Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Zaloguj się, aby obserwować  
Gość blahblahSDKghserltwferterth

Związek bez miłości

Polecane posty

Gość blahblahSDKghserltwferterth

Powiem tak- zrobiliśmy wszystko odwrotnie, niż trzeba. Ale po kolei. Mam w tym momencie 18 lat, jestem w klasie maturalnej, on ma 19, rozpoczął studia. Znamy się od około pięciu lat, w dzieciństwie się przyjaźniliśmy, tworzyliśmy z moją przyjaciółką i jego przyjacielem w czwórkę zgraną grupę. Okazało się, że byłam jego pierwszą cichą miłością... To było urocze, pierwszy chłopiec, z którym się całowałam, pierwsze zauroczenie. Ale miałam 14 lat, byłam głupia, a on już wtedy podchodził do tego typu spraw bardzo poważnie. Odrzuciłam go i bardzo zraniłam, tak naprawdę dopiero teraz widzę, jak bardzo i jak bardzo wpłynęło to na jego późniejsze relacje z dziewczynami. Od tamtego czasu jakiekolwiek nasze stosunki praktycznie się skończyły, a paczka przyjaciół się rozpadła. Tylko moja przyjaciółka przez cały ten czas utrzymywała z nim kontakt, stąd czasem słyszałam przypadkiem, jak mu się powodzi. Ja zawiązywałam różne znajomości, on też miał inne dziewczyny. Po trzech latach nagle zadzwonił, to był koniec wakacji. Nie zastanawiałam się specjalnie, czego może chcieć, odebrałam, wyciągnął mnie na przejażdżkę, porozmawialiśmy trochę, było bardzo miło, poczułam, jakby tych trzech lat w ogóle nie było. Następnego dnia zadzwonił znowu, pojechaliśmy rowerami nad jezioro, kąpaliśmy się w blasku księżyca, ale nic nie zaszło. Czułam się z nim świetnie. Spotkaliśmy się jeszcze parę razy, aż raz wypiliśmy trochę za dużo. Poszło z górki. On wyznał mi, że zawsze go pociągałam i nigdy nie przestał czegoś do mnie czuć, nawet będąc z innymi. Ja zrozumiałam, że też był dla mnie ważny. Wywiązało się coś w rodzaju romansu, bardzo burzliwego i bardzo wakacyjnego ;) Trwało to jakiś czas, na początku października powiedział, że chce ze mną być. Myślałam, że to załatwia sprawę i teraz będziemy żyli długo i szczęśliwie. Myliłam się. Po miesiącu wyznał mi, że nie czuje się ze mną dobrze, że "jestem zbyt wyrozumiała, że za bardzo się angażuję" i coś, co zabolało mnie najbardziej, "że pragnął mnie przez tyle lat, a kiedy wreszcie mnie ma, to chyba mu przeszło". Chciałam się rozstać wobec tego, ale ubłagał mnie, byśmy tego nie robili. Powiedział, że potrzebuje czasu, by się w pełni zaangażować. Nie wiem jednak, czy jest sens mu ten czas dawać? Związek był jego inicjatywą, a teraz sam nie potrafi sobie z tym poradzić. Przyjeżdża tylko na weekendy i nawet wtedy ma miliony spraw oprócz mnie, "potrzebuje wolności" i inne bzdury. Otwarcie wyznał mi, że "kocha mnie na swój sposób", ale nie tak, jak oboje byśmy tego chcieli i że "nie jest gotowy na poważne deklaracje". Poprosiłam go więc, byśmy przystopowali i wrócili do początków i etapu "trzymania się za rączki", chcę się przekonać, czy między nami jest tylko chemia, czy może coś więcej. Zgodził się. Czy to dobre posunięcie? Czy jest sens trwać w takim dziwnym związku? Nie czuje się w nim pewnie, cały czas się stresuję, zwłaszcza, gdy go nie ma. Kiedy jesteśmy razem, jest świetnie. Nie wiem, co robić, doradźcie mi coś, proszę!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować  

×