to chyba koniec, pomóżcie mi przetrwać...

Pokłóciłam się z facetem. Po niecałych 4 latach razem jesteśmy na etapie rozstania. Cały związek on był górą, ja się podporządkowałam, nigdy nie rozmawialiśmy otwarcie o swoich uczuciach, problemach. NIGDY. Mało się kłóciliśmy, bo jestem bardzo wrażliwa i zawsze starałam sie załagodzić sytuację i uznać, że nic się nie stało. Ja w sumie nie wiem jakim cudem ten związek funkcjonował. Od kilku miesięcy czułam że to nie to. Teraz się postawiłam, pierwszy raz od 4 lat powiedziałam co myślę, dałam mu czas na zastanowienie, na zmianę podejścia. Prawdopodobnie równa się to z zakończeniem związku. On zaatakował zamiast spróbować mnie zrozumieć. Jest mi cholernie ciężko, że znów zachował się tak jak zawsze, że zamiast walczyć - atakuje. Nie mogę się poddać, nie mogę...

kopnij go w dupe! wezwij policje! jest tylu fajnych facetów z dobrym sercem..

wiem, że jest ich wielu... ale po tylu latach wspólnego życia ciężko jest myśleć, że za dzien, dwa znów wzejdzie słońce.

nie walcz o ten uklad, bo zwiazek to to nie jest.Niech idzie w diably a Ty kiedys poznasz kogos kto zasluguje, zeby byc z kobieta..

kolejny fiut

Niestety taka jest kolejność rzeczy , że najpierw trzeba się posmucić , czyli swoje "odchorować" żeby wzeszło słońce. Tylko czas leczy rany albo następna osoba , na której zacznie zależeć. Postaraj się zorganizowac sobie czas w taki sposób aby mieć jak najwięcej zajęć , spotkań z przyjaciółmi a najmniej czasu na rozmyślanie.

Prawdopodobnie nie jest stworzony do bycia w zwiazku. pewnie teraz na pocieszenie podrywa kolejna dziewczynke na czacie ;) A ciebie ma w powazaniu. Ciebie nie musi rozumiec wystarczy ze rozumie swoje kolezanki z "problemami". Kobieto otworz oczy.