrąbiła małą puszkę musu (85 g), troszkę suchego i pół saszetki kawałków mięsa w galarecie. Do picia miała tylko wodę, ale nie zauważyłam, żeby ją ruszyła - do tej pory piła wyłącznie mleko, więc może jej woda nie pasowała. Mimo zakazu pani doktor około 20 wyszłyśmy na mały spacerek, bo mała strasznie chciała na dwór. Dała sobie założyć szelki, a potem oprowadziła mnie na smyczy po podwórku (nie pozwoliłam jej tylko włazić w krzaki). Po spacerku już nie tęskniła za podwórkiem, siedziała troszkę osowiała, chętnie się wtulała, dopiero po 22 zaczęła świrować. W ruch poszły wszystkie możliwe zabawki - gdyby nie kaftanik nic nie wskazywałoby na to, że kociak kilka godzin wcześniej miał operację. Spać poszłyśmy o 24, wydawało mi się, że Lori spokojnie przespała noc, ale o 6 zbudził mnie dźwięk zabawy. Kicia walczyła ze zdjętym już dawno ubrankiem - zabawa była najwyraźniej kapitalna, bo potem rozbrykała się jeszcze bardziej. Ma apetyt, załatwia się do kuwety, chyba nic jej nie boli, bo nie piszczy, biega, fika koziołki, zaczyna się wskrobywać na półki, dopiero po 8 się uspokoiła. Gdy pół godziny później wychodziłam z domu mała leżała już spokojnie w swojej jaskini. Teraz siedzę w pracy i troszkę się martwię czy wszystko w porządku, bo może jednak zacznie lizać szwy? Nie mogłam z nią zostać. Na szczęście szwy ma tradycyjne, a nie te rozpuszczalne. Ciężej je uszkodzić. Chyba się jednak przejadę zobaczyć czy wszystko w porządku... Lori jakieś trzy godziny po wybudzeniu, jeszcze senna: http://img208.imageshack.us/img208/8272/ovd3.jpg Tyle mojego doświadczenia, pewnie każdy przypadek jest inny, ale u mnie jak dotąd obyło się bez większych nerwów. Czego i Waszym kotom życzę :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kociamamusia
Ja jestem na dwa dni przed sterylizacją mojej kici. Z tego co piszecie, to rzeczywiście każdy kot inaczej to przechodzi, ale objawy "po" są podobne... Wcześniej zastanawiałam się nad rodzajem sterylizacji i natrafiłam na istotne informacje, które potwierdził mi weterynarz ( kocicoach.pl/sterylizacja-rodzaje-antykoncepcji/ ), a które rozwiały moje wątpliwości. Pamiętam jak moja ciocia podawała zastrzyki antykoncepcyjne swojej kotce. Nie wiedziałam, ze niesie to ze sobą takie skutki uboczne! Nigdy nie fundujcie swojej kotce sterylizacji farmakologicznej! To przynosi tylko choroby i nowotwory... :( Ja teraz oczekuję na zabieg sterylizacji pełnej... mam nadzieję, ze wszystko będzie dobrze, tak, jak w Waszych przypadkach :) Kinia przeszła już badania kontrolne, które miały na celu sprawdzenie czy narkoza jej nie zaszkodzi. Wszystko wydaje się być w porządku. Jestem dobrej myśli :) ...ale jak to podczas wszelkich zabiegów...mała obawa pozostaje...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość balabina
sam zabieg nie wiem ile, ale arczej nie długo - moją rano wzieli, ale zostawiłam ja i na drugi dzień rano odebrałam, najgorszy jest moment wybudzania i po, nie wiadomo jak kot zareaguje, jak sie bedzie czuł po narkozie. Ja bałam sie taką ledwo żywa wziąc o domu. Niestety czesto dają prawie niewybudzone zwierzeta - najgorsze co moze byc!! uważaj na to

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość balabina
najlepsza narkoza wziewna, taka jak dla ludzi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość balabina
zrób wywiad w twoim miescie, w jakich gabinetach wteterynaryjnych sa najlepsze warunki, jaki mają sprzet, do narkozy właśnie, czy mająmożliwość pozostawienia zwierzecia wybudoznego jakiś czas (szpital, sala pooperacyjna) czy oddają od razu Ja się wypytałam i teraz nie zaluję

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×