Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Kim_ini

Na całe życie, zawsze. Ktoś jeszcze?

Polecane posty

Gość Kim_ini

Wiecie... podobno kiedyś człowiek był jedną istotą, która była całkowicie samowystarczalna. Miała dwie pary rąk i dwie pary nóg. Potrafiła sama się rozmnażać. Władca Olimpu Zeus nie mógł znieść takiej siły w jednej istocie i rozdzielił ją na pół. Tak powstali mężczyzna i kobieta. Teraz dwie połówki rozdzielone z jednego ciała szukają się po świecie. Tylko niektórym udaje się odnaleźć drugą część siebie. Jesteśmy razem niespełna półtora roku. Ani krótko, ani długo. A ja wciąż mam motyle w brzuchu, wciąż serce bije mocniej na jego widok. Uwielbiam jego powolny oddech, kiedy śpi obok mnie i kocham jego opiekuńczość, kiedy w środku nocy boli mnie brzuch. Uwielbiam planować, co będzie dalej, ale też kocham chwilę obecną. W tym roku akademickim oboje kończymy studia i stajemy na nowej drodze, będziemy musieli podjąć nowe decyzje. Nie boję się tego, z nim wszystko jest inne. Mam w sobie zadziwiającą pewność, że już nikt i nic tego uczucia nie zmieni. Powiedzcie - czy przeżywaliście/przeżywacie to samo? Czy Wasze historie mają happy endy, czy też czasami zdarza się, że człowiek się myli i jednak nawet pary doskonałe czasem się rozstają? Jak było z Wami?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wypowiem sie ja. Jestesmy malzenstwem o ponad 7 letnim stazu. Znamy sie 9 lat. Jak sie poznalismy fizycznie od razu sie sobie spodobalismy, potem doszy do tego wspolne zainteresowania, podobne podejscie do zycia no i zakochanie, milosc. Przez te wszystkie lata niejedno przeszlismy: brak pracy jego, moj, nowa praca dla mnie, wyjazd i wreszcie ciaza o ktora staralismy sie dosc dlugo. Przez caly czas zawsze razem i zawsze sie wspieralismy. Kto nas znal, zawsze twierdzil, ze nigdy nie widzial tak kochajacej sie pary a po nim widac, ze szaleje za mna. Tak bylo do narodzin dziecka. Potem sie zmienilo na gorsze. Okazalo sie, ze ja prace stracilam i teraz siedze z mala w domu. On w tym czasie dostal jakas lepsza. I zaczelo sie: ja nic nie robie, ja sie lenie, ja robie wszystko zle, jemu na zlosc itd...Pare razy gdy sie spytalam go czy uda mu sie wyrwac wzesniej z pracy by pobyc razem to uslyszalam, ze go wkurzam takimi pytaniami i nie chce mu sie wracac do domu. Dalam se spokoj, niech se wychodzi i wraca kiedy chce. Do tego miesza sie jego mamuska i z kochajacego sie malzenstwa stalismy sie dwoma osobnymi osobami ktore bo jest male dziecko. On jest honorowy i zalezy mu na dziecku wiec raczej wiem, ze mnie nie zostawi. ale milosci po nim juz wogole nie widac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kim_ini
thaisse80 To, co piszesz, jest smutne. Przypuszczam, że zanim pojawiło się dzieciątko, to byłaś w podobnym stanie, jak ja. Rozanielona i rozmarzona. Zastanawiam się tylko, czy to rzeczywiście samo pojawienie się Waszego dziecka mogło coś zmienić i czy faktycznie dla niego jesteście ciągle razem. Zazwyczaj pewnie wspólne problemy (zwłaszcza finansowe), albo pogoń za pieniędzmi coś w związku psuje. Szkoda, że nie jestem psychologiem, bo wtedy mogłabym Ci coś doradzić, albo mądrze wesprzeć. Nie wiem... może mniej powinniście mówić i myśleć o tym, co stwarza między Wami granice, a większą uwagę zwracać na to, co Was łączy? Wspomnienia, dziecko, lata bycia razem, ale chyba też wspólne cele, skoro w jakiś sposób dalej walczycie... Będę trzymać kciuki, żeby wszystko szło w lepszym kierunku :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kim_ini - zanim urodzila sie coreczka bylismy kochajaca sie para. Bylismy ze soba juz pare lat wiec to nie bylo tak, ze widzialam wszystko przez rozowe okulary. Zanim pojawila sie corka to poradzilismy sobie z paroma trudniejszymi sytuacjami. Coreczka byla upragniona przez obojga. Podejrzewam, ze moze moj brak pracy zmienil jego stosunek do mnie. Ja zawsze bylam osoba aktywna, studiowalam, pracowalam, robilam kursy. Jak bylam w ciazy juz to skonczyla mi sie umowa i mi jej nie przedluzono (mieszkam za granica i tu mozna tak robic). Po urodzeniu osiadlam z dzieckiem w domu i tak tkwie. Szukm teraz pracy, ale jest ciezko bo to male miasto. Moze to, ze jestem teraz w domu tak go zniechecilo? Ze nie jestem juz ta aktywna dziewczyna, co sie realizuje? No ale co mam zrobic? Jak jest dziecko to i sa obowiazki wzgledem niego, nie zostawie malej i nie wyjade nie wiadomo gdzie. Boli mnie jego stosunek do mnie, nie spodziewalam sie tego musze przyznac. myslalam, ze zawsze bede miec w nim oparcie a tu takie cos.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×