Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość mylo xylo

Jestem cholerną egoistką...

Polecane posty

Gość mylo xylo

Rozkochałam w sobie faceta, z którym nie mogę być. Poznałam go kilka tygodni temu, spędziliśmy wtedy ze sobą naprawde urocze dni podczas wspólnych spotkań ze znajomymi. On trzymał się na dystans, bo wiedział, że mam chłopaka. Dzielą nas setki kilometrów. W końcu wyjechałam, wróciłam do swojego życia a on obiecał, że nie będzie się do mnie odzywał. Wytrzymał kilka dni. 4 tygodnie później znów się spotkaliśmy. I znów kilka wspaniałych dni. On nigdy mnie nie podrywał, mówił miłe rzeczy ale ani razu mnie nawet nie dotknał. Cieszyłam się jak małe dziecko kiedy tylko się spotkaliśmy i czułam ogromną tęsknotę kiedy go nie widziałam. Niestety ostatnie dni które mieliśmu razem spędzić troche się skomplikowały. On się wycofał. Przeprosił za swoje zachowanie, powiedział, że nigdy wczesniej się tak nie zachowywał, że nigdy wcześniej sie tak mocno nie zauroczył. To były jego ostatnie słowa na żywo. Przez 2 dni próbowałam się z nim spotkać ale za każdym razem odmawiał. On wyjechał, ja znów wróciłam do swojego życia. I czuje przeogromną pustkę. Jak juz wczesniej pisałam mam chłopaka. Od kilku lat. Od roku jest między nami źle. Czuję, że jestesmy ze sobą z przyzwyczajenia, z wygody. Nic nie jest takie jak było na poczatku. Po 3 latach związku, dośc burzliwego, zaczelismy się coraz czesciej kłócić. Nawet nie wiem co do niego czuje. Tkwię przy nim, bo tak jest łatwiej. A tamten facet o tym nie wie, mysli, ze jestem w szczesliwym związku i tylko mi przeszkadza. Nie mogę mu tego powiedzieć, ale nie mogę też dać mu spokoju. Nie chce tracic z nim kontaktu. Kilka razy dałam mu do zrozumienia, ze go bardzo lubię, narzucałam sie ze spotkaniem na ktore nie chcial sie zgodzic, poprosilam zeby sie odezwal jak bedzie mogl - czekam juz kilka dni i coraz bardziej chce zrobic to pierwsza. Wiem, ze zachowuje sie jak egoistka ale nie umiem inaczej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość psychol1
Zauroczyliśmy się twoja historia. Dobra do czytania na klopie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Eleeene
nie egoistka a kobieta z chora glowa .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mylo xylo
eh wiedzialam ze tutaj znajde wsparcie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aaaaaaadaaa44aa
Sama nie wiesz czego chcesz. To normalne ze po paru latach zwiazki to juz nie motyle w brzuchu. Jesli ciagnie cie do tamtego faceta to rozstan sie z jednym napierw. Krzywdzisz teraz az dwie osoby.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Po 3 latach związku, dośc burzliwego, zaczelismy się coraz czesciej kłócić. Nawet nie wiem co do niego czuje. Tkwię przy nim, bo tak jest łatwiej." To nie wymaga wsparcia, tylko prostego wniosku... Klasyka, klasyka i jeszcze raz klasyka. Klasyczne znudzenie, po klasycznych 3 latach motyle odleciały w dal a na horyzoncie pojawia się ON... (albo ONA). I rozterki, czy podjąć próbę i wysiłek, aby ten następny etap związku (w którym motyle mogą wrócić, ale niekoniecznie takie silne) był przyjazny, głęboki i i aby dało się w nim żyć czy przeskoczyć na inny kwiatek... który po kolejnych 3 latach TAKŻE przywiędnie. Co wybierasz? To najczęściej zależy od tego czy masz jeszcze w sobie siły na zaczynanie wszystkiego od nowa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aaaaaaadaaa44aa
Ja tez bylam na takim etapie kiedy to bylo zle, bardzo zle w moim zwiazku, ze tylko wciaz powtarzalam koniec z nami. Nie mialam na oku zadnego innego. Moj facet jednak sie nie poddal,a traktowalam go bardzo zle (choc sam na to zapracowal). Nie chcialam jednak przekreslac 4 lat zwiazku, choc mialam obawy ze pozniej moze byc gorzej. Nie jest gorzej, jest dobrze, ale wspolnie postanowilismy sobie pomoc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Moj facet jednak sie nie poddal,a traktowalam go bardzo zle (choc sam na to zapracowal). " I to właśnie decyduje o ewentualnym powodzeniu - determinacja JEDNEJ ZE STRON, aby nie odpuścić. A następnie przekonanie tej drugiej strony, żeby podjęła wspólny wysiłek. Najciekawsze jest to, że ci, którzy się wahają, boją podjąć takiego wysiłku przekonują się w przyszłości, że z następnym partnerem/partnerką trzeba robić dokładnie to samo. Bo w każdym związku pojawiają się kryzysy, prędzej czy później. Wiedza o tym, że tak właśnie jest określana jest mianem doświadczenia życiowego :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mylo xylo
Klasyczne znudzenie, po klasycznych 3 latach motyle odleciały w dal a na horyzoncie pojawia się ON... (albo ONA). nasz związek był dziwny, bo najpierw trudne 4 miesiące razem, później on wyjechał, rok na samych telefonach, smsach, mailach, pozniej pol roku bycia ze soba w weekendy, pozniej rok normalnego bycia ze soba, pomieszkiwania razem. A potem kolejny rok kiedy czułam, ze to nie to, ze on sie nie stara, nie zalezy mu jak kiedys, ze oprocz zazdrosci z jego strony nie ma zadnych uczuc. Ale jak wiekszosc myslalam sobie "moze sie zmieni, moze cos sie polepszy". Minal niecaly rok - ja nie widze poprawy. Mam czarne mysli, jestem zagubiona. Szukam pretekstu do klotni, do rozstania. I wtedy dopiero pojawia sie tamten facet. Juz nawet nie chodzi o to, ze chce zerwac z moim i sprobowac z tamtym, bo dzieli nas spora odleglosc, moje studia, jego praca. Zdaje sobie sprawe ze predzej czy pozniej w kazdym zwiazku pojawia sie nuda i rutyna ale chyba lepiej probowac niz tkwic w czyms co sie kupy nie trzyma..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Juz nawet nie chodzi o to, ze chce zerwac z moim i sprobowac z tamtym" Po takim stwierdzeniu dokładnie wiadomo, o co chodzi. O bycie przez jakiś czas samą. Spróbuj. Naprostuje Ci się wiele spraw. Nie musi to być definitywne zerwanie z obecnym, ale o pewien czas na zastanowienie się, czego chcesz. I nie podpieraj się w decyzji jakimś "zauroczeniem" nowym adoratorem, bo narobisz mu nadziei (czyli wpadniesz z deszczu pod rynnę, jeśli go mocno "trafi" i nie będzie chciał odpuścić).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mylo xylo
Własnie w tym rzecz, ze nie chce robić mu nadziei (choć pewnie juz to zrobilam) ale też nie chce rezygnowac z tej przyjaźni. Coś do niego czuje, uwielbiam spedzac z nim czas, tesknie za kontaktem ale np nie czułam do niego pożadania, nie miałam ochoty się na niego rzucić, moze przez to że on sam trzymał mnie na dystans? nie wiem... Wiem, ze pewnie nie raz go jeszcze spotkam, moze za miesiac, moze za pol roku a moze za 2 lata i dlatego też - chce się z nim przyjaźńc... ale jesli katuje go swoja osobą, jak sam powiedział, spotkanie ze mna sprawia mu ból - to nie wiem czy nie lepiej po prostu urwać kontakt. Ale jesli za miesiac czy dwa sie spotkamy i wszystko znow wroci? Chciałabym być przez jakiś czas sama, zobaczyc co czuje, czy nadal cos czuje, czy jestem szczesliwa... ale moj facet tego nie zrozumie. Nie da mi tego miesiaca czy dwoch na przemyslenie. A ja po prostu chce wiedziec czy nadal go kocham czy to tylko rutyna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Już wiesz co powinnaś zrobić. Przede wszystkim spojrzeć na nich dwóch jako na osobne wątki Twojego życia. TEN NOWY "nie chce robić mu nadziei (choć pewnie juz to zrobilam) ale też nie chce rezygnowac z tej przyjaźni. Coś do niego czuje, uwielbiam spedzac z nim czas, tesknie za kontaktem ale np nie czułam do niego pożadania" Jeśli on się zaangażował, to nic z tej przyjaźni nie będzie. Bo on JUŻ ZAWSZE będzie miał w głowie Twój obraz jako obraz niespełnionej miłości. Nawet jak znajdzie inną, następną i prawdziwą "miłość swojego życia", będzie wracał myślami i nie tylko... do Ciebie. Facet tak ma, że chciałby każde swoje zauroczenie "sfinalizować", najczęściej w łóżku. A to wyklucza "czystą" przyjaźń, niestety. OBECNY "Chciałabym być przez jakiś czas sama, zobaczyc co czuje, czy nadal cos czuje, czy jestem szczesliwa... ale moj facet tego nie zrozumie. Nie da mi tego miesiaca czy dwoch na przemyslenie. A ja po prostu chce wiedziec czy nadal go kocham czy to tylko rutyna." Ale Ty masz dać NAJPIERW SOBIE odpowiedź, co czujesz, a POTEM DOPIERO JEMU. Właściwie to dla jego dobra również. Bo co mu ze związku z kobietą, która nie jest pewna, że chce z nim być? Jeśli nie da ci tego miesiąca czy dwóch, to ... sama sobie go weź. Gdy on prawdziwie kocha - poczeka. W przeciwnym razie nie będzie to miało znaczenia i związek się naturalnie skończy. Musisz się najpierw zastanowić, czy jesteś w stanie podjąć taką próbę , ze wszelkimi jej konsekwencjami... z ostatecznym rozstaniem włącznie. Na pocieszenie Ci powiem, że wiele par wychodzi z takich czasowych rozstań zwycięsko, w dodatku jeszcze silniejsza. W myśl zasady, że co nie zabije związku - to go wzmocni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mylo xylo
Wiem, ze najpierw muszę zakonczyc jeden związek by zacząc drugi ale nie wiem tylko czy jestem na ten krok gotowa. To moj pierwszy facet, jestem z nim odkąd skonczylam 18 lat. Całą młodosc razem, przyzwyczaiłam się do niego i to bardzo. I gdyby go nie było czułabym się tu w swoim miescie bardzo samotna. Mam w nim wsparcie ale nie ma uczuć i to mnie tak dobija. My nigdy nie potrafilismy rozmawiac tak otwarcie o swoich uczuciach. Ja jestem pod tym względem bardzo skryta, on również. Ten drugi wyzwala we mnie uczucia których nigdy nie znałam. On mowi patrzac mi prosto w oczy co czuje i to daje mi checi by coś zrobic. Wiem, ze poki nie ogarne spraw z aktualnym nawet nie mam co zawracac glowe nowemu, jak juz pisalam, dzieli nas jego praca, i moja szkola - zpstal mi rok licencjatu a pozniej 2 lata magisterki - nie wiem czy bylabym na tyle silna by przeprowadzic sie do obcego miasta by z nim byc - nawet nie wiem czy my w ogole do siebie pasujemy. Moj facet nie poczeka... on juz od dawana wyczuwa ze cos jest nie tak - mysli ze to wina innego faceta, nie zdaje sobie sprawy ze wlasnym zachowaniem wszystko zniszczyl. Jesli poprosze go o ten czas - nie bede miala juz do czego wracac. I tu jest ten problem. Bo, moze ten miesiac, dwa dalyby mi pewnosc czy naprawde za nim tesknie, czy naprawde chce z nim byc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"To moj pierwszy facet, jestem z nim odkąd skonczylam 18 lat." Wiek... tu jest kluczowy. Z całym szacunkiem do każdego wieku i każdego uczucia... ale wygląda na to, że to jeszcze nie ten. Zdobywanie doświadczenia i wiedzy o tym, jak funkcjonować w związku jest bardzo ważnym etapem w emocjonalnym rozwoju człowieka. Wygląda na to, że ten etap u Ciebie właśnie dobiega końca. Świat jest pełen sfrustrowanych kobiet (w większości kobiet, choć zdarzają się i faceci), które powtarzają, że czują się niespełnione, że chcą zobaczyć jak to by było z innym, że duszą się we własnym związku chociaż przecież nadal niby kochają swojego partnera, itd. Tak się kończy właśnie decyzja o zakończeniu własnego rozwoju na pierwszym etapie poznawania życia we dwoje. Nie jesteś z tego związku więcej wykrzesać. Może on by był przykładny w przyszłości, bez większych kryzysów. Ale raczej nie będziesz w nim szczęśliwa. Dlaczego? "Ten drugi wyzwala we mnie uczucia, których nigdy nie znałam. " Jest coś, co poznajesz, a czego jeszcze nie znasz. Jakieś emocje, które powodują uruchamianie nowych reakcji. "Jesli poprosze go o ten czas - nie bede miala juz do czego wracac. " Nie spróbujesz - nie dowiesz się. A przecież bycie z związku z przyzwyczajenia to podwójne oszustwo. Oszukujesz samą siebie i partnera.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mylo xylo
Wiem, ze wiek jest kluczowy, usłyszałam to samo od kilku najbliższych przyjaciół. Wszyscy jednogłosnie stwierdzili, że za wczesnie zaczełam bawić się w taki poważny związek. Mój facet jest sporo ode mnie starszy i z pewnością chciałby czegoś innego od życia niż kobiete, ktora nie wie czego w życiu chce. Sporo mnie ten związek nauczył, teraz już wiem czego będę oczekiwała od faceta, i jakiego powinnam a raczej nie powinnam szukać. Nie żałuję, że go poznałam i że spędziłam z nim ten czas, wiele się nauczyłam ale chyba naprawdę czas iść swoją drogą. Nie chce tylko by on poczuł, że go wykorzystałam, że on zmarnował przy mnie czas. Od roku duszę w sobie chęć odejścia, zawsze to przekładałam, bo bałam się zostać sama (mam na około siebie wielu adoratorów ale mimo to, bałam się porażek, bałam się zaczynać od nowa). Teraz jest mi dodatkowo cięzko, bo odkąd poznałam tamtego, mój facet jakby coś wyczuł, stara się bardziej niż kiedyś, ja go zapewniałam, ze wszystko jest ok, a teraz co? mam tak z dnia na dzien powiedziec, ze chce przerwe? wiem, ze jesli nie sprobuje to sie nie dowiem, ale chyba potrzebuje troche czasu na oswojenie sie z mysla, ze to moze byc koniec.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"mój facet jakby coś wyczuł, stara się bardziej niż kiedyś, ja go zapewniałam, ze wszystko jest ok, a teraz co? mam tak z dnia na dzien powiedziec, ze chce przerwe? " Nie, nie z dnia na dzień. Lecz nie warto z tym zwlekać jedynie ze strachu, odkładać bez wyraźnego powodu. Aby być w porządku wobec niego - kiedy już poczujesz się gotowa, powiedz mu, że Twoje życie uczuciowe znalazło się na zakręcie, że musisz to sobie przemyśleć i żeby nie brał tego do siebie w bezpośredni sposób, bo bardziej mają tu znaczenie Twoje obecne rozterki co do bycia w związku w ogóle, nie tylko z nim. Zapewnij go, że jest Ci z nim dobrze i że od jego starań nie zależy temperatura Twoich uczuć do niego. Dlatego chciałabyś mieć pewność. Dlatego potrzebna Ci przerwa. Po której już będziesz wiedzieć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mylo xylo
Chyba lepiej bedzie jak zwale wine na a nie na jego zachowanie, ktore spowodowało moje rozterki. Wiem, co mu powiem, nie wiem tylko jak on to odbierze. Muszę to wszystko przemyslec jeszcze ze 100 razu, ułożyc sobie w głowie mowę końcowa. Zakończyć jedno a później myśleć o czymś innym. Dziękuje Ci za rozmowe. Jednak sa tu na kafe ludzie, ktorzy potrafią pomóc, ktorzy nie osądzają, nie obrażają.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×